Jest to ff o Lily Lunie Potter, córce Harry'ego Pottera. Opowiada o jej życiu w Hogwarcie i towarzyszącym jej przy tym przygodach.
FF pisałam ja, jest wzięte z mojego bloga. Wieloodcinkowe.
Obudziłam się bardzo wcześnie, wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam do szafy, aby się ubrać. Bardzo dobrze wiedziałam którego dzisiaj. 31 sierpnia, przeddzień wyjazdu do Hogwartu, oraz urodziny mojego starszego brata Albusa. Już ubrana, wyszłam na palcach z pokoju i zeszłam na dół do kuchni. Gdy schodziłam po drewnianych schodach, zaskrzypiały deski na półpiętrze. Przestraszyłam się, że kogoś tym zbudzę, ale o dziwo na dole spotkałam Albusa. Był w szlafroku i kierował się w stronę schodów. Stanęłam przed nim z promiennym uśmiechem.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedziałam, zbyt głośno.
- Dzięki. - uśmiechnął się do mnie równie promiennie co ja sama.
- Wow, kończysz dziś 13 lat. Przepraszam, że nie mam teraz prezentu, ale jest schowany na górze, a ja się ciebie tu nie spodziewałam.
- Nic nie szkodzi. A czemu tak wcześnie wstałaś? - zdziwił się.
- Przecież jutro jadę do Hogwartu! Całą noc nie spałam. Jak myślisz, do jakiego domu trafię?
- Hm, do Slytherinu byś się nie nadawała, ale pasowałabyś do Gryffindoru, tak jak mama. Tyle razy już ci to mówiliśmy.
- Masz rację, zawsze mi babcia Molly powtarza, że jestem do niej bardzo podobna. Wiem, że mi to cały czas powtarzacie, ale nie potrafię o tym nie myśleć. - zasmuciłam się.
- Nie przejmuj się, każdy tak miał. Tak jak mówiłaś, jesteś podobna do mamy, nie ma czym się przejmować. - pocieszył mnie, klepiąc mnie po ramieniu.
- A mam pytanie, no bo pamiętasz jak ty pierwszy raz jechałeś do Hogwartu?
- No tak, o co chodzi?
- No bo ty jak jechałeś, to byłeś w przedziale razem z Rose i Jamesem - powiedziałam nieśmiało. - A ja będę miała tylko Hugo w swoim przedziale, bo przecież ty teraz przyjaźnisz się z Rose i Scorpiusem, a ja nikogo nie znam. A James na pewno pójdzie do swoich kolegów.
- Lily, to jest Hogwart, tam zawsze szybko znajdziesz przyjaciół. Rozmawiałem z Rose i ustaliliśmy, że będziemy w waszym przedziale. Nie martw się o nic.
- Naprawdę? A co na to Scorpius?
- Zgodził się, oczywiście.
- Jeju, to super. Chcę cię o coś jeszcze zapytać, ale już ze szczęścia zapomniałam.
- Jak ci się przypomni to pytaj. I tak już wszystko ci mówiłem. Tak jak mama, tato i James.
- A to prawda co mówił James, że McGonagall ma nie być już dyrektorem?
- Lily, czy ty do tej pory się nie nauczyłaś, że nie wolno ufać dla Jamesa? - powiedział znużony Albus. - To jest wyssane z palca, próbuje cię tylko nastraszyć, mi też opowiadał nie stworzone bujdy o Hogwarcie.
Odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że jak będzie nowy dyrektor, to będzie jakimś groźnym i oschłym człowiekiem.
- No tak. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego Al!
- Dzięki.
Minęłam go i podeszłam do stołu aby nalać sobie soku. Albus już uciekł na górę, więc zostałam sama. Byłam ciekawa kiedy wstaną rodzice. To oni trzymali prezenty dla Albusa. Razem z mamą przygotowałyśmy mu wiele słodkości. Wiem, że tato kupił mu jakąś książkę, ale co kupił lub przygotował mu James, nie miałam pojęcia. Ale wiem, że nie jest to coś miłego. W zeszłym roku, James dał dla Albusa skrzynkę, w której był bogin. Biedy Al, nie wiedział co to i jak go pokonać, do akcji wkroczył tato, a dla Jamesa oberwało się sprzątaniem i gotowaniem z mamą. Zazwyczaj to ja jej pomagam, a mama wciąż mi powtarza, że ona to samo robiła ze swoją matką, a moją babcią Molly. Nie wiedziałam co robić, więc pobiegłam do pokoju Albusa.
