Ostrzeżenia: “pierwszy raz”, alkohol, przekleństwa, scena erotyczna (można uznać za PWP), niewierność, brak kanonu, zignorowane ostatnie tomy HP, mój „pierwszy raz” w pisaniu Scenki
Głównymi postaciami są Harry i Snape; tak więc osoby, które nie lubią tego pairingu (oraz związków homoseksualnych) nie znajdą tutaj nic interesującego.
Ze względu na scenę erotyczną opowiadanie dla dorosłych czytelników.
Pierwszy rozdział można przeczytać
tutaj.
***
Opuścili Wieżę Astronomiczną, kierując się prosto do lochów. Niestety była to dość długa droga. Z najwyżej położonego miejsca w zamku do tego położonego najniżej... Ale Potter jakoś sobie radził. Nawet, przechodząc przy Wielkiej Sali, zdołał skinąć głową znajomym, którzy byli dość zdziwieni, widząc go w towarzystwie Mistrza Eliksirów i ze względu na to nie starali się nawet zagadać. Chociaż tyle dobrego.
Zeszli do lochów, minęli salę eliksirów i chwilę później zatrzymali się przed naturalnych rozmiarów portretem Justina Kinneya, pierwszego Mistrza Eliksirów.
—
Dosis letalis. — Snape powiedział hasło, po czym puścił swojego gościa przodem.
Harry znał dobrze te kwatery. W ciągu ostatnich lat spędził tam wystarczająco dużo czasu, by poznać je równie dobrze jak Wieżę Gryffindoru. Od razu zajął miejsce w jednym z foteli w salonie, podciągając kolana pod brodę. Snape nawet nie zwrócił mu uwagi na to, że ciągle ma na sobie buty. Podszedł za to do barku i wyciągnął butelkę ognistej whisky oraz dwie szklanki. Nie zamierzał zmieniać planów, a sądził, że w obecnej sytuacji będzie potrzebował tego jeszcze bardziej - zresztą nie tylko on.
Postawił szklanki na stoliku i nalał do nich trunku. Następnie wypił swoją porcję i usiadł na fotelu naprzeciwko Pottera, wpatrując się w niego uważnie. Nastolatek siedział, wpatrzony w przestrzeń. Wyglądał tak, jakby był tu obecny tylko ciałem.
Severus nalał sobie ponownie i tym razem powoli raczył się napojem, czekając, aż nastolatek sam zacznie rozmowę. Bez skutku.
— Potter, powiedz w końcu, co się stało, inaczej nic nie będziemy w stanie zrobić. To ma związek z panem Malfoyem, tak?
Harry zwrócił na niego posty wzrok. Wyraźnie widać było, że ledwo się powstrzymuje od ponownego wybuchu płaczu.
— Czy naprawdę jestem aż tak beznadziejny? — ponownie zadał swoje ostatnie pytanie. Mężczyzna nic nie powiedział, czekając na dalsze słowa. Wziął tylko kolejny łyk trunku, nie spuszczając wzroku z nastolatka. — Powinienem się wtedy zgodzić, prawda? Przecież w związku trzeba czasem iść na ustępstwa. Nawet jeśli nie byłem gotowy… Ale Draco byłby szczęśliwy, prawda? — Brzmiał tak, jakby tylko czekał, aż Snape potwierdzi jego słowa.
— Malfoy cię do czegoś zmusił? — Wcześniejsza reakcja Pottera odwiodła go od tego pomysłu. Jednak teraz, jego słowa wskazywały na coś zupełnie innego.
— Nie… Powiedział, że nic nie szkodzi. Poczeka, aż oboje będziemy tego chcieli…
Mężczyzna zauważył lekki błysk pod maską zaklęcia. Potter znowu zaczął płakać, więc Snape różdżką, wypowiadając cicho
Finite Incantatem. Jego oczom ponownie ukazała się twarz nastolatka, tak zniszczona płaczem. Nawet teraz z jego oczu spływały łzy. Nie takim strumieniem jak wcześniej, ale jednak.
