Mogłabym rozpocząć tę historię od opisu pogody. Mogłabym też zachwycać się pięknem otaczającego świata – „Cudne połacie fiołków oblegały wzgórze na które z mozołem wspinał się nasz bohater, dysząc ciężko”. Niestety, w mojej opowieści nie występuję żadne wzgórze, fiołków jak na lekarstwo, a główną postacią tej opowieści nie będzie żaden ciężko dyszący bohater, a bohaterka, która odmieniła życie tysięcy ludzi. Pogoda też jest mało istotna, gdyż nie ma ona wpływu na ciąg wydarzeń, który chcę wam przedstawić. Tym razem ominiemy aurę, która tak uparcie wbija się w każdą historię, chcąc robić za postać pierwszoplanową. Zaczniemy od rozmowy przyjaciółek, które nie widziały się wieki czasu.
***
- Schudłaś. Niedługo zostanie z ciebie cień człowieka. – rzekła z zatroskaną miną ciemnowłosa... kobieta? Dziewczyna – to określenie o wiele lepiej pasuje do tej osóbki o figlarnych jasnobrązowych oczach. – Przeszłaś na jakąś dietę?
Kobieta (tym razem na pewno nie dziewczyna) uśmiechnęła się niemrawo do koleżanki i wyjrzała za okno. Pociąg gnał przez łąki, pola, między wzgórzami (a jednak!), nie zważając na problemy marnych istot jakimi byli ludzie. Ogólnie pociągi rzadko się czymś interesują. Mkną do celu, który się im narzuci i nie mają nic do powiedzenia. Muszą robić swoje. Tak samo czuła się w tym momencie Joanne.
- No wiesz, przy trójce dzieci nie ma łatwo... Zwłaszcza jeśli musisz wychowywać je sama. – Kobieta spojrzała na dziewczynę, która na potrzeby tego opowiadania otrzymała imię Cecylia. – Ten rozwód kompletnie wytrącił mnie z równowagi.
Cecylia prychnęła jak rozjuszona kotka słysząc słówko „rozwód”. Nie cierpiała byłego męża Joanne. Od początku wiedziała, że był zły, zadufany w sobie i oczywiście był mugolem. Cecylia należała do osób, wśród których panowało przekonanie, że od mugoli lepiej trzymać się z daleka. Nie była rasistką – po prostu uznawała, że lepiej nie zawracać sobie głowy niemagicznymi osobami.
- Przeżywasz! Dexter był okropnym człowiekiem. Nie mogłaś przy nim używać czarów. Musiałaś zachowywać się jak kaleka! – krzyknęła wzburzona Cecylia.
- Podobno miłość jest ślepa, a ja... No cóż, kochałam Dexa. Był dobrym ojcem i mimo wszystko – przez jakiś czas był też był też dobrym mężem.
Cecylia wywróciła oczami, złapała koleżankę za dłoń i spojrzała jej głęboko w oczy, po czym powiedziała:
- Kocham Cię, będę dla Ciebie lepsza niż ten twój głupi mąż. Zostań moją oblubienicą...
...
Żartowałam, Cecylia nic takiego nie powiedziała. Chociaż gdyby taka sytuacja miała miejsce, ta historia byłaby pewnie o wiele bardziej interesująca. Joanne i jej partnerka życiowa – Cecylia - zmierzające ku przygodzie. Mogłabym zatytułować wtedy tę historię „Pociąg zwany pożądaniem”. No tak… O czym to ja mówiłam…
Cecylia wywróciła oczami, nie zamierzając ciągnąc dalej tematu. Nie lubiła rozmawiać o nieprzyjemnych rzeczach.
- Jesteś zbyt nostalgiczna, moja kochana Jo. Powiedz lepiej co tam w pracy.
- Spędziłam ostatnie trzy tygodnie, nosząc torbę z aparatem za Ritą Skeeter. To naprawdę uciążliwe, że wciąż traktują mnie jak jakiegoś pomagiera... Chciałabym pisać artykuły, a nie robić za tragarza, który tylko wymachuje różdżką, krzycząc „Chłoszczyć” – Rita często coś na siebie wylewa... - westchnęła Jo. Przedstawiała się w tym momencie jak człowiek reklamujący jakieś antydepresanty, które jeszcze nie zaczęły działać. – Pięknie by było napisać książkę...
- Nie wiem z czym się czaisz! – krzyknęła Cecylia. – Przecież masz niesamowity talent!
- Nie drzyj się tak – szepnęła Joanne. – Nie jesteśmy tu same…
Kobiety spojrzały na mężczyznę siedzącego wraz z nimi w przedziale i uśmiechnęły się przepraszająco lecz ten nie podniósł nawet głowy znad swojej gazety.
