Harry Potter, Chłopiec który Przeżył, dostał się do Slytherinu.
Harry pierwszy raz przekroczył progi Hogwartu. Za dziesięć minut ma zostać przydzielony do jednego z czterech Domów. Kiedy w pociągu poznał Rona Weasleya, ten opowiedział mu, czym trzeba się odróżniać, aby trafić do danego domu…. Slytherin to najgorszy dom, tak mu powiedział nowy kolega. Nie przyjmują w nim mugolaków, a on jest półczarodziejem. To znaczy, jego ojciec był czarodziejem, a matka mugolką. A co jeśli trafi właśnie do tego domu? Ron powiedział mu jeszcze, że „potomkowie” Salazara Slytherina to najlepsi czarnoksiężnicy. Harry zagłębił się w swoich myślach i nie zauważył, kiedy wpadł na jasnowłosego chłopca.
- Uważaj jak chodzisz! – krzyknął chłopiec, na którego wpadł Harry.
- Przepraszam, zamyśliłem się - powiedział.
- Zaraz, zaraz… Czy ty przypadkiem nie jesteś Harrym Potterem?
Harry nie chciał odpowiadać na to pytanie, ale nie miał wyjścia. Od kiedy razem z Hagridem wszedł do Dziurawego Kotła, każdy kłaniał mu się nisko i przedstawiał. Od tego czasu minęło kilka dni, a Harry miał już tego dosyć.
- Tak, to ja…
- Cześć, nazywam się Draco Malfoy.
Ron, który stał obok Harry’ego, zachichotał, a Draco zwrócił się do niego.
- Jeśli śmieszy Cię moje imię, to twój problem. Ale ty przedstawiać się nie musisz… Jesteś rudy, masz szaty po starszym bracie… Zapewne nazywasz się Weasley. I jesteś zdrajcą krwi.
Ron zrobił się czerwony jak burak. Już postąpił krok na przoód, kiedy nadeszła wysoka i smukła czarownica. Włosy miała spięte w ciasny kok. Powiedziała:
- Dzień dobry, jestem profesor McGonagall. Uczę transmutacji i jestem opiekunką Gryffindoru, jednego z czterech Domów. Poza Gryffindorem są jeszcze: Ravenclaw, Hufflepuff oraz Slytherin. A teraz pozwólcie, że zaprowadzę Was do Wielkiej Sali. A tam… zostaniecie przydzieleni do któregoś z Domów – powiedziała nauczycielka.
Pięć minut później byli już ustawieni w ciasnej grupce. Czarownica, która ich tu przyprowadziła, zniknęła im z oczu. Chwilę potem na taborecie postawiła starą, zniszczoną i połataną tiarę. Wyczytywano kolejno nazwiska uczniów, a wtedy dana osoba wychodziła, siadała na stołku i zakładała kapelusz.
- Neville Longbottom.
Neville Longbottom był topulchnym chłopcem, który cały się trząsł. Kiedy tylko założył Tiarę, ta krzyknęła:
- Gryffindor!- Stół Gryfonów ryknął z radości i bił brawo.
- Draco Malfoy.
Draco Malfoy, jasnowłosy chłopiec, który obraził Rona i nazwał go zdrajcą krwi.
- Slytherin! - krzyknęła Tiara Przydziału.
- Ronald Weasley.
Ron, chłopiec którego Harry poznał w pociągu, miał rude włosy. Jego piegowata twarz zrobiła się purpurowa. Harry podejrzewał, że boi się do jakiego Domu on trafi.
- Hmmm… Kolejny Weasley. Wy to mnożycie się jak robaki…. Gryffindor! - Stół Gryffindoru głośno klaskał z radości. Wśród Gryfonów Harry dostrzegł kilka, a dokładnie trzy rude głowy, które jak sądził, należą do braci Rona.
- Hermiona Granger.
Hermiona, dziewczyna która zajrzała do przedziału, w którym siedział Harry i jego kolega, ponieważ szukała jakiejś ropuchy.
- Jesteś mugolką, dlatego na pewno nie Slytherin. Pasujesz do Ravenclawu, ale do niego nie trafisz… zatem Gryffindor.
Znowu oklaski, Harry coraz bardziej się denerwował. Już wiedział gdzie chce trafić. Jego domem powinien być Gryffindor.
- Harry Potter.
Harry bardzo powoli wspiął się po schodkach. Na jego czole wystąpiły krople potu. Bał się… usiadł na stołku i wtedy na jego bujne włosy opadła Tiara.
- Harry Potter… z tobą mam największy dylemat od tysiąca lat. Pasujesz do wszystkich Domów - mówiła Tiara. Harry ją słyszał, ale nie widział. Zaczął więc kręcić głową w nadziei, że ją gdzieś dostrzeże – Jesteś pomocny… Umysł też masz dość tęgi… Odważny jesteś… Sprytny też… Gdzie by Cię tu przydzielić? Już wiem… Slytherin!
Ślizgoni podnosili się z radości, jednak Harry nie był zbyt szczęśliwy… Miał on bowiem nadzieję, że wyląduje w Domu Lwa, a tym czasem tkwi w Domu Węża.
Przydział zajął jeszcze jakąś godzinę. Po skończeniu profesor McGonagall odniosła gdzieś Tiarę. Po chwili siedziała już na swoim miejscu, przy stole nauczycielskim. Po minucie na środek sali wyszedł jakiś niski czarodziej z długą brodą i prawie białymi włosami. Przemówił:
- Witam Was bardzo serdecznie. Zwłaszcza pierwszoroczniaków. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z Domów, których jesteście od dzisiaj członkami. Jest kilka spraw, które chciał bym z wami omówić. Po pierwsze: przypominam, że zabronione jest wchodzenie uczniom do Zakazanego Lasu. Po drugie: nie wolno pałętać się po korytarzu po 23:00. Po trzecie: aby drużyny mogły ćwiczyć przed meczem Quidditcha, trzeba mieć pozwolenie od nauczyciela od latania, czyli pani Hooch. To chyba na tyle… Nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć SMACZNEGO!
Nagle puste półmiski zaczęły się napełniać się jedzeniem. Harry tak naskoczył na pieczonego kurczaka, że nawet zapomniał, co stało się tego dnia. Kiedy talerze zostały opróżnione i nie było na nich nawet okruszka, znowu przemówił dyrektor:
- Teraz razem z prefektami swojego Domu udacie się Pokojów Wspólnych. W dormitoriach znajdziecie swoje rzeczy. Miłej nocy.
Harry razem z innymi Ślizgonami udał się do dormitorium. Kiedy znalazł swoje łóżko, położył się w nim i ku swemu nieszczęściu stwierdził, że razem z nim pokój dzielić będzie dzielić Draco Malfoy.
Kiedy skończyłam to opowiadanie, zaczęłam je sprawdzać. Tylko że był już wieczór i oczy same mi się zamykały. Dlatego nie dostrzegłam żadnego błędu. Przepraszam za błędy ortograficzne i językowe oraz powtórzenia i błędy interpunkcyjne.