— W czym więc problem? Nie powinieneś być szczęśliwy, że twój chłopak okazał się być tak wspaniałomyślny i zaczekać z odebraniem niewinności Złotego Chłopca?
W sumie to był lekki szok dla mężczyzny. Był pewien, że nastolatek ową niewinność oddał już dawno temu - jeszcze przed Ostateczną Bitwą.
— Nie wiedziałem, że dopóki nie będę gotowy, Draco będzie pieprzył się z innymi! — W tej chwili złość spowodowana wypowiedzią profesora wygrała z użalaniem się nad sobą. Nastolatek podniósł głos, a ostatnie słowa wykrzyczał z takim gniewem, na jaki tylko było go stać.
Snape za to zamarł ze szklaną w połowie drogi do ust. Czegoś takiego się nie spodziewał.
Potter i Malfoy byli najpopularniejszą parą w tej szkole. I najgłośniejszą. Jasne było to, że naprawdę się kochali… jeśli istniało w ogóle coś takiego jak
miłość. Zanim mogli się w pełni cieszyć sobą, musieli najpierw przetrwać rodziców młodego arystokraty oraz nagonkę, jaką zgotowała im prasa. Również w szkole mieli do czynienia z wieloma nieprzyjemnościami - szczególnie ze strony domów swojej
drugiej połówki.
Owszem, Snape wiedział, że Malfoy nie jest wcale takim grzecznym chłopakiem. Zanim zaczął spotykać się z Potterem, był w wielu innych związkach, z dziewczynami i chłopakami. Niektóre z nich były zaledwie jednonocnymi przygodami. Wyglądało jednak na to, że dzięki Wybrańcowi blondyn się uspokoił. Teraz Snape wiedział, że nie do końca. Draco nie jest w stanie wytrzymać zbyt długo na jednym kwiatku. Albo bez seksu.
Czy na pewno?
— Potter, skąd takie przypuszczenia? — Może Potter jak zwykle źle coś zinterpretował i teraz okaże się, że cała ta afera była o nic...
Zresztą co mnie obchodzi prywatne życie uczniów?, spytał sam siebie, dopijając whisky i ponownie napełniając szklankę. Mimo tego wiedział, że nie może wypuścić dzieciaka w takim stanie. Nie, dopóki ten się nie uspokoi. A jedyną możliwością, by się uspokoił, była rozmowa.
— Widziałem go… — szepnął Harry. Jego wzrok spoczął na drugiej szklance, stojącej na stoliku przed nim. — Powiedział, że wychodzi na chwilę… Myślałem, że może… nie wiem… zaszyjemy się gdzieś, czy coś… Wyszedłem więc trochę później… Nie mogłem go znaleźć. Dopiero gdy zajrzałem do opuszczonej klasy przy Wielkiej Sali… on… był tam. — Ponownie wyglądał tak, jakby obecne było zaledwie jego ciało, umysł zaś gdzieś daleko, we wspomnieniach. — Mówił mi kiedyś, że był z Blaise'em, ale… że to już dawno minęło i teraz jestem tylko ja. A w tej klasie… — Zamknął oczy. — Naprawdę, gdyby poczekał jeszcze trochę… w jakiś sposób dał mi do zrozumienia, że naprawdę chce… ja… A tam… To było takie okropne widzieć to wszystko… Opowiadał, co było, zanim zaczęliśmy ze sobą chodzić, ale widzieć to wszystko na własne oczy… teraz, kiedy jesteśmy razem…
Ponownie otworzył oczy, chwycił swoją szklankę z ognistą whisky i wypił zawartość jednym łykiem. Płyn podrażnił jego przełyk. Chłopak, zakrztusiwszy się, z impetem odstawił naczynie z powrotem na stół i złapał się za gardło. Z oczu ponownie popłynęły mu łzy, jednak teraz przynajmniej z innego powodu.
