Młody auror dowiaduje się, że jego praca wcale nie należy do łatwych. Czy podoła wyzwaniu i podejmie właściwe decyzje?
Z głębokim westchnięciem wszedł do pokoju Grace. Przez chwilę rozglądał się zadziwiony po pomieszczeniu. Miał wrażenie, jakby przeniósł się w czasie. Ściany pokrywał beżowy kamień, na którym gdzieniegdzie wyryte były płaskorzeźby. Oprócz biurka i półki na dokumenty było tu kilka tropikalnych roślin w antycznych wazach i skromne łóżko.
- Uauu - powiedział z podziwem. - Tego się nie spodz... chociaż nie. Gdyby się zastanowić, to jednak to ma sens.
Uśmiechnął się do przyjaciółki, która zamknęła za nim drzwi. Nadal podziwiał pokój, kiedy Grace porwała kawałek pergaminu i pospiesznie zaczęła coś pisać.
- Sypiasz tutaj? A już myślałem, że to ja jestem pracoholikiem.
- Tak, czasem jest tu o wiele spokojniej, niż w moim domu. Wiesz, nikt się nie kręci pod nogami - wcisnęła mu do ręki zmięty kawałek. - Tutaj masz adres mojego brata. To on zdobył kilka poszlak, dzięki którym trafiłam na tę podejrzaną paczkę, którą transportowałeś. W razie gdybym się nie pojawiła jutro, będziesz wiedział, gdzie się udać. Mam nadzieję, że... - Nie dokończyła, gdyż nagle ktoś głośno załomotał w drzwi.
Richard zauważył przerażenie w oczach Grace. Ta szybko zaciągnęła go do kominka, w którym jednym machnięciem różdżki zapaliła ogień.
- Szybko, musisz stąd znikać - powiedziała głośnym szeptem. - Nikt nie może się dowiedzieć, że tu byłeś.
Łomotanie powtórzyło się, lecz tym razem dołączył do niego rozkazujący okrzyk. "Otwierać!"
Richard był wyraźnie zaniepokojony reakcją dziewczyny i kiedy chciał zaprotestować, Grace przyciągnęła go do siebie. Poczuł ciepło na swoich ustach. W pierwszej chwili chciał się cofnąć, lecz fala napięcia ustąpiła radości. Odwzajemnił pocałunek i objął jej głowę. Przez zamknięte oczy zarejestrował jakiś błysk. Ręce dziewczyny zsunęły się powoli na klatkę piersiową aurora, po czym bez żadnego ostrzeżenia wepchnęły go w zielone płomienie wydobywające się z kominka. Zakrztusił się sadzą. Spojrzał na Grace, która z wypiekami na policzkach machała ręką, dając mu znak, żeby znikał. Tym razem jej posłuchał. Wypowiedział wyraźnie swój adres zamieszkania.
Był z powrotem w swoim zagraconym mieszkaniu. Otrzepał się pospiesznie z popiołu, po czym usiadł na sofie z szerokim uśmiechem na twarzy. Nadal nie wierzył w to, co się przed chwilą stało. Wiedział, że musi jak najprędzej zabrać się za śledztwo, ale chwilowo jedyne co widział, to twarz Grace. Bezwiednie dotknął opuszkami palców swoich warg. Jeszcze tak niedawno spoczywały na nich jej usta. W środku cały płonął. Przypominał sobie, jak kiedyś jego koledzy z pracy chwalili się swoimi miłosnymi podbojami, ale nikt z nich nie wspominał, że pierwszy pocałunek to tak wspaniałe doznanie. Richard stracił rachubę czasu i z odrętwienia ocknął się dopiero, kiedy na jego udach usiadł Karmelek, domagający się pieszczot. Auror popatrzył na swoją sowę i przytulił ją lekko do siebie.
Po krótkiej chwili wstał, pozwalając puchaczowi odlecieć. Czarodziej zaczął krążyć po swoim salonie, obserwowany jedynie przez duże, ciekawskie oczy sowy. Starał się ustalić plan działania.
***
Ktoś wyraźnie próbował dostać się do pokoju Grace. Dziewczyna podziękowała sobie w duchu za to, że postanowiła wzmocnić drzwi paroma zaklęciami ochronnymi. Tylko ona mogła je otworzyć; innym rozwiązaniem było jedynie ich zniszczenie.
- Wiem, że tam jesteś, wredna szlamo! Confringo!
