Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
O pomocy i determinacji.
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Strofy spisane z myślą o Tomie R. :)
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Trzeciego miesiąca jej pobytu w Wielkiej Brytanii poznała Margaret Potter. Była to piękna kobieta, o czarnych jak smoła włosach i błękitnych oczach. Od razu ją znienawidziła. Chociaż miała słodki uśmiech i niewinne spojrzenie.
– Może do nas wpadniesz? – zapytała wesoło. – Chętnie poznam jedyną koleżankę z pracy mojego męża.
Brzmiało to strasznie dziecinnie w jej ustach. Jakby mieli naście lat i tylko bawili się w rodzinę. Tak naprawdę James niedługo kończył dwadzieścia siedem, a ona była tylko kilka miesięcy młodsza.
Mimo to Nina poszła do ich domu, rozmawiała z Margaret i chociaż czuła do niej żywą niechęć, to nie potrafiła źle jej traktować. Mimo infantylnego zachowania, wydawała się na pierwszy rzut oka nieszkodliwa, chociaż James w jej towarzystwie wydawał się stale na służbie.
Dlaczego Margaret dostrzegła w niej swoją przyjaciółkę, nie wiedziała. Chciała z nią spędzać czas, chodzić na zakupy, plotkować. Opowiadała o pięknym świecie, w którym żyła. Pewnego dnia kupiła małe, dziecięce buciki, a Nina poczuła, jak jej wnętrzności zaczynają się wić, powodując odruchy wymiotne.
– Śliczne, prawda? – zapytała jej, a ona tylko kiwnęła głową, bo na nic innego nie miała ochoty. – Dzisiaj mu powiem. Na pewno się ucieszy.
Obserwowała Jamesa przez następne kilka dni i ani razu nie dostrzegła na jego twarzy radości.
Próbowała trzymać go na dystans. Cokolwiek sobie wyobrażała, nie chciała pozbawiać rodziny żadnego dziecka. Zwłaszcza, że powoli zbliżała się data rozwiązania sprawy Solum Orbis. Rzecz, którą miała zdobyć z Departamentu Tajemnic, była brakującym elementem urządzenia blokującego. Zgodnie z tym, co powiedział mentor, po odpowiednim dopasowaniu zlikwiduje magię na przestrzeni połowy metra. Nie dość, żeby zyskać przewagę nad czarodziejami. Wystarczająco, żeby mieć jakąkolwiek szansę obrony.
Próbowała trzymać Jamesa na dystans, ale jej nie wyszło.
– Co u Margaret? – zapytała, bo nie miała od niej żadnych wieści. Jakkolwiek uważała ją za wroga, to chciała wiedzieć o niej jak najwięcej. Zwłaszcza, że ostatnie kilka tygodni spędziła w jej towarzystwie, nawet jeśli nie do końca miała na to ochotę. Nagła utrata kontaktu wcale nie bawiła.
– Wyjechała do rodziny na miesiąc – powiedział sucho, podpisując dokumenty, które mu przyniosła ze swojego wydziału. – Dlaczego pytasz?
Z jakiegoś powodu wiedział, że intencje Niny nie były szczere. Zapewne już od samego początku. Mimo to nie wtrącał się… aż do dziś.
– W końcu… – nie zdążyła dokończyć, bo do pomieszczenia wszedł jasnowłosy auror, wzywając Jamesa na plener.
Przyszła do niego wieczorem z pudełkiem chińskiego makaronu, który uwielbiał i butelką wina, którego nie znosił. Jednak jedzenie było dla nich, a alkohol na gratulacje. W końcu miał zostać ojcem, coś mu się należało. Musiała to zaakceptować. Chociaż skoro odwiedzała go wieczorem, kiedy jego żona znajdowała się daleko za miastem, to niespecjalnie jej to pogodzenie z losem wyszło.
– Co tu robisz? – przywitał ją z zabandażowanym ramieniem i raną na wardze.