Chwilę zabrało mu uspokojenie się. Snape za to, niewzruszony, przyglądał się temu wszystkiemu bez słowa. Odezwał się dopiero wtedy, gdy nastolatek ponownie oparł się o oparcie swojego fotela, już spokojny.
— Potter, pamiętaj, że to nie jest sok dyniowy. — Wbrew swoim słowom uzupełnił zawartość szklanki zarówno swojej, jak i chłopaka. — Jesteś pewien, że dobrze zinterpretowałeś to, co zobaczyłeś?
Na twarzy Harry’ego zakwitł kpiący uśmieszek.
— Nie jestem tak głupi, by nie rozpoznać dwóch pieprzących się facetów. — Wziął kolejny łyk alkoholu, tym razem wolniej niż poprzednio. I nie wypił całości na raz. — W sumie nawet idiota domyśliłby się, co oni robili. W końcu wszystko było takie… — Kolejny łyk. — Oni nawet jakoś specjalnie się z tym nie kryli. Pomieszczenie nie było wyciszone, drzwi zamknięte jedynie na klamkę… A oni… Merlinie… I Draco…
Dokończył whisky i odstawił szklankę na stół.
— Potter?
Nastolatek nie zwrócił uwagi na swojego profesora. Mówił dalej:
— Draco go… Na tej ławce… tej samej, na której my jeszcze przedwczoraj… Naprawdę kocham Draco. Gdyby jeszcze trochę poczekał… zgodziłbym się na wszystko. Prawdopodobnie nawet gdyby teraz powiedział, że jest w takiej potrzebie… mógłbym się zgodzić. W końcu mimo wszystko to chyba nic takiego. Seks uprawiają wszyscy. Tylko ja się tego boję.. — Ponownie spojrzał w stronę swojego nauczyciela. — Czy to… boli?
Severus zdziwił się pytaniem nastolatka. Spodziewał się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego, że chłopak będzie szukać u niego porad dotyczących seksu.
Ponownie nalał alkoholu do szklanek i natychmiast opróżnił swoją. Zanim odpowiedział poczekał, aż Potter pójdzie jego śladem. To nie była rozmowa, którą można przeprowadzić na trzeźwo - a już na pewno nie w takim towarzystwie.
— Jak mniemam, masz tutaj na myśli stosunek między mężczyznami. — Nie czekał na odpowiedź nastolatka, choć ten i tak kiwnął głową. — Przy penetracji ból zawsze występuje, jednak to, na ile go doświadczysz, zależy od partnera - od jego rozmiaru, doświadczenia, tego, ile czasu i wysiłku włoży w przygotowanie. Pan Malfoy ma wystarczająco doświadczenia, by wiedzieć, jak to wszystko powinno się odbywać, oraz by uczynić to dla ciebie jak najbardziej komfortowym… przeżyciem.
Jak nisko upadł, by rozmawiać o tym z Potterem? W ruch poszły kolejne szklanki ognistej whisky.
Jak nisko upadł, by upijać swojego ucznia?
— Panie Potter… — Tak. Musi wyraźnie podkreślić granicę nauczyciel-uczeń. — Nie sądzę jednak, byś decyzję o utracie swojej… niewinności… —
Merlinie… — podejmował pod wpływem takiej presji. Powinieneś to dokładnie przemyśleć i wiedzieć, że jesteś gotowy. Jeśli pan Malfoy tego nie akceptuje, nic na to nie poradzisz. Może powinieneś spróbować z kimś innym?
Mężczyzna ponownie nalał zarówno sobie, jak i nastolatkowi.
— Ale… Kocham Draco. A on kocha mnie… — Po głosie Pottera słychać było, że alkohol ma na niego coraz większy wpływ. — Wie pan, że nawet chce mi się oświadczyć? Zrobi to na balu na zakończenie szkoły. Nie ma żadnego… innego. Jest tylko on.
