Rekord osób online:
Najwięcej userów: 303
Było: 16.01.2023 02:39:51
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
W głębi Zakazanego Lasu dochodzi do spotkania dwóch poszukiwanych śmierciożerców. Omawiają plany ...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
Vismeer ciągnął Regulusa za kołnierz przez całe lochy, nie wydobywając choćby pary z ust. Co innego młody Black, który ciągle krzyczał w kierunku pokoju wspólnego gdzie jest moja Alys? i inne tego typu frazesy. Kiedy dostali się wreszcie do sali wejściowej, niemogący już znieść tych wrzasków auror, też zapewne ze strachu że już tutaj ktoś może go usłyszeć, wyciągnął różdżkę, wycelował w Regulusa i burknął:
- Silencio! - poskutkowało tym, że Black od teraz tylko bezgłośnie poruszał ustami, a im dalej byli od salonu Ślizgonów, tym bardziej wyrywał się Vismeerowi.
- Masz szczęście, gówniarzu, że obowiązuje mnie tu umowa z Dumbledore'em - warknął. - Gdybym to ja miał pełnię władzy decydowania o tym, co się z tobą stanie, skończyłoby się to dla ciebie o wiele gorzej niż jakimś tam szlabanem, którego i tak nie weźmiesz sobie do serca. Dla ciebie i dla tych wszystkich innych szczeniaków, które centralnie w dupie mają wszystko to, co się dzieje dookoła nich, to że dookoła nich toczy się wojna. Wszyscy porządni czarodzieje robią wszystko co tylko w ich mocy, aby uchronić was przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem, a wy, małe niewdzięczne stworzenia, nic sobie z tego nie robicie. Tracicie czas i energię, i hańbicie nację czarodziejów, tocząc bezsensowne spory między sobą, a na koniec jeszcze bawicie się eliksirem miłosnym. I co, takie zabawne to było?
Vismeer nie podnosił głosu, bo jako że szli już przez ruchome schody do jego gabinetu, ktoś mógłby ich usłyszeć. Ale nieważne czego by nie zrobił, do Regulusa i tak to nie docierało. Dla niego w tym momencie liczyło się tylko jedno - dostać się w ramiona Alys Haven i pozwolić tej cudownej woni jej lśniących włosów uderzyć w jego nozdrza, i wypełnić jego całego tętniącą emocją wielkiego uniesienia, odczuć na sobie łagodny dotyk tej delikatnej skóry i gorących ust, na doznanie których przeszedłby go miłosny dreszcz...
Kiedy tak sobie marzył, Vismeer doprowadził go wreszcie do jego gabinetu. Było to to samo pomieszczenie, które zwykle zajmowali profesorowie obrony przed czarną magią. Każdy z nich jednak urządzał ten pokój po swojemu, a z racji tak częstych zmian na tym stanowisku, właściwie co roku jego wystrój się zmieniał. Tym razem pokój był dosyć ciemny, wszystkie okna były zasłonięte, a jedyne światło dawały powbijane w ścianę niewielkie lampki i jedna stojąca na biurku. Jakby do tego dołożyć jeszcze te wszystkie dziwne urządzenia porozstawiane dookoła, pomieszczenie to przypominało trochę gabinet hipnotyzera. Auror posadził Blacka na krześle naprzeciwko biurka (żeby nie powiedzieć "rzucił go tam"), a ten tylko się uśmiechnął.
- Zawoła pan Alys, panie profesorze, prawda? - zapytał go trochę obłędnym głosem. Vismeer jednak nic nie odpowiedział, tylko wyjął za swojego biurka skrzynkę, z której wyciągnął małą fiolkę z zielonkawym wywarem i podsunął ją Regulusowi.
- Pij! - nakazał.
- A co to jest? - zapytał Ślizgon, przyglądając się flaszce dokładnie.
- Lekarstwo na twoją głupotę. Może nie najskuteczniejsze, ale przynajmniej trochę pomoże.
Młody Black tylko wpadł w śmiech, Vismeer zaś przybrał wyraz twarzy śmiechowi zupełnie przeciwny i uderzył Regulusa w twarz.
- Pij to do jasnej cholery! - wrzasnął wstając z krzesła i walnął pięścią w stół, a z jego ust pociekła ślina. Ale chłopak ponownie tylko się uśmiechnął.
- Alys, kochanie, gdzie jesteś? Już do ciebie idę, skarbie! Poprzytulamy się, wymasuję ci stópki tak jak lubisz... - i wstał z krzesła, podążając w kierunku drzwi. A wtedy nauczyciel nie wytrzymał. Zerwał się z miejsca, machnął różdżką w stronę drzwi zamykając je na cztery spusty, złapał Regulusa za ubranie i rzucił go z powrotem na krzesło. Potem chwycił flakonik i siłą wlał mu jego zawartość do ust.
