Pierwsza przygoda. wszystkie opowiadania pod adresem: https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/
Dwie kobiety patrzyły na siebie targane emocjami. Starsza z nich martwiła się o młodszą, nie wiedziała w jaki sposób przekazać informacje. Nie wiedziała także jak wszystko się dalej potoczy, czy się uda? Młodsza zaś nie do końca rozumiała co zaraz ma nastąpić, przeczuwała jednak, że to będzie spora zmiana w ich i tak już niepoukładanym życiu. Czuła, że zaraz dowie się, gdzie tym razem je wywieje. Nie myliła się, chociaż połowicznie.
- Jesteś pewna? Przecież mogę tu zostać. Dam sobie radę, gdy ciebie nie będzie, przerabiałyśmy już to! - wykrzyknęła usłyszawszy rewelacje.
- Wiem, kochanie. I nie wątpię, że poradziłabyś sobie. Jednak także tutaj zaczyna robić się niebezpiecznie. Ich macki sięgają za daleko... Pojedziesz do ciotki Elizabeth. Ona się tobą zajmie. Przecież macie dobry kontakt, prawie jakbyś miała starszą siostrę - powiedziała, po czym pozwoliła sobie na uśmiech, choć wiedziała, że to i tak na niewiele się zda. - Poza tym zawsze mnie pytałaś o moją przeszłość, o młodość, o Hogwart, Anglię, nie chcesz tego sama zobaczyć?
- Oczywiście, że chcę. Ale chciałabym poznawać to razem z tobą! - krzyknęła dziewczyna, choć wiedziała, że sprawa jest już przesądzona. Pojedzie do ciotki, która w istocie mentalnie zbliżona była do nastolatki aniżeli do dorosłej, odpowiedzialnej czarownicy. Owszem, lubiła ją, nawet bardzo, ale na litość boską, ona miała się nią zająć i wprowadzić w całkowicie nowy świat! W obcym kraju, w nowej szkole, w całkowicie nowym świecie!
- Gdy tylko będę mogła, wrócę. I gdy tylko będziesz mnie potrzebować, wrócę. Przecież masz Leię, możesz przesłać nią wiadomość, sowy są mądre, zawsze znajdą adresata. A ja zawsze znajdę ciebie, zawsze. A jak już wrócę, tak na dobre, to mam nadzieję, że już zawsze będziemy razem. We trójkę - powiedziała. Młodsza z nich westchnęła. Z jednej strony za nic nie chciała puścić matki na tę wyprawę, choć wiedziała, że jakakolwiek dyskusja mija się z celem. Gdy Gabrielle coś postanowi, nic nie stanie jej na drodze. Druga sprawa, to ostatnie zdanie, w którym pokładała tak duże nadzieje...
- Wierzysz w to? To wszystko może się udać? - zapytała z nadzieją ale i z powątpiewaniem.
- Tak. Obiecuję ci to.
- Dobrze... A więc kiedy wyjeżdżam? - zapytała zrezygnowana.
- Pojutrze. A za tydzień będziesz już w Hogwarcie. Ciotka wszystko wie. Załatwiłam już też wszystkie formalności z dyrektorem, wiesz, że dobrze z nim zawsze żyłam. I jestem przekonana, że odnajdziesz tam wszystko o czym słuchałaś ode mnie przez lata. I niesamowitych nauczycieli, i najlepszych przyjaciół - powiedziała z pewnością w głosie.
- Na pewno nie takich jak ty miałaś...
- To się okaże - powiedziała z błyskiem w oku.
- Co masz na myśli? - zapytała zaskoczona córka.
- Zobaczysz. Nie chcę uprzedzać faktów.
-Mamo! - fuknęła z pretensją w głosie. - Mogłabyś czasem zdradzić coś ze swoich wizji! Tym bardziej, jeśli to dotyczy mnie.
- Dobrze wiesz, że przepowiednie niekoniecznie się sprawdzają. Zwłaszcza, jak człowiek pokłada w nich zbyt duże nadzieje - powiedziała tajemniczo. Istotnie, nie chciała nic zdradzać, jednak jej przeczucia zazwyczaj się sprawdzały, Zwłaszcza te pozytywne.
- No niech ci będzie... Ale jak nie to, to opowiadaj mi jeszcze raz o Hogwarcie. Muszę się tam odnaleźć! A skoro to nastąpi tak szybko, proszę o przyspieszony kurs i wspomnienia - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Dobrze, niech więc będzie, że najbliższe wieczory poświęcimy na wspomnienia i dobre rady. Ale później już sam optymizm, tak?
- Obiecuję - odparła niewinnie. Starała się wciąż uśmiechać, jednak miała ogromne obawy przed tym co ją czeka.