— Nie ma więc nic, co możesz zrobić, Potter. Pozostaje ci tylko wybaczyć mu jego zachowanie. Możesz też udawać, że niczego nie widziałeś...
— Tylko że widziałem! — Harry ponownie podniósł głos. — Chciałem, byśmy oboje byli swoimi… pierwszymi. To byłby prawdziwy wyraz miłości, prawda? Jednak on już wcześniej to robił… z innymi. Oszywiś… oczywiszcie nie mam nic przeciw… nawet nie powinienem mieć, skoro to było zanim zostaliśmy parą. On jednak wydawał się być szczęszliwy, że będzie moim pierwszym. Więc oboje powinniśmy poczekać… prawda? Na siebie. On szczególnie, skoro i tak ma to już sa zobą… - Spojrzał na swojego nauczyciela z nadzieją w oczach, jakby jedyną możliwą odpowiedzią miało być potwierdzenie jego słów.
— Nie zmienisz nikogo na siłę, Potter. — Snape opróżnił własną szklankę. Nastolatek poszedł w jego ślady, jednak nauczyciel nie nalał więcej, widząc, że dzieciak jest coraz bardziej pijany. Wystarczy mu. — Malfoy ma swoje… potrzeby. Skoro jesteście w związku, powinien poczekać, aż będziesz gotowy. Szczególnie jeśli obiecał, że poczeka. Do ciebie należy decyzja, co z tym zrobisz.
— Ja go kocham! Nie zerwę z ni-im! Ale to nieprawie… niesprawieni… niesprawiedliwe! Obiecał!
— I co zrobisz z tym fantem, Potter? Zorganizujesz wielkie przedstawienie pod tytułem „Wybraniec robi wyrzuty swojemu chłopakowi”? Tak, rzeczywiście, prasa na pewno się tym zainteresuje.
— To co w takim razie mam rozb… zrobić?! Udawać, że nicz szię nie wyrz… darzyło?!
— Potter, nie będę ci mówić, jak masz się zachowywać. To twój związek i to do ciebie należy decyzja. Skoro coś sobie obiecaliście…
— Właśnie!
Chłopak podniósł się z fotela tak nagle, że stracił równowagę i ponownie na niego opadł. Powtórzył próbę, tym razem z większym skutkiem.
— Tesz mu obiecałem, że będzie moim piewr… pierwszym!
— Siadaj i przestań się wygłupiać — warknął Snape. Świetnie. Teraz będzie miał do czynienia z pijanym nastolatkiem.
Sam tego chciałeś, skarcił się. I po co nalewał mu alkoholu? — Co zamierzasz zrobić? Wyczarujesz transparent głoszący, że dasz przelecieć się pierwszej napotkanej osobie? Na pewno będzie kolejka chętnych do zerżnięcia Chłopca, Który Wygrał…
— Więc co mam zor… zrobić?!
Nagle na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Oczy, choć z pewnym trudem, skupiły się na twarzy swojego profesora.
Kolejny genialny pomysł Złotego Chłopca?
Harry, podpierając się stolikiem, okrążył mebel i podszedł do mężczyzny. Ten nie spuszczał uważnego wzroku ze swojego ucznia, zastanawiając się, co też wpadło nastolatkowi do głowy. Cokolwiek to było, miał wrażenie, że mu się to nie spodoba.
— Potter? — W głosie Snape’a pobrzmiewała niepewność, gdy zobaczył, jak pijacki uśmiech na twarzy chłopaka jeszcze się powiększa, a on sam nie stał długo przy fotelu. Podszedł bliżej, zatrzymując się miedzy mężczyzną a stolikiem. — Potter? — powtórzył, gdy Harry i tam nie postał długo.
Nastolatek nic nie odpowiedział. Przytrzymując się jednego z podłokietników, by utrzymać równowagę, umościł się na kolanach profesora, albo raczej opadł na nie z całym impetem, ostatecznie ową równowagę tracąc.
