Rekord osób online:
Najwięcej userów: 303
Było: 16.01.2023 02:39:51
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
W głębi Zakazanego Lasu dochodzi do spotkania dwóch poszukiwanych śmierciożerców. Omawiają plany ...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
Z nieprzeniknionej ciemności wynurzyły się dwie średniej wielkości postacie. Pod osłoną nocy ich twarze były niewidoczne. Jedynym elementem różniącym jedną od drugiej był chód jakim podążały do białego ogrodzenia po przeciwnej stronie ulicy. Prawy osobnik szedł szybkim krokiem nie patrząc za siebie, podczas gdy drugi przemieszczał się spokojnie, nie robiąc sobie nic z kolegi, który chętnie pobiegłby truchtem tam i z powrotem.
- Mieliśmy tam być pół godziny temu, ale ty oczywiście musiałaś zgubić różdżkę pod papierami – burknął mężczyzna gdy druga postać skończyła oglądać wejście z daleka i raczyła podejść bliżej.
- Spokojnie, już ją mam. – Kobieta nie kryła uśmiechu przy odpowiedzi, możliwe że nawet uchyliła nieco języka. – Skoro tak ci zależy na czasie, może zajmiesz się tym przejściem?
Mina na oko męskiej twarzy przez chwilę nie przedstawiała sobą nic, dopiero po dłuższym momencie ręka zrobiła krótki zamach i rozległo się głuche klapnięcie.
- Myślisz, że ta brama jest niepozornie prosta do sforsowania?
- Alohomora.
Najwyraźniej tak myślała. Co gorsza miała rację. Metalowy jednorożec zdobiący wejścia do ogrodu odchylił się lekko do tyłu umożliwiając im przejście.
- Wchodzisz?
Wyraźnie przesłodzony głos podkreślił perfidnie omyłkę towarzysza przygaszając go aż do pokonania przecinającej wzdłuż trawnik dróżki. Na jej końcu znajdowały się kamienne schody prowadzące na niemniej odpychający ganek. Nie widać nawet gdzie są drzwi, wszystko zlane ze ścianą. Ktoś roztrzepany mógłby spróbować tu wkroczyć z przekonaniem, że już są otwarte i nieprzyjemnie poznać na błędzie. Zlecieć ze śliskich schodów wprost na podgniły trawnik, by potem nie móc wstać przez błotne podłoże. Ogród wyglądał okropnie, jeśli rosnące bujnie krzaki i wysoką trawę można nazwać tymże określeniem.
- Chcesz zapukać, Leo? - spytała tym samym przesłodzonym głosem i ściągnęła zmoczony kaptur dając pokaz burzy czarnych loków.
Nie czekając na kolejne dogryzienie z jej strony, mocno zmieszany Leo uderzył trzykrotnie knykciami w złuszczone drewno. Przez chwilę nikt nie odpowiadał i jedynym dźwiękiem dobiegającym ich uszu była powoli cichnąca ulewa.
- Kto tam? - odezwał się wreszcie głos z drugiej strony. – Żartuję. Wchodźcie Leo i Rose.
Dwójka popatrzyła po sobie nietęgimi minami.
- Jest pan bardzo dobrze poinformowany, panie Storm – powiedział, siląc się na brak zdziwienia w głosie partner ciemnowłosej Rose, po wymownym spojrzeniu z boku zrozumiał, że wyszło mu to co najmniej słabo.
Mahoń zaskrzypiał i w wytworzonej szczelinie pojawił się kawałek twarzy rozmówcy.
- Jestem najlepiej poinformowany – mruknął i otworzył szerzej drzwi, samemu odchodząc w głąb holu.
Wejście do tego domu, jeśli tak tę norę można nazwać, nie było przyjemnym przeżyciem. Przedpokój od ogrodu różnił się chyba tylko brakiem zieleni. Poszarpane tapety na ścianach, oświetlenie, które nie oświetlało prawie niczego i dywan... Namokły i brudny, jakby ktoś wytaplał go przed chwilą w błocie. Stęchły zapach wilgoci błądził od prostokątnego przejścia umownie nazwanego drzwiami po stare meble, którymi usiany był cały pokój główny. Tutaj kończył się dywan, a zaczynało nowe nieprzyjemne w stąpaniu podłoże, porozrzucane gazety jak podczas remontu. Lub ktoś załatwił tu coś potrzebnego.