Rozdział 1 - Ratunek
Młoda szatynka z zachwytem rozglądała się dookoła. Niby znany jej świat, a jednak całkowicie coś nowego! Anglia, stary świat... Coś w tym musi być!
- Ciociu, tu jest niesamowicie! Ja wiem, nie powinno mnie to zaskakiwać, w końcu byłam już w szkole magii, ale Stany to nie to samo. Tu jest jakby... bardziej autentycznie - paplała oczarowana.
- Wiem, o czym mówisz. Moja pierwsza wizyta na Pokątnej wyglądała podobnie. Ale, ale. Umawiałyśmy się na coś, tak? Nie mów do mnie ciociu, to mnie postarza! - powiedziała z udawanym oburzeniem. Dała młodej chwilę na oswojenie się i zachwyt nowym miejscem.
- Nie bój się, wyglądamy jak siostry - powiedziała słodko, choć nie spojrzała nawet na ciotkę, skupiona w pełni na magii, która ją otaczała. Chodziła od witryny do witryny. Jej wzrok spoczął dłużej na sklepie miotlarskim. Nie była mistrzynią latania, choć quidditch od zawsze ją fascynował. Elizabeth uznała, że skoro jej siostrzenica chwilowo odcięła się od świata, można zrobić przerwę w sprawunkach do szkoły, a ona może wpaść na kawę imbirową do pobliskiej kafejki. Tym bardziej, że dostrzegła za ladą przystojnego czarodzieja z którym ostatnio poznała się w okolicznym pubie. Żal byłoby nie wykorzystać okazji, tym bardziej, że z dziewczyny i tak nie ma póki co pożytku. Przecież obie mogą korzystać z uroków Pokątnej!
Młoda dziewczyna w swym zachwycie zaczęła oddalać się coraz bardziej, skoro ciotka dała jej wolną rękę. Po jakimś czasie jednak się zapędziła, dotarła bowiem do jakiejś dziwnej ulicy. Już nie tak kolorowej i tętniącej życiem, a ponurej i emanującej bólem oraz złem. Zaczęła się wycofywać, jednak idąc tyłem natknęła się na przeszkodę. Tą przeszkodą okazał się przystojny blondyn, któremu jednak nie patrzyło dobrze z oczu.
- A kto to się zgubił w tych jakże niebezpiecznych rewirach? - zakpił, wpatrując się w wyraźnie zagubioną dziewczynę. Spodobała mu się z tymi swoimi gęstymi czarnymi włosami, niesamowicie błękitnymi oczami oraz pewnym zacięciem malującym się na twarzy, pomimo nie najlepszej dla niej sytuacji. Zaciekawiła go, tym bardziej, że nie wyglądała na pierwszaka, a jednak to jej nie kojarzył, i to mimo swej pamięci do twarzy.
- Skoro już musisz wiedzieć, jestem Laura, a teraz czy mógłbyś z łaski swojej mnie przepuścić? - zapytała, starając się ukryć drżenie w głosie. Kto to jest? Poza tym, że na pewno nie jej przypuszczalny przyjaciel ze szkoły, co to, to nie. Nie podobał się jej, jego zimne spojrzenie oraz taki sam chłód w głosie.
- Draco - przedstawił się, ignorując całkowicie resztę zdania. - Oprowadzić cię?
- Raczej przepuścić. Ta okolica ewidentnie mnie nie przekonuje - odparła, próbując go wyminąć, jednak nie było to takie łatwe. Złapał ją za ramię.
- To nieuprzejme z twoje strony. Nie chcesz chyba, żeby coś ci się stało? - zapytał uprzejmie, jednak brzmiało to bardziej jak groźba.
- Och mój wybawco, jakiś ty łaskawy! Mimo to sama znajdę drogę - odparła wyniośle, jednak to tylko rozwścieczyło chłopaka, który zaczął sięgać do kieszeni. "W tej uliczce pełnej dziwnego elementu, nawet gdy coś mi się stanie, nikt nie zareaguje", kalkulowała swoje szanse Laura. Zaczęła szukać drogi ucieczki, jednak rzekomy Draco już wyjął różdżkę.
- Nie tym tonem - powiedział odchodząc i prawdopodobnie szukając w głowie jakiegoś zaklęcia, które by ją co najmniej oszołomiło, jednak nie zdążył. Ktoś stojący tuż za nim był szybszy i skutecznie go ogłuszył.
- Zawsze wiedziałem, że różdżka jest dla frajerów - powiedział rudowłosy wysoki chłopak do swojej wiernej kopii stojącej tuż za nim. Zaraz za nim nadbiegły trzy kolejne osoby.
