Tajemniczy mężczyzna opętuje Albusa, żeby pilnować Jamesa.
James nie potrafił skupić się na zielarstwie. Myślami ciągle był przy tamtym śnie. Do kogo należał ten głos? Kim on był? Po co mu Maska Świętego Maga? Komu powiedzieć o tym, czego ten ktoś chce?
- Panie Potter, proszę uważać. Jedno ukłucie jadowitej tentakuli może zabić - odezwał się Longbottom. Chłopak dopiero teraz zauważył, że jedną z macek rośliny dzieliło zaledwie kilka cali od jego nosa. Odruchowo się cofnął.
- Już będę uważał, panie profesorze - powiedział James.
Nagle go olśniło. Mógł powiedzieć Longbottomowi! On wiedział o jego pierwszym śnie. Pewnie będzie się dziwił, skąd wie o Masce Świętego Maga, ale nie powie o tym jego ojcu. O pierwszym śnie nie powiedział, dopóki Jane nie została otruta. James w lepszym humorze skupił się na lekcji. Gdy zabrzmiał dzwonek, celowo się ociągał.
- Idziesz? - zapytał Nathan, obserwując jak Potter z prędkością ślimaka zdejmuje ochronne gogle.
- Za chwilę - odpowiedział chłopak.
James odczekał aż wszyscy opuszczą cieplarnię i zostaną tylko on i profesor Longbottom. Nauczyciel właśnie przestawiał doniczkę z tentakulą, gdy chłopak do niego podszedł.
- Panie profesorze - odezwał się James.
- Myślałem, że już wyszedłeś - powiedział Neville, odkładając doniczkę na miejsce.
- Ja... nie wiedziałem komu mam o tym powiedzieć... i... pomyślałem, że najlepiej będzie, jak powiem o tym panu, profesorze - odparł Potter.
- O czym chcesz mi powiedzieć? - zapytał Longbottom, przyglądając mu się uważnie.
- Znowu miałem sen - odpowiedział James.
- Co? Znowu śnili ci się martwi członkowie rodziny i ten tajemniczy ktoś? - spytał Neville, wyraźnie zaniepokojony.
- Niezupełnie - odrzekł chłopak. Opowiedział sen ze wszystkimi szczegółami, o znakach na ścianie, a także o tym, czego chce tajemniczy mężczyzna. - On chce zdobyć Maskę Świętego Maga - zakończył.
- Skąd wiesz o Masce Świętego Maga? - zapytał Longbottom, a jego twarz zrobiła się blada.
- Ee... no... byłem z Rose w Pokoju Życzeń... i... natknąłem się na książkę, w której pisało o tej Masce - odpowiedział wymijająco James.
- A co wy robiliście w Pokoju Życzeń? - zapytał Nevile marszcząc brwi.
- No... ten... tego.. ee... - jąkał się Potter.
- Chyba nie prowadzisz śledztwa w sprawie Albusa? - spytał Longbottom, patrząc na niego spode łba.
- Ja... nie... To mój brat, nie mogę tak po prostu stać z boku - odparł James nieco zdenerwowanym tonem.
- James, kimkolwiek jest ten typ, to niebezpieczny szaleniec. Wtrącając się, tylko się narażasz. Nie pomożesz tak Alowi - powiedział Neville.
- Kiedy on sam pokazuje mi się w moich snach - odparł James. - Nie mogę ich tak po prostu ignorować.
- Nie chodzi o to, żebyś je ignorował. Czegokolwiek dowiesz się od tego typa, natychmiast mi o tym powiedz albo napisz swojemu ojcu, ale nic więcej - powiedział Longbottom. - Pójdę porozmawiać z dyrektorem. Na wszelki wypadek lepiej przenieść Maskę Świętego Maga w bezpieczniejsze miejsce - dodał.
- Panie profesorze, mogę zadać jedno pytanie? - zapytał Potter.
- Właśnie je zadałeś, ale możesz zapytać drugi raz - odpowiedział Neville.
- Kim był... lub jest... ten Święty Mag? - spytał James. - Z książki, którą znalazłem w Pokoju Życzeń niewiele wynikało. Większość zapisana była jakimiś dziwnymi symbolami... podobnymi do tych, jakie były w tym pomieszczeniu, w którym znalazłem się we śnie... Była tylko jedna, ostatnia strona po angielsku, a właściwie jej kawałek, bo ktoś urwał spory fragment.
