Tym razem dedykuję Christinie! Kochanej admince <3 Żeby nie czuła się urażona po dedykacji dla Ang :*
Od tragicznego zebrania Śmierciożerców minął tydzień. Snape'om pozostały dwa dni na przygotowanie się do danej im misji. Gdyby nie mikstury, które Severus podrzucił po kryjomu swemu synowi, Mist pewnie dalej kurowałby rany, jakie odniósł po karze wymierzonej przez samego Lorda Voldemorta. Kilka dni wcześniej, podczas ćwiczeń, które wykonywał teraz codziennie, aby wrócić do dawnej sprawności w pojedynkach, spróbował wyczarować patronusa, lecz z różdżki wydobyła się tylko szara mgiełka. Kiedy opowiedział o tym swojej żonie, Ewilan, ona również wykonała doświadczenie. Z jej magicznego narzędzia nie wydobyło się nic. Strasznie przeżywała rozłąkę z Angie. Mężczyzna martwił się o żonę. Pewnego dnia położył przed nią pluszowego misia i rzekł:
- Torturuj go. Użyj Cruciatusa, a potem rzuć czar śmiertelny. - Chciał pomóc Ellie. Wiedział, że przez okres, w którym myśleli, że Voldemorta nie ma, nie używali magii niewybaczalnej. Ich moc strasznie osłabła pod tym względem i teraz trzeba było ją wzmocnić. A jako że dom już od dawna mieli zabezpieczony, bardzo trudno było wykryć jakiekolwiek rzucone zaklęcie niewybaczalne.
- Crucio - powiedziała tym samym, monotonnym głosem, którego używała od niedawna. Z różdżki wydobyło się tylko światełko i w tej samej chwili Ellie zemdlała. Miś pozostał nietknięty.
Od tego czasu Ewilan regularnie sama ćwiczyła. Nie pozwalała swemu mężowi na wchodzenie do pokoju, kiedy trenowała. Ostatnio miała strasznie zmienny nastrój. Przez chwilę siedziała z Mistem, pijąc ognistą whiskey, a w następnej ni stąd ni zowąd zaczynała płakać, a kiedy jej to mijało, przeważnie szła do sypialni i zakopywała się w łóżku.
***
Wybiła godzina dwudziesta. Para była już przygotowana. Siedzieli niczym posągi w salonie, ubrani w odpowiedni strój. Nie odzywali się do siebie. Nagle drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Do willi wpadła Bellatrix. Nie pokusiła się nawet o zdjęcie butów, co bardzo rozdrażniło Mista.
- Bella. Mogłabyś czasami... - zaczął, lecz kobieta nie dała mu dokończyć.
- Nie jęcz! Posprzątasz! Pospieszcie się! Już nie mogę się doczekać! - Zaczęła się nienawistnie i okropnie śmiać. Para wstała. Obydwoje sprawdzili, czy różdżki są tam, gdzie powinny i czy da się je szybko i swobodnie wyjąć, by zaatakować. Wyszli z domu. Tam czekali już na nich Lucjusz, Narcyza i Fenrir. Wszyscy ubrani byli tak samo - w czarne szaty z kapturami. Nie mogli założyć typowych strojów Śmierciożerców, gdyż za bardzo rzucałoby się to w oczy. Musieli podróżować pieszo; Aurorzy porządnie się zabezpieczyli i prawdopodobnie wykryliby teleportację lub jakikolwiek inny środek transportu. Lucjusz dowodził w tej misji. Wiedział, gdzie znajduje się magazyn, w którym spotykają się Aurorzy, więc szedł przodem. Mist podszedł do niego.
- Dosia sobie nie poradzi. Pomagaj mi ją osłaniać - szepnął mu na ucho.
- A cóż takiego się stało, że tak stwierdziłeś, przyjacielu? - zapytał poważnie Lucjusz.
- Kazałem jej rzucić Cruciatusa na misia. - Lucjusz spojrzał na Mista i uniósł jedną brew, lecz mężczyzna to zignorował. - Zrobiła wszystko dobrze, lecz zemdlała, a miś pozostał nienaruszony - dokończył.
- Ich będzie dziesięciu, na brodę Merlina, Mist! - powiedział zbyt głośno i Dosia, która to usłyszała, zaczęła się już ciekawić i przysłuchiwać ich rozmowie, więc mężczyzna tylko szepnął na ucho Snape'owi:
- Wszyscy nie możemy skupić się na Ellie, bo zginiemy.
- Lucjuszu, musisz mi pomóc. Sam nie dam rady - błagał Mist.
- No dobrze. Rozkażę im tak się uformować, abyś ty był po jednym boku Ewilan, a ja po drugim. Nic więcej nie mogę dla ciebie zrobić - postanowił Malfoy.
- Dziękuję.
***
Po godzinie mozolnej wędrówki w końcu dotarli do starego magazynu. Kiedy stanęli, Lucjusz ogłosił im taktykę i plan działania.
