Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
O pomocy i determinacji.
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Strofy spisane z myślą o Tomie R. :)
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Wczoraj położyłam się spać dość późno, bo ostatnie co słyszałam, to zegar wybijający trzecią nad ranem. Omawialiśmy dzień wcześniej ważne rzeczy, między innymi gdzie powinnyśmy się udać, gdzie zacząć poszukiwania, a także kłóciliśmy się zażarcie o to, czy Szarcowie pójdą z nami, czy też nie. W końcu zadecydowaliśmy, że Patryk wyruszy z nami, a jego ojciec zostanie w domu. Mimo że udało nam się ustalić istotne fakty i opracować plan działania, miałam dziwne wrażenie, że tak naprawdę nie zrobiliśmy ani jednego kroku w przód, jakbyśmy stali ciągle w tym samym, martwym punkcie. Na pewno nie było to miłe uczucie. Każdy każdego przekrzykiwał na naradzie, ja natomiast siedziałam cicho i modliłam się, żeby wreszcie się to "posiedzenie" skończyło, bo jedyne o czym wtedy marzyłam, to opatulenie się w fałdach kołdry oraz szybkie znalezienie się w magicznym, tajemniczym, przez co wspaniałym, świecie snu. Nawet najgorszy koszmar wydawał mi się lepszy niż słuchanie kłótni przyjaciółek z Szarcem! Dopiero teraz doszła do mnie powaga słów, jakie wtedy wykrzykiwali... Zauważyli, że tamci Śmierciożercy na pewno nie weszli do mugolskiej restauracji przez przypadek, że musieli coś wiedzieć o naszej misji, więc logicznym jest fakt, że jeśli nas zaatakowali, chcieli nam w niej przeszkodzić. Gdy powoli przypominałam sobie wczorajszy wieczór, docierało do mnie, że skoro ojciec Patryka nie jest właścicielem tamtej placówki, to co on tam akurat w tym samym czasie robił? To wszystko było takie skomplikowane!
Właściwie obudziłam się przez mój naprawdę pusty żołądek, który domagał się porządnego śniadania, zanim zaczęłam funkcjonować w stu procentach. Tak więc przeciągając się, otworzyłam oczy i rozejrzałam się po "moim" pokoju. Z ulgą stwierdziłam, że ubrania leżą tak, jak je wczoraj zostawiłam. Ubrałam się i cisnęłam piżamę pod poduszkę, a następnie jako tako pościeliłam łóżko, na którym spałam już drugą noc. I z pewnością ostatnią. Głośne burczenie przypomniało mi po co wstałam tak wcześnie. Nie kazałam więc dłużej czekać swojemu żołądkowi i poszłam szukać kuchni. Oczywistym był dla mnie fakt, że tam gdzie jadalnia, tam musi być również poszukiwany pokój, więc skierowałam się ku właściwym drzwiom. Z radością spostrzegłam, że myślenie logiczne nadal u mnie sprawnie funkcjonuje, gdyż okazało się, że miałam rację. Kuchnia była mała, jej ściany pomalowane zostały beżową farbą. Lodówka także miała niewielki rozmiar, a obok niej stała kuchenka. Jeszcze dalej znajdował się zlew. Wczoraj Szarcowie powiedzieli, że mamy się czuć u nich jak we własnym domu, więc bez wahania podeszłam do lodówki i w parę sekund wyjęłam z niej jajka. Patelnia wylądowała na kuchence, a po chwili przyrządziłam na niej jedzenie. Gdy odwróciłam się w stronę drzwi by zawołać wszystkich na śniadanie, zorientowałam się, że Liliana stoi u ich progu niepewnie i trzymając się jedną ręką framugi. Zdezorientowana kręciła wolno głową. Prawdę mówiąc, nie bardzo wiedziałam, jak miałam się zachować. Cieszyło mnie, że w ogóle udało jej się dojść z pokoju aż tutaj, ale patrząc na ruchy jakie wykonywała i ogólnie na to, jak wyglądała, bardzo smutno mi się zrobiło. Ze zmieszanymi uczuciami podeszłam do niej. Ona tylko zmarszczyła brwi, nie wiedząc, kto się do niej zbliżył.
