Ostateczne starcie..., dziewiętnaście lat później... No właśnie, i co dalej, hm? Ja mam swoją wersję :
Albus pożegnał się z mamą, a potem przytulił tatę. Oboje go pocieszali:
- Albusie Severusie Potterze, nosisz imiona po dwóch dyrektorach Hogwartu. Jeden był w Slytherinie, nie znałem bardziej odważnego czarodzieja. Ale jeśli to dla ciebie ważne, możesz wybrać Gryffindor. Poproś Tiarę, w moim przypadku wzięła to pod uwagę.
- Al, nie martw się. Dla nas nie ma znaczenia, do jakiego Domu się dostaniesz, ale jeśli dla ciebie ma, to posłuchaj taty - poproś Tiarę- poradziła Ginny
Chłopak poczuł się trochę lepiej. Podziękował rodzicom i wsiadł do pociągu. Gdy doszedł do przedziału, gdzie siedzieli James i Cecil oraz Rose, usłyszał niezbyt miłą zaczepkę:
- Al, mógłbyś łaskawie znaleźć sobie inny przedział? Zatruwasz nam powietrze - powiedział James.
Albus, przyzwyczajony do takich uwag, zignorował go i siadł przy oknie. Konduktorzy zaczęli krzyczeć "Proszę wsiadać", a zaraz potem rozległy się ostatnie gwizdy. Rodzice na całym peronie machali do swoich dzieci. Harry i Ginny oraz Ron i Hermiona również krzyczeli ostatnie słowa pożegnania. Peron 9 i 3/4 oddalał się coraz bardziej i bardziej, aż w końcu znikł.
- Al, chodźmy do innego przedziału. Niech James i Cecil zostaną sobie tutaj - powiedziała Rose, chcąc zapewne uniknąć kolejnej kłótni.
Albus, również zmęczony ciągłymi sprzeczkami, zgodził się z nią, po czym wstał i razem z kuzynką wyszedł na korytarz. Podążyli w stronę końca pociągu i za chwilę znaleźli jeden, niepełny przedział.
Po drodze spotkali Dominique Weasley - córkę Billa i Fleur. W trakcie powitanie okazało się, że ich kuzynka również szuka wolnego przedziału. Wymienili kilka uwag na temat wakacji, a potem Dominique życzyła im pomyślnej Ceremonii Przydziału.
Albus i Rose podeszli do niepełnego przedziału i zapytali, czy mogą się dosiąść. Słysząc pozytywną odpowiedź, weszli do środka. Okazało się, że w środku siedziało kilku innych pierwszoroczniaków. Były tam bliźniaczki Mary i Sophie Flores, Paul Turner i Berta Allen.
Siostry miały długie blond włosy i odznaczające się, przekrzywione w jedną stronę nosy. Paul, wysoki blondyn posiadał niezwykle czarne brwi. Natomiast Berta była wysoką dziewczyną o brązowych włosach i bardzo przyjaznym spojrzeniu.
Albus rozpoczął rozmowę z Paulem i Bertą, a Rose z Mary i Sophie. Oczywiście nie obyło się bez wielkiego WOW - przecież to syn TEGO Harry'ego Pottera. Później jednak okazało się, że nowi znajomi Albusa również chcą dostać się do Gryffindoru. Natomiast siostry Flores nie były jeszcze zdecydowane. Reszta rozmowy polegała na wymianie uwag dotyczących Hogwartu, wspominaniu wakacji i pogaduszek na temat tego, że oprócz syna Pottera, jednym z pierwszoroczniaków jest Adam Bennet - syn słynnego gracza quidditcha, Thomasa Benneta.
Około godziny drugiej, pojawił się wózek ze słodyczami. Albus i Paul kupili Czekoladowe Żaby i Fasolki Wszystkich Smaków, natomiast dziewczyny wolały skorzystać z uprzejmości chłopców i częstować się ich jedzeniem.
Dwie godziny później po pociągu przetoczył się głos: " Za dwadzieścia minut będziemy w Hogwarcie. Proszę się przygotować. Zostawcie wasze kufry w pociągu, zostaną zabrane osobno. "
- No, to chyba trzeba ubrać szaty, co ? - powiedział podniecony Paul.
Wszyscy się z nim zgodzili, co oznaczało, że Albus i Rose muszą wrócić do swojego pierwszego przedziału, gdyż tam zostawili swoje rzeczy.
