Pierwszy dzień roku szkolnego. Albus Severus Potter jednak wcale nie cieszy się z powrotu do Hogwartu tak jak kiedyś.
W domu z numerem 12 przy Grimmauld Place panował istny chaos. Był to pierwszy września. Tylko jeden chłopak nie zszedł do kuchni. Albus Severus Potter leżał na swoim łóżku rozmyślając. Przed jego pierwszą podróżą do Hogwartu ojciec zapewnił go, że nie ma znaczenia do jakiego Domu trafi. Wierząc w to pozostawił Tiarze Przydziału wolny wybór, choć ona sama zapytała czy nie wolałby trafić do Gryffindoru. Przez cztery lata nauki Al myślał, że naprawdę nie jest istotne, że znalazł się w Slytherinie. Ale jednak nie mógł zapraszać swojego przyjaciela, Scorpiusa Malfoya. Odwiedzać też go nie mógł. Albus oczywiście wiedział o wrogich stosunkach ich ojców, ale po tylu latach mogliby się w końcu pogodzić z myślą, że ich synowie są przyjaciółmi. Czarnowłosy chłopak czuł się wyrzutkiem we własnym domu. Wszystko zawsze kręciło się wokół Jamesa i Lily, bo oni spełnili wymagania rodziny - byli w Gryffindorze. Nawet jego kuzynka, Rose Weasley, którą Tiara przydzieliła do Ravenclawu, była lepiej traktowana od niego. Wcale go to nie dziwiło. Krukoni nie byli odwiecznymi wrogami Gryfonów. Z rozmyślań wyrwało go pukanie. Do pokoju weszła jego matka.
- Al, wstawaj, bo się spóźnimy! James i Lily już jedzą śniadanie - powiedziała.
- Już wstaję, mamo. Zaraz zejdę na dół - odparł Albus siadając na łóżku.
Ginny jednak nadal stała w progu.
- Wszystko w porządku? - zapytała patrząc uważnie na syna.
- Tak, tak, tylko się denerwuję... Wiesz, mamo, piąty rok i SUMy - odpowiedział nie do końca szczerze Al.
SUMy były obecnie jego najmniejszym zmartwieniem.
- Och, nie masz się czego bać. James zdał znakomicie. Tobie też na pewno się uda - uśmiechnęła się Ginny i wyszła, żeby chłopak mógł się ubrać.
Oczywiście. Znowu James. Zapewne wszyscy oczekiwali od niego równie świetnych wyników z SUMów. Pamiętał jak na początku sierpnia brat wymachiwał pergaminem, na którym najwięcej było Powyżej Oczekiwań i Wybitnych. Astronomia poszła mu gorzej i zdał ją na Zadowalający. Oblał tylko historię magii i wróżbiarstwo, ale do tego nigdy nie przykładał wagi. Zresztą w ogóle nie przykładał wagi do nauki. Większość wolnego czasu spędzał albo na robieniu dowcipów z ich kuzynem Fredem Weasleyem i swoim przyjacielem Nathanem Honkreyem albo dokuczał jemu, Albusowi. Tak było zawsze, odkąd byli małymi chłopcami. I to właśnie Jamesa Al obwiniał o to, że znalazł się w Slytherinie. To on go straszył, że może tam trafić. Chciał utrzeć mu nosa i pokazać, że w Domu Węża też jest fajnie, tylko że teraz wcale nie był zadowolony z bycia Ślizgonem. W ponurym nastroju chłopak zszedł na dół ciągnąc swój kufer. Wszedł do kuchni, usiadł bez słowa przy stole i zaczął powoli przeżuwać tosta z dżemem. Jak w każdym pomieszczeniu w tym domu, nie wyłączając jego własnego pokoju, dominowały tu barwy Gryffindoru - czerwień i złoto. Albus wiedział, że niegdyś wszędzie było tu ponuro, ale i tak mdliło go na widok czerwono-złotych ścian i sufitów. Jedynie pokój Jamesa pozostał bez zmian, bo jako jedyny pokazywał przynależność właściciela do Domu Lwa. Kiedyś zamieszkiwał go zmarły ojciec chrzestny ich taty. Chłopak odziedziczył po Syriuszu Blacku nie tylko pokój, ale także imię. Oczywiście matka chciała zdjąć plakaty z mugolkami, ale mąż przekonał ją, żeby tylko je zasłonili i odtąd plakaty kryły się pod plakatami Harpii z Holyhead, w których niegdyś grała Ginny oraz Armat z Chudley, ulubionej drużyny Jamesa. Matka nie miała pojęcia, że najstarszy syn zawinął plakaty z drużynami quidditcha, żeby odkryć roznegliżowane mugolki. Gdy Ginny wchodziła do pokoju po prostu z powrotem je zakrywał. Al był zły na rodziców, że jego pokoju nie zostawili bez zmian. Podejrzewał, że czułby się w nim lepiej, gdyby nadal miał oznaki przynależności właściciela do Slytherinu. Tak, był to dawny pokój Regulusa Blacka.