- Lijka, to ja - powiedziałam. Na jej twarzy pojawił się nikły uśmieszek, bardziej przypominający grymas. Mruknęła tylko coś w odpowiedzi i pozwoliła mi sobie pomóc. Powoli, trzymając ją za rękę, poprowadziłam przyjaciółkę do jadalni, gdzie mogła spokojnie usiąść. Gdy dotarłyśmy, oparła się o stół obiema rękami. Mimo moich próśb, nie usadowiła swojego kupra na krześle. Szkoda, bo moim zdaniem było naprawdę wygodne. Zrezygnowałam po kilkukrotnym odrzuceniu mojej propozycji. Przez chwilę stałam obok niej, wpatrując się w krajobraz za oknem. Gdy zwróciłam wzrok z powrotem na Williams, stała spięta. Cała drgała. Szybko ruszyłam, by w razie czego ją przytrzymać.
- Zapłacą mi za to! Zapłacą! Zapłacą! - wrzasnęła. Wnet wszystko zrozumiałam. Kiedyś powiedziała, że wzrok jest dla niej najważniejszym ze zmysłów, wspomniała też, że jeśli go w jakikolwiek sposób straci, popełni samobójstwo. Zdałam sobie sprawę, iż przy życiu trzyma ją tylko... racjonalne i chłodne myślenie, a także, co mnie nieco zdziwiło, bo totalnie nie jest w jej typie, chęć zemsty na tych, którzy rzucili klątwę na jej oczy, które zresztą kochałam. Nie przestawała się trząść, więc dotknęłam jej ramienia łagodnie. Już chciałam spojrzeć w jej oczy, lecz widziałam w nich jedynie przerażającą pustkę. Wciąż nie mogłam przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy. Odwróciła się i zaczęła szlochać. Przytuliłam ją więc. Stałyśmy tak dość długi czas.
- Z pewnością - odparłam, chcąc ją jakoś pocieszyć. Sama miałam ochotę zabić drani! Gniew przyjaciółki udzielił się wtedy i mnie, gdy zdałam z tego sobie sprawę. W moich uszach wciąż rozbrzmiewały słowa Liliany. "Zapłacą, zapłacą, zapłacą!". Jak przez mgłę widziałam jedno ze swoich wspomnień. Mama, tata, brat Ben no i ja. Zafriny wtedy jeszcze nie było na świecie. Nie pamiętam, do kogo rodzice kierowali te budzące grozę słowa. Może do Śmierciożerców, którzy nas zaatakowali. Albo do Ministerstwa Magii, kiedyś mieli z nim masę problemów. Było mi źle. Wiem, że to głupio i dziecinnie brzmi, ale nie zmienia to faktu, że czułam się przytłoczona zadaniem od tej jędzy, McMonagall. Dlaczego my miałyśmy szukać miecza Godryka? Miałam tego dosyć. Jednak dopiero parę dni temu wyruszyłam; historia miała się dopiero rozpocząć.
- Liliana, skończmy tę misję! To do niczego nie prowadzi! - Najwyraźniej przestałam panować nad uczuciami. Znowu!
- Tanya, nie możemy. Powinnyśmy pomóc Harry'emu. Wiem, nie znamy go, ale... Czuję, że nie damy rady się odwrócić do niego plecami.
- Pff! Zwróćże uwagę, że straciłaś wzrok. To jest zbyt niebezpieczne! - zaczęłam. Ktoś nagle złapał mnie w pasie i odciągnął od Liliany. Z pewnością nie była to Nior, nie miałaby takiej siły. Więc kto to zrobił? Odwróciłam głowę. Szarc. No przecież.
