Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
O pomocy i determinacji.
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Strofy spisane z myślą o Tomie R. :)
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Drugiego stycznia poprosiła o urlop. Chciała odpocząć przez tydzień, żeby poskładać myśli… i odseparować się emocjonalnie od magicznego świata. Jeśli miała dokonać zamachu, musiała przestać odrzucić sympatię, zrozumienie i współczucie.
Dla większego dobra.
Wysprzątała dokładnie mieszkanie, wymieniła pościel, pozbierała przedmioty będące nicią łączącą ją z czarodziejami. Później wszystko wyrzuciła, zostawiając tylko bezużyteczną różdżkę i kilka gadżetów, niezbędnych do wykonania zadania.
Poczuła ulgę.
– To nie zmyje poczucia winy – powiedział do niej siedzący w fotelu Scorpius Malfoy. Nawet nie zauważyła, kiedy się pojawił.
Wyglądał jak młody arystokrata, kołysząc w dłoni lampkę wypełnioną białym winem. Tak wiele ich różniło. Ona należał do świata mugoli, on czarodziejów. Nie miała niczego, podczas gdy on urodził się bogaczem.
Ona szukała spokoju a on chaosu.
– Pewnie nawet nie wiesz, co to za uczucie – powiedziała po długiej chwili ciszy.
– To znaczy?
– Zdradziłeś ludzi, którzy o ciebie dbają od urodzenia. Wiesz, jaki czeka nas finał, ile zostanie poświęcone. Mimo to siedzisz tutaj jak gdyby nigdy nic. Chciałabym wiedzieć dlaczego, ale taki kłamca nie powie mi prawdy.
– Nawet kłamca potrafi się zdobyć na odrobinę szczerości – westchnął Scorpius, delektując się smakiem drogiego alkoholu.
– Więc…
– I kiedy nadejdzie odpowiednia pora – nie pozwolił jej dokończyć. – Być może wyjawię ci moje zamiary.
Nie dociekła, kiedy ten wielki moment miał nadejść… przed zamachem? A może dopiero kiedy przestanie być czarodziejem już na zawsze?
Czy to w ogóle ważne?
Odwiedził ją tylko ten jeden raz, bez konkretnego powodu. Pozostałą część urlopu spędziła sama, zamknięta w czterech ścianach. Jedzenie zamawiała przez sowę i za każdym razem nie mogła wyjść z podziwu, jak wspaniałe potrawy przygotowywali ludzie magiczni.
Zachodziła w głowę, dlaczego osoby obdarzone tak wyjątkową mocą nie próbują jej wykorzystać dla dobra świata? Tyle istot umierało z głodu… a wystarczyłaby odrobina zainteresowania. Gdyby zamiast marnotrawić zdolności na głupotach, zajęli się poważnymi problemami, nikt nie powiedziałby o nich złego słowa.
Odrzuciła myśl, że czarodziejów rodziło się niewielu, a większość z nich powstrzymywała katastrofy magiczne. Nie powinna usprawiedliwiać wrogów.
Akurat kiedy o tym pomyślała, usłyszała dźwięk dzwonka od drzwi. Nie przewidywała za progiem nikogo szczególnego, ale wcale nie czuła zaskoczenia, gdy zobaczyła tam Jamesa.
W pierwszym momencie rozważała serię idiotycznych powitań, ale potrafiła nad sobą zapanować. Wpuściła go do środka, żeby nie urządzać teatru na klatce schodowej. Nie powiedziała ani słowa, ale on też nie przemówił, dopóki nie stanął na dywanie w jej salonie.
– Dlaczego nie powiedziałaś, że była u ciebie Margaret?
Przełknęła głośno ślinę, nieprzygotowana na taki obrót spraw. Mogła zapytać, skąd się dowiedział… ale… ale nie.
– Co to zmienia?
Nie wiedział, jak to odeprzeć. W końcu miała rację. Nawet gdyby mu przekazała wiadomość o wizycie jego żony, ich sytuacja pozostałaby dokładnie taka sama.
– Skończ już z tym, James – rzuciła cicho, odgarniając z twarzy kosmyk włosów.
– Z czym?
– Z tym wszystkim.
Wzruszyła ramionami, jakby rozmawiali o oczywistościach. Jednak on nie wiedział, o co jej chodziło. Wtedy wezbrała w niej złość… i żal.
– Sam mieszasz w tym swoim związku… ale przysięgałeś, że nie opuścisz jej, dopóki śmierć was nie rozłączy. Cokolwiek uroiłeś sobie w głowie, przestań. – Głos jej się załamał, nie miała siły nawet na niego patrzeć.
