Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Strofy spisane z myślą o Tomie R. :)
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
Harry przetarł oczy. Ziewnął donośnie i usiadł na brzegu łóżka. Przeciągnął się i sięgnął po okulary leżące na szafce nocnej. Ułożył je na swoim nosie, podrapał się i wstał. Zauważył, że obok miejsca, skąd zabrał okulary, leżała jakaś koperta. Odsłonił okno zakryte grubymi zasłonami, podniósł list i roztargał krawędź, aby wydobyć zawartość.
Na jego rękę wysunęła się karteczka. Rozłożył ją i odczytał.
- Wiesz, jaki dziś dzień? Lepsza jajecznica czy tort?
Przetarł jeszcze raz oczy i odpowiedział ziewając:
- Jajecznica. Tort zostawię gościom.
Zaśmiał się sam do siebie.
Odłożył kartkę z kopertą na łóżko i stanął przed lustrem, równym jego wysokości. Przejechał dłonią po włosach. Nie przeszkadzał mu nieład na głowie, jednak chciał się ładnie ubrać na urodzinowe śniadanie.
Zrzucił z siebie koszulę nocną i bokserki. Zerknął na lustro i, po kilku wyjątkowo oryginalnych pozach oraz wymownym mruganiu do odbicia, ubrał się jak na aurora przystało.
Sztruksowe spodnie do kostek, rozciągnięte skarpety i biała koszula zapięta na nagim torsie nie spotkały się z aprobatą żony. Mimo to, zobaczywszy Harry'ego w drzwiach, podeszła do niego z dzbankiem pełnym gorącej kawy w jednej i nożem kuchennym w drugiej ręce.
- Witaj przystoj... - Ginny potknęła się na własnej nodze.
Harry przeciągając się sztucznie, aby objąć ukochaną, w ostatniej chwili złapał ją w pasie i obrócił w rękach. Nóż wylądował na podłodze, jednak dzbanek tkwił w nieustępliwym uścisku Ginny.
- Dzięki!
Kobieta objęła wolną ręką męża za szyję i próbowała się na niej podciągnąć, by go pocałować, jednak widok jego purpurowej twarzy zatrzymał ją w połowie drogi.
Harry zacisnął zęby i wstrzymał, jak na mężczyznę przystało, wszystkie dźwięki, jakie próbowały wyrwać się z jego gardła. Od kolana aż do podłogi oblany był gorącym napojem. Zacisnął wargi, pomógł żonie stanąć prosto, resztkami sił podniósł z podłogi nóż i odłożył go na blat.
- Ojej! Wszystko w porządku? - Ginny wyraziła swe zaniepokojenie, jednak Harry bez słowa udał się prosto do łazienki, by ostudzić obolałą kończynę zimną wodą.
Kiedy tylko zniknął w drzwiach, Ginny zaczęła ścierać kawę, nie kryjąc dłużej uśmiechu wywołanego sukcesem misji pod kryptonimem "Potterowie ubiorą się przyzwoicie".
Słysząc stłumione jęki męża, nałożyła gotowe śniadanie na talerze, wrzuciła patelnię do zlewu, aby ta sama się wymyła i wyszła na zewnątrz domu zawołać dzieci, które od świtu biegały, wspinały się na drzewa, a czasami nawet z nich spadały.
Gdy tylko otworzyła drzwi frontowe, stanął przed nią nie kto inny jak sam, wielki i olbrzymi oraz kolosalnych rozmiarów Rubeus Hagrid, który miał dziś wyjątkowo ładnie rozmierzwioną brodę oraz dwóch kompanów siedzących mu równolegle na ramionach.
- Chłopcy! Do kuchni! Migiem! - Ginny krzyknęła na synów, którzy posłusznie, dokładnie jak kazała mama, schowali się pod stołem, by po kryjomu robić sobie kuksańce.
Kobieta spojrzała na radosnego przybysza przepraszającym wzrokiem, jednak ten rozglądał się za niesfornymi młodzianami i nie zwrócił na nią większej uwagi.
- Witaj, Hagridzie!
Mężczyzna zagarnął ją wielką ręką i przytulił.
- Cześć, Ginny! Ależ ja Cię dawno nie widziałem, cholibka! Jak się wam z Harry'm wiedzie? - zapytał rozpromieniony półolbrzym wyswabadzając kobietę z uścisku.
- Wejdź, proszę!
Ginny zaprosiła go gestem do środka domu.
Wszystkie pomieszczenia były na tyle duże, że kolos mógł poruszać się w nich swobodnie.
