Historia rozpoczęła się. Jaki powód miały Liliana i Nior, że przeszkodziły w rodzinnym spotkaniu? Co dziewczyny będą musiały znaleźć? Czy masz odwagę, by stawić czoła prawdzie? Jeśli tak, przeczytaj ten prolog.
Dedykuję ten tekst Nieoryginalnej, Lilianie.
Prolog
Każdy wie, że nastały niespokojne, mroczne czasy. Ale pewna rodzina postanowiła to zignorować i świętować siedemnaste urodziny panny Swan.
Gdy otworzyłam oczy i spojrzałam na budzik stojący na szafce nocnej obok łóżka, okazało się, że dopiero dochodzi szósta rano. Ziewnęłam, po czym obróciłam się na drugi bok i ponownie zasnęłam. Jednak nie dane mi było dłużej odpoczywać pod pierzyną, gdyż do mojego małego pokoju wbiegła jak burza siostra i wskoczyła na łóżko, w którym próbowałam spać. Westchnęłam, po czym powiedziałam:
- Zaf, ty nigdy się nie zmienisz! - Ona tylko zaśmiała się swoim dziecięcym głosikiem i ześlizgnęła się ze mnie.
- Wiesz co? To bardzo możliwe. A teraz śmierdzący leniu, czas wstać! - odparła. Jęknęłam z niezadowoleniem i usiadłam. Przetarłam oczy i wyciągnęłam się. Dopiero wtedy wstałam i podrapałam się po nosie. Zaf już nie było w pokoju. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do szafy. Ubrałam się w piękną, czarno-złotą szatę, którą matka kupiła mi na specjalne okazje, takie jak ta.
Zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie Zafrina, mama z tatą i, co mnie zdziwiło - ciotka z wujkiem! Jednak najbardziej zszokował mnie fakt, że nie ma z nimi dziadków. Nie chciałam wydać się zebranym z tego powodu smutna, więc uśmiechnęłam się. Moją uwagę przykuł fakt, iż z sufitu zwisał mieniący się kolorami tęczy napis "Wszystkiego Najlepszego, Tanya!". Wzruszyłam się. Zazwyczaj nie płaczę, ale gdy to zobaczyłam, poczułam łzy spływające po policzkach. Nie mogę w to uwierzyć, ale poryczałam się ze szczęścia. Mimo tego, że na zewnątrz ginie tyle czarodziejów i mugoli, oni stoją tu w prawie pełnym składzie.
- I jak tam, moja droga? - zapytał wujek Feliks. Bardzo go lubiłam, zawsze był wielkim optymistą. Podbiegłam do niego i przytuliłam. - Wiesz, ile mnie kosztowało przybycie tutaj?
- Nie mam pojęcia. Ja... - powiedziałabym, że uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, ale bardziej się już chyba nie dało. - Dziękuję wam, że jesteście ze mną. Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy.
- I chyba nigdy się nie dowiemy - odparł wesoło wujaszek. - Macie ochotę na tort? Viki robi najlepsze! - Ciocia spłonęła rumieńcem i dała wujkowi kuksańca w bok. Ten udał, że go bardzo boli, po czym teatralnie upadł na ziemię. Matka przerażona upuściła na ziemię talerze i spadła na wujka. Razem z Zafriną i tatą śmialiśmy się. W końcu tata wyjął różdżkę, machnął nią mówiąc: Reparo. Zasiedliśmy do stołu. Wujek nie żartował - ciocia naprawdę zrobiła najlepszy tort na świecie!
Nagle w drzwiach wejściowych stanęła Nioryginalle Defons, moja przyjaciółka. Za nią była Liliana ze zmartwioną miną.
- Tanya! - Nior wbiegła do salonu nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia rodziców i wujka z ciocią. - Oh, przepraszam za to - mruknęła i machnęła różdżką w stronę zabłoconej przez jej buty podłogę.
- Wszystkiego najlepszego - powiedziała Liliana i rozejrzała się. - Przepraszamy za najście.
- Miło Was widzieć, dziewczyny. Macie ochotę na tort?- powiedziała moja mama i podała dziewczynom talerze z kawałkiem tortu urodzinowego. Te usiadły posłusznie i zaczęły jeść.
- Więc... co was tu sprowadza? - zaczęłam. Czuliśmy się trochę niezręcznie. Rodzina wiedziała, że chciałabym pójść do swojego pokoju razem z przyjaciółkami, ale także nie umiałam zostawić najbliższych tutaj. Przecież przyjechali, żeby mnie zobaczyć, nie mogę ot tak pójść z Nior i Lijką na górę! Co za niezręczna sytuacja!
- Chodzi o to, że nikt nie jest bezpieczny... - odparła Liliana, delektując się ciastem. - Ostatnio widziano zwłoki rodziców Natharii, pamiętasz ją?