– Nina…
– Nie! – krzyknęła, zakrywając uszy. – Nie będę tego słuchać. Nie będę, rozumiesz? Nie umiesz udawać kogoś innego, poznałam cię na wylot. Może nie historię twojego życia, ale ciebie, więc wiem, co za burdel masz w mózgu!
– Oświeć mnie – syknął, patrząc na nią poważnie. Jego wzrok przebijał ją na wylot, więc nie śmiała podnieść głowy, byleby tylko nie spotkać jego orzechowych oczu.
– Uciekasz od życia, jak z płonącego domu. Nie wiedząc, że można go ugasić. Nie wiedząc, że nie zbudujesz nowego. Gdybym wiedziała, jaki z ciebie wrak emocjonalny, nigdy bym na to nie pozwoliła. Masz rodzinę, o którą musisz dbać, a Mary… ona mi wszystko powiedziała.
Dała mu szansę, żeby jej przerwał, jednak on wciąż milczał.
– Powiedziała mi, jak obarczyłeś ją winą za wypadek waszej córki. Jak od tamtej pory uciekasz i szukasz zapomnienia. Nie chcę być narzędziem ani twoim lekarstwem. Nie jestem dmuchaną lalką ani morfiną. Możesz mieć piękne życie, jeśli na to pozwolisz. Jeśli ruszysz ten swój męski tyłek i zaczniesz podejmować decyzję, a nie uciekać od odpowiedzialności. Wróć do domu, James. Kochaj tą swoją Margaret, zróbcie sobie dziecko i dożyjcie późnej starości. Ja nie dam ci tego, czego u mnie szukasz.
– Więc to dlatego? – zapytał krótko.
– Nie chcę być tą, która zniszczy twoje życie – jęknęła, zdając sobie sprawę z dwuznaczności tych słów. – Nie chcę, żebyś przeze mnie potem cierpiał… i żałował.
– Przestań – zaśmiał się, czym całkowicie zbił ją z tropu.
– Co? – wyjąkała, poruszona chłodem w jego głosie.
– Rozumiem, że chciałaś to zakończyć. Nie potrafię zapewnić ci życia na jakie zasługujesz. Nie jestem chodzącym ideałem, mam swój bagaż, którego nie musisz nieść. Ale nie próbuj mi wmówić, że w tym wszystkim chodzi o mnie. Nie jesteś taka naiwna, żeby uwierzyć w wariactwa Margaret.
– Wariactwa? – wydukała, robiąc krok w tył. Kiedy nie odpowiedział dodała ze złością – Więc co? Łgała? Może… może wcale nie masz do niej żalu albo ona… ona dopuściła się zbrodni. Co z tego, że…
– Wiesz, jak wyglądał ten wypadek, o którym ci wspominała? – przerwał jej, a w jego głosie dosłyszała groźbę, chociaż nie wiedziała, czego ta miałaby dotyczyć.
Zakryła głowę rękoma, jakby James miał ją uderzyć. Chociaż wiedziała, że tego nie zrobi.
– Mary urządziła histerię, bo była dwulatką o paskudnym charakterze – rzekł o wiele spokojniej. Mimo to jego spojrzenie było tak intensywne, że ciążyło jej o wiele bardziej niż jakikolwiek krzyk. – Często miewała ataki złości, szukała granicy. Niektóre dzieci są głośniejsze, niektóre czują mocniej i ona do nich należała. Margaret zamknęła ją w łazience i rzuciła zaklęcie wyciszające. Kiedy wróciłem do domu, malowała paznokcie.
Nie chciała dalej słuchać, ale nie śmiała pisnąć słowa. W gruncie rzeczy sama sprowadziła rozmowę na te tory, ale kiedy przyszło co do czego, żałowała, że w ogóle zaczęła ten temat.
– Mary leżała na podłodze półprzytomna. Zabrałem ją do Munga, a tam powiedzieli, że to skutek uboczny wielokrotnie rzucanego zaklęcia uspokajającego. Małe dziecko nie zniesie takiej ilości czarów jak dorosły, więc jej histeria była odpowiedzią na ból, który w końcu ją wykończył. Umierała cztery tygodnie…
Powiedział to tak bezbarwnie, jakby mówił o kimś zupełnie obcym. Jednak ona doskonale wiedziała, że James nie potrafił pokazywać emocji. Nie tylko mówienie o nich sprawiało mu trudność. Kiedy zbliżali się do miejsca, w którym szalały nerwy i chaos uczuć, on stawał się szorstki i zdystansowany. Chociaż teraz… teraz głos mu się załamał. Jakkolwiek zazwyczaj odseparowywał się od trudnych sytuacji, teraz zawiódł.