- Al, rozmawiałem już z wujkiem Ronem. Spotkamy się wszyscy na dworcu King's Cross - powiedział Harry. - Pewnie się cieszysz, że zobaczysz ulubioną kuzynkę?
- Taa... - odparł od niechcenia Albus.
Wcale nie cieszył się na spotkanie z Rose. Jeszcze niedawno ją uwielbiał, ale ostatnio ich relacje uległy rozluźnieniu. Właściwie rzadko ze sobą rozmawiali, o pisaniu listów nie wspominając.
- Albus, co cię ugryzło? - zapytał James.
- Nic, nie mam nastroju do rozmowy - odpowiedział chłopak.
- Al, zobacz moją nową fryzurę! - zapiszczała Lily.
- Ładnie - odparł jej brat, choć tak naprawdę wcale nie widział różnicy, poza tym że rude włosy dziewczynki trochę urosły.
Albus uświadomił sobie, że jego relacje z młodszą siostrą również się pogorszyły. Z jego małą, kochaną siostrzyczką. Sam nie wiedział dlaczego. Czy z powodu tego, że Lily nie była już małą dziewczynką i powoli stawała się nastolatką? A może to on nie chciał z nią rozmawiać z tego samego powodu, co z innymi, czyli dlatego że była w Gryffindorze?
- Jak wrócisz do Hogwartu na pewno poprawi ci się humor - powiedziała matka.
Al szczerze w to wątpił. Nie tęsknił za Hogwartem tak jak jeszcze rok temu, ale chciał też opuścić ten dom, w którym czuł się jak obcy.
***
Państwo Potter i Weasley pożegnali czule swoje dzieci na peronie 9 i 3/4. James, Albus, Lily, Rose i Hugo wsiedli do pociągu.
- Al, siądziesz z nami? - zapytał Albusa starszy brat.
- Nie, dzięki. Idę poszukać Scorpa - odpowiedział chłopak.
Wcale nie zamierzał szukać przyjaciela. Chciał tylko znaleźć wolny przedział, żeby w spokoju obmyślić plan zemsty. Nie wiedział, że James odprowadzał go wzrokiem...
Szkoda, że takie krótkie. Kurczę, Ty albo piszesz mega długie, albo trochę przykrótkie. Mam nadzieję, że kiedyś wspólnie znajdziemy jakieś wypośrodkowanie ;>
Ogólnie Twój styl jest bardzo dobry i znacznie uległ poprawie, w porównaniu z Twoim poprzednim fickiem. Błędów prawie wcale nie było (ewentualnie brak spacji, ale to przecież nic), opisy też masz dobre. Wybrałaś sobie fajny temat i podoba mi się sposób, w jaki to przedstawiasz. Bałam się, że pokażesz Albusa jako tego biednego, gnębionego przez brata i niedocenianego w domu przez przynależność do Slytherinu, a tutaj wygląda raczej na to, że Albusowi się tylko tak wydaje. Rodzina się stara, James jest całkiem miły (to mi się podoba!), ale chłopiec tego nie potrafi docenić. Naprawdę mnie zaciekawiłaś
Nie rozumiem tylko odpowiedzią na co ma być ta zemsta. Na wszystko co dotąd w jego mniemaniu go spotkało?