- Mogę się tylko domyślać po co poszedłeś do Pokoju Życzeń, ale nie sądzę, żeby powinien interesować cię Święty Mag. Nawet nie wiadomo, czy rzeczywiście kiedykolwiek istniał - odparł stanowczo Longbottom.
- Ale... - zaczął James.
- Żadnego ale - przerwał mu Neville. - Idź już, bo spóźnisz się na następną lekcję - dodał.
James jednak w ogóle nie umiał skupić się na lekcjach. Jak miał tak po prostu się nie wtrącać? Przecież Albus był jego młodszym bratem. Jego myśli ciągle krążyły wokół tamtego snu i Świętego Maga. Potrzebował zająć czymś myśli, więc po lekcjach w Pokoju Wspólnym próbował się pouczyć, co robił bardzo rzadko, nawet w zeszłym roku przed SUMami, ale i tak nie potrafił zapomnieć o Masce Świętego Maga.
- Hej, James, kiedy zrobisz trening? - Dobiegł go głos Hugo.
- Co? A... tak, jutro się tym zajmę - odparł niezbyt przytomnie Potter. Zdążył już zapomnieć, że był kapitanem drużyny. - Dlaczego pytasz? - zapytał.
- No... potrzebujecie nowego obrońcy i tak sobie pomyślałem, że może się sprawdzę - odpowiedział Weasley.
- To... fajnie - powiedział James.
- Lepiej się pośpiesz z naborem, bo niedługo listopad i się okaże, że nie mamy pełnego składu przed meczem ze Ślizgonami - zauważył Hugo.
***
Do naboru zgłosiło się dużo osób. Na trybunach zjawili się chyba wszyscy pierwszoroczni Gryfoni i wielu starszych uczniów, którzy przyszli zobaczyć jak poradzą sobie ich koledzy. James stanął jak wryty, gdy zobaczył Lily wkraczającą na boisko z miotłą w ręku.
- Co ty tu robisz? - zapytał Potter.
- Podobno szukacie nowego ścigającego - odpowiedziała mu siostra.
- Ale to... brutalna gra... - Jamesowi niezbyt podobał się pomysł Lily.
- Przecież wiem, oglądam mecze - odparła dziewczyna. - A może ty się boisz, że okażę się lepsza od ciebie? - zapytała.
- Chciałabyś, ja jestem najlepszy w quidditcha. Mam to po tacie i dziadku. - James dumnie wypiął pierś.
- Słyszałam, że Al mówi to samo o sobie - odparła Lily i nie czekając na reakcję brata, pobiegła do Hugo.
James poczuł jak coś ściska mu żołądek. Zdążył już zapomnieć, że Albus był szukającym Ślizgonów, a od tego roku także kapitanem ich drużyny. Oczywiście wcześniej nie przejmował się tym, że grał przeciwko swojemu bratu, ale teraz była inna sytuacja. Co jeśli ten facet zaatakowałby na meczu? Chłopak natychmiast odrzucił tą myśl. Przecież na meczu pojawia się cała albo prawie cała szkoła. Nie zaryzykowałby ataku na ucznia, gdy widzą go wszyscy nauczyciele.
- Dobra, słuchajcie! - krzyknął James, żeby uciszyć rozgadany tłum. - Każdy, kto stara się o pozycję obrońcy, kolejno będzie próbował obronić strzały tych, co chcą zostać ścigającym.
Dość szybko okazało się, że połowa kandydatów prawdopodobnie nigdy wcześniej nie miała w ręku kafla. Jeden z drugorocznych Gryfonów, starający się o posadę obrońcy, dosiadł swojej miotły złą stroną. James złapał się za głowę i kazał mu wrócić na boisko dopiero wtedy, gdy nauczy się poprawnie siadać na miotle. W końcu nadszedł czas na egzamin Hugo. Potter musiał przyznać, że nie miał on nawet połowy umiejętności byłego obrońcy Gryffindoru, ale jednak obronił najwięcej strzałów z wszystkich kandydatów. I widać było, że skupiał się na swoim zadaniu, czego o pozostałych nie zawsze można było powiedzieć. Kandydaci na ścigającego wcale nie spisywali się lepiej. Część z nich co chwila upuszczała kafla, inni rzucali nim wszędzie, tylko nie w słupki (James dwa razy musiał gwałtownie skręcić, żeby nie oberwać piłką). Osób, którym udało się strzelić gola była tylko garstka. A wśród nich Lily. Kapitan Gryfonów musiał sam przed sobą przyznać, że jego siostra była dobra. Właściwie to była najlepsza z kandydatów na ścigającego, a swoimi umiejętnościami niemalże dorównywała dwójce ścigających Gryfonów, którzy wszak byli bardziej doświadczeni od niej.
