
Pamiętamy, że Nigellus, jako były dyrektor Hogwartu, znajdował się w ramach obrazu wiszącego na ścianie gabinetu dyrektora. Wówczas płótno portretu na Grimmauld Place 12 świeciło pustkami. Czy więc każdy namalowany czarodziej znajduje się na tylko jednym ze swoich portretów?
Co w takim razie dzieje się, gdy komuś, kto ma dwa portrety, domalujemy trzeci? Czy postać ta zniknie z obrazu? Przecież znajduje się na jednym z tych dwóch pierwszych dzieł sztuki i nie może jej być na trzecim. Trochę to dziwne, prawda?
Może jednak postać jest na każdym swoim obrazie? Rozważmy to.
Nasza osobistość ma kilka portretów, każdy był namalowany w innym czasie, na każdym jej wizerunek prezentuje się nieco inaczej (różnica w ubiorze, itd.). Aby było łatwiej zrozumieć, przyjmijmy, że na jednym portrecie postać ma niebieską szatę, a na innym żółtą. "Żółty" człowieczek odwiedza siebie samego ubranego na niebiesko, pojawia się w innych ramach.
Co się dzieje z prawowitym rezydentem owego obrazu? Czy niebieska postać zniknie, czy będzie widniała na płótnie, razem ze sobą samym ubranym na żółto? Kiedy wyobrazimy sobie kilka postaci tego samego czarodzieja (w różnych szatach oczywiście) widniejących na jednym obrazie,ta teoria staje się niedorzeczna.
A wy jak myślicie? Jak to jest z tymi obrazami?
Myślę, że nie da sie tego tak prosto wytłumaczyć. Wydaje mi się, że te obrazy nie są tak zwyczajnie namalowane jak nasze mugolskie. Przecież portret Dumbledora pojawił się dosłownie chwilę po jego śmierci na ścianie gabinetu, a przecież nik go nie namalował on po prostu sie wyczarował.