Siła zaklęcia była na tyle duża, że z kamiennych ścian posypał się dawno niesprzątany kurz. Grace poprawiła uchwyt, by różdżka dobrze leżała w jej dłoni. Podniosła ją ku górze. Była gotowa na atak napastnika. Nie doceniła ich. Tyle czasu włożyła w to, by akurat dzisiaj jak najwięcej Niewymownych nie pojawiło się w pracy. Widocznie ktoś musiał zauważyć, że coś knuje.
- Bombarda!
W drzwiach pojawiła się niewielka szczelina, co oznaczało, że wszelkie bariery padły. W przeciągu jednej chwili wpadło przez nie ogromne cielsko.
- Protego! - krzyknęła dziewczyna, chroniąc się przed deszczem drzazg i biegnącym w jej kierunku taranowi.
Machnęła różdżką w stronę stojącego nieopodal biurka, które nagle się poruszyło i poleciało w stronę napastnika. Korzystając z chwili, kiedy wróg był zdezorientowany, dała nura w kierunku pustej framugi. Nie dbając już o to, by nikt jej nie zobaczył, pobiegła najkrótszą możliwą drogą ku wyjściu.
Wybrała drogę prowadzącą przez salę czasu, w której siedziało kilka osób. Tworzyły one magiczny proszek, mający kiedyś być częścią zmieniacza czasu. Była to delikatna i ciężka praca. Grace przeprosiła za zakłócanie spokoju i pognała dalej. Wpadła do okrągłego pokoju i ciężko oddychając, stanęła w jego centrum, skupiając się usilnie na zobrazowaniu sobie korytarza prowadzącego do wind. Kiedy ściany stanęły w miejscu, mogła w końcu ruszyć dalej. Początkowo usłyszała, a następnie zobaczyła wielkiego czarodzieja, który zasapany dostał się do pokoju. Uchyliła się przed kilkoma klątwami, które zostały posłane w jej stronę. Szybko obróciła się i rzuciła zaklęcie potknięcia, po czym kontynuowała swoją ucieczkę. Biegła jak na złamanie karku, licząc na to, że zdąży wejść do złotej klatki, zanim ten ktoś ją dopadnie. Wdusiła przycisk przywołujący windę i nerwowo patrzyła w kierunku wejścia do Departamentu Tajemnic. W końcu upragniony transport przybył i dziewczyna wpakowała się do środka.
Kiedy ruszyła w stronę Atrium, odetchnęła z ulgą. Była prawie bezpieczna, głównie dzięki okrągłemu pokojowi. Łatwo było się dostać do środka, za to wyjście zawsze było problemem dla kogoś, kto nie wiedział, jak działa ta sala. Starała się uspokoić oddech. W końcu wyszła z windy i skierowała się do wyjścia dla interesantów. Liczyła na to, że w świecie mugoli uda się jej zgubić niebezpieczny ogon. Miała nadzieję, że wróg wie tylko i wyłącznie o niej. Nie przebaczyłaby sobie, gdyby odkryli, że współpracuje z Richardem. To jeszcze nie był odpowiedni czas, by ujawniać jego osobę. W każdym razie - dopóki nie zdobędzie poważnych dowodów rzeczowych, które pozwolą im na zdemaskowanie spiskowców.
***
Richard wszedł spokojnym krokiem do Dziurawego Kotła i podszedł do lady. Stała za nią jak zwykle Hanna, którą poprosił o kufel piwa kremowego. Z powagą rozglądał się po barze, zastanawiając się, czy ktoś go przypadkiem nie obserwuje. Wszystko wokół wydawało się nader normalne. Kilku stałych bywalców kiwało się na krzesłach, popijając ognistą whiskey, kilku czarodziejów jadło późny obiad, a nieliczne grupki jedynie przechodziły przez lokal, by dostać się na ulicę Pokątną. Zewsząd wydobywał się gwar rozmów. W końcu właścicielka pubu wróciła z napitkiem i podała go aurorowi.
- Wygrałeś na loterii? - zagadnęła.
- Coo.. co? Nie, a dlaczego pytasz?
- Bo jesteś taki radosny. Zazwyczaj widywałam cię przygnębionego.
Nie spodziewał się takiego pytania. W jego idealnym scenariuszu był niewzruszony, a nikt nie zadawał dziwnych pytań. Próbował sobie przypomnieć ułożoną wcześniej formułkę.
- A wiesz, pierwszy urlop. W końcu mogę odpocząć od pracy. Hmm, wiesz może coś o gościu, który wczoraj rano zajmował szósty pokój? Wiesz, zgubiłem zegarek. Byłem u niego z pewną sprawą ostatnio i może... Mam nadzieję, że może to on go znalazł - zakończył niezgrabnie.