- Widzisz Fred, nasze gnojobomby sprawdzają się idealnie, a Malfoy był idealnym celem. Trzeba będzie to opatentować! - odparł mu bliźniak z uciechą. Chwilę później dobiegła pozostała trójka.
- Fred, George, tak nie można! Choć muszę przyznać, skuteczne - powiedziała nowo przybyła szatynka patrząc na bliźniaków z mieszaniną złości i uznania. - Nic ci nie jest? - zapytała zaaatakowanej przez blondyna dziewczyny. Ta po chwili otrzeźwiała i spojrzała na ferajnę, która ją ocaliła, a zaraz potem na Malfoya, który po parunastu sekundach od wybuchu pozbierał się i uciekł. Próbował im grozić, jednak wyglądało to jedynie komicznie. ("To było genialne!", krzyknął brunet z nowoprzybyłej trójki). Chwilę później oddalili się na bezpieczną odległość od nieciekawej okolicy.
- Ja... Tak, wszystko ze mną w porządku. Dziękuje wam. Kim w ogóle jesteście i co tu robicie? I co to było, to, czym go potraktowaliście? - ostatnie pytanie skierowała do rudowłosych bliźniaków.
- Po kolei - my jesteśmy Fred i George, nie kłopocz się z zapamiętywaniem, który jest który, i tak zszedł by ci na to z rok. Tego małego karalucha potraktowaliśmy naszym wynalazkiem, choć szczegółów może jeszcze nie będziemy podawać, trzeba go dopracować, za szybko wstał - odpowiedzieli na przemian. Laura od razu poczuła do nich sympatię. A może mama jednak miała rację?
- A co do nas - odezwał się tym razem niższy i chyba młodszy rudzielec, który przybył chwilę później - to w zasadzie my sprawiliśmy, że wszyscy tu jesteśmy, jakkolwiek dobrze wyszło - odpowiedział enigmatycznie, czerwieniąc się przy tym.
- Ron, wypadałby się przedstawić, nie uważasz?- strofowała szatynka. - Ja jestem Hermiona Granger, ten bez manier to Ron Weasley a...
- Wiem, kim jesteś. - przerwała Laura, przyglądając się szatynowi i cienkiej bliźnie na jego czole. Nie widziała go na żywo, ale bardzo dużo o nim słyszała. Oraz czytała. - Ty jesteś Harry Potter.
Chłopiec spojrzał na nią z zaskoczeniem, choć z drugiej strony co się dziwić, skoro znają go wszyscy czarodzieje w Anglii i pewnie nie tylko...
- No i widzisz George? Co z tego, że to my jesteśmy bohaterami, pojawia się ta trójka i nikt inny się nie liczy - powiedział ironicznie Fred.
- Przepraszam, to nie tak. Bardzo wam dziękuje! Po prostu próbuję sobie wszystko poukładać. I zapamiętać. Myślę, że to mimo wszystko bardzo dobry początek mojej przygody z Hogwartem. Bo wszyscy jesteście uczniami, prawda? - zapytała.
- A kim ty właściwie jesteś? - zapytał Harry. Był ciekaw jej historii, tym bardziej, że wynikało z tego, że tak jak on dwa lata temu, spacer po Pokątnej Laura zaczęła niefortunnie od spotkania z Malfoyem.
- Przepraszam, to ja powinnam była się przedstawić pierwsza. Jestem Laura Beltza. Od tego roku będę z wami w Hogwarcie. Przeniosłam się ze Stanów i... no cóż, najpierw zgubiłam ciotkę, potem wpadłam na tego typka, chyba będę potrzebować przewodnika - zakończyła z uśmiechem zakłopotania.
- Łoo, byłaś w Stanach? Uczyłaś się tam? Jak tam jest? - zaatakował ją pytaniami Ron.
- Daj jej nabrać oddechu. Może wpadniemy na chwilę do kawiarni "Pod Mandragorą"? Tam Laura nam może opowiedzieć swoją historię - zaproponowała Hermiona wskazując na szyld obok.
- Dobra myśl - odrzekła Laura, siadając przy jednym ze stolików. - A odpowiadając na pytania, mieszkałam tam od siódmego roku życia. Uczyłam się w Ilvermorny. To dobra szkoła, choć jestem ciekawa porównania z Hogwartem - odpowiedziała pokrótce. Dużo bardziej interesowało ją więcej informacji o nowych znajomych. Zwłaszcza o Harrym. Miała nadzieję, że te znajomości nie okażą się zbyt krótkie.