— Potter! — wykrzyknął mężczyzna, jednak Harry nie zwrócił na niego uwagi. Kręcił się tak, by znaleźć jak najwygodniejszą pozycję. W pewnej chwili omal nie zleciał na podłogę, w ostatnim momencie owijając ramiona wokół szyi Snape’a. Mistrz Eliksirów był zbyt zszokowany, by zareagować w jakikolwiek sposób.
Nim się spostrzegł, nastolatek siedział okrakiem na jego kolanach, obejmując go, z twarzą niebezpiecznie blisko jego własnej. Tą rozpromienioną twarzą, pijackim uśmiechem i oczami przysłoniętymi mgiełką alkoholu...
— Jesteś kompletnie pijany — warknął. — Jutro będziesz zawstydzony swoim zachowaniem. Dlatego teraz radzę ci doprowadzić się do porządku i wyjść, zanim zrobisz coś, czego naprawdę będziesz żałował.
Zdjął ręce Harry’ego ze swojej szyi, a następnie odepchnął go lekko od siebie. Niestety, dla nastolatka „pod wpływem” nawet tak mała czynność była zgubna. Zachwiał się i poleciałby do tyłu, gdyby dłonie mężczyzny nie złapały go w ostatniej chwili przed upadkiem.
Potter jednak zdawał się nie zwracać na to uwagi.
— Przecież sam pan powie-edział, że z kimś dowiat… doświaszonym będzie dobrze. A pan jest na pewno dowiad… czony. I ja panu uf-fam… Pan nie zor… zrobw… zrobiłby mi kszyfdy, prawda? Poza tym pan tesz jessst gejem. Co panu szszkozi?
— Potter, równie dobrze mógłbym być twoim ojcem. Poza tym jestem twoim nauczycielem. Nie jestem odpowiednią osobą, by być twoim pierwszym… kochankiem.
Potter i
kochanek w jednej wypowiedzi były dość… dziwnym połączeniem. Severus musiał jednak przyznać sam przed sobą, że nie aż tak bardzo dziwnym, dopóki ten chłopak siedział mu na kolanach.
Nie miał kochanka już od dłuższego czasu. To nie na jego lata, by gonić za przelotnymi, jednonocnymi znajomościami. Poza tym miał inne sprawy na głowie niż szukanie stałego partnera. Jak choćby szpiegowanie Czarnego Pana.... A pomysł posiadania tak… młodego, ponętnego i powszechnie pożądanego ciała w swoich ramionach… nawet jeśli to zaledwie jednorazowa sytuacja… Taka szansa już się nie powtórzy.
Nie. Jak widać i u niego wypity alkohol daje się we znaki. Musiał to przerwać, zanim naprawdę coś się stanie.
— Jeszli pan mnie ssstąd wycz… wyrzuczi i tak pódj… pójdę do kogosz inego. Skoro Draco nie pocz-czekał na mnie, ja nie pocz-czekam na niego, o! Podjed… podejdę do piewsz… pierwszej leprzej osoby. I zor…zrobię to. O! Wołałbym jednak zobr… zrobić to z kimś, kogo znam. Lubię. Sz-szanuję. Uwam. A ffiem, sze pan jest taką obo… osobą. O!
— Potter… — szepnął Snape. Miał dziwne wrażenie, że to, co mówi chłopak, jest prawdą. Pierwszą rzeczą, którą zrobi po wyjściu z tych kwater, będzie zaciągnięcie kogoś do łóżka. A tak się składa, że są w lochach. Domu Ślizgonów. Potter nie mógłby trafić gorzej... — Wstań — rozkazał.
Harry opuścił głowę, czując, że poległ. Z małą pomocą profesora udało mu się wstać z jego kolan i utrzymać jako-taką równowagę. Uchwycił się ramienia mężczyzny i podszedł z nim do jednej z szafek, która stała zaraz przy drzwiach. Snape wydawał się szukać czegoś w licznych fiolkach rozmieszczonych na półkach. Nastolatek był zbyt przygnębiony odmową profesora, by zwrócić uwagę na to, co ten robi.