- Wszystko dobrze. Harry'emu czasem doskwiera nuda, bo nie może znaleźć sobie stałego zajęcia, ale James i Albus nieustannie wyrywają go z tego letargu. Ostatnio podjął się tworzenia latających mioteł, jednak zabroniłam mu tego kiedy jedna z nich samoistnie przeleciała mi tuż obok głowy.
- Ha ha! A to urwis! Na pewno masz przy nich dużo pracy - powiedział Hagrid przyglądając się jej nieco uważniej niż dotychczas.
- A czwarte dziecko w drodze. Jak ja sobie z nimi poradzę? - zaśmiała się.
- Cholibka! Ależ ten czas leci...
Rozległo się pukanie do drzwi. Ginny podsunęła Hagridowi miskę z ciasteczkami i pobiegła otworzyć.
Gdy tylko w przejściu pojawiła się szczelina, drzwi wyrwały się jej z rąk, a przed nią eksplodowała armatka konfetti.
- Niespodzianka!
- Cześć, siostra!
- Gdzie Harry?
- Mamy dla niego kilka wyjątkowych...
- ... prezentów naszej roboty!
Bliźniacy Weasley wtargnęli do domu ignorując zszokowaną siostrę i udali się ze wszystkimi przyniesionymi pakunkami do salonu, w którym Hagrid wpatrywał się w pustą miskę.
- Witaj, Hagridzie! - krzyknęli jednocześnie.
Przed nimi, w magiczny sposób, pojawili się James i Albus, których wbite w przybyszów oczka mieniły się żądzą psikusów.
- A panowie Potterowie byli grzeczni?
- Bo mamy coś, na co tylko prawdziwe łotrzyki zasługują!
Dzieci energicznie zaczęły kiwać głowami, a Fred wyjął z krwisto czerwonej torby dwie kolorowe tuby.
- Strzelcie tym tatusiowy prosto w twarz.
- Byle z zaskoczenia!
Magiczne zabawki zniknęły wraz z dziećmi, które wybiegły z zawrotną prędkością, by spotkać się z kochanym, niczego nie świadomym tatkiem.
Ginny stała w przejściu opierając się o ścianę i nie chcąc wiedzieć w jakim stanie zobaczy Harry'ego. Postanowiła więc pójść ubrać męża w coś odświętnego.
Drzwi frontowe nie zostały zamknięte. Z tego powodu Hermiona weszła powoli i rozejrzała się za gospodarzami. Za nią szedł Ron niosący siatkę z kilkoma butelkami Ognistej Whisky i z entuzjazmem opowiadał Neville'owi o swoich najciekawszych klientach w Magicznych Dowcipach. Jego kompan jednak milczał, skupiony na tym, co trzymał w zaciśniętych razem dłoniach.
- Dzień dobry? - Hermiona powitała obecnych przekraczając próg salonu.
- Miałeś go nie przyprowadzać!
Ron wparował do pomieszczenia rzucając się George'owi do gardła.
Fred odciągnął go siłą i usadowił w fotelu.
- Co tak nerwowo?! Powinieneś zdawać sobie sprawę z tego, że nie przepuszczę takiej okazji jak urodziny Harry'ego.
- Z resztą... - zaczął George. - I tak musielibyśmy kiedyś im powiedzieć.
- CO POWIEDZIEĆ?! - wrzasnęła Hermiona, przez którą Neville cofnął się kilka kroków i schował za ścianą.
- Razem z Ronem postanowiliśmy przywrócić Freda do żywych - odpowiedział z dozą obojętności jednouchy bliźniak, drapiąc się po głowie w miejscu z blizną.
Hermiona zbladła, usiadła na oparciu kanapy i błagalnie spojrzała na Hagrida.
- Hagrid...? A ty nic nie powiesz?
Półolbrzym zwrócił głowę w jej kierunku.
- Ale o co chodzi? Hyp! - Mężczyzna czknął donośnie. - To bardzo ładnie, że jesteśmy wszyscy razem.
- Hagridzie... - zaczął Ron. - Gdzie jest ta beczka Mózgotrzepa, którą obiecałeś przynieść?
- Była ciężka. - Otworzył szeroko oczy. - I myślałem, że jak wypiję, będzie lżejsza. Hyp! Ale nie była...
Brodacz spuścił wzrok.
- Wypiłem wszystko, żeby się nie zmarnowało, a beczkę zostawiłem... Hyp!
- Och! - Ron podniósł się momentalnie na nogi i złapał rękami za głowę.
- Nie ma się czym przejmować - rozległ się znajomy głos, dobiegający znikąd. - Potter i tak ma słabą głowę. Chociaż może, gdyby szybko zasnął, nie musiałbym tu długo tkwić...
Hermiona, Hagrid i Fred zaczęli się rozglądać. Neville zbliżył się do drzwi wejściowych, w celu wyjścia.