Próbując ukryć rumieńce zażenowania spowodowane nieudolnością swoich poczynań, wziął głęboki łyk napitku.
- Och, mogę zapytać sprzątaczek, może one coś znalazły. Niestety nasz gość oddał klucze do pokoju wczoraj po południu.
- Ale nie wiesz, gdzie mógłbym go znaleźć? Mógł go spakować przez przypadek i nawet tego nie zauważyć.
- Ja tam go nie znam, ale czasem przysiada się do tamtej grupki siedzącej w rogu. - Przewróciła oczami na samo wspomnienie o tych uciążliwych klientach.
Richard podziękował jej za cenną informację. Wstał i razem z kuflem skierował się w stronę wskazanych ludzi. Dopiero kiedy do nich podszedł, poczuł, że są wręcz przesiąknięci zapachem alkoholu i brudu. Mógł się im bliżej przyjrzeć, choć nie był to miły widok. Przetłuszczone włosy i podarte ubrania nie dodawały im żadnego uroku, choć idealnie pasowały do reszty ich aparycji. Auror upił łyk piwa, zanim zdecydował się do nich przysiąść.
- Kojarzycie takiego niskiego gościa? Był tu wczoraj po południu. Podobno z wami rozmawiał.
- Chodzi ci o Greniego? - Zapach, jaki wydobył się z jego ust, przyprawił Richarda o mdłości. - Ten karzeł znów nas oszukał. Obiecał, że wygramy fortunę dzięki jego zakładom. Już dawno byśmy się z nim policzyli, gdyby nam nie sprzedawał za pół darmo eliksirów. Co nie, chłopaki?
Reszta przytaknęła i chyba uznając to za toast, wypili resztki swoich trunków, po czym cisnęli szklankami o ziemię. Richard kompletnie nie wiedział, jak się zachować. Zaśmiał się nerwowo, starając się jak najpłycej oddychać, by przypadkiem nie zemdleć od zniewalającego zapachu unoszącego się wokół.
- Yyy, no pewnie o niego mi chodzi. Wiecie, gdzie go znajdę?
- A kręci się wszędzie. Wczoraj nam wciskał kit, że się spieszy i nie miał czasu, żeby zdobyć dla nas eliksiry. Możesz tu na niego poczekać razem z nami. Napijesz się czegoś?
- Niee, dzięki. Naprawdę nie wiecie, gdzie on przebywa?
- Aleś uparty. Też ci zalazł za skórę ten gnom? Szukaj go w piątej uliczce na lewo od Nokturna. - Na chwilę przerwał, by czknąć głośno. - A jak go znajdziesz, to przekaż mu od nas kopa w ten jego leniwy kuper. Tak się nie traktuje poważnych klientów.
Richard już wstawał, mrucząc ciche podziękowania i pragnąc jak najszybciej wyewakuować się ze strefy, którą ta grupka już chyba dawno oznaczyła jako swoją.
Nie wiem o co chodzi. Napisz do mnie, to poprawię.
Poza tym część lepsza niż poprzednia. Dialogi nie wydały mi się wymuszone, ale za to jakby kosztem opisów, które już tutaj nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Jest kilka powtórzeń, które wcześniej prawie wcale się nie pojawiały i trochę mnie emocji i szczegółów. Nie wiem, możliwe że po prostu jestem zmęczona i mam takie wrażenie, może jutro jak przeczytam to zedytuję tą opinię.
Ja bym chyba bardziej skupiła się na ucieczce Grace. Jakoś szerzej to wszystko opisała, przedłużyła, starała się zrobić tak, by czytelnikowi czytającemu ten fragment zabrakło dechu w piersiach. Mi nie zabrakło, a szkoda. Jestem za to ciekawa kto ją gonił i jakim cudem znał te zakamarki Departamentu Tajemnic. I wiedział, który pokój należy do Grace.
Pocałunek, w końcu. Umiejscowiony w chyba odpowiednim momencie nawet (i nie chodzi mi o moment w tej części, ale moment w całym ff). Jestem też ciekawa czy Ricz znajdzie tego karzełka tam, gdzie mu pijacy wskazali. Swoją drogą zastanawia mnie postać karła. Wydawał mi się być grubą szychą po stronie zła, skoro odebrał paczkę, a nawet jeśli jest tylko kolejnym dostawcą, to jednak mimo wszystko powinni wybrać kogoś mniej rzucającego się w oczy. A ten rzuca się nie tylko posturą, ale również zachowaniem - kontakty z pijusami. No cóż, zobaczymy co z tego będzie. Oby szybko!