Rekord osób online:
Najwięcej userów: 303
Było: 16.01.2023 02:39:51
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
W głębi Zakazanego Lasu dochodzi do spotkania dwóch poszukiwanych śmierciożerców. Omawiają plany ...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
Pedersen musiał przeczytać ten artykuł kilka razy, zanim treść dokładnie doszła do jego świadomości: parlamentarzysta, żołnierz i jakiś pospolity mieszkaniec miasta umierają w tajemniczych okolicznościach, w każdym z tych wypadków zbrodnia została zapowiedziana pestkami jabłek - wszystko brzmi podejrzanie, ale mugole nie znajdują żadnych śladów morderstwa, a mimo to nazywają to "zbrodnią", "morderstwem". Mattisson na pewno coś wie, ale przecież ten stary cap nic by nie powiedział, wszystko zostawia Pedersenowi, samemu potem przyjmując wszystkie zaszczyty. Skoro jednak wysłał ten list, to sprawa musi być istotnie poważna. Mugole nie są aż tak głupi, jak to się wydaje niektórym czarodziejom. Oni muszą coś wiedzieć. Sami muszą dostrzegać dziwactwo tych zdarzeń. Oczywiście, oni sami ze swojej natury zrobią wszystko, żeby nie uwierzyć, że to, z czym istotnie mają do czynienia, to magia.
Pedersen rozejrzał się dookoła. Siedział na ławce na miejskim rynku, który tego dnia był wyjątkowo pusty i dość ponury. Była to najbogatsza część miasta, na której znajdowały się kamienice najbogatszych mieszczan. Choć było południe, słońca widać nie było, a niebo było przysłonięte kurtyną ciemnych chmur do tego stopnia, że aura wyglądała tak, jakby było co najmniej pięć godzin później. Co kilka minut przejechał jakiś dyliżans lub przemknął przechodzień, jednak pogoda odstraszyła wszystkich od zatłoczonych na ogół kawiarni. Zaczął siąpić deszcz. Grube i ciężkie krople kapuśniaczkowatej kapaniny uderzały w kapelusz szwedzkiego aurora, ściekając na gazetę, którą trzymał w ręku. Wstał i szybkim marszem podążył w stronę najbliższej ulicy. Kiedy wejdzie się w miasto, krokwie i rozwieszone pranie, a także baldachimy nad drzwiami sztokholmskich domów zapewniały przynajmniej częściową ochronę przed deszczem. I kiedy Pedersen tak szedł, oberwał drzwiami jednego z budynków. Zachwiał się i przewrócił na chodnik, brudząc swój płaszcz, a pewien młodzieniec, który spowodował całe zajście, patrzył nieruchomo na aurora.
- P-p-przepraszam, czy nic się panu nie stało? Nie zauważyłem pana... - tłumaczył się chłopiec. Miał nie więcej niż dwadzieścia lat, krótkie, brązowe włosy, zielone, wybałuszone oczy, wysokie czoło i wąskie usta. Był dość niski i chudy, skórę miał bardzo cienką, rozciągała się ona na jego kościach, co wskazywało na niedożywienie. Ubrany był w typowy robotniczy strój - stare buty, wyświechtana koszula, brązowa kamizelka i kaszkiet. Wszystkie jego ubrania pamiętały zapewne minione stulecie, ale mimo to były dość zadbane.
- Lepiej następnym razem uważaj, co robisz, smarkaczu! Przez ciebie pobrudziłem sobie płaszcz... - odpowiedział zezłoszczony Pedersen, który wstając z ziemi już zamierzał wyciągać różdżkę, aby wyczyścić swoje ubranie, w porę jednak się opamiętał - przecież ma do czynienia z mugolem.
- Może zechce pan zajść do mnie do domu? Wysuszy się pan i przeczeka deszcz, zrobię panu herbaty... - zaproponował młodzieniec.
Pedersen popatrzył na niego przez chwilę swoim badawczym wzrokiem, aż w końcu się zgodził.
- No dobrze... - odparł auror kompletnie zrezygnowany. Już zamierzał przejść przez drzwi, które kilka minut wcześniej stały się przyczyną owego niefortunnego zdarzenia, kiedy chłopak powiedział:
- W takim razie, niech pan pójdzie za mną, to niedaleko.
- Czyli to nie tutaj? - zapytał lekko wybity z tropu Pedersen.
- Nie, to jest komisariat policji - powiedział i kiedy czerwony ze złości Pedersen odwrócił się i zobaczył, że to faktycznie komisariat mugolskiej policji, chłopiec uśmiechnął się nieco z politowaniem, co sprawiło, że i tak czerwona twarz aurora teraz przybrała już barwę dojrzałego pomidora. - Byłem tam złożyć zeznania w sprawie śmierci mojego ojca, pewnie pan już słyszał... - na te ostatnie słowa chłopiec nieco zmarkotniał. W Pedersena natomiast jakby wstąpił nowy duch.
- To pan jest...
- Tak, nazywam się Erik Bergerstruup.