Wszyscy byli już gotowi, gdy pociąg zaczął zwalniać. Wreszcie maszyna stanęła, a uczniowie zaczęli wysypywać się na peron stacji Hogsmeade. Albus stracił z oczy Rose, więc nasłuchiwał nawoływania "Pirszoroczni do mnie!". Nie usłyszał jednak nic takiego. Zaczął rozglądać się za Hagridem, coraz bardziej zdenerwowany. Wtem dobiegł go głos:
- Pierwszy rok tutaj! Do mnie! Ruszać się!
Al spojrzał w tamtą stronę, ale zamiast ujrzeć gajowego, zobaczył mężczyznę wręcz identycznego jak Hagrid. Te same krzaczaste włosy, wysokość dwóch normalnych osób, ale coś jednak się nie zgadzało... Tak, broda była dużo krótsza. Albus podszedł do niego i zapytał:
- Jak się nazywasz i gdzie jest Hagrid?- powiedział trochę wyzywająco, więc zaraz dodał: - panie profesorze.
Mężczyzna przyjrzał mu się uważnie i zapytał:
- Ty to pewnie Albus Potter, tak? - Spojrzał się na chłopca miło.
- Tak, to ja. Ale gdzie jest Hagrid?- rzekł Al, tym razem normalnym tonem.
- Ohh... No wiesz, źle się poczuł, a ja jestem jego pomocnikiem, więc go zastępuję - wytłumaczył mężczyzna o takim samym dobrodusznym spojrzeniu, które Al poznał, gdy Hagrid odwiedzał ich w Dolinie Godryka.
- Jak się nazywasz?- zapytał Albus
- Jak to, nie wiesz? Myślałem, ze Harry ci powiedział... - rzekł zaskoczony olbrzym.
- Nie, nie wiem.
- No więc ja nazywam się Bonum Darvid i jestem synem Hagrida- wytłumaczył, po czym dodał:- A moją matką jest Ollimpia Maxime.
Albusowi to jednak nic nie mówiło.
- Acha... Ale wiesz, co? Tata mówił mi, że Hagrid zawsze wołał: "'Pirszoroczni do mnie". - Al poczuł, że Darvid na pewno będzie jego przyjacielem.
Pomocnik gajowego patrzył na niego przez chwilkę, po czym ryknął:
- PIRSZOROCZNI DO MNIE!
- Tak lepiej?- zapytał już ciszej.
- Yhm.
Wokół Darvida zebrała się już spora grupa młodych czarodziejów, gotowych, by podążyć za gajowym. Albus odnalazł Rose oraz Paula i opowiedział zaciekawionej kuzynce o jego rozmowie.
Chwilę później szli już przez las wąską, wydeptaną ścieżką. Po kilkunastu minutach Albus dostrzegł w oddali blade światło. To księżyc odbijał się od toni jeziora. Gdy dotarli do wody, Darvid krzyknął:
- Po pięciu do łodzi i ani jednego więcej!
Al znalazł się w łódce z Rose, Paulem, Bertą i Arnoldem - średniego wzrostu blondynem, któremu uszy odstawały bardziej niż trochę.
Już za chwilę łodzie rozdzierały gładką taflę jeziora. Wiatr wiał i wcale nie robiło się przyjemniej. Wręcz przeciwnie: wszyscy wyglądali na coraz bardziej zdenerwowanych.
Albus nie mógł przestać myśleć o tym, że może dostać się do Slytherinu. Nie zauważył nawet, kiedy wypłynęli z zatoki, a ich oczom ukazał się zamek. Dopiero po zduszonych okrzykach "och" i "ach", Al podniósł głowę. Zobaczył Hogwart w całej swej okazałości. Wielki zamek z niezliczonymi wieżami i basztami. Oświetlony, nie wiadomo czym i jak, pięknie prezentował się na tle ciemnych gór.
"No tak... Hogwart rzeczywiście jest piękny i ogromny", pomyślał Al.
- Popatrzcie tam - powiedział Darvid, wskazując swym dużym palcem na mały otwór w skale, na której osadzony był Hogwart. - Zaraz dopłyniemy.
