Następny rozdział:
4
Poprzednie rozdziały:
1 2
***
Przez chwilę przyglądał się zawartości pudełka. Było tam pełno różnych drobiazgów i listów. Powoli brał do rąk kolejne przedmioty, przyglądał się im z uśmiechem na twarzy, po czym odkładał je delikatnie na bok. Nie spodziewał się, że przywołają tyle wspomnień. Spomiędzy wszystkich rzeczy szczególną uwagę przykładał do tych, które związane były z jego przyjaciółką - Grace. Była to między innymi metalowa przypinka przedstawiająca orła i borsuka przytulonych do siebie. Zrobił je w ramach protestu na piątym roku, kiedy to Domy Hufflepuff i Ravenclaw były skłócone. Nie mógł znieść tego, że przez wrogość dwóch prefektów nie mógł się z nią spotkać. Razem z Grace nosili je, aż dołączyli się do nich inni uczniowie i wspólnymi siłami przywrócili dawne dobre relacje pomiędzy Domami. Z westchnieniem odłożył przypinkę i wyciągnął małe pudełeczko. W środku znajdował się ususzony fiołek. Ulubiony kwiat Grace, który dziewczyna wręczyła mu na pożegnanie, kiedy kończyli szkołę. Miał mu zawsze o niej przypominać. Nie pamiętał, by kiedykolwiek się na niej zawiódł. Zawsze go wspierała, śmiała się z jego drętwych żartów i nigdy nie zwątpiła w niego, kiedy nawet on sam był bliski poddania się. To właśnie jej zawdzięczał to, że został aurorem. Gdyby nie jej pomoc, w życiu nie zdałby wystarczająco dobrze SUMa z transmutacji. Co takiego zmieniło się, przez te pięć lat, że zaatakowała go i nazwała zdrajcą?
Z głębokim westchnięciem położył się na dywanie. Prawą ręką głaskał Karmelka, który zawsze był przy nim. Doceniał to oddanie zwierząt. One nigdy bez poważnych przyczyn nie raniły ludzi.
„Dlaczego człowiek musi być tak pokrętną istotą.” Pomyślał i wstał, przenosząc się na wygodną sofę.
Przeglądał listy, które między sobą pisali. Było ich pełno, głównie z czasów szkolnych. Nie wierzył, że mogli zmarnować tyle atramentu na pisanie takich głupot. Ich sowy musiały mieć wtedy mnóstwo roboty. Po zdaniu OWUTEMów już więcej się nie spotkali. Nadal jednak utrzymywali kontakt listowny. Najwięcej jednak do pisania miała Grace, gdyż pojechała na wyprawę dookoła świata. Uwielbiała poznawać życie antycznych czarodziejów. Oglądał wszystkie pamiątki, które mu przysłała. Przypomniał sobie jak oburzona była, kiedy mówiła mu, że dostała propozycję pracy dla Gringotta. Nigdy nie zapomni tego wyjca. Nie podobało się jej to, że mimo iż mogła to być dla niej praca marzeń, to dla banku była jedynie kolejnym obiektem dostarczającym galeony. Nienawidziła kapitalizmu.
„Nie będę pracować dla kogoś kto ponad poszanowanie piękna i tradycji dawnych kultur, stawia ilość złota którą uzyska za ich profanację!”
Pamiętał te słowa jak dziś. W tamten dzień dostał od niej jeszcze jeden list, w którym przepraszała go za wyjca, tłumacząc że musiała się komuś wyżalić. Znał ją i rozumiał jej uczucia, więc nie miał jej za złe tego, że przez resztę dnia dzwoniło mu w uszach. Dalej przeglądał kolejne strony obszernych wiadomości, w których opisywała, jak niesamowicie inteligentni byli dawni czarodzieje. Z jej opisów mógł dokładnie wyobrazić sobie majestatyczne budowle, które wręcz emanowały mocą.