Znowu siedzieliśmy wszyscy przy stole. Przez dłuższy czas przypatrywałam się tacie Szarca. Jak gdyby nic rozmawiał z Nieoryginalle, wymachując żywiołowo widelcem. Gdy wreszcie poczuł na sobie badawczy wzrok, spojrzał na mnie zdziwiony, nic jednak nie powiedział. Cholera! Odwróciłam się w stronę Patryka, zagadując go niewinnie. Chłopak mnie zadziwiał - od kiedy tylko go poznałam, a było to ponad sześć lat temu, nigdy nie widziałam go smutnego, zdenerwowanego czy rozgoryczonego. Zawsze promieniało od niego poczucie humoru i beztroska.
Po zjedzeniu wspólnego posiłku, pomogłam Patrykowi posprzątać; jako ostatnia wyszłam z kuchni. Uwielbiałam patrzeć przez ich okno. Widok, który za każdym razem mnie pochłaniał - mogłam patrzeć na niego godzinami. Jak się potem okazało, zmienił zupełnie bieg historii. Gdy w końcu ruszyłam swoje cztery litery z jadalni, aby przygotować się na dalszą drogę, przechodziłam obok gabinetu taty Patryka. Drzwi były lekko uchylone, ale to wystarczyło, bym usłyszała rozmowę, którą tam prowadzono; zamurowało mnie. Trzy głosy były mi aż za bardzo znajome. To tamci Śmierciożercy, którzy nas zaatakowali. W jednej chwili postanowiłam, że będę podsłuchiwać ich rozmowę. To wszystko zdawało się nieprawdopodobnie podejrzliwe. Co oni tu robią? Czy chcą go ukarać za okazaną nam pomoc? Nagle usłyszałam głuche uderzenie w coś, a potem krzyk kobiety.
- Wciąż mnie zadziwia, kogo ty wziąłeś sobie za żonę, stary - odezwał się jeden ze Śmierciożerców. - Strasznie drętwa jest.
- Fakt. To był olbrzymi błąd. Gadajże jednak, czemu mnie odwiedzacie? Przecież robię wszystko zgodnie z planem! - zawołał Szarc.
- Czarny Pan chce cię prosić o jeszcze jedną przysługę - odparł inny Śmierciożerca. Zaraz po tym zarechotał obrzydliwie. Choć w środku trzęsłam się ze strachu, nie potrafiłam oderwać się od podłogi, by uciec. Więc jednak moje domysły były prawdziwe. To wszystko to jeden wielki spisek! Niespodziewanie rozległ się śmiech kobiety; brzmiał szaleńczo. Po chwili miałam już pewność - to nikt inny jak Bellatriks!
- Dziewucha nas podsłuchuje! - Jej słowa były tak niespodziewane! Chwyciłam za różdżkę, ale ta na nic się zdała. Pięciu dorosłych czarodziejów świetnie radzących sobie z czarną magią na jedną, małą dziewczynkę. Bardzo nierówna walka! Odwróciłam się i zaczęłam biec. Nad głową przeleciała zielona stróżka czaru, który miał mnie pozbawić życia. Zaraz potem niedaleko mnie świsnęły kolejne. Już stawiałam stopę, na schodek, gdy w plecy ugodziło mnie jedno z zaklęć. Jednak nie była to Avada, wciąż żyłam. Czułam się szczęśliwa. Dziwne, nagle wszystko wydawało mi się takie cudowne, bezpieczne. Głos rozsądku chciał mi coś przekazać, ale stłumiłam go.
Wybitny! | 100% | [1 głos] | |
Powyżej oczekiwań | 0% | [0 głosów] | |
Zadowalający | 0% | [0 głosów] | |
Nędzny | 0% | [0 głosów] | |
Okropny | 0% | [0 głosów] |
Kluchu, powiedz no, dlaczego ja dopiero teraz zauważyłem to ff? Może nie powinienem czytać tego od końca, ale tak jakoś wypadło, że teraz się ten rozdział ukazał... No ale tak... jesteś moją mistrzynią, bo nie mam się do czego przyczepić, a wiesz dobrze, że to do mnie niepodobne Te dialogi to po prostu cud miód ultra maryna, sam bym chciał tak pisać, bo ja uwielbiam opisywać, za to dialogów najchętniej nie robiłbym w ogóle, więc mam za co Cię podziwiać Wybitny, nie mam więcej pytań