Ten rozdział dedykuję osobie, która niedawno obchodziła swoje urodziny, a jest dla mnie bardzo ważna. Wiem, że to czytasz ;D
Pokój wspólny Krukonów był urządzony typowo w ich stylu. Mimo kamiennych ścian było tu ciepło i przytulnie. Na środku i przy ścianach stały niebieskie fotele ułożone w kręgi wokół stołów. W rogu znajdował się kominek i kolejne fotele na których można było się ogrzać. W pokoju nie było okien, ale dodawało to tylko uroku. Nie znajdowały się tutaj też żadne lampy, a całe światło biło od ognia w kominku.
Catherine, Sam i Lidia starały się udawać, że doskonale znają to miejsce. Mimo to rozglądały się dość niepewnie, więc aż trudno było nie zauważyć, że coś tu nie gra.
- Pierwszoroczni, po prawej stronie znajduje się dormitorium chłopców, po lewej zaś dziewcząt. Na tablicy ogłoszeń będą wywieszane wszelkie wiadomości. W razie problemów zgłaszajcie się do mnie – rzekł prefekt. – A teraz do łóżek!
Allyn, Alex, Catherine, Lidia i Sam nie miały zamiaru iść spać. Na szczęście w dormitorium wszystkie dziewczyny już spały, oczywiście oprócz przyjaciółek. Usiadły na swoich łóżkach.
- Czekajcie – szepnęła Cat i wyciągnęła rękę. Wyszeptała coś pod nosem. Na ścianach pokoju pojawiła się mgiełka, która po chwili znikła. – Teraz nikt nas nie usłyszy.
- No więc tak… Musimy jakoś uratować Cyin nie rezygnując z Hogwartu – zaczęła Sam.
- Niemożliwe – skwitowała Lidia. – Musimy dostać się do Krainy Baśni, co nie będzie problemem. – Wyciągnęła ze swojego kufra złoty przedmiot, tłumacząc, że „ona zawsze ma przy sobie klucz do swojego królestwa”.
- Nie opuścimy żadnych zajęć szkolnych. – Catherine dobitnie spojrzała na stos swoich książek. – Dużo czytałam, może istnieją jakieś sposoby…
- Sposoby, sposoby… Niech cię przestanie wreszcie interesować nauka! – krzyknęła Lidia. – Cyinder jest ważniejsza!
- Wcale nie!
Catherine, Sam i Lidia spojrzały na sąsiednie łóżko. Siedziała tam Allyn ze skierowanym we wróżki palcem. Wytrzeszczyły oczy. Spodziewały się po Al wszystkiego, ale na pewno nie chęci zabicia przyjaciółki.
- Ty i Alex zachowujecie się ostatnio dziwnie – powiedziała Cat. – O co chodzi? Przestała interesować was Cyinder?
Allyn nadal kierowała palec w ich stronę.
- Być może – odparła.
- Jak możesz! – krzyknęła Sam. – Cyin to wasza najlepsza przyjaciółka, a wy macie ją gdzieś! Za kilka godzin może być martwa!
- Mam dość jej gadulstwa – wtrąciła nagle zawsze małomówna Alex. – Nie umie robić nic innego!
Teraz spojrzenia wróżek z Krainy Baśni spotkały się w jednym miejscu.
- Co im strzeliło do głowy? – oburzyła się Sam.
- Myślę, że im nic nie strzeliło do głowy, tylko są pod wpływem czaru lub uroku – powiedziała poważnym tonem Catherine.
Nagle Lidia zobaczyła coś za łóżkiem, na którym siedziała Allyn. Kępkę rudych włosów.
- To jest ten mały rudzielec, który zaczepiał mnie na uczcie powitalnej! – krzyknęła.
Faktycznie, zza łóżka wyłoniła się Kleopatra.
- Co tu robisz? I jak nas słyszysz, skoro rzuciłyśmy zaklęcie? – zagrzmiała Lidia i wstała z łóżka.
Rudzielec też wyciągnął różdżkę, co zdziwiło wróżki.
- Na mnie takie zaklęcia nie działają.
Jej głos był tak dziecinny, ale też tak groźny, że aż ciarki przeskakiwały po plecach.
- Petrificus Totalus! – krzyknęła, kierując różdżkę w stronę Allyn i Alex. Czarownice zamarły. Sam zadygotała.
- Nie jesteś taką słodką dziewczynką, za jaką ciebie uważałam – wycedziła Lidia.
- Owszem, nie jestem. Też mieszkam w Krainie Baśni, a dokładniej to jestem, można powiedzieć, szpiegiem Esmeraldy.