Nie mógł jednak zignorować fiolki podstawionej pod sam nos. Odruchowo chwycił ją i zachwiał się lekko, trzymając teraz mężczyznę zaledwie jedną ręką.
— Wypij. — Usłyszał kolejne polecenie Mistrza Eliksirów. Bez słowa wlał zawartość do ust i przełknął. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że nie powinien pić nic, jeśli nie wie, co to jest.
Jednak dość szybko się domyślił. W umyśle powoli zaczęło mu się rozjaśniać, a upojenie alkoholem poczęło mijać. Nagle zdał sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znajdował i poczuł się strasznie głupio.
Podniósł wzrok na mężczyznę, który obrzucał go uważnym spojrzeniem, jakby czekając na jego następny ruch. Miał nadzieję, że Harry ucieknie z pomieszczenia? Nastolatek naprawdę chciał to zrobić. Ale… co by mu to dało? Wróciłby do siebie, popłakał w poduszkę, a potem wszystko byłoby tak jak dawniej? I żyłby ze świadomością, że okazał się zbyt wielkim tchórzem, by zrobić cokolwiek w sprawie Draco?
A może, tak jak planował jeszcze chwilę temu, dałby się przelecieć pierwszej napotkanej osobie tylko po to, by zrobić na złość swojemu chłopakowi? Jednak za nic nie mógłby oddać się… ot tak. Zbyt mocno cenił siebie, by zrobić coś takiego bez namysłu.
A co ze Snape’em?
W ciągu ostatnich lat mimo wszystko w jakiś sposób zbliżyli się do siebie. Potter ufał mężczyźnie. Gotów był powierzyć mu własne życie, i wiedział, że Mistrz Eliksirów, choć nigdy nie przyznałby się do tego na głos, czuł podobnie. Był pewny, że mężczyzna świadomie go nie zrani. Przynajmniej nie w… taki sposób. Owszem, często go obrażał, rzucał ironiczne uwagi, odejmował punkty czy dawał szlabany. Jednak gdy przychodziła potrzeba… Snape był przy nim. I pomagał. Zawsze.
Jeśli z kimś miał dokonać swojej „zemsty” na Draco… To tylko z nim.
Dlatego, dopóki upojenie alkoholowe nie przejdzie mu zupełnie, zabierając resztki odwagi, i zanim on sam nie zmieni zdania… Odwrócił się w stronę mężczyzny, ponownie zarzucił mu ręce na szyję, stanął na palcach, tak, by ich twarze znalazły się mniej więcej na równym poziomie, i wpił się w jego usta.
CDN
Napisz mi, jakiego czasownika tu brakuje, to to poprawię:
Przyznam, że obawiałam się nieco sprawdzania Twojej pracy. Poprzednią sprawdzała Jadek i dopiero dzisiaj przeczytałam pierwszą część. Nie jestem fanką łączenia Pottera ze Snapem, ani z Draco, tym bardziej, że większość takich prac jest pozbawiona kanonu.
Ale jednak ta część mi się podoba. Jest zabawna, choć Harry jest niebywale płaczliwą babą. Snape do pewnego momentu był taki, jakim go sobie wyobrażałam czytając HP. Dopiero podczas wędrówki Potter'a do jego kolan, Severus stał się zbyt zagubiony w sytuacji.
Co do błędów, to musisz się skupić nad czytaniem pracy po raz drugi, bo czasami zapominasz właśnie o czasowniku, albo o ogonkach w literach, np. "ą". Jednak poza tym masz naprawdę ładny, lekki styl. Tylko powtórzenie mi się jedno nie podobało, choć wiem, że był to celowy zabieg:
Jak nisko upadł, by upijać swojego ucznia?
Za to podobało mi się bardzo to:
Czekam na kolejną część. Już wiemy, że będzie gorąca. ;D