Regulus zakrztusił się i zaczął okropnie kasłać, wypluwając co najmniej połowę tego płynu. Przez moment kompletnie go zamroczyło, widział jedynie szalejące mu w mózgu nerwy, a słyszał tylko dziwny gwizd. Kiedy się wreszcie otrząsnął, zauważył, że siedzi w gabinecie Vismeera, jest cały pobrudzony jakąś dziwną substancją, która rozlała mu się na ręce, brodę i szaty, a sam profesor odmierza kilka kropel czegoś, co przynajmniej wyglądało jak woda. A najgorsze było to, że w ogóle nie pamiętał jakim cudem się tutaj znalazł, w ogóle nic nie pamiętał z tego, co się działo od tego wieczoru, kiedy spotkał się z Alys. I w tej chwili wpadł w panikę. Czy udało mu się cokolwiek ugrać dla Czarnego Pana? Czy przekonał dziewczynę do współpracy? Jego paniczny strach nagle zamienił się w czarną rozpacz. Nie zrobił nic dla swojego pana, nie zrobił nic dla wielkiej sprawy, a do tego kiedy zdał sobie sprawę z tego, że właśnie jest sobota, a on zamiast na spotkaniu w Świńskim Łbie będzie musiał siedzieć tu cały dzień ze swoim "bratem", miał ochotę się rozpłakać.
- Masz, po tym poczujesz się lepiej. - Vismeer podsunął mu do ust łyżeczkę z kilkoma kropelkami przeźroczystego płynu. Z jakiegoś powodu wyglądał na rozwścieczonego (w sensie... bardziej niż zwykle). Black bez większych oporów wypił wszystko, w jego obecnej sytuacji było mu całkowicie obojętne czy to jest trucizna, czy cokolwiek innego. Może nawet ten szlaban jakoś przyjdzie mu przetrwać, i tak wszystko stracone. Skoro on, czarodziej z najbardziej czystokrwistego rodu w całej Wielkiej Brytanii nie potrafi nawet trafić na spotkanie ze Śmierciożercami, jest kompletnie nic nie warty. Rodzice z całą pewnością go wyrzucą z domu i wydziedziczą, kiedy się o tym dowiedzą. Kompletnie ich zawiódł, zawiódł cały świat czarodziejów, bo nawet tak prostych rzeczy jak dotarcie na zebranie czy krótka rozmowa zachęcająca do wielkich czynów nie potrafi zrobić... Właściwie to najlepiej będzie, jeśliby się miało okazać, że to co mu podał Vismeer to faktycznie jest trucizna...
Takie oto myśli krążyły po myśli Regulusa przez większość dnia. Eliksir dany mu przez nauczyciela zniwelował w nim tę fizyczną słabość, ale nie naprawił mu bynajmniej samopoczucia. Kiedy wreszcie pojawił się Syriusz (o zgrozo, założył mugolskie ubrania!) i kiedy Vismeer powiedział im co mają robić - wysprzątać wszystkie damskie łazienki bez użycia czarów - obaj nawzajem traktowali się jak powietrze. A kiedy Regulus grzebał w muszlach klozetowych szczotką i mył kabiny prysznicowe, zbierając włosy i wrzucając je do torebek, myślał sobie, że być może to właśnie jest jego przeznaczenie. Do tego przynajmniej się nadaje, każdy głupi potrafi myć podłogi i czyścić kible. Służba Czarnemu Panu to przywilej zarezerwowany dla najlepszych czarodziejów. On z kolei jest zwykłym, nic nie wartym śmieciem.
Kiedy wreszcie skończyli (a zajęło im to cały dzień, bo żaden z nich nie dopuszczał do swojej głowy choćby myśli o jakiejkolwiek współpracy), obaj bez słowa udali się w kierunku Wielkiej Sali na kolację. Każdy z nich zajął miejsce przy swoim stole i już więcej nie zwracali na siebie uwagi. Mulciber klepnął Regulusa po ramieniu i powiedział mu cicho:
- Nie bój nic, załatwiliśmy tę sprawę za ciebie. Powiedziałem Malfoyowi, co się stało i obiecał, że przyjedzie do nas za dwa tygodnie, żeby obejrzeć inauguracyjny mecz Quidditcha. Wtedy porozmawiacie.
- Daj mi święty spokój... - odpowiedział mu Black ciężkim, szepcącym głosem. - Pogadamy później.
Nałożył sobie na talerz trochę bruschetty i pierożków, i zajadał, nie zwracając uwagi na nic, co działo się dookoła. Kiedy wreszcie skończył, nie poszedł do pokoju wspólnego, ale na Błonia. Nie zwracając zupełnie uwagi na chłodny wiatr i mżawkę, podszedł do Jeziora i przyjrzał się w nim swojemu odbiciu. Jaki ja tak naprawdę jestem? - pomyślał. Usiadł na brzegu i nie dał już rady powstrzymać łez, które gromadziły się do jego oczu przez cały dzień.
Mnie nadal bawi to, że Regulus w gruncie rzeczy jest takim małym, głupiutkim chłopcem, skoncentrowanym tylko na jednym celu i nie zauważający rzeczywistości, która się wokół niego dzieje.
Auror to typ, który często występuje w FF gordiana. Twardy, bezkompromisowy, o często dyskusyjnych działaniach, ale w gruncie rzeczy dobry. Nie rozumiem tylko jakim cudem nawet taki baran jak Regulus mógł pomyśleć, że auror poda mu truciznę. Chyba że wiedział, że to niemożliwe, ale sobie wmawiał, bo musiał się nad sobą pobiedzić.
Szkoda, że nie było obszerniejszego opisu szlabanu braci Black. Liczyłam, że będą tam jakieś śmieszne momenty, odzywki, coś, co znów mnie trochę rozbawi w tym FF. Jednak rozumiem, że nie było to istotne dla akcji i autorowi szkoda było poświęcać na to miejsce. Mimo to, ja czuję niedosyt!