- Al? Mogłabym zadać ci jeszcze kilka pytań? - zapytałam na progu sypialni.
- Oczywiście.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do niego, po czym usiadłam obok na jego łóżku.
- Jakie pytanie chcesz mi zadać?
- Konkretnie nie wiem, chciałam jakąś zająć czas i dowiedzieć się więcej o Hogwarcie, opowiedz mi coś.
- Ty i tak już dużo wiesz, ale okej. No więc Hogwart skrywa w sobie wiele tajemnic, których chyba nigdy nikt wszystkich nie poznał.
- A tato? A dziadek? A James? A wujek George? Tyle osób... - przerwałam mu.
- Tato odkrył dosyć sporo, podobnie jak wujek George, o dziadku wiemy nie wiele, a James to psotniś i kawalarz, on nie wie za dużo o Hogwarcie.
- Ach, no dobrze, opowiedz mi o nauczycielach. - powiedziałam lekko zażenowana.
- Chyba najbardziej wredną osobą pracującą w Hogwarcie jest pani Thomson. - zaczął, robiąc duże oczy. - Wrzeszczy jak opętana, wsadza szlabany za byle co, jest bardzo sroga, zadaje mnóstwo prac domowych i robi wiele innych okropnych rzeczy. Najlepsi nauczyciele to Hagrid, od opieki nad magicznymi zwierzętami oraz Neville.
- A kto uczy obrony przed czarną magią?
- Odkąd tato pokonał Voldermorta, klątwa została zdjęta i przez całe dwa lata, co do tej pory się uczyłem w Hogwarcie, uczy Rupert Morrison, fajny profesor. - rzekł Al. - Lubi sobie pożartować, ale lubi też dobrze zadać pracę domową. O kim chcesz jeszcze wiedzieć?
Cieszyłam się, że większość nauczycieli jest normalna. Ale wciąż bałam się, że będzie źle, że na pewno ktoś zacznie mi dokuczać, albo sama nie poradzę sobie w szkolę. Magia wcale nie musi być prosta.
- O nikim, chyba już wiem bardzo dużo. Dziękuję. Al, przecież ty w tym roku będziesz mógł jeździć do Hogsmade! Proszę cię, kupuj mi zawsze te fasolki wszystkich smaków!
- Okej, Lily. Jestem pewien, że do czasu pierwszego wypadu do Hogsmeade, ty już będziesz miała ich dość. - zaśmiał się krótko.
- Nie wiem, myślę, że nie. One są takie dobre! - rozmarzyłam się. - Pamiętam jak przysłałeś mi paczkę na moje urodziny. Od tamtej pory je uwielbiam.
- To był pomysł Rose, ale jestem jej wdzięczny.
- Co dostałeś od Scorpiusa? Musiała już do ciebie przylecieć jego sowa.
- Jeszcze jej nie było. - uciął.
- Och, okej. A która jest w ogóle godzina?
- Hm, za kwadrans ósma.
I wtedy jak na zawołanie, było słychać naszą mamę która szurała kapciami, albo schodząc na dół, albo idąc do łazienki.
- Mam nadzieję, że James nic mi nie przygotował. I że będzie spał, tak długo jak zawsze.
Zachichotałam.
- Oby.
Po chwili ktoś zapukał do pokoju.
- Proszę! - rzucił Al.
Do pokoju wszedł tato. Był w szlafroku i miał zaspane oczy, ale na nasz widok się rozpromienił, więc nie było tego już widać.
- Wszystkiego najlepszego synu! - rzekł, podszedł do Albusa i go czule przytulił.
- Dzięki, tato.
- Zejdź zaraz na dół, dobrze?
- Dobrze.
- A ty Lily, jesteś potrzebna mamie.