- Ja jestem Ole Drittigen, detektyw współpracujący z policją w sprawie Sadownika. - przedstawił się naprędce Pedersen, wymyślając sobie imię na poczekaniu. - Chyba zatem dobrze się stało, że na siebie wpadliśmy.
Obaj uścisnęli sobie ręce i poszli dalej ulicą. Mieszkanie Bergerstruupów nie znajdowało się daleko od komisariatu. Wynajmowali izbę u jednego z lokalnych "dobroczyńców" - była mała, w oknach nie było szyb, a dach przeciekał. Na pomalowanych na biało, zniszczonych ścianach widać było ślady dostawania się do nich wody. Jedyne ogrzewanie dochodziło z niewielkiej kuchenki w rogu izby, na której stał czajnik i garnek z chłopską zupą - prostym daniem dla tych, którzy nie umieją gotować i nie stać ich na dobre składniki. Naprzeciwko kuchenki stało małżeńskie łoże, miejscami dziurawe, gdzieniegdzie wystawały z niego sprężyny. Po drugiej stronie stało drugie łóżko, niemniej zniszczone. Wszędzie porozstawiane były wiadra, które łapały krople wody z nieszczelnego dachu. Na środku pomieszczenia stała drabina prowadząca na strych, ale tam było tak ciemno, że z tego miejsca nie dało się niczego zobaczyć. Na ścianach było jednak również coś, co zupełnie do reszty otoczenia nie pasowało. W izbie wisiały trzy dość spore, zapewne nietanie, obrazy o treści religijnej.
Erik podszedł do kuchenki, wyjął dwa stare kubki i zaparzył w nich herbatę, podając do tego jakieś ciastka. Usiedli obaj na jednym ze zniszczonych łóżek, Pedersen wziął kubek z herbatą, która okazała się zwykłą wodą zabarwioną ziarnami czegoś, co miało być zapewne tańszą wersją herbaty. Ciastko Pedersen również najpierw obejrzał z jednej i drugiej strony, zanim zdecydował się wziąć je do ust. Ugryzł je raz i postanowił, że już więcej tego nie zrobi...
- No więc, czy mógłby mi pan powtórzyć, co powiedział pan policji? Wiem, że może to być dla pana trudne, ale... - odezwał się w końcu auror, ale Bergerstruup swoją mową ciała dał znać, że wcale nie sprawia mu to aż takiego problemu.
- Jeśli chodzi o ojca, to niech mu ziemia lekką będzie, ale same kłopoty z nim były: wszystko to, co ja, siostra i matka zarobiliśmy, on wydawał na gorzałę. Znikał na kilka tygodni, po czym wracał jak gdyby nigdy nic. Matka przeżywała przez niego spazmy, klęła na niego niczym ksiądz na diabła, ale on zawsze jak wracał, to padał matce do stóp i przynosił jakieś kosztowności, które zapewne ukradł, a tej natychmiast serce miękło. Matka też ma trudny charakter, nie ma się jej co dziwić, ale ona przynajmniej o nas dba, o mnie i o Susannę - zawsze starała się, żeby nam było jak najlepiej. Niech pan spojrzy, na tej półce leżą stare książki. Ja i siostra dostaliśmy taką edukację, na jaką tylko było matkę stać. Dzięki temu nie musimy aż tak ciężko pracować. Ja jestem księgowym, a siostra pomaga księdzu. Ale pieniądze z tego wcale nie lepsze... Ojciec pracować nie mógł, był kaleką - nie miał lewej nogi, a u rąk brakowało mu sporej części palców. Ale na picie gorzały jeszcze wystarczyło. Chyba właśnie to świństwo sprawiło, że szatan go opętał. Zaczął zadawać się z tymi czarcimi pomiotami, socjalistami, którzy w pogardzie mają Boga i ściągają na świat nieszczęścia (tu splunął na ziemię i się przeżegnał).
- Rozumiem... - odparł Pedersen, który po cichu łączył wszystkie te informacje w jedną całość. - Dziękuję bardzo. Niezmiernie mi pan pomógł tym, co powiedział. Czy nie miałby pan nic przeciwko temu, żebym przeszukał teraz pańską izbę?
- Ależ proszę bardzo, panie detektywie. Nie mamy nic do ukrycia.
Ponieważ izba była dosyć mała, przeszukanie jej nie zajęło Pedersenowi zbyt dużo czasu. Nie udało mu się jednak znaleźć nic interesującego. Jedyną wartą uwagi rzeczą, jaką znalazł, była ulotka z lokalnego pubu, gdzie stary Bergerstruup zapewne chodził, aby oddawać się alkoholowej rozpuście. Pedersen miał zamiar udać się tam jak najszybciej.
nie czytałam poprzedniego rozdziału więc nie wiem co w nim było, jednak postaram się w wolnej chwili go nadrobić. ten jest dosyć przyjemny. fajnie budujesz opisy, ale.. w tym rozdziale masz dużo dialogów, a ja osobiscie bardzo, bardzo je lubię.. jednak te wypowiedzi są dosyć długie.. sama nie wiem.
nie wyszło źle, czyta się to bardzo przyjemnie. to kolejny Twój kryminał więc widać, ze dobrze się w tym czujesz. muszę to przetrawić haha