- Ok, koniec! - krzyknął James. - Wszyscy byliście dobrzy, tylko jednym szło gorzej, drugim lepiej, bywa. Wierzę że daliście z siebie wszystko. Ogłaszam, że nowym obrońcą zostaje Hugo Weasley, a ścigającą Lily Potter - oznajmił chłopak.
- Co? To nie fair, wybrałeś ich tylko dlatego, że to twój kuzyn i twoja siostra - powiedział Gryfon z czwartego roku głosem pełnym oburzenia.
James wiedział, że tak będzie. W zeszłym roku spotkał się z głosami sprzeciwu po tym jak przyjął Nathana na pozycję pałkarza.
- Możecie mi wierzyć, nie chciałam przyjmować Lily - powiedział Potter. - Nie moja wina, że okazała się najlepsza, a od niektórych z was już małpy by lepiej zagrały! Ma ktoś jeszcze coś do powiedzenia?
Nikt się nie odezwał. Po chwili Gryfoni mrucząc pod nosem poszli w stronę zamku. James zamierzał udać się prosto do wieży Gryffindoru, ale coś go podkusiło, żeby zejść do lochów. Chłopak szedł jakby jakiś wielki magnes ciągnął go dalej. Może powinien zawrócić? Nie, skoro już tu zszedł, nie może się cofnąć. Potter zobaczył Scorpiusa Malfoya, był do niego obrócony tyłem, więc nie mógł go zauważyć. Przed kamienną ścianą stał Albus. Dlaczego oni tak stoją? Co tu się dzieje? James podszedł bliżej i zauważył, że Scorpius potrząsał Alem trzymając go za ramiona.
- Scorp, co ty robisz? - zapytał Gryfon. Ślizgon podskoczył lekko, dopiero teraz zauważając obecność Jamesa.
- Nie wiem, sam zobacz - odpowiedział chłopak i odsunął się od przyjaciela, żeby starszy Potter mógł na niego spojrzeć.
Albus patrzył przed siebie niewidzącym, pustym wzrokiem. Dosłownie, jego oczy nie miały źrenic, tylko same puste białka. Przerażający wygląd dopełniał fakt, że chłopak był niesamowicie, wręcz chorobliwie blady.
- Al! Albus! Co ci się stało?! - krzyknął James, potrząsając bratem tak, jak przed chwilą robił to Scorpius - Słyszysz mnie?! Odezwij się!
Chłopak jednak nie odpowiedział. Zdawał się nie widzieć ani Jamesa, ani młodego Malfoya.
- Kiedy to się stało? - zapytał Potter.
- Nie wiem, gdy przyszedłem, on już tak stał przed wejściem do naszego Pokoju Wspólnego - odpowiedział Scorpius. - Myślisz, że go coś... opętało? - spytał rozglądając się niepewnie.
- Możliwe... - odparł James, myśląc o tajemniczym mężczyźnie i Świętym Magu. - Leć po dyrektora... i profesora Longbottoma. Szybko! - polecił Scorpiusowi, nie przestając potrząsać bratem.
- James, jesteś pewien, że możesz tu zostać z nim sam? - zapytał Malfoy z lekkim drżeniem w głosie.
- A masz lepszy pomysł? Ktoś musi go zobaczyć - odparł Potter.
- Dobra, tylko bądź ostrożny - powiedział Scorpius i ile sił w nogach pobiegł do gabinetu dyrektora.
- Będę - mruknął James, zaciskając dłoń na różdżce ukrytej w połach szaty.
Przeszukał kieszenie Albusa, w poszukiwaniu jego różdżki, tak na wszelki wypadek. Chłopak nawet nie drgnął, gdy mu ją zabrał i schował.
