One shot Sevmione mojego autorstwa, opublikowany także na moim profilu https://www.wattpad.com/670437325-one-shoty-%E2%99%A1-hp-3-hg-ss-%C5%9Bwi%C4%99ta
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Hermiona stała w oknie, patrząc ze spokojem w roziskrzone niebo. Pierwsze gwiazdy właśnie pojawiły się na nim, a ona westchnęła cicho, odwracając głowę. Za oknem było pełno śniegu, który w pewien sposób rozjaśniał całą wioskę, choć pomagały mu w tym niezwykłe kolorowe światełka, świece i innego rodzaju ozdoby. Było Boże Narodzenie i wszyscy w okolicznych domach właśnie świętowali, gdzieniegdzie na ulicy słychać było odgłosy śpiewanych kolęd i śmiech dzieci.
— Mamusiu, coś się stało? — usłyszała cichy głosik.
Od razu odwróciła głowę w kierunku małej, uroczej dziewczynki. Na oko miała pięć lat, długie, kręcone, czarne włosy i ciemnobrązowe oczy. Uśmiechała się delikatnie, trzymając w rączkach małego, pluszowego misia.
— Wszystko w porządku, skarbie. Już do was idę, czas rozpakować prezenty — powiedziała, biorąc dziewczynkę na ręce.
Chwilę później obie były w dużym salonie, gdzie na podłodze siedział chłopczyk, niewiele starszy od swojej siostry, z tak samo czarnymi włosami i tego samego koloru oczami. Przy stole siedział za to mężczyzna, który przyglądał się mu z lekkim uśmiechem.
— Aaron, mama mówi, że czas na prezenty! — pisnęła dziewczynka, zeskakując kobiecie z rąk.
— Skoro mama tak mówi, to znaczy, że tak jest — odparł mężczyzna, wstając z miejsca.
— Tak, Severusie dla ciebie też jest prezent. — Zaśmiała się, widząc minę swojego męża.
Odkąd zostali małżeństwem minęło już siedem lat i mimo tego, że oboje byli dorosłymi ludźmi, cieszyli się ze świąt jak dzieci; szczególnie z prezentów - to była ich tradycja, że wszystkie zawsze rozpakowują razem w bożonarodzeniowy wieczór.
Jedyne, czego jej brakowało, to jej byli przyjaciele, nie wiedziała ich od ponad siedmiu lat, gdy w końcu przyznała się do swojego związku z Severusem. Nie mogła wybrać inaczej niż wybrała, a oni nie umieli pozwolić jej być szczęśliwą. Odwrócili się od niej wszyscy, którzy byli dla niej ważni. Nie raz prosiła, pisała listy, próbowała się z nimi spotkać, jednak nikt jej nie wybaczył tego, że się zakochała. Każdy twierdził, że będzie tylko zabawką, którą starszy czarodziej rzuci w kąt, gdy tylko nadarzy się okazja. Nawet po roku, ani po dwóch nikt nie napisał do niej, mimo że wyraźnie się mylili. Żałowała? Nie. Miała przy sobie miłość swojego życia, w której z dnia na dzień zakochiwała się coraz bardziej, miała dwójkę cudownych dzieci, piękny dom z ogrodem, dobrą pracę. Tęskniła za nimi każdego dnia i była w stanie im wybaczyć, ale już dawno straciła nadzieję, więc nie chciała się narzucać. Odkąd urodziła się Loretta przestała pisać bezsensowne listy i żyła swoim życiem. Pora była pogodzić się z tym, że to zakończona część jej życia.
— Lora, to dla ciebie, otwieraj pierwsza — powiedziała kobieta, podając pudło dziewczynce.
— A to dla Aarona. Myślę, że ci się spodoba — odezwał się Severus.
Dzieci zajęte były oglądaniem nowych prezentów, a Hermiona spojrzała z uśmiechem na swojego męża.
— Wiedziałam, że mini-miotła to dobry pomysł — powiedziała, przytulając się do jego boku.
— Tak, zestaw małej wiedźmy też chyba się sprawdzi — odpowiedział jej, śmiejąc się cicho.
Dopiero teraz zauważyła, jak Loretta z zaangażowaniem przegląda książeczkę i macha mini-różdżką dla dzieci.
— Lora, uważaj na oczy, proszę cię — powiedziała, a dziewczynka uśmiechnęła się szeroko.
— Następne dni będą naprawdę ciekawe — mruknął Severus. — A to dla mojej najpiękniejszej, najukochańszej kobiety.
Podał jej dwa opakowania, jedno średnie, drugie mniejsze, pięknie zapakowane w bordowo-srebrny papier.
— Magia według Marietty Campbell's! Dziękuję, szukałam jej wszędzie, ale u nas miała być dopiero w lutym! — powiedziała zaskoczona, wyjmując książkę z opakowania. Delikatnie przejechała palcem po okładce, a następnie nachyliła się, aby lekko go pocałować.
