Dwaj chłopcy, od których oczekiwało się zbyt wiele. Całkowite przeciwieństwa, ale czy na pewno? Czy Harry'ego Pottera, Wybrańca, Chłopca-który-przeżył mogło coś łączyć z Draconem Malfoyem, synem Śmierciożercy, który sam kiedyś miał zająć miejsce swego
Harry Potter od zawsze uważany był za kogoś wielkiego. Za czarodzieja, który zbawi świat i uwolni ludzkość od cierpienia. Oczekiwali od niego, że odda swoje życie, by ich ratować. Mówiono o nim "Chłopiec-który-przeżył", wymyślano historie, które obiegały nie tylko Hogwart, ale także cały czarodziejski świat. Czarodzieje uważali, że jest szczęśliwy, że ma wszystko, czego potrzeba dziecku. Ale czy można czuć się szczęśliwym, gdy cały czarodziejski świat oczekuje od ciebie tego, że zabijesz najgroźniejszego czarnoksiężnika wszechczasów? Że zaryzykujesz swoje własne życie?
Harry Potter zdecydowanie nie był szczęśliwym dzieckiem. Nikt nie wiedział, co od małego spotykało go w jego 'rodzinnym' domu u wujostwa. Nikt nie widział tego, jak pięcioletni chłopczyk zamiast biegać po placu zabaw pielęgnował ogród, gdy na dworze było naprawdę gorąco.
Każdego dnia rano musiał wstawać pierwszy, aby śniadanie było gotowe, gdy reszta domowników wstanie. Gdy jego wuj miał lepszy dzień, chłopiec dostawał trochę jajecznicy czy bekonu, jednak zazwyczaj po prostu dojadał resztki. Lecz nigdy nie narzekał, nie sprzeciwił się, gdy co dzień musiał gotować każdy posiłek, sprzątać każdy kąt w domu, czy po raz setny kosić trawę w ogródku. Chłopak po prostu bał się, nie mógł nic zrobić, nie miał nikogo, kto mógłby mu pomóc.
Dzień, w którym Hagrid pojawił się w małej chatce na jeziorze był najszczęśliwszym dniem jego życia, dopóki nie dowiedział się całej prawdy. Zmienił się z "Chłopca-którego-każdy-miał-w-dupie" na "Chłopca-który-jest-dla-nas-najważniejszy".
Choć czy ktokolwiek naprawdę przejmował się tym, co czuł Harry?
Draco Malfoy od zawsze uważany był za egoistycznego, rozpuszczonego Ślizgona. Nawet przed tym, zanim trafił do Hogwartu, wiadome było, który dom był dla niego. Wszyscy w jego rodzinie byli w Slytherinie. Jego potężny ojciec Lucjusz, przepiękna matka Narcyza, szalona ciotka Bellatrix. Wszyscy wiedzieli, jaki los spotka Dracona. Zacznie naukę w szkole magii i czarodziejstwa Hogwart, trafi do Slytherinu, później złoży wieczystą przysięgę i stanie się sługą Voldemorta.
Od małego uczony był, że jest lepszy od innych. Kazano mu uważać się za silniejszego, bogatszego, przystojniejszego. Kazano mu nienawidzić każdego, kogo krew jest nieczysta. Szczególnie jego matka uczyła go, jak okazywać wyższość, mówiła mu, że Czarny Pan jest najpotężniejszy, że trzeba go słuchać. Uważała, że Draco będzie świetnym śmierciożercą.
A on chciał być po prostu zwykłym, kochanym dzieckiem.
Od dziecka Draco miał wszystko, czego chciał, najlepsze zabawki, ubrania, piękny dom z olbrzymim ogrodem. Jako nastolatek zawsze był dobrze ubrany, kobiety aż biły się o to, aby zostać przyszłą panią Malfoy i spłodzić mu dziecko. Nie miał tylko jednego - miłości matki, której zawsze mu brakowało. Owszem, miał ojca, nie wątpił w to, że go kocha. Wiedział, że Lucjusz zawsze poprze syna, chociażby ten powiedział, że dziś zostaje wróżką i chce różową spódniczkę. Jednak potrzebował matki, która wysłuchała by go, doradziła w pewnych kwestiach, której mógłby się wygadać.
Draco cierpiał, nie miał żadnego przyjaciela, któremu mógłby się wygadać. Miał nadzieję, że gdy znajdzie się w Hogwarcie jego życie się zmieni. Nigdy nikomu o tym nie powiedział, ale zawsze chciał poznać Harry'ego Pottera. Chciał zobaczyć, czy te wszystkie historie o chłopcu-który-przeżył są prawdziwe. Jednak gdy przez niego także został odrzucony, poczuł się zraniony. Obiecał sobie, że zemści się za upokorzenie go i nigdy nie okaże uczuć.
Co z tego, że każdej nocy nie mógł spać, płakał i myślał "Co by było, gdyby Potter jednak podał mi wtedy tą dłoń"?
Oboje byli oceniani przez zupełnie obcych ludzi, którzy wcale ich nie znali. Każdy od nich czegoś oczekiwał, nie wiedząc tak naprawdę, co czują. Jeden miał pokonać zło, drugi mu służyć. Nikt nie zastanawiał się, co będzie, jeśli się zbuntują? Co by się stało, gdyby obaj nagle zniknęli? Uciekli od czarodziejskiego świata, czując się już zbytnio przytłoczeni. Czy ktokolwiek zmartwiłby się o to, czemu to zrobili? Zaszyliby się gdzieś daleko. Dwaj wrogowie, których połączyło zagubienie i wielki strach.
Bardzo podoba mi się sam pomysł zestawienia ze sobą Dracona i Harry'ego w ten sposób. Sama zawsze patrzyłam na nich przez pryzmat tego, co dzieli, a nie tego, co faktycznie ich łączy. Całość jest też w ciekawy sposób napisana, w kilku miejscach tylko zabrakło przecinków (jak już pisałam pod poprzednią miniaturką).
Najmniej podobał mi się fragment z Draco, ale to wynika z tego, że po prostu inaczej odbieram tę postać. To Narcyza dla mnie zawsze była kochającą matką, która była w stanie poświęcić wszystko dla syna, co udowodniła w ostatnich częściach. Lucjusz? Chyba niekoniecznie, jeśli ktoś, to raczej on próbował sobie podporządkować syna ;> Ale jak mówię, to kwestia mojej wizji postaci. Natomiast bardzo podoba mi się część Harry'ego i to niedopowiedziane "co by było gdyby..." na końcu.