- Al! Odezwij się! Słyszysz mnie?! To ja, James, twój brat! - krzyczał starszy Potter, lecz Albus nadal nie dawał żadnego znaku, że cokolwiek widzi czy słyszy.
James nasłuchiwał kroków, które by świadczyły o tym, że Scorpius wracał z Jaysonem i Longbottomem, ale wokół panowała cisza, która wręcz go przytłaczała. Co tu na gacie Merlina się dzieje? I dlaczego Al nie ma źrenic? Nagle starszy Potter poczuł powiew zimnego powietrza, choć okna były pozamykane.
- Jamesie Syriuszu Potterze... - odezwał się dobrze znany mu głos.
Rozejrzał się w poszukiwaniu źródła. Był pewien, że tym razem nie znajdował się on w jego głowie. Spojrzał na Albusa i aż go zmroziło. Jego oczy zaczęły świecić zielonym światłem, co sprawiało, że były jeszcze bardziej upiorne.
- Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę, prawda? - zapytał chłodny głos ustami Ala.
- Zostaw mojego brata! - krzyknął James. - Jak to sobie wyobrażasz? Mam dźwigać wielką maskę szukając tej przeklętej świątyni, nie mając pojęcia gdzie ona właściwie jest? Ta maska waży z kilka ton! - wybuchł chłopak.
- Och, a wydawało mi się, że jesteś czarodziejem... - powiedział opętany Albus.
- Maska Świętego Maga to z pewnością potężny artefakt, o czym musisz dobrze wiedzieć. Zresztą i tak jej nie dostaniesz! Zostaw mojego brata albo pożałujesz! Mam dwie różdżki, pozwoliłeś mi zabrać tą należącą do Ala! - James wyjął obie różdżki i wycelował je w pierś Albusa.
- Nic nie zrobisz, Potter. Gdybyś to zrobił, skrzywdziłbyś swojego brata, a mnie i tak nic by się nie stało - odparł głos.
On miał rację. Cokolwiek by zrobił, zraniłby Ala. Zrezygnowany opuścił różdżki.
- Zamierzasz kiedyś pokazać mi się na żywo we własnym ciele? - zapytał wściekły, ale i przerażony James. - Ty w ogóle masz jakieś ciało?
Teraz nie był pewien czy w swoim pierwszym śnie widział tajemniczego mężczyznę czy jego... ducha... w ciele Albusa.
- Tak, myślę, że jeszcze mnie zobaczysz, Potter - odpowiedział głos. - A teraz... - zaczął, ale James mu przerwał.
- Niczego nie dostaniesz! Skąd mam w ogóle wiedzieć, że jesteś tym cholernym Świętym Magiem? - zdenerwował się chłopak. - A jeśli jesteś, to jestem już pewien, że ta teoria o tym, że stworzyłeś maskę ze zwęglonych kości mugoli jest prawdziwa!
- Potter, naprawdę sądzisz, że jestem tak mało ambitny? Zwęglone kości mugoli! Też mi coś! Ludzie wymyślili tą bujdę, bo się mnie bali, całkiem słuszne zresztą - odpowiedział opętany Al. - A teraz posłuchaj mnie uważnie, chłopcze. Jeśli do przerwy świątecznej nie oddasz mi Maski Świętego Maga, stracisz coś, co kochasz. I nie obchodzi mnie jak to zrobisz! Żeby mieć pewność, ze wywiązujesz się z zadania, część mnie zostanie w sercu Albusa. Nikt poza tobą, Jamesie Syriuszu Potterze, nie będzie widział różnicy w jego zachowaniu, a ja będę miał na ciebie oko.
- ODCZEP SIĘ OD MOJEGO BRATA! NICZEGO NIE DOSTANIESZ! - ryknął chłopak, lecz głos już nie odpowiedział.
Znowu powiew zimnego powietrza. Albus osunął się na ziemię, dyszał ciężko i był cały spocony. Jego oczy wyglądały już normalnie, poza tym, że były zimne. Spojrzenie ciepłych, zielonych oczu zmieniło się w puste, pozbawione wszelkich uczuć. Czemu ten Scorpius tak długo nie wraca? - pomyślał James. Kucnął obok brata, lecz ten dalej zdawał się go nie dostrzegać.