- Jakie przedmioty lubisz najbardziej? - zapytała Hermiona. Bliźniaki ulotnili się. upolowawszy nowy cel swoich eksperymentów ("Pani wybaczy. Interesy. Później natomiast chętnie usłyszymy o nowościach zza oceanu" - rzekł do Laury jeden z nich z udawaną powagą), zostali więc we czwórkę.
- Chyba zaklęcia. I zielarstwo. Jestem ciekawa jak to wszystko wygląda u was!
- A były tam domy? - zapytał Ron.
-Tak. Są tam cztery domy, Rogaty Wąż, Pukwudgie, Gromoptak i Wampus.
- Dziwne nazwy. Który jest najlepszy?
- Chyba nie ma takiego podziału. Każdy ceni inne cechy i jest przypisywany innej dziedzinie. Ja byłam w domu Gromoptaka, który miał być przedstawieniem duszy i jego przedstawiciele często pakowali się w różne kłopoty przez żądze przygód. Chyba dziś to się sprawdziło - odpowiedziała z uśmiechem. Po kilku kolejnych pytaniach, Ron zreflektował się, że warto by coś zamówić.
- Powiedziałaś, że zaginęła ci ciotka - zaczął Harry. - A przyjechałaś tu tylko z nią? - pytanie było dość szerokie. Harry'ego od razu uderzył brak rodziców, którzy bądź co bądź zwykle towarzyszą nowym uczniom. Biorąc pod uwagę jego przeszłość, interesowało go to wyjątkowo mocno.
- Ze Stanów przyjechałam sama. Moja mama... Ma wiele wyjazdów z pracy. Ostatnio jeździ po całym świecie, uznała więc, że lepiej gdy zaopiekuje się mną jej siostra. Jak jednak widzicie, jej opieka jest dość mierna - zakończyła z uśmiechem, choć przeczuwała kolejne pytanie.
- A twój tata?
- Tata... - Nie musiała jednak kończyć, bo z opresji wybawił ją Ron, prowadząc za sobą ciotkę, która udawała niesamowite zaniepokojenie, choć Laura mogła się założyć, że cały ten czas siedziała tutaj, flirtując z kimś.
- Laura, dziecko drogie, gdzieś ty była! Szukałam cię wszędzie... Dobrze, że trafiłam na tego młodzieńca, który mnie tu przyprowadził. - Wskazała na Rona. Już teatr się skończył, bowiem podczas swej przemowy ktoś znajomy mignął jej na horyzoncie.
- Ważne, że się odnalazłyśmy - powiedziała do niesłuchającej Elizabeth. - Czy możemy przełożyć na jutro resztę naszych historii? Musze dokończyć zakupy i spakować się do końca. Myślę, że w pociągu będzie wystarczająco dużo czasu, a ja będę bardzo wdzięczna za wprowadzenie. - powiedziała z prośbą w głosie.
- Oczywiście. Spotykamy się jutro na peronie 9 i 3/4 i będziemy twoimi najlepszymi przewodnikami - powiedziała Hermiona. W oczach pozostałej trójki widziała aprobatę. Radość ją rozpierała. Wszystko może się udać. Może mama naprawdę miała rację?
Przede wszystkim brakuje Ci bety albo większego przyłożenia się do poprawnego pisania. Wielokropek to nie dwie kropki, a trzy, czasem oddzielasz myślnik spacjami, czasem nie (zawsze powinna po myślniku być spacja!), ciągle kończysz dialogi kropkami, a po takich "kontynuacjach" dialogu jak rzekła, powiedziała, krzyknęła, wrzasnęła itd. nie potrzeba kropek na końcu dialogu. No i przede wszystkim - strasznie dużo dialogów, a mało opisów. A szkoda, bo te kilka małych opisików pokazuje, że masz naprawdę fajną wyobraźnię i umiesz to, co widzisz w głowie, przelać na papier. A my, czytelnicy, chcielibyśmy o tym poczytać
Same postacie są całkiem fajne. Dosyć proste jak na razie, ale nie ma co oceniać po pierwszym rozdziale. Trochę się boję czy Laura czasem nie będzie za idealna - pamiętaj, że nawet Harry nie zawsze był fajny, sprawiedliwy i świetny we wszystkim. Bliźniaki Weasley tacy, jak powinni być, a Hermiona zdenerwowała mnie już po dwóch jej wypowiedziach, wiec brawo, to prawdziwa panna Granger
Zobaczymy co będzie dalej, sama podstawa wydaje się być naprawdę super, ale musisz trochę dopieścić kolejne rozdziały. Trzymam kciuki za więcej opisów, w końcu Laura musi nam opisać jak wyglądała jej pierwsza podróż Hogwart Expressem i jak w jej odczuciu wygląda sam zamek!