- Co jest?! Słyszeliście Snape'a?! - pisnęła Hermiona.
- Panno... Pani Weasley, stoję tu cały i prawie żywy - powiedział Severus, którego wciąż nikt nigdzie nie widział.
- Spokojnie Hermiono - próbował uspokoić ją mąż. - Kiedy próbowaliśmy wskrzesić Freda, napotkaliśmy na pewne trudności i...
- Nie wierzę...
- I wskrzesiliśmy Snape'a.
- Tylko że, jak na kretynów przystało, zapomnieli zapewnić mi ciało i stoję tu cały i niewidoczny, uwięziony w pobliżu Weasleya... Eya... Eya... - dodał Severus udając echo.
Hermiona wlepiła przepełnione obłędem spojrzenie w podłogę, jednak zerwała się na dźwięk tłuczonych talerzy.
Ginny upuściła tacę z poczęstunkiem i patrzyła to na Rona, to na Hermionę, to na ścianę, w pobliżu której prawdopodobnie stał Snape oraz na Neville'a, który kulił się pod drzwiami dalej trzymając zaciśnięte ręce.
Harry z żoną stali zszokowani w korytarzu naprzeciw salonu.
- Eee... Słyszeliście wszystko? - zapytał Ron, który wstał by móc czym prędzej powierzyć gospodarzowi przyniesiony alkohol.
Harry kiwnął głową, a Ron przewiesił siatkę z trunkami przez jego znieruchomiałe ramię.
Niespodziewanie, zza pleców rodziców wyskoczyli Albus i James wyekwipowani w magiczne tuby, którymi wystrzelili prosto w odświętnie ubranych małżonków.
Garnitur, krawat, sukienka, buty, a nawet skarpetki i rajstopy - całe ich odzienie zaczęło zmieniać kolory, to z jaskrawo różowego na pistacjowy zielony i wiele innych męczących oczy odcieni, aby ostatecznie każda z barw znalazła swoją ulubioną część garderoby i pozostała na niej już na zawsze.
- Przepraszam! - rozległ się głos z daleka. - Czy wszystko w porządku skarbeczku? Harry, wyglądasz jak ściana! Bardzo kolorowa ściana... - dodała Pani Weasley, matka wszystkich przybyłych rudzielców.
Za nią stała cała reszta rodziny Weasley, która do tej pory nie przyszła oraz trzymająca Billa za rękę Fleur.
Neville podszedł do Harry'ego i z przerażeniem w oczach zaczął powoli swoje przemówienie.
- Je-jestem... szczęśliwy... będąc twoim... przyjacielem. - Mężczyzna rozejrzał się, ale widząc spojrzenia wszystkich skierowane teraz na niego, skupił się na jubilacie. - Chcę okazać ci... Eee... Wy... - przerwał, cały spocony i energicznie wysunął zaciśnięte ręce w kierunku Harry'ego, zahaczając o jeden z guzików garnituru, który odpadł pod wpływem siły.
Guzik upadł wydając cichy stukot, wyjątkowo głośny w tej chwili.
- Neville? - Harry zwrócił się do przyjaciela niepewnie.
- Mam nadzieję, że... - mężczyzna podjął się kontynuacji. - Że zwierzątko domowe nie będzie dla ciebie trudnością, a wspomnieniem o przyjacielu!
Nieustępliwie zaciśnięte ręce rozwarły się delikatnie, aby ukazać światu piękno natury, które zostało powierzone jubilatowi.
Mała ropucha, która poczuła świeże powietrze, zaczęła się ruszać. Czasy ciemności i mroku, jakie przeżyła, okazały się być niczym, w porównaniu do tego, co ją czekało. Gdy poczuła dość sił, odwróciła się w stronę Harry'ego i wskoczyła mu na głowę.
Dzieci, przyglądające się całemu zajściu z bliska, zaczęły się śmiać.
Harry upuścił ostatni talerz z przekąskami, który nie został jeszcze zbity, próbując pochwycić zwierzątko, które doznało chwili wolności.
Ropucha odbiła się od grzbietu jego dłoni.
Neville zemdlał z powodu zbyt dużego stresu i zaczął upadać na plecy, gdy płaz pofrunął za niego, gwarantując mężczyźnie miękkie lądowanie.
Spod głowy nieprzytomnego zaczęła wypływać krew.
- Za zmarłą żabę! - wydarł się głos Severusa.
Jedna z trzech butelek, które Snape zawinął Ronowi, uniosła się w powietrze, aby jej zawartość stała się równie niewidzialna, jak bezcielesny czarodziej.
Hagrid ponownie czknął, przez co zgromadzeni w salonie zauważyli, że zaczął flirtować ze stojącym nieopodal barku wieszakiem.