– Wpadłam po koleżeńsku – odpowiedziała, podając mu wino. Znowu jej nie uwierzył… ale wpuścił do środka. Do salonu, gdzie na stole leżały eliksiry i magiczne maści, którymi zapewne usuwał pozostałości po walce.
Chciała zapytać, z jakimi przeciwnikami walczył… ale te informacje musiałaby przekazać Solium Orbis. Nie chciała go w to mieszać. Mogła przecież postawić granicę między swoją pracą a życiem osobistym, prawda?
… bo James był niestety jej życiem osobistym.
– Masz ochotę? – Pokazała mu na pudełko z chińszczyzną, prezentując przy okazji uśmiech zakochanej nastolatki.
– Nino – głos Jamesa sprowadził ją na ziemię. – Co ty tu robisz?
– Nie zadawaj pytań, na które znasz odpowiedź – powiedziała twardo, ale on nie odpowiedział. Dlatego dodała, już mniej pewnie – Chciałam ci pogratulować. W końcu…
– Margaret nie jest w ciąży – przerwał jej. Skąd wiedział, co chciała powiedzieć, nie potrafiła stwierdzić… a to i tak nie miało znaczenia.
– Nie jest? – wyjąkała zdziwiona.
– Nie.
Powinna poczuć się głupio, żałować Jamesa albo jego żony. Zamiast tego serce Niny wypełniła ulga. Nie dręczyły już jej wyrzuty sumienia. Nie w tej chwili.
– Po co przyszłaś, Nino? – zapytał po raz trzeci. Przez długą chwilę milczeli. On wpatrywał się w nią intensywnie, a ona unikała jego wzroku.
– Zakochałam się – powiedziała w końcu, wciąż odwrócona w stronę drzwi.
– We mnie?
– No a w kim?
– Nie powinnaś.
– Wiem, że nie. – Położyła na stole wino i pudełko. – Pójdę już.
Nie zatrzymał jej. Ich kolejne koleżeńskie spotkanie zakończyło się wielkim rozstaniem. Przynajmniej dla niej. Bo tak naprawdę po prostu wyszła z jego domu i wróciła do siebie, gdzie przez całą noc nie zmrużyła oka.
Całą uwagę skupiła na zadaniu, powtarzając w głowie znane wszystkim zdanie „tak będzie lepiej". On też zajął się własnym życiem, przez co określiła siebie jako skończoną idiotkę. Ponoć miłość robi człowiekowi wodę z mózgu. Ona miała w czaszce smołę.
Po raz pierwszy od wielu miesięcy poszła do kina, żeby przypomnieć sobie, do którego świata należy. Płaskie postacie na ekranie, dźwięk wydobywający się z głośnika, ludzie popijający colę i zajadający popcorn… wyciszający telefony, rozmawiający o szkole, na której uczono matematyki i biologii, a nie transmutacji i eliksirów.
Chociaż czy ten świat tak naprawdę ją określał? Nigdy wcześniej nie odwiedzała kina, nie cieszyła się przekąskami, nie miała elektronicznej zabawki, nie chodziła do szkoły. Jej dzieciństwo to rosyjska bieda, kilka lat w psychiatryku, a potem kolejne w Solium Orbis… miejscu, które bardziej przypominało rzeczywistość czarodziejów niż ludzi niemagicznych.
Może tak naprawdę nie była częścią niczego. Może naprawdę była tylko środkiem do celu. Kluczem otwierającym drzwi.
Może wcale nie istniała.
Wiedziała, dlaczego lubiła Jamesa. Jego świat opierał się na jasnych fundamentach. Rodzice dobrze go wychowali, zakorzeniając świadomość dobra i zła. Przy nim wszystko było jasne i oczywiste. Obok niego mogła porzucić marzenia i realizować cele. Nie tworzyć świata ułudy, w którym chciałaby żyć.
Przy nim czuła się prawdziwa... bardziej niż kiedykolwiek.