- Dawno tu nie sprzątałem – rzucił wskazując brodą na pierwszy lepszy mebel, z wyglądu mający grubo kilkadziesiąt lat. – Jeśli mam być szczery, to nigdy tu nie sprzątałem.
Chichot przypominał rzężenie osoby cierpiącej na astmę spowodował nagłe drgnięcie dziewczyny określonej przez gospodarza jako Rose. W rzeczywistości tak miała na imię i odkąd weszli do tej rudery, cały czas głowiła się skąd mógł o nim wiedzieć. Gdy tak myślała, jej twarz zawsze nabierała różowawego koloru, czoło marszczyło się w poważnym geście, a usta przybierały ledwie zauważalną postać dzióbka. Nawet wśród tylu rupieci i wszechobecnego brudu jej uroda dawała swój pokaz. Kruczoczarne, połyskujące włosy opadały zakręconymi pasemkami na bordowy płaszcz, który z kolei idealnie pasował do jej brązowych oczu, wielkich i przenikliwych. Patrzyły teraz niepewnie to na brzydkiego właściciela, to na jego dobytek, zapisując każdy zarejestrowany szczegół w pamięci. Od dziwnego powitania po osobliwy przedmiot zwisający z kieszeni marynarki
prowadzącego ich mężczyzny.
- Panie Storm, nie przyszliśmy tutaj oglądać tego... mieszkania – przerwał ciszę zmieszany Leo przy okazji wypuszczając wstrzymywane powietrze z płuc. – Po coś nas pan wzywał.
Mężczyzna gwałtownie obrócił się zarzucając długimi ciemnymi włosami w jego stronę.
- Masz rację – wycedził z tajemniczym wyrazem twarzy rozsiadając się w wyliniałym fotelu.
Rose i Leo nie spostrzegli, że nie przemierzają już nad wyraz długiego holu, a stoją w centrum domu od którego wychodziły liczne rozgałęzienia do innych pomieszczeń. Czuli jakby ktoś ich tu aportował bez woli, gdy tylko przestali skupiać się na otoczeniu. Teraz za to na każdym centymetrze ciała odczuwali coś, co skupia się na nich wzrok... Ale tu przecież nikogo nie ma.
- Siadajcie – wskazał dopiero co odpalonym papierosem na dwa krzesła z miękkimi obiciami. – Nie mogę wam pomóc jeśli czegoś wam nie wytłumaczę.
Przez chwilę wpatrywał się w nich wyczekującym wzrokiem aż usiądą.
- Znakomicie – kontynuował gdy oboje zajęli miejsca przed stolikiem. – Tak naprawdę nie musiałbym tego robić, więc lepiej nie skupiajcie się miejscem w którym mieszkam, a raczej na tym co próbuję wam przekazać. Prawda? - dodał widząc pająka wspinającego się po nóżce stołu ku zdębiałemu Leo.
Odpowiedziało mu nerwowe skinienie głową. Dopiero teraz, w żyrandolu znacznie większym od tych w pozostałych częściach mieszkania, zdołali dojrzeć dokładniejsze szczegóły okropności tego domu. Nie dało się znaleźć miejsca wolnego od pajęczyn, ich wytwórcy zwisali z prawie niezauważalnych sieci albo błądzili po podłodze z nadzieją niezdeptania. Z nieprzyjemnych rozmyślań wyrwało ich dosyć głośne odchrząknięcie, podobne do tych używanych przed przemową lub by zwrócić na siebie uwagę.
- Wezwałem was, bo... Nie wiem czy to zrozumiecie. A więc żebyście nie uznali mnie za dziwaka, na wstępie oznajmiam, że pochodzę z wielopokoleniowego rodu. Nie szczyci się on czystą krwią czy innymi bzdurami. Mój ród wie to, czego normalny człowiek nie widzi, a jest mu dane zobaczyć dopiero w przyszłości. Co drugi człowiek dzierżący moje nazwisko rodzi się z pewnym darem.
Zrobił krótką pauzę podczas której wypuścił dym z ust.
- Umiem przewidywać przyszłość.