- Barek!
Harry i Ron pomyśleli jednocześnie o tym samym. Wymienili spojrzenia, jednak było już za późno.
Ktoś wykrzyknął "Accio alkohol", a butelki, kieliszki, flaszki, a nawet puszki zaczęły latać po całym domu.
George i Fred zaczęli polować na co lepsze napitki. Artur Weasley stanął na stoliku pod ścianą, podniósł długopis i zaczął adorować mugolską pomysłowość. Wszyscy rudzielcy rozeszli się po domu, aby znaleźć sobie jakieś zajęcie. Harry i Ginny wymienili wymowne spojrzenia. Hagrid zrzucił z siebie marynarkę, która wylądowała na głowie Hermiony, z której zaczął śmiać się Ron. Pijany Severus zaczął miotać na lewo i prawo losowymi klątwami. Bill zaczął wyć i drapać ściany paznokciami.
Na środku pomieszczenia wylądował Zgredek z pasiastą skarpetką na głowie.
- Harry Potter! - skrzat rzucił się na jubilata z uściskami i począł całować jego dłonie.
Ron spojrzał na przyjaciela przepraszającym wzrokiem i zaczął odciągać niespodziewanego gościa siłą, jednak ten zaczął gryźć go po palcach.
- Na NA! Lala la! - Hagrid wyśpiewywał melodię tylko jemu znanej piosenki, tańcząc w jej rytm z wcześniej poznanym wieszakiem, aż do momentu, gdy jedna z butelek uderzyła go w głowę i zemdlał.
- Absynt! - wykrzyknęli jednocześnie bliźniacy, widząc winną ataku na Rubeusa butelkę.
Rzucili się w kierunku zielonego szkła, po czym wyskoczyli przez okno ze swoją zdobyczą.
Możecie tutaj znaleźć różne szalone pomysły pobrane z prac turniejowych, których autorami byli nasi uczestnicy V TFF. Mam nadzieję, że taka satyra wywołała u Was nostalgiczny uśmieszek!
Wybitny! | 50% | [1 głos] | |
Powyżej oczekiwań | 50% | [1 głos] | |
Zadowalający | 0% | [0 głosów] | |
Nędzny | 0% | [0 głosów] | |
Okropny | 0% | [0 głosów] |
Wyobraziłam to sobie, hahahahahha, genialne . Końcówka świetna!
Natomiast nie brakuje niedociągnięć. Szczególnie to jak budujesz zdania jest co najmniej dziwne (tzn. bardzo niepoprawne, "sztuczne" ).* Podrzucam przykłady, ale tego jest multum, chociaż to krótki tekst.
To jest jakaś gwara? Pytam z ciekawości, nie złośliwie .
Miałeś go nie przyprowadzać!
Ron wparował do pomieszczenia rzucając się George'owi do gardła.
Fred odciągnął go siłą i usadowił w fotelu.
- Co tak nerwowo?! Powinieneś zdawać sobie sprawę z tego, że nie przepuszczę takiej okazji jak urodziny Harry'ego.
- Z resztą... - zaczął George. - I tak musielibyśmy kiedyś im powiedzieć.
- CO POWIEDZIEĆ?! - wrzasnęła Hermiona, przez którą Neville cofnął się kilka kroków i schował za ścianą.
- Razem z Ronem postanowiliśmy przywrócić Freda do żywych - odpowiedział z dozą obojętności jednouchy bliźniak, drapiąc się po głowie w miejscu z blizną.
Dlaczego wcześniej nikogo nie zdziwił zmartwychwstały Fred? Do tego momentu myślałam, że przyjąłeś po prostu, że żyje :v.
Harry z żoną stali zszokowani w korytarzu naprzeciw salonu.
Dwie Ginny? ;x
Podsumowując, momentami ciężko było się połapać kto, co i gdzie, bo dosyć chaotycznie te dialogi były (ale to w końcu impreza, mogą być chaotyczne ), ale ogólnie całkiem nieźle to wyszło. Chociaż mogłeś dać komuś do zbetowania, żeby tak strasznie nie zgrzytało miejscami. Fajnie, że zostawiłeś hpnetowi taką pamiątkę po Turnieju. PO
*Z ciekawości przeczytałam fragment twojego FF Stan Umysłu, bo nie wiedziałam, czy ty masz ogólnie problem z konstrukcją zdań, czy tylko tutaj to tak kulawo wyszło i doszłam do wniosku, że ty po prostu tworzysz za długie zdania i zaczynasz się w tym gubić. Bo piszesz dobrze, po tamtym ficku to widać, ale za dużo niepotrzebnych słów próbujesz wpleść, co wcale nie dodaje jakości pracy.