Dlatego kiedy trzy tygodnie później zapukał do jej drzwi, nie zapytała go, gdzie dostał ten adres. Nie pomyślała o setkach dowodów na zdradę ukrytych w salonie, o jego żonie i „nie powinnaś". Nie skarciła za odwiedzanie dzielnicy niemagicznych w szacie czarodzieja. Nie wyrzuciła zapachu alkoholu, który od niego poczuła. Po prostu wciągnęła go do środka i pocałowała.
To nie była słodka chwila pełna uniesień, spełnienie młodzieńczych fantazji. Przez całą drogę do sypialni walczyli o dominację, wpadając na ściany, przewracając napotkane przeszkody. Kiedy w końcu uderzyła plecami w miękki materac, zatrzymał się. Przez chwilę bała się, że ucieknie, wróci do domu, zostawiając ją tutaj samą. Wtedy zrzucił czarną szatę, a po niej sweter. Zaraz potem uklęknął na łóżku i zaczął całować jej szyję. Jego usta zawędrowały aż do obojczyka, kiedy ściągnął z niej koszulkę i szorty. Ona cały czas mocowała się z paskiem od spodni, ale w pewnym momencie po prostu zabrakło jej sił i opadła na poduszkę.
Wcale się tym nie przejął. Błądził wargami po jej ciele, zapisując w pamięci smak i zapach. Zatrzymał się na niewielkich piersiach, drażniąc je do momentu, w którym Nina zaczęła się wić. Wtedy przygwoździł ją ramionami do materaca, żeby szeptać do ucha słowa, których i tak nie rozumiała. Czuła od niego pożądanie, silne, gorące, które pozbawiało ją tchu. To dość, żeby objęła go nogami, przyciskając mocno do siebie. Otarła się mocno o jego krocze, potem znowu i znowu, aż w końcu z jego ust wydobył się nieznany dotąd dźwięk, będący mieszaniną chrząknięcia i jęku.
Chciała więcej. Zdecydowanie więcej.
Odepchnęła go od siebie, żeby móc ściągnąć ostatnią część ubrania, którą na sobie miała. Jego spojrzenie powędrowało między uda, a ona poczuła, jak rumieniec zakwita na jej policzkach. Nie miała jednak czasu na wstyd.
– Chcesz się kochać w spodniach? – zapytała, dysząc. Odgarnęła za ucho niesforny kosmyk włosów, opierając się na łokciu.
Przez dłuższą chwilę rejestrował jej uwagę, ale w końcu posłał nieznaczny uśmieszek i stanął na zimnej podłodze. Zrzucił jeansy, razem z granatowymi bokserkami bez cienia skrępowania.
Może powinna czuć się onieśmielona, ale wcale tak nie było.
Przysunęła się do krawędzi łóżka, żeby złożyć pocałunek tuż pod niewielkiej blizną na dolnej części jego brzucha, potem niżej i niżej. Wsunął palce w jej włosy, wzdychając głośno, a ona poczuła satysfakcję… w najlepszej postaci.
Robiła wszystko to, o czym fantazjowała w samotności, kiedy nikt nie odwiedzał jej brudnych myśli. W końcu poczuła jak oddech Jamesa staje się nierówny, jak zaciska palce na brązowych włosach, więc odsunęła się i położyła na plecach. Nie mogła już go dostrzec, odkąd ciemność wypełniła pomieszczenie. Mimo to wiedziała, że się zbliża. Rozchylił jej nogi, żeby dotykać najwrażliwszego miejsca, ale już po chwili złapała go za nadgarstek.
– Nie musisz tego robić – szepnęła, całując jego szczękę. Chyba to poczuł, bo wcale nie polemizował. Ułożył się między jej udami, opierając ciężar ciała na przedramionach.
– Jeśli to zrobimy, nie będzie już odwrotu – stwierdził tak rzeczowo, że aż parsknęła śmiechem.
– Jeśli chciałeś się wycofać, trzeba było mówić zanim ściągnęłam majtki.
– Nie o tym mówię..
– Nie jestem dziewicą, żebyś miał mnie czegokolwiek pozbawiać.
