Dwa odmienne światy
łączą się dzięki wspólnej pasji.
Pierwsze spotkanie, mimo, że krótkie
budzi wzajemną sympatie.
Śnieg już sypał. Przerwa świąteczna zaglądała przez ramię. Ulicą szła młoda dziewczyna, niska brunetka o zielonych oczach. Wracała do domu po ostatnim dniu w szkole przed wyjątkowo długą przerwą. Marzyła, by znaleźć się już w swoim pokoiku i zatopić myślami w marzeniach. Gdy była w rodzinnym budynku i miała już wbiec po schodach, usłyszała głos matki. Nakazywał zjeść obiad. Postąpiła zgodnie z rozkazem. Wiedziała, że kłótnia skończy się dla niej niekorzystnie. Uwinęła się szybko z posiłkiem i pobiegła czym prędzej do siebie na strych. Weszła do zapełnionego różnymi rzeczami i książkami pokoiku. Wskoczyła do łóżka, które mieściło się przy lewej ścianie w rogu koło okna. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyobraziła sobie, że regał z książkami mieści się w całkiem innym miejscu, a książki mają całkiem inną treść. Jej oczy, zamiast widzieć białe widziały zielono - szare ściany, łóżko większe, z baldachimem i łukowate okno. Siebie zaś wyobrażała w pięknej, czarnej szacie, białej koszuli, na którą narzucony był szary sweter i zielono - szarym krawacie. Na szacie pragnęła mieć naszyty haft herbu z wężem. Zatracała się w tych wyobrażeniach coraz bardziej. Coraz więcej widziała nierealnych rzeczy. Widziała chodzące dookoła niej dziewczyny w takim samym stroju, plotkujące. Rozmawiała z nimi mimo, że one mówiły to, co ona chciała. Chwytała książki i czytała to, czego tam nie było. Śmiechy, plotki, nauka, uczennice...
- Mitya, zejdź na dół! - usłyszała głos ojczyma, który z pewnością właśnie wrócił z pracy i chciał, by w czymś mu pomogła. Zamknęła wcześniej czytaną książkę i spojrzała na okładkę. "Harry Potter". Uderzyła ją świadomość, że nigdy tak nie było, że jej upragnione życie nigdy nie będzie prawdą. Ze smutkiem zeszła na dół. Teraz jednak miała na sobie zielony sweter i szare spodnie. Chociaż to ją pocieszało. Miała na sobie ukochane kolory.
- Mam coś dla was, moje kochane dziewczyny - rozpoczął mężczyzna w garniturze trzymając w ręce jakie papiery. Dziewczyna nie była zbytnio zainteresowana. Wiedziała już, że ojczym, chodź stara się jak może, nie umila jej życia. Teraz znów był w świetnym humorze. Matka była podekscytowana.
- A więc tak, moje drogie panie. Pomyślałem sobie, że może w tym roku trochę odmienimy sobie te święta. Mianowicie chciałbym zaprosić was do pięciogwiazdkowego hotelu, który mieści się w... uwaga, Anglii! - Wiadomość nie była zła. Wręcz przeciwnie. Pragnęła odwiedzić Anglię, zobaczyć na własne oczy to, co sobie dotychczas tylko wyobrażała...
- Jak to było?
- Expeliarmus. Kiedy Ty to zapamiętasz? Znasz wszystkie piosenki Metalilici na pamięć, a nie możesz zapamiętać jednego słowa - Lucas jednak mu na to nie odpowiedział. Piętnastolatek nie dowierzając w ignorancję kolegi poszedł do kuchni po sok, bo od wymachiwania rękoma i skakania zaschło im w gardle. Odkąd Sincerus dostał konsolę, czyli od szóstego grudnia, prawie codziennie grali z Lucasem we wszystkie części "Harry'ego Pottera". Sincerus miał obsesję, a Lucas chciał po prostu zabić czas, więc obu chłopakom to pasowało.
Brązowooki zaszedł przyjaciela od tyłu trzymając w dłoni dwie szklanki soku jabłkowego.
- Masz ten sok?! - krzyknął ostatnim tchem gracz. - Ten Mafloi mnie wykończy.
- Malfoy, mugolu, Malfoy - poprawił Lucasa, podając mu szklankę. Chłopak podskoczył w lekkim popłochu, ale przyjął sok. Nagle usłyszeli pukanie do drzwi, po czym do pomieszczenia weszła kobieta.
- Tak, oczywiście, możesz wejść - zironizował Sincerus.
- Oj, śpieszy mi się. Przyszłam Ci powiedzieć, że jutro muszę jechać do Poznania, do babci. Zachorowała, a jak wiesz, ma tylko mnie. Zaraz idę się pakować.
- Co jej jest? - Ciemnoskóry spoważniał.
- Nic poważnego, ale święta spędzę u niej - odpowiedziała, szukając czegoś w szufladzie. Po chwili dodała: - A Ty jedziesz z tatą. Dzień przed wigilią ma ważne spotkanie w firmie, musi tam być. Prawdopodobnie przed sylwestrem też mu coś wypadnie, bo do końca roku mają przenieść firmę. Te formalności... sam rozumiesz - w tym samym czasie znalazła to, czego szukała. Podniosła triumfalnie pendrive i skierowała się w stronę drzwi.
- Czyli święta spędzamy osobno? - Zapytał zdziwiony nastolatek.
- Przed sylwestrem do was przylecę. To tylko kilka dni. Damy radę - tłumaczyła kobieta wprawiając swego syna w jeszcze większe osłupienie.
- Przylecisz?