- Okrążymy ich - powiedział i narysował patykiem w ziemi, jak ma to wyglądać. - Tu będzie stał Mist, tu Dosia, tu ja, obok mnie Narcyza, dalej Bella i Fenrir. Tylko - spojrzał na Bellę - błagam was. Nie pokazujcie się, póki wszyscy nie będą na swoich pozycjach. - Spojrzał na teren i mruknął pod nosem zaklęcie na wykrycie innych. Okazało się, że Aurorzy chcieli się zabezpieczyć przed potencjalnym wrogiem i rzucili przeróżne obronne zaklęcia na pomieszczenie, lecz Mist zawsze specjalizował się w łamaniu takich systemów obronnych. Mruczał przez chwilę jakieś niezrozumiałe dla nikogo formułki, aż w końcu skinął lekko głową do Lucjusza na znak, że już gotowe. Pierwszy do magazynu wszedł Malfoy, aby zlokalizować wroga. Później zdał sprawozdanie reszcie i wytłumaczył, gdzie dokładnie mają stanąć i kiedy się wychylić. Kiedy wszyscy odeszli na swoje miejsca, rzekł do Dosi:
- Nie będzie żadnych problemów. Nie martw się. Nie widzisz, że to same stare dziady, niepotrafiące ruszyć się bez swojej laski? Założę się, że będą błagali nas o litość. - Lecz to nie uspokoiło Ewilan, a wręcz przeciwnie. Nie chciała walczyć z kimś starszym, mniej sprawnym, bo szanse były nierówne - zrobić krzywdę komuś takiemu będzie jeszcze trudniej.
Kiedy wszyscy stanęli na swoich pozycjach, jako pierwszy wychylił się Lucjusz, a zanim reszta ekipy. Zdziwieni Aurorzy najpierw nie mogli się ruszyć, a potem prędko wyjęli swoje różdżki i przygotowali do ataku. Bitwa rozpoczęła się. Aurorzy rzeczywiście byli osobami starszymi, lecz w walce dorównywali Śmierciożercom. Pierwszy z nich zginął z ręki Mista:
- Drętwota! - krzyknął najstarszy z panów. Mist bez problemu odbił zaklęcie i skorzystał z okazji, gdy przeciwnikowi zakręciło się w głowie.
- Avada Kedavra! - Błysk zielonego świata zabrał ze sobą owego starca. Kiedy kolejny Auror padł wraz z morderczym zaklęciem, reszta zmobilizowała się i porządnie uformowała. Gdy Bellatrix paroma zwinnymi ruchami pokonała dwóch kolejnych, szanse wyrównały się i doszło do pojedynków jeden na jednego. Los chciał, aby Dosia trafiła na najsilniejszego ze starców. Na początku przeszła na defensywę, lecz coraz gorzej jej to szło. Lucjusz zajęty był pojedynkiem ze swoim Aurorem, jednak Mist zauważył problem Ellie. Niestety również nie mógł jej pomóc, gdyż miał swojego przeciwnika. Nagle Dosię zemdliło, a przeciwnik to wykorzystał:
- DRĘTWOTA - krzyknął, a Dosia wyleciała z szyku i upadła kilka metrów dalej nieprzytomna. Mist widząc to, dostał szału bojowego. Zaatakował jedną ze swoich dawnych specjalności, a mianowicie żywiołem ognia. Uczył się go od dzieciństwa i teraz widać było wspaniałe efekty, kiedy ogień pochłonął dwóch Aurorów. Kolejny odbił zaklęcie mężczyzny. Chciał zaatakować Mista, lecz nie zdążył. Zielone światło wychodzące z różdżki Lucjusza powstrzymało go skutecznie. Zostało trzech przeciwników, a Mist przy pierwszej okazji podbiegł do Dosi i sprawdził jej tętno.
- ŻYJE! - ucieszył się. Po kilku minutach Śmierciożercy wybili Aurorów co do jednego i również podeszli do Dosi.
- Obudź ją! Musimy już iść - syknęła Bella. Mist spojrzał na nią ostro. Narcyza, która jako jedyna nie podeszła do poszkodowanej, zwinnym ruchem ręki pochowała zmarłych.
- Ach, siostrzyczko... Po cholerę ty to robisz?! - zirytowała się Bella i udała się w stronę wyjścia. Mist ocucił swoją żonę, lecz i tak całą drogę niósł ją na plecach.
***
Kiedy dotarli do domu, Ewilan od razu uciekła do swojego pokoju i zamknęła się na trzy spusty. Snape miał już tego dość. Musiał się dowiedzieć, o co chodzi. I to natychmiast. Szybkim zaklęciem otworzył drzwi i podszedł do swojej żony.
- Co się dzieje? Jak to się stało, że podczas walki nagle cię zemdliło? - zapytał się jej, choć podejrzewał, o co chodzi.
- Nie wiem! Mist, nie wiem! - skłamała. - Pomóż mi, Mist, błagam...
- Nie płacz - zaczął uspokajać swoją żonę mężczyzna. - Napiszę dzisiaj do uzdrowiciela, lecz i tak przyjdzie najszybciej jutro. Teraz połóż się, a ja pójdę zaparzyć ci zioła uzdrawiające.
***
Następnego dnia do ich domu wszedł ubrany na czarno uzdrowiciel współpracujący ze Śmierciożercami.
- Co się stało, panie Snape? - rzekł swoim piskliwym głosikiem.
- Ewilan ostatnio dziwnie się zachowuje. Ma wahania nastrojów, często wymiotuje, a na wczorajszej misji zemdlała - wyjaśnił mężczyzna.
- Pójdę ją zbadać, a pan niech tu poczeka.
Po godzinie lekarz wyszedł z pokoju, a Ewilan za nim, również ciekawa wyników badań.
- I co? - niecierpliwił się Mist.
Uzdrowiciel potarł czoło.
- Pańska żona jest w ciąży.
No Mist, nieźle napisany rozdział. Nie da się zaprzeczyć że tutaj również pokazałeś klasę, widać że coraz ciekawsze fragmenty tworzysz w miarę pisania. A puenta najlepsza z całości - Mist Dzieciorobek. Ode mnie masz W.