– O tym też nie mówię – powiedział, ale nie dał jej szansy odpowiedzieć.
Wziął ją tak, jak chciała. Mocno i gwałtownie. Mogła potem mówić, że uprawiali miłość, ale to nijak miało się do obrazu, który razem tworzyli. Nic nie słyszała poza ich oddechem i głośnym skrzypieniem łóżka. Jednak ten dźwięk wcale jej nie drażnił. Tylko doprowadził do samego końca, kiedy przed oczami zobaczyła białe plamy. Wbiła paznokcie w jego plecy, zacisnęła palce u stóp, ale to i tak nie powstrzymało głośnego jęku, który wydarł się z jej gardła. Zaraz potem opadła na poduszkę, całkowicie zamroczona.
Skończył niedługo po niej, chowając twarz w jej szyi, zaciskając palce na białym udzie. Chwilę później przewrócił się na plecy, uspokajając oddech i myśli, które przypominały krainę chaosu.
Zasnęła niemalże od razu, jak małe dziecko zwijając się w pościeli. Kiedy się obudziła, już go nie było.
Spodziewała się, że zacznie udawać, że do niczego między nimi nie doszło. Jakaś część niej chciała doprowadzić do konfrontacji, ale rozsądek nakazał milczenie. Ostatecznie wiedziała, że nie czeka na nich przyszłość usłana różami. Może nawet trochę cieszyła się, że nie został do rana. Wtedy musieliby mierzyć się z wyrzutami sumienia, ustalić jakiś porządek, zaplanować następny dzień.
Jednak kiedy spotkali się dwa dni później, skończyła na jego biurku, z podwiniętą spódnicą i nogami skrzyżowanymi na jego biodrach. Nie czuła ani grama skrępowania, kiedy zerwał z niej bieliznę i rzucił gdzieś na stos pergaminów. Mimo że znajdowali się w jego ciasnym biurze, które zresztą na co dzień dzielił z innym aurorem.
Po wszystkim rozmawiali o pracy, jakby wcale nie nosiła na udzie śladów jego pożądania. Może powinna czuć się dziwnie, ale zamiast tego jej humor prezentował się wspaniale.
– Muszę przekazać wiadomość tym od niewłaściwego użycia czarów – przekazała mu, porządkując rzeczy, które przed chwilą zwaliła na podłogę.
– Nie możesz po prostu jej wysłać? – zapytał, podpierając łokcie na blaszanej komodzie.
– Nie jestem dobra w zaklęciach…
– Istnieje w ogóle jakieś zaklęcie, w którym jesteś dobra? – przerwał jej, marszcząc brwi.
Nie odpowiedziała. Zabrała plik dokumentów i wyszła, udając obrażoną.
Już od dawna szukam dobrego opowiadania +18, które trzymałoby w napięciu do samego końca. Nic jednak nie dawało pełnej satysfakcji, a sam opis stosunku często nie oddawał tego tak, jak powinien. Tutaj jednak jestem całkowicie zachwycona. Czyta się to z taką lekkością, tak płynnie i szybko, oczy połykają kolejne litery, nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do końca.
Historia bardzo mi się podoba, opisy są niewymuszone, lekkie i płynne. Jestem też niesamowicie ciekawa ciągu dalszego, ale teraz jestem miłe usatysfakcjonowana tym, że nie mam właściwie nic do zarzucenia.
To chyba mój ulubiony fragment.
Ogólnie przemyślenia bohaterki, to, co dzieje się w jej głowie jest napisane bardzo dobrze, bo można się w postać wczuć, nawet jeśli bohaterka nie wypowiada się o sobie bezpośrednio. Nie czytałam wcześniejszej części i chyba będę musiała to zrobić, żeby mieć pełny pogląd na historię.
Nie wiem, ile będę musiała czekać na kolejną część, ale wiedz, że czekam niecierpliwie i z bijącym z ekscytacji serduszkiem. Trzymam kciuki, nie mogę się doczekać <3