- Tak, zawsze była taka nieśmiała... to straszne, co jak co, ale tego bym jej nie życzyła...
- Zrobiła pani naprawdę wyśmienite ciasto! - Nior przerwała naszą rozmowę. Mama uśmiechnęła się do niej, a ta nieśmiało podsunęła talerz, dając znak, że chętnie zjadłaby jeszcze kawałek. - Tanya, McGonagall, ta stara jędza... kazała nam nie przyjeżdżać do Hogwartu w tym roku. Mówiła, że to bardzo niebezpieczne. Poza tym dała nam jeszcze jedną zagadkę do rozwiązania. Zaginął miecz Godryka!
- I my mamy go odnaleźć? My? A nie Harry? - zapytałam zdziwiona. Przecież to on jest Wybrańcem! Liliana spojrzała na mnie z lekkim niepokojem.
- Wygląda na to, że on... nie da rady - powiedziała cicho. - Jest trzydziesty pierwszy sierpień, czyli już jutro...
- Tanya, mamy dla ciebie prezent, wiesz? - Po raz kolejny Nior wcięła się w naszą rozmowę. Uśmiechnęła się szeroko, po czym włożyła rękę do swojej torebki, którą miała na ramieniu, a ja wcześniej jej nie zauważyłam. Wyjęła z niej małą, zgrabnie owiniętą żółto-czarnym papierem paczuszkę i podała mi ją. Liliana tylko zrobiła się czerwona, bo nie lubiła, gdy jej się przerywało, ale nic nie powiedziała. Wysiliła się na słaby uśmieszek. Wszyscy obecni w tym pomieszczeniu zaczęli się śmiać.
Dostałam od nich przepiękny zegarek z różowego złota, na którego tarczy było napisane "Marzyć, aby żyć". Jednak ta maszyna zazwyczaj mierząca czas, miała trzy dziwne wskazówki. Na jednej z nich było moje imię i malutkie zdjęcie, na drugiej Nior, na trzeciej - Lijki. Wskazywały, w jakim jesteśmy nastroju. Moja pokazywała wielką radość.
***
Następny dzień. Nie bardzo wiem, co działo się wczoraj, ale mało mnie to obchodziło. Nade mną stała zmartwiona Liliana, która zauważyła, że już się obudziłam. Rozejrzałam się po pokoju. Ach, tak - dziewczyny u mnie nocowały. Nior siedziała na ruchomym krześle przy biurku zawalonym książkami napisanymi przez wybitnych czarodziei. Uśmiechała się do mnie.
- Czas ruszać w drogę - powiedziała i wstała. Otrzepała dżinsy, a następnie podeszła do mnie i Liliany. Wskazała na zegar ścienny w kształcie borsuka. - Wkładaj coś normalnego na siebie i idziemy.
- Dokąd? Oni są wszędzie! - odparłam, ale zrozumiałam przekaz. Podeszłam do szafy stojącej za drzwiami i wyjęłam ciemnobrązową szatę. Liliana pokiwała z niesmakiem głową.
- Ma być tobie wygodnie.
Westchnęłam i schowałam wdzianko z powrotem do szafy. Sięgnęłam po czarne leginsy i zielono-brązową bluzkę z kapturem z napisem "I always right". Nie zdejmując piżamy, założyłam je na siebie i włożyłam czarne tenisówki. Tym razem spotkałam się z aprobatą dziewczyn. Byłyśmy gotowe. Zanim zeszłam na dół, zapukałam cicho do drzwi sypialni moich rodziców. Nikt nie odpowiedział. Poczekałam jeszcze chwilę. Westchnęłam i ruszyłam na dół. Zegar wybijał piątą rano. Czas uciekał niemiłosiernie. Już otwierałam drzwi, aby wyjść z domu, gdy nagle czyjaś ręka złapała mnie za ramię.
Opowiadanie na początku mnie nie porwało, ale w miarę czytania zyskiwało, że aż się zapomniałam i zamiast zwracać uwagę na błędy, czytałam zaciekawiona, co będzie dalej. Bardzo podobały mi się te dialogi dziewczyn, jak jedna przerywała drugiej. Wydawało mi się to autentyczne.
Jednak trochę nie radzisz sobie jeszcze z narracją pierwszoosobową. Opisujesz jej czynności tak na sucho, jakbyś je wymieniała od myślników. A w takiej narracji ogromne znaczenie mają uczucia, emocje i myśli bohaterki - narratorki. U Ciebie tego praktycznie nie było, co utrudniało czytanie. Musisz nad tym popracować.
Wiesz, najlepiej by chyba było, jakbyś w pewnym momencie się zatrzymała i opisała np. otoczenie albo osoby, z którymi rozmawia Tanya. To pomogłoby trochę czytelnikom poznać ich historię, zwiększyć nasze zainteresowanie nią.