Ustnik od wypalonego papierosa wylądował w brudnej popielniczce, dociskany przez palce długowłosego. Zapadła chwila głuchej ciszy. Z pewnością nie można by jej nazwać chwilą odpoczynku, głowy obu aurorów zaczęły gorączkowo rozmyślać. Czy facet oszalał? Nigdy nie sprzątał domu...
Chociaż z drugiej strony ton jego głosu wskazywał na coś kompletnie innego, przeważał za wiarygodnością jego wyznania. Czy on rzeczywiście jest... medium?
- Chcę was ostrzec przed niebezpieczeństwem. Nie robiłbym tego, gdyby chodziło tylko o was, ale tutaj ważą się losy większej skali... To, że mi nie wierzycie jest zrozumiałe. Już się do tego przyzwyczaiłem, nikt nie chce wierzyć, że w przyszłości spotka go niezbyt przyjemny los. Ludzie nie chcą tego słyszeć. Wiecie co? - Wstając spojrzał na ręczny zegarek. – Trochę się tu zasiedziałem. We własnym domu, kto by pomyślał? Dobra, czas się pożegnać.
Dwójka wstała powoli z krzeseł, niepewnie mierząc wzrokiem mężczyznę w piaskowej marynarce. Rose zacisnęła mocniej dłoń na chowanej w kieszeni różdżce. Podobny ruch wykonał Leo, nieznacznie przymrużając oczy.
- Spokojnie... Nie mam zamiaru was atakować – dodał szybko i podniósł ręce do góry. – Czy mogę więc po prostu stąd wyjść?
Zaczął powoli obchodzić drewniany stół trzymając ręce blisko twarzy.
- Nie, nie może pan – odezwała się nagle Rose, głosem kompletnie innym niż podczas poprzedniego dogryzania towarzyszowi. – Jest pan zatrzymany.
- Obawiam się, że mam nieco inne plany.
Z jego dłoni, pustej i niepozornej, wyskoczył nagle przerośnięty, tłusty pająk. Nie przypominało to niczym czaru, zwierze jakby wylazło spod rękawa mężczyzny.
- Drętwota!
Czerwony promień przeciął powietrze i rąbnął o stos szaf zawalając całą konstrukcję.
- Rose...
Leo trzymał się obiema rękoma za płaszcz w okolicach klatki piersiowej. Strużka krwi spłynęła po jego dłoniach na zakurzoną posadzkę.
- Chociaż znamy swoją drogę, nie jest nam wcale łatwiej ją pokonywać!
Zanim zdążyła odnaleźć kierunek z którego dobiegał głos, rozległo się głuche pyknięcie. Zniknął.
Wybitny! | 50% | [2 głosy] | |
Powyżej oczekiwań | 50% | [2 głosy] | |
Zadowalający | 0% | [0 głosów] | |
Nędzny | 0% | [0 głosów] | |
Okropny | 0% | [0 głosów] |
Po pierwsze to tak długo na to czekałam, że wzięłam się do czytania od razu mimo, iż w tej chwili nie mam zbyt dużo czasu.
Jeżeli chodzi o poprawność itd. to jest kilka błędów, na moje oko tylko KILKA. Ale mniejsza o większość, zajmijmy się treścią. Po tytule ani trochę się nie spodziewałam o czym napiszesz i rozumiałam go dopiero na samym końcu. Podobało mi się. Nie wstrząsnęło mną i nie doprowadziło do rozchwiania emocjonalnego, ale też nie mogę napisać, iż jest to kompletne dno. Zauważyłam, że postać Rose, jest lekko wzorowana na Bellatrix. Co mi odpowiada, bo Bel to bardzo zabawna wariatka. ;D Gdy zacząłeś pisać o pająkach, a mnie w tym momencie, ktoś pociągną za włosy, to aż podskoczyłam. Nieładnie ;c
Następnie, trochę nie podoba mi się zdanie wypowiedziane pana Storma.
Trochę wyszło, jakby przewidywał tylko tą złą przyszłość. Chyba, że taki był zamiar. Jeżeli tak, to świetnie, bo to jest hmm... niecodzienny (?) dar. A Bum lubi magię nie z różdżki. Daję PO.
Wiesz, że czekam na kolejne FF, prawda?