— Jeszcze jeden prezent. — Ponaglił ją, więc z uwagą odłożyła książkę na stolik i sięgnęła po kolejną paczkę.
Po otwarciu jej oczom ukazał się piękny, delikatny zestaw biżuterii. Złoty łańcuszek, na końcu przyozdobiony szmaragdem w kształcie serca, do kompletu kolczyki w kształcie małych serduszek i złoty pierścionek z małym kamykiem na środku. Uśmiechnęła się na widok szmaragdów – wiedziała, że kolor nawiązywał do Slytherinu. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniały.
— Są takie cudowne, dziękuję — powiedziała zachwycona, wsuwając pierścionek na palec. Zerknęła na swoją dłoń, gdzie widniała już obrączka.
****
Gdy prezenty miały być otwarte, a oni mieli zasiąść do kolacji, rozbrzmiał dzwonek w drzwiach. Byli zaskoczeni - nie spodziewali się gości, święta zwykle spędzali sami.
— Może sąsiedzi przyszli złożyć życzenia, pójdę sprawdzić — odparł mężczyzna, a ona skinęła głową.
Ich przyjaciele, którzy mieszkali w domu obok, co roku wyjeżdżali do swojej rodziny na drugi koniec Anglii, a z resztą sąsiadów zbytnio się nie spoufalali.
— Hermiono, mogę cię prosić? — usłyszała zdenerwowany głos swojego męża, więc szybko udała się w jego kierunku.
— Co się…— zaczęła, jednak widząc, kto stoi w drzwiach, zaniemówiła.
W jej oczach zebrały się łzy, a w gardle stanęła wielka kula, która utrudniała jej wypowiedzenie chociażby jednego słowa.
— Hermiona… — odezwała się dziewczyna, robiąc krok w jej kierunku.
— Ginny, Harry…— odpowiedziała, czując, jak po jej policzkach spływają słone łzy.
Wszystkie wspomnienia wróciły i czuła, jak się rozkleja. Nie wiedziała, czego się spodziewać, ale czuła, że skoro tu są, coś musiało się stać. Miała tylko nadzieję, że coś dobrego.
— Hermiono, Severusie, przyszliśmy z przeprosinami. Wiemy, że to co zrobiliśmy… Że minęło tyle czasu, ale… Tęsknimy za tobą. Chcieliśmy pojawić się tu już dawno, ale wstyd nie pozwolił nam przekroczyć progu podwórka. Mimo tych straconych lat, ciągle jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nie było dnia, żebyśmy nie myśleli o tym, co było… — powiedział Harry, a obie dziewczyny rozpłakały się na dobre.
Severus natychmiast przytulił swoją żonę, starając się ją uspokoić. Wiedział, jak bardzo brakowało jej przyjaciół i już dawno pogodził się z myślą, że musiał być nim przeklęty Potter i Wesleyówna. Był dorosłym mężczyzną, dla którego najbardziej na świecie liczyła się rodzina, więc nie miał zamiaru zachowywać się jak szczeniak.
— Wejdźcie do salonu, zostawcie kurtki na wieszaku, akurat mieliśmy zjeść kolację — powiedział, wskazując ręką na pomieszczenie.
— Czyli możemy liczyć na wybaczenie? — zapytała cicho zapłakana Ginny.
— Oczywiście, że tak. Jesteśmy przyjaciółmi, tęskniłam za wami i liczyłam, że zrozumiecie. Nawet jeśli trwało to tyle lat, to cieszę się, że jesteście. Zawsze wam wybaczę. Chodźcie, poznacie nasze dzieci, zjemy kolację — powiedziała Hermiona, wycierając łzy.
Jedząc kolację czuła, że to prawdziwy świąteczny cud. Odzyskała przyjaciół, których straciła tyle lat temu. Nie spodziewała się, że ta chwila kiedykolwiek nastanie, a jednak. Teraz czuła, że wszystko jest na swoim miejscu, tak jak powinno być.
Nie jestem fanką wszelakiego sevmione, więc może to zakłócać mój odbiór tej pracy, niemniej ta miniaturka przypadła mi do gustu. Sam pomysł jest ciekawy i zrealizowany w zgrabny sposób, aż poczułam ten świąteczny klimat. Ogólnie podoba mi się twój styl pisania, jest naturalny, opisy nie są przesadzone. Gdyby nie te święta może przeszkadzałaby mi ta cukierkowość akcji, ale tu bardzo pasuje do przedstawionej tematyki bożonarodzeniowej. To, na co zwróciłabym uwagę, to drobne błędy, których sporo się wkradło - brakujące przecinki, zła forma rzeczownika czy brak wielkiej litery. Są to małe błędy niezakłócające ogólnego odbioru pracy, proste do wyeliminowania poprzez szlifowanie warsztatu. Z najczęściej powtarzających się - przed słowami wprowadzającymi zdanie podrzędne, np. "jak" czy "czego", stawiamy przecinek!
Jestem na tak i czekam na kolejne miniaturki, powodzenia ;D