- Al - odezwał się starszy Potter. - Słyszysz mnie? - zapytał przestraszonym tonem.
- Masz zadanie do wykonania, James - odpowiedział Albus zimnym, lecz tym razem swoim głosem.
- Albus! On może... nawet nie chcę myśleć, co on może... Na pewno da się go jakoś z ciebie wyciągnąć - powiedział Gryfon. Usłyszał tupot stóp. - No nareszcie - mruknął.
- Co tu się stało? - zapytał Jayson, podczas gdy Longbottom kucnął przy Albusie.
- Al... on jest opętany, panie profesorze - odpowiedział James. Opowiedział wszystko co się wydarzyło odkąd wszedł do lochów. Jakby jakaś siła go tam ciągnęła... Jakaś siła... To ten tajemniczy ktoś musiał zrobić coś, że poczuł chęć zejścia tutaj. Taki był jego plan.
- Jest gorzej niż myślałem - powiedział dyrektor. - Więc tylko ty możesz zauważyć zmianę w zachowaniu Albusa? Poza tą, która zaszła przed opętaniem? - zapytał zwracając się do Jamesa.
- Tak. Teraz jego oczy są puste i pozbawione uczuć - odpowiedział młody Potter. - Jest coś jeszcze o czym powinien pan wiedzieć, panie profesorze - przypomniał sobie chłopak.
- Co takiego, panie Potter? - zapytał Jayson.
- Albus mówił mi, że widział parę pustych oczu ze szkarłatnymi obwódkami, jak w tej Masce Świętego Maga... i ludzką skórę powieszoną na wieszaku. Myślę, że on mógł opętywać go już wcześniej, gdy napisał tą listę, jak wlewał truciznę do soku... Próbując powiedzieć Scorpiusowi - odpowiedział James. Zaczynał żałować, że zataił to przed swoim ojcem.
- Wiedziałem, wiedziałem, że Al nie wygadywałby tych rzeczy o Slytherinie, gdyby było z nim wszystko w porządku - powiedział Malfoy. - To na pewno on musiał mu kazać tak powiedzieć... Ale zaraz, co to jest Maska Świętego Maga? - zapytał.
- Nieważne, panie Malfoy - odpowiedział Jayson. - Idź z młodszym panem Potterem do dormitorium - nakazał. - James, choć za mną. Musimy porozmawiać - zwrócił się do starszego z braci.
- Może powinniśmy zawiadomić profesora Cansera? - zasugerował Neville. - Jest w końcu opiekunem Slytherinu, myślę że...
- Nie - przerwał mu dyrektor. - Sam z nim porozmawiam. Przede wszystkim musisz wysłać list do Biura Aurorów. Wygląda na to, że obie sprawy są ze sobą powiązane - powiedział z poważną miną.
James idąc za Jaysonem i Longbottomem poczuł, że skręca mu się żołądek. Obie sprawy? A więc morderstwo Grangerów nie było pierwszym, a może i nie ostatnim.
No to ja. Na wstępie zaznaczę, że nienawidzę oddzielania dialogów od opisów spacjami. U Ciebie to w ogóle wygląda słabo, bo widać stosunek dialogów do opisów, który jest dość... nierówny, mówiąc delikatnie. Po prostu widać, że tutaj przeważa dialog. I przez te spacje widać to jeszcze bardziej ;>
Poza tym mi się podoba. Trochę przeszkadzały mi kwestie Nevilla, takie mało "profesorowate". Chyba ciężko jest Ci pokazać Longbottoma jako dorosłego nauczyciela, dlatego mówi on w Twoim ficku i czasami zachowuje się jak nastolatek. Przykłady? Proszę bardzo:
To mi jakoś nie pasuje do nauczyciela. W ogóle nazywanie przez osoby wykształconej jakieś osoby jako "ten ktoś" albo "typ" jest nie na miejscu. Musisz nad tym popracować. Jestem też ciekawa jak dyrektor i kadra nauczycielska rozwiąże sprawę z nawiedzeniem Albusa. Dodajesz jeszcze aurorów, ciekawe jak sprostasz temu wyzwaniu, bo trochę komplikujesz sobie wszystko ;D Właśnie przez te wszystkie niewiadome Twój fick jest ciekawy, więc czekam na ciąg dalszy