Uśmiechnęłam się ciepło do taty i zbiegłam na dół pomóc mamię. Wyczarowałyśmy Albusowi tort, a tato zniósł wszystkie prezenty. Do okna w kuchni zapukały dwie sowy, a ja je wpuściłam. Jedna wylądowała na blacie kuchennym, przed mamą, a druga chciała pofrunąć na górę, ale w porę złapał ją James, a potem zabrał jej pakunek i położył obok innych prezentów.
- To list od Hermiony, wpadną do nas o dwunastej. - odezwała się mama.
- Świetnie. - mruknął tato. - Al, chodź na dół!
Mama jednym machnięciem różdżki zapaliła świeczki na torcie. James cały promieniał. A mnie zaczął boleć brzuch, i byłam pewna, że z nerwów przed jutrem.
Albus zszedł bardzo szybko do nas, a my zaśpiewaliśmy mu sto lat. Gdy zdmuchiwał świeczki, miał trudności, bo każda co chwilę od nowa się zapalała. I widać było, że to robota Jamesa. Al odpakował prezenty i dziękował wszystkim którzy mu dany prezent kupili bądź zrobili.
Kilka godzin później, gdy przyjechał wujek Ron, ciocia Hermiona, Hugo i Rose, powtórzyło się wszystko od nowa. Potem mama podała obiad, który zjedliśmy wszyscy, a podczas jego jedzenia wszyscy nam opowiadali o Hogwarcie. I w taki sposób spędziliśmy cały dzień. A gdy wujek, ciocia, Rose i Hugo odjechali, był czas na mycie i kładzenie się spać. Gdy ja położyłam się do łóżka i już zgasiłam światło, do mojej sypialni weszli rodzice.
- Śpisz? - odezwała się czule mama.
- Nie. - odpowiedziałam cicho, aby ukryć stres.
Mama zapaliła lampkę i przysunęła sobie krzesło obok mojego łóżka, a tato usiadł mi w nogach.
- Lily, wiemy jak bardzo się stresujesz nad jutrzejszym dniem, ale pamiętaj, że tyle lat na to czekałaś i w końcu pojedziesz do Hogwartu, aby uczyć się magii. - powiedział tato, patrząc mi prosto w oczy. - Nie ma się czego bać, zobacz. Ja z mamą też tam uczęszczaliśmy i przeżywaliśmy przygody, tak samo teraz James i Albus. A teraz przyszedł czas na ciebie.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Ja to wszystko wiem, ale to nie zmienia faktu, że się denerwuję.
- To zrozumiałe, córeczko. Każdy się denerwował i będzie denerwował. My chcemy cię tylko wesprzeć - znów powiedziała czułym głosem mama i pogłaskała mnie po głowie.
- Mamo, tato, ale teraz ja będę w Hogwarcie i będziemy się widywać tylko na święta bożego narodzenia, oraz na święta wielkanocne.- zasmuciłam się.
- To nic kochanie, będziemy do ciebie pisać listy. Zobacz, twoi bracia jakoś wytrzymali, ty też wytrzymasz.
Ziewnęłam mimowolnie.
- Kocham was, bardzo.
- My ciebie też bardzo kochamy. - odpowiedzieli chórem rodzice. - Będziemy za tobą tęsknić.
- Ja za wami też.
- A teraz śpij kochanie, jutro przecież masz wielki dzień.
- A jak myślicie? Do jakiego domu się dostanę?
- Uważamy, że do Gryffinodoru. Jesteś idealną gryfonką.
Uśmiechnęłam się do nich.
- Dobranoc kochanie. Słodkich magicznych snów.
I ucałowali mnie w czoło, zgasili światło i wyszli. A ja pogrążyłam się w głęboki sen.
Jeju, to jest takie długie a tak szybko się czyta. Bardzo mi się podobało, chociaż było niewiele akcji, głównie dialogi. Pobudzający ciekawość ff. Kiedy czytałam, miałam wrażenie, że wszyscy gadają tak szybko jak ty, Sheeby. Chociaż nawet nie wiem w jakim tempie ty mówisz^^ Po prostu to jest takie żywiołowe, takie... No... Odzwierciedla twoją osobowość. Ile masz rozdziałów na tym blogu? Może w końcu pokuszę się by tam zajrzeć. Czekam na więcej, pomimo, iż będą punkty dla Hufflepuffu.