- Tak, lecicie z tatą do Londynu. Tam przenoszą firmę. Cieszysz się? - Jednak Sincerus był w takim szoku, że nie był w stanie czegokolwiek powiedzieć. Jego mama ciągnęła dalej: - Pozwiedzasz, podreperujesz swój angielski, poznasz nową kulturę... - Ale on nie słuchał. Oczami wyobraźni widział siebie między peronem dziewiątym, a dziesiątym na dworcu King's Cross i pędzącego w stronę metalowej barierki...
Dziewczyna przespała cały lot. Matka obudziła ją dopiero, gdy szykowali się do lądowania. Zebrała swoje notatki i zapięła pas. Turbulencje i była na miejscu. Nie mogła uwierzyć. Była w Londynie, mieście Harry'ego Pottera. Wysiadła z maszyny, a za nią jej rodzice. Przeszła przez lotnisko i wyszła na parking, gdzie zauważyła stojącego, srebrnego malucha. Zdziwiło ją to.
- Co tu robi nasz samochód? - Spytała swego ojczyma.
- Kazałem go sprowadzić. Chcesz może odwiedzić jakieś konkretne miejsce w Londynie? - Serce jej stanęło. Bardzo dobrze wiedziała, gdzie chce pojechać.
Szatyn szybkim krokiem wyszedł z samolotu. Był podekscytowany. Za jego plecami jego ojciec rozmawiał z jakimś biznesmenem. Jednak on nie zwracał na nich uwagi. Co chwilę chwytał książkę i czytał nazwę miejsca, do którego pragnął się dostać - "King's Cross".
- Synu, chodź tu na moment - usłyszał głos taty. Podbiegł do niego. - To jest pan Jack Jackson. Zawiezie Cię do hotelu, w którym mamy wynajęty apartament. Jeśli będziesz chciał gdzieś po drodze wstąpić, powiadom pana Jana, a zawiezie Cię tam - jednak Sinserus znów przestał słuchać. Marzenie miało się spełnić chociaż w części.
Widziała przez parującą szybę, jak budynek robi się coraz większy. Nie mogła wytrzymać. W końcu samochód stanął. Wybiegła z niego i nie zwracając uwagi na krzyki rodziców, wpadła do głównej sali metra, gdzie znajdowały się kasy. Stanęła, rozejrzała się i uśmiechnęła z niedowierzaniem. King's Cross. Ruszyła dalej. Mijała miejsca, które wcześniej mijał główny bohater jej ukochanej książki. Znów stanęła. Jej oczom ukazał się sławny peron dziesięć i trzy czwarte. Przyglądała mu się przez chwilę. Spojrzała w jedną stronę: zwykły pociąg. Spojrzała w drugą: czarno - czerwona lokomotywa z napisem "Hogwarts Express". Czuła się tak lekko. Oparła się o ścianę i zamknęła oczy. Wyobraźnia znów jej szalała. Wbiegła z bagażami przez ścianę, obserwowała innych uczniów szkoły, do której właśnie miała pojechać. Nigdy nie spodziewała się, że marzenie - może nie w pełni - może się ziścić.
Wbiegł przez tylnie drzwi. Nie zwracając na nic uwagi biegł omijając kolejne perony. Trzynasty... Dwunasty... Jedenasty...Dziesiąty. Nareszcie. Peron pomiędzy dziesiątym, a dziewiątym. Jest tu, gdzie cała przygoda się zaczęła. Czuł, że był sam. Mógł spokojnie udawać, że gra na konsoli. Wypowiadał po cichu zaklęcia, upadał, wstawał, ruszał prawą ręką, jakby miał w niej różdżkę. Zbliżał się i oddalał od peronu. W pewnym momencie odwrócił się tyłem do numeru, który był jego celem. Udając, że rzuca kolejne zaklęcie, mianowicie Expelliarmus, odwrócił się do ściany i zdębiał. Przed nim stała brunetka z zielonymi oczami oddającymi zdziwienie. On zaś stał z uniesionym palcem wskazującym. Wskazywał na nią.
- R-rozbroiłeś mnie - powiedziała do niego cicho i niepewnie. On obdarował ją nieśmiałym uśmiechem. Opuścił palec.
- Jesteś Polką? - Spytał podchodząc bliżej.
- Tak, ale z japońskimi korzeniami... Mitya - podała mu dłoń. Uścisnął ją.
- Ja też Polak, ale korzenie francuskie. Sincerus. Czyżbyś byłą fanką Harry'ego Potter'a?
- Owszem. Ty też?
- Jak widać - roześmiali się na wspomnienie wcześniejszego przedstawienia zaprezentowanego przez Sincerusa. Zapanowała cisza. Mieli już wspólny temat, ale żadne nie wiedziało o co spytać.
- Panie Sincerus! - Dobiegło ich wołanie. Ciemnoskóry odwrócił się w stronę, z której przyszedł. Dostrzegł swojego szofera.
- Mitya! - Z drugiej strony było słychać rodziców dziewczyny. Mitya spojrzała na nich po czym wróciła wzrokiem do rozmówcy. On już się na nią patrzył.
- To ten, no... - odezwał się.
- Miło było Cię poznać - znów podała mu dłoń, a on znów ją uścisnął.
- Mi również.
- To do kiedyś! - Zawołała i pobiegła do rodziców. Obróciła się w połowie drogi i wycelowała w niego palcem wskazującym mówiąc: - Fernukulus! - W końcu zniknęła mu z widoku.
*********************************************
Dziękuję za poświęcony czas i pozdrawiam.
Alexxis
To bedzie miało dalszy ciąg? Póki co to mało co się działo. Nawet bardzo. No ale nie jest zle, wrecz przeciwnie. Pomysł jakiś jest i są Polacy o dziwnych imionach ;D