Albus jednak cały czas myślał o nieuchronnie zbliżającej się Ceremonii Przydziału. Jego brat i większość kuzynów (i kuzynek) mieli to już za sobą. Wszyscy dostali się do Gryffindoru: kuzynki Molly, Roxanne i Dominique, i Louis, i Fred, i Lucy, i Victorie, nawet Teddy Lupin, który skończył Hogwart dwa lata temu. Co jeśli on trafi do Slytherinu? Co wszyscy sobie o nim pomyślą? Nie chciał dopuścić do siebie myśli zostania Ślizgonem.
- Pochylić głowy! Uważajcie! - dobiegł go jakby z oddali głos Darvida.
Powróciwszy do rzeczywistości, Al schylił głowę w ostatniej chwili. Właśnie wpływali pod skałę.
- Chyba płyniemy do jakiejś podwodnej przystani - powiedział Paul.
- Nie do końca. My tylko tędy przepłyniemy, czytałam o tym - wyjaśniła Rose.
Łódki płynęły chwilę podziemnym tunelem, a potem dotarły do czegoś w rodzaju przystani. Gdy łodzie zostały zacumowane, uczniowie wysiedli z nich i stanęli, gotowi podążyć za Darvidem. Albus ustawił się obok Rose i Berty. Czekali, aż gajowy poprowadzi ich po schodach.
Teraz już każdy martwił się o swój Przydział. Wszyscy szeptali między sobą. Nie były to jednak rozmowy pełne radosnego podniecenia. Były to głosy zdenerwowane, a u niektórych pełne strachu.
Stojąc tak, Albus zauważył pewną tabliczkę:
Tutaj zginął
SEVERUS SNAPE
(1960-1998)
Zbyt odważny czarodziej,
by zginąć jak tchórz.
Zginął jak bohater.
Albus wiedział kim był Severus Snape. W wieku dziesięciu lat przeczytał wszystkie siedem książek pisarki Joanne Rowling. Opisywała ona losy jego taty i przyjaciół Harry'ego Pottera. Znał dobrze historię walki z Voldemortem. Najbardziej jednak ciekawiła go Bitwa o Hogwart. Zginęło w niej tyle osób... Zwłaszcza tych, które teraz by znał. Postanowił, że już pierwszego dnia, czyli jutro, odwiedzi Izbę Chwały. Właśnie tam zostali uwiecznieni wszyscy, którzy oddali swe życie, broniąc dobra.
I znów nawiedziła go myśl: czy odwiedzi to miejsce jako Gryfon czy Ślizgon? Mógłby to zrobić nawet jako Krukon lub Puchon, ale gdyby jego domem został Slytherin...
"Nie, nie myśl tak", upomniał sam siebie.
Tymczasem uczniowie zaczęli podążać z Darvidem. Albus ruszył za nimi, coraz bardziej zdenerwowany. Szli przez chwilę po schodach, pnąc się w górę. Zimne, wręcz mroźne powietrze smagało ich twarze. Wiał wiatr, co wcale nie poprawiało nastroju przerażonych już teraz uczniów.
Wreszcie wyszli na obszerny dziedziniec. Cała grupa stanęła przed wielkimi, dębowymi drzwiami. Darvid zastukał w nie trzy razy.
Hmm, całkiem przyjemne opowiadanie. Choć trochę mi się już przejadły te wizje historii po zakończeniu sagi przez J.K. Rowling. Mimo wszystko każdy ma na nie zupełnie inny pomysł, a że ja jestem w stanie wchłonąć prawie wszystko, to z chęcią czytam. Także jestem ciekawa, jak będzie wyglądać Twoje wyobrażenie.
Jest (niestety) kilka literówek typu: stracić z oczy, a nie z oczu. Musisz tego pilnować, bo to nie wynika z niewiedzy, tylko z nieuwagi.
Spodobał mi się motyw przedstawienia Jo jako tej, która opisała dzieje Harry'ego Pottera, a nie, że je wymyśliła. Z takim zabiegiem się jeszcze nie spotkałam. Tylko z drugiej strony jeśli zna Snape'a, czytał te książki, to jakim cudem robi wielkie oczy, kiedy słyszy o Maxime?
Taka luźna dygresja - u Ciebie też jest fragment, w którym rodzice żegnają swoje dzieci przed wyjazdem do Hogwartu. Trochę mnie to zaczęło zastanawiać, dlaczego tak po prostu wszyscy czarodzieje puszczają swoje pociechy na pół roku do odległego miejsca. Nie tęsknią? Dziwny model rodziny czarodziejskiej.
Czekam więc na drugi rozdział.