- Masz talent – powiedziała Cecylia dwa tony ciszej. – Marnujesz się w tym szmatławcu... Nie patrz tak na mnie. Prorok to jedno wielki zbiorowisko odchodów bahanek. A każdy kto się tam zakorzenia staje się nieczułym borsukiem.
- Borsukiem? – zaśmiała się kobieta. – Co to za określenie?
- Och, nie czepiaj się szczegółów. – Oczy Cecylii rozbłysły jakimś niesamowitym blaskiem. – Chodzi mi o to, że możesz wszystko, a tak naprawdę nie chcesz tego, choć masz to na wyciągnięcie ręki – mówiąc to dziewczyna rozłożyła szeroko ramiona, szturchając przez przypadek mężczyznę siedzącego obok. Ten nie zareagował tylko naciągnął kaptur jeszcze bardziej na twarz i kobiety nie mogły dostrzec jego miny. Cecylię zainteresowało jego zachowanie i już chciała zagadać czy wszystko w porządku, kiedy tajemniczy człowiek wstał i wyszedł z przedziału.
- Dziwny facet, taki tajemniczy - stwierdziła Jo.
- Widzisz! Masz już głównego bohatera swojej książki! Powiedzmy, że będzie nazywał się Ernie. „Zakapturzony, tajemniczy Ernie siedział w pociągu, kiedy zaczęły go napastować dwie niezwykle piękne kobiety...”
- Haha, to może Ty zostaniesz sławną pisarką, co? – zaśmiała się Joanne.
- Ja nie mogę. Jestem tylko skromną nauczycielką astronomii. Moje niebo mi wystarczy...
Nagle otworzyły się drzwi do przedziału i wpadły do niego dwie zszokowane, a jednocześnie zafascynowane dziewczynki. Trzymały w rękach pergaminy i wpatrywały się w nie jak urzeczone.
- Autograf od Harry’ego Pottera. Nikt mi nie uwierzy – powiedziała jedna z nich zajmując miejsce, w którym przed momentem siedział tajemniczy mężczyzna.
- Muszą nam uwierzyć! Ciekawe dlaczego miał na głowie kaptur, skoro znajdował się w pociągu...
Joanne i Cecylia spojrzały na siebie osłupiałe. Czy to możliwe, że spotkały Chłopca, Który Przeżył i nie miały o tym zielonego pojęcia? Czy istnieje cień szansy, że to był właśnie on?
- Jo... Dalej nie chcesz opisywać przygód Erniego? – Z uśmiechem na ustach spytała Cecylia.
Kobieta nie odpowiedziała tylko wybiegła z przedziału...
Tu powinnam zakończyć tę historię, bo chyba domyślacie się, co było dalej. Joanne udało się przekonać po wielu próbach (w sumie to po roku) Harry’ego Pottera do napisania jego biografii, którą dziś cieszy się cały świat. Jo zbiła na tym interesie kupę galeonów – to samo Harry. Dalsze losy pani Rowling są wam doskonale znane.
Istnieje możliwość, że zapytacie co się stało z Cecylią. Niestety, w ciągu trzech lat zmarła na cholerę, gdyż w magicznym świecie nikt nie potrafił znaleźć antidotum na tę chorobę.
Ogólnie bardzo ciekawie przedstawiona wizja i całkiem zgrabna miniaturka, ALE:
- dialogi. Matko boska, ile razy może powtarzać kiedy się stawia kropkę po dialogu, a kiedy nie, kiedy się pisze po myślniku wielką literę, a kiedy małą... I co najśmieszniejsze Ty miejscami miałaś poprawnie, a miejscami źle.
- nielogiczne zdania. Miałaś dwa nielogicznie zapisane zdania, które musiałam poprawić. Nie zrozum mnie źle, nie jest to żaden wyrzut z mojej strony, ale one były tak totalnie "od czapy", jakbyś ich nigdy po napisaniu nie czytała. Także musisz pilnować takich rzeczy. I jeszcze miałaś wyrażenie "zawracać sobie uwagę" - nie istnieje coś takiego. Można "zwracać uwagę" i "zawracać sobie głowę".
Podobał mi się narrator. Lubię opowiadania z narratorem, który ma kontakt z czytelnikiem poprzez właśnie takie subiektywne wtrącenia. Jest to zabawne. Spodobał mi się też sam pomysł, a końcówka jest nawet swego rodzaju morałem (Cecylia nie chciała zawracać sobie głowy mugolami i zmarła na chorobę, którą mugole mogli wyleczyć^^). Ogólnie podobał mi się zawsze pomysł przedstawiania Rowling jako prawdziwej czarownicy należącej do świata, który sama opisała. Szkoda, że jest krótkie, bo chętnie poczytałabym nieco więcej na ten temat.