A ona…
…ona czuła, jak łzy płynęły jej po policzkach… nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła płakać. Zacisnęła ręce w pięści. Nie powinna żałować osoby, której nie poznała… nie powinna nad nią wylewać łez. Nad małą dziewczynką, którą wykończyli czarodzieje.
– Uzdrowiciele powiedzieli, że dużo wynikało z tego, że Mary urodziła się słaba – kontynuował, z trudem panując nad drżeniem głosu. – Najprawdopodobniej jako charłaczka. Stąd o wiele gorzej znosiła magię niż inne maluchy. W końcu nie jedna Margaret używała zaklęć na dziecku. Nikt nie śmiał powiedzieć na nią złego słowa, bo beczała chyba najgłośniej w całym budynku. Przepraszała ją, mnie i uzdrowicieli za te zaklęcia, bo nie wiedziała i mówiła prawdę. Ale to nie zaklęcie zabiło nasze dziecko, tylko to, że zamknęła ją w tej pieprzonej łazience i uciszyła, żeby mieć święty spokój.
Złapał Ninę za nadgarstki i potrząsnął, zmuszając, żeby na niego spojrzała. Dostrzegła iskry w jego oczach i kiedy już się w nich zatopiła, nie mogła odwrócić wzroku.
– Nie zrobiła tego specjalnie, nie chciała jej zabić. To lekkomyślność, głupota i egoizm. Nie okrucieństwo. Była przekonana, że postępuje słusznie, bo w jej rodzinie wszyscy należeli do zwolenników surowego wychowania. Ale w byciu rodzicem jest coś więcej niż urodzenie i chowanie. Moja matka potrafiła wyczuć zagrożenie, mój ojciec odróżniał kombinowanie od prawdziwych problemów. Kiedy przekroczyłem próg domu, wiedziałem, że coś było nie tak, ale nie ona. Margaret nie może mieć dziecka ani teraz ani nigdy, bo nie potrafi kochać nikogo poza sobą.
– To dlaczego jej nie zostawisz? – zapytała w końcu.
– Ma stwierdzone zaburzenia osobowości – wyjaśnił krótko i nic więcej nie musiał dodawać.
Jeśli jego żona chorowała, nikt w jego perfekcyjnej rodzinie nie pozwoliłby mu opuścić jej w tym stanie. Nawet jeśli to niszczyło ich oboje.
Puścił ją, pozwalając uciec, ale ona nie ruszyła z miejsca.
– Nie chodzi o to, żebyś miała się tym teraz wzruszać albo przejmować – dodał, ocierając łzy z jej policzków. – Każdy boryka się z własnymi problemami, ale zasługujesz na prawdę, a ona właśnie tak wygląda.
Więc lepej trzymaj się od niej z daleka, Nino. Ode mnie… ode mnie też najlepiej trzymaj się z daleka.
„I ty ode mnie” pomyślała, obejmując go w pasie.
To nigdy nie powinno się zdarzyć… nawet raz, a już na pewno nie wiele razy, nie przez ostatnie kilka miesięcy, nie przy każdej możliwej okazji.
On nie wiedział o niej nic, a ona… też niewiele mogła powiedzieć o nim. Z tą różnicą, że on nie miał w planach zniszczenia jej świata, a ona miała zrujnować jego już jutro.
Zacznę od tego, że dziękuje Ci, że ucięłaś ten rozdział własnie w tym momencie. Można przetrawić na spokojnie co tu się odwaliło. W poprzednim rozdziale mamy Margaret z jej smutną historią zupełnie inną niż tą, którą prezentuje nam James. I teraz pada pytanie kto mówi prawdę? Bo jeśli naprawdę James to to jest straszne. Ta kobieta to psycholka, i uważam, że nie ma miejsca u boku Pottera dla niej. Jak można rzucać zaklęcie uspokajające na dziecko non stop? Jak można tak małe dziecko zamknąć w pomieszczeniu, i wyciszyć? Przy czym siedzieć spokojnie i malować paznokcie. To chore, i uważam, że powinna czuć się winna. Zniszczyła tą rodzinę, a skoro sobie nie radziła mogła poprosić o pomoc. Mocny rozdział, serio.