Sam znów zatrzęsły się nogi, Cat siedziała spokojnie na łóżku, jakby nic się nie wydarzyło, a Lidia machała różdżką przed nosem Kleopatry.
- Mogę tylko podziękować, że tak łatwo się do tego przyznałaś.
- Nie musisz. Ja za to mogę się przyznać do tego, że rzuciłam czar na wasze przyjaciółeczki. – Wskazała na zamrożone Al i Alex. – Po prostu nie obchodzi je już Cyinder, tylko własna głowa. Bohaterska postawa. A do was mam apel od Esmeraldy – nie próbujcie dostać się do Krainy Baśni, ponieważ za kilka minut zablokuję wszystkie wejścia do niej.
Lidia opuściła różdżkę.
- Za kilka minut! – krzyknęła nagle Cat i chwyciła klucz, który przed chwilą Lidia położyła na łóżku.
W najmniej spodziewanym momencie Kleopatra spokojnie wyciągnęła rękę i odepchnęła Catherine w stronę ściany. Wróżka zemdlała, a klucz, który trzymała w dłoni, odleciał do małego rudzielca.
- Za późno – powiedziała.
Sam szybko podbiegła do Cat. Chciała ją ocucić, ponieważ była im bardzo potrzebna. Lidia znów skierowała różdżkę w stronę Kleopatry.
- Oddawaj to.
- A bo co? – Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy rudej.
W oczach Lidii tańczyła nienawiść. Kleopatra musi oddać ten klucz. Musi.
Bez zastanowienia rzuciła się na małego rudzielca. Szarpała jej ubranie. Nie zwracała uwagi na nic. Po prostu chciała to załatwić raz na zawsze. Przez ułamek sekundy widziała rudą czuprynę Kleopatry. Potem usłyszała pisk Sam. Ustąpiła i uspokoiła się. Leżała na dziewczynce, która dyszała, ale na jej twarzy nadal widać było uśmiech.
- Gdzie jest ten klucz?! – ryknęła Lidia.
- Nie mam go – zaśmiała się Kleopatra. – Odesłałam do Esmeraldy.
Lidia ciężko dysząc opadła na podłogę obok rudej, nadal trzymając ją za nadgarstki. Popatrzyła po całym pokoju. Sam miała rozdziawioną buzię, a oczy szkliste jak woda. Catherine, już ocucona, robiła to samo.
- Ty mała… - zaczęła Lidia, ale nagle zdała sobie sprawę z czegoś ważnego. – Chwila. Skoro odesłałaś klucz do Esmeraldy, to jak ty dostaniesz się do Krainy Baśni?
- Mogę porozumieć się z Esmeraldą, która da mi klucz – odparła Kleopatra. Nagle uśmiech znikł jej z twarzy. Zdała sobie sprawę, że powiedziała za dużo.
- Dziękuję za informację. – Lidia jeszcze bardziej ścisnęła nadgarstki małej.
Nagle z ziemi podniosła się Cat. Skierowała różdżkę w stronę Kleopatry. Sam zadrżała.
- Skoro jesteś taka sprytna, to pewnie poradzisz sobie z…
- NIE!
Sam podniosła się z ziemi i wyrwała Catherine różdżkę z ręki.
- To jest jeszcze… dziecko. – Ostatni wyraz powiedziała dość niepewnie.
- Nie zmienia to faktu, że pracuje dla Esmeraldy! – krzyknęła z ziemi Lidia.
Teraz ona i Catherine mierzyły przyjaciółkę wzrokiem. Sam schowała różdżkę Cat do rękawa.
- Nie można załatwić tego… łagodniej?
- Nie można! – krzyknęła niespodziewanie Catherine. – Zrozum, to jest szpieg Esmeraldy.
W tym momencie wycelowała rękę w Kleopatrę. Wyszeptała pod nosem zaklęcie. I nagle włosy rudzielca stały się jasne, a piegi znikły z jej twarzy. Przed nimi leżała Cyinder.
Wszystko fajnie, wreszcie się wyjaśniło dlaczego Allyn i Alex zachowują się tak jakby nie obchodziła ich Cyin, ale jednak trochę za szybko to się potoczyło. Najpierw Kleopatra okazuje się szpiegiem Esmeraldy, a za chwilę Kleopatra okazuje się Cyinder. Niby można było się spodziewać czegoś w tym stylu, bo w pierwszej części było, że jedna z przyjaciółek ma zdradzić, ale jednak trochę za szybko poleciałaś z tą akcją.