Krótka miniaturka, przedstawiająca jeden dzień z życia Syriusza Blacka.
Syriusz nie wiedział do końca, czego chce, gdy po tylu miesiącach ponownie stanął pod drzwiami Grimmauld Place 12. Uciekł stąd rok temu – od tego czasu mieszkał razem z Jamesem i resztą Potterów w ich domu w Dolinie Godryka.
Nie był do końca pewny, po co tu był – oficjalnie przyszedł odzyskać kilka swoich rzeczy, które tu zostawił. Naprawdę chciał zobaczyć tylko reakcję swojej matki – co zrobi po roku jego nieobecności? Łapa układał sobie w głowie różne scenariusze przebiegu tego spotkania. Możliwe, że na powitanie matka zacznie wyzywać go od plugawych zdrajców krwi. Był na to przygotowany. Istniało prawdopodobieństwo, że dowie się o istnieniu jakiejś kobiety, którą będzie musiał poślubić, by przedłużyć szlachetną i starożytną linię rodu Black. Wszystko jest możliwe.
Pomyślał o tym jeszcze chwilę, po czym pewnie zapukał do drzwi.
- Słucham? - W drzwiach po chwili stanęła stara, lekko przygarbiona, tak bardzo znana mu matka.
Nic się nie zmieniła. Stara wiedźma – na dodatek ton jej głosu był tak bardzo przesiąknięty niechęcią i odrazą, że nawet mieszkający z nią tyle lat pod jednym dachem Syriusz był szczerze zdziwiony. Mężczyzna jeszcze chwilę przyglądał się kobiecie, z nadzieją, że to ona zacznie tą, na pewno nienależącą do najprzyjemniejszych, rozmowę. Nie zawiódł się.
- Czego pan tu chcę? - chwila, chwila. Pan?! - Proszę mówić szybko i nie marnować mojego cennego czasu. Chyba, że szlama – stwierdziła z jeszcze większą pogardą, jakby to w ogóle było możliwe.
Łapa stał jak słup, nie mogąc się ruszyć, jakby jego nogi utknęły w kamiennym chodniku. Spodziewał się wszelkich form szantażu, gnębienia... A teraz w pewnym stopniu się zawiódł.
Nie był jednak przerażony, tylko najzwyczajniej w świecie zdziwiony.
Między nimi zapanowała nieznośna cisza. Walburga patrzyła się na niego z odrazą, lustrując go wzrokiem od góry do dołu. Chłopak stał naprzeciwko niej, i nie wiedząc co ma teraz zrobić, skierował spojrzenie na ścianę.
Po kilku minutach Łapa w końcu się odezwał.
- Nie, mamusiu? Ja, twój kochany, uwielbiany Syriuszek, wróciłem! Ja, przyjaciel szlam, zdrajca krwi! Twój kochany syneczek, Syriusz Black! - wybuchnął zdenerwowany. Powróciła do niego cała odwaga, nie obchodziła go już ta kobieta. Byłby w stanie uderzyć ją, czy trafić najgorszym znanym mu zaklęciem, gdyby zaszła taka potrzeba.
Ale nie zaszła. Zamiast tego z jej ust padły słowa, które zupełnie rozbiły go wewnętrznie.
- Nie jesteś Blackiem, a moim jedynym synem jest Regulus!
Trzaśnięcie drzwiami, po którym zapanowała już zupełna cisza.
Syriusz Black, z całego serca nienawidzący swojej rodziny, powinien być bardzo szczęśliwy, słysząc słowa matki.
Ale nie był.
Te kilka słów bardzo go zraniło. Sam przez tyle lat uparcie powtarzał, że nie ma nic ze swoją rodziną wspólnego. Tysiące razy powtarzał "nie jestem Blackiem". Te trzy słowa z jego ust słyszał już chyba każdy. McGonagall, kiedy zdziwiona patrzyła na Łapę, gdy został przydzielony do Domu Lwa. Reszta nauczycieli, a w szczególności Slughorn, nie mogąc zrozumieć, czemu chłopak nie jest w Slytherinie. Ludzie z Hogwartu, których imion nawet nie pamiętał. Nieznajoma kobieta na ulicy, która właśnie przechodziła obok.
Ale co to znaczy, usłyszeć takie słowa z ust własnej matki?
Przez ten cały czas Syriusz próbował udowodnić, że jest warty coś więcej niż tylko jego nazwisko. Mimo wszystko wiedział, że nie ma to sensu. Że zawsze będzie Syriuszem, mogącym w każdej chwili wpaść do domu na herbatkę, tym Syriuszem, który mimo wszystko zawsze był miłe widziany w domu przy Grimmauld Place. Swoim zachowaniem chciał jak najmocniej zranić rodzinę, chciał, by oni wszyscy zrozumieli swój błąd, bezsens swoich poglądów.
Ale teraz oficjalnie tej rodziny nie miał.
W sumie opis jest dość błędy. Ta miniaturka nie przedstawia dnia z życia Syriusza, a jedynie wstrząsającą dla niego chwilę. Stąd jej długość.
Lubię takie miniaturki jakby wyrwane z całości opowiadania. Jednak tutaj brakuje mi jakiegoś wcześniejszego opisu myśli i emocji Syriusza, który dopiero zmierza do swojego rodzinnego domu. Gdzie byśmy mogli zobaczyć jego wahania, brak pewności czy dobrze robi. Tutaj niby opisałaś to, ale tak mimochodem, wspominając jedynie i to zaraz przed zapukaniem do drzwi.
Za to ogromnym plusem jest wiarygodność. Właśnie tak mogłabym sobie wyobrazić to spotkanie, te dialogi, te zachowania obu postaci. Walburga jest po prostu świetna, szczególnie z tym:
Syriusz swoim wybuchem także jest bardzo autentyczny. Co prawda, nie udało mi się tak wczuć w ten tekst, bo jest bardzo krótki i brakuje mi tego, co napisałam na samym początku, ale jednak możesz zaliczyć ten fan fick do udanych miniaturek.
Minusem była masa błędów wynikających z pośpiechu (np. buł zamiast był, albo brak końcówek w czasownikach, czyli uderzy zamiast uderzyŁ). Staraj się sprawdzać tekst przed samym wysłaniem ;D
Well done!