W końcu dotarł do listu, w którym oznajmiała mu, że wraca do Londynu i że nie może doczekać się ich ponownego spotkania. Zamaszyste pismo wymownie pokazywało Richardowi jak bardzo dziewczyna wyczekuje tego momentu. Nie udało im się to jednak. Następna wiadomość oznajmiała, że dostała propozycję pracy dla Ministerstwa Magii. Pamiętał, jak ucieszył się z faktu, że będą pracować w tym samym miejscu. Później odczytał dalszą część, z której dowiedział się, że posadę zaproponował jej Departament Tajemnic. Wiedział, że oznaczało to kompletną izolację od społeczeństwa. Była niewymownym. Miała pracować nad tajemnicami magii, a Ministerstwo wiedziało, że jej rozległa wiedza na temat starożytnych czarodziei może przynieść wiele korzyści dla rozwoju obecnej wiedzy. To było to, czego szukała. Mogła w końcu pracować po to, by poszerzyć wiedzę o magii, a nie po to, by jakiś goblin mógł zarobić stos galeonów. Ich kontakt urwał się. Wtedy wydawało mu się, że dokładnie zna każdy zakamarek duszy Gace. Wiedział, co ją śmieszyło i co wprawiało w złość. Rozumiał jej działania, gdyż zawsze były częścią jej osoby. Co musiało się w niej zmienić, że go zaatakowała? Łudził się, że przeglądając stare pamiątki dowie się. Wierzył, że znajdzie w nich jakąkolwiek poszlakę, która mogłaby oznajmiać, że coś się w niej zmieniło. Ostatni list dostał z życzeniami urodzinowymi.
„Drogi Richardzie,
wiem, że nie powinnam, ale dla Ciebie złamię swój regulamin. Jest siódmy dzień maja. Chciałbym być z tobą dzisiaj, kiedy kończysz dwadzieścia trzy lata. Niestety, jedyne co mogę zrobić to przesłać Ci życzenia sowią pocztą. Wiedz, że mimo wszystko nadal pozostaniesz głęboko w moich wspomnieniach i sercu.
Pamiętaj byś pozostał wierny swoim ideałom. To one sprawiają, że jesteś wyjątkowy i wspaniały. Nie bądź niczyim pionkiem. Nie daj się ludziom, którzy będą chcieli Cię zmienić na siłę. Pamiętaj o tym.
Twoja Grace.”
Był zmęczony tym wszystkim. Nadal nie miał pojęcia, dlaczego Grace go zdradziła. Jego myśli nadal szalały, próbując wyjaśnić jej zachowanie.
„To nie była Grace, którą znam” powtarzał sobie w myślach. Te słowa sprawiały mu jednocześnie ból i ukojenie. Stracił swoją jedyną przyjaciółkę, jednak wmawiając to sobie, mógł w końcu poddać się ogarniającej go senności. Powoli zanurzał się w mrokach własnego smutku. Z jego ręki wysunął się ostatni list od jego przyjaciółki. Richard zapadł w niespokojny sen.
Obudziło go natarczywe pukanie do drzwi. Liczył na to, że po paru minutach, ten ktoś odpuści. Tak jednak się nie stało. Otworzył oczy i spojrzał przez okno. Niebo było pomarańczowe, a ostatnie promienie słońca muskały swoim ciepłem twarz chłopaka. Słysząc łomot, niechętnie wstał, przetarł oczy i podszedł do drzwi. Przeciągnął się, czując obolałe mięśnie szyi. Słysząc, że ten ktoś znów zaczyna dobijać się do jego mieszkania, krzyknął pośpieszne „już” i otworzył drzwi. Kiedy zobaczył kto za nimi stoi, od razu się obudził. Cofnął się w przerażeniu o kilka kroków.
- To ty! – krzyknął drżącym głosem Richard.
- Cieszę się, że twoja pamięć cię nie zawodzi. – powiedziała Grace.
Zdecydowanie czyta się lekko i przyjemnie. Bardzo lubię spokojne opisy, zazwyczaj nie potrzeba mi nie wiadomo jakiej akcji, żeby dany tekst przypadł mi do gustu. Poprawiłam kilkanaście przecinków; zwróć większą uwagę na interpunkcję. Oczywiście nie zakłócało to odbioru tekstu, nie mniej jednak to, co wyłapałam, poprawiłam. Pamiętaj także, że nazwy własne typu "Ministerstwo Magii" piszemy z dużej litery. Część jak najbardziej na plus, powodzenia w dalszym pisaniu.