Tą część dedykuję Pene, która miała dużo cierpliwości, aby ze mną wytrzymać ;D
Zapraszam do czytania.
Nazajutrz z samego rana Allyn, Alex oraz ich rodziny ruszyli na dworzec King's Cross. Był zapełniony ludźmi, którzy przepychali się, żeby tylko zdążyć na pociąg. Sprzedawcy biletów musieli mieć stalowe nerwy, bo każdy pasażer chciał zostać obsłużony jak najszybciej. Peron dziewiąty i dziesiąty wypełniał się wrzaskami wzruszonych kobiet i zdenerwowanych mężczyzn.
Al i Alex szły smutne, rozmyślając o Cyinder. Wiedziały, jaką moc posiada Esmeralda, nie mają z nią szans. Pchały wózki w milczeniu. Nie było obok nich Cyin, jak co roku.
Doszły do metalowej barierki, prowadzącej na peron dziewięć i trzy czwarte. Czarownice spojrzały na swoich rodziców, chcąc się pożegnać.
- Uważajcie na siebie - powiedziała pani Dile. - Bardzo martwię się o Cyinder...
Obie dziewczyny stanęły przed barierką, rozpędziły się i wjechały w nią.
Ich oczom ukazało się znajome miejsce. Na torach stał Ekspres Londyn-Hogwart.
Peron dziewięć i trzy czwarte wypełniał się ludźmi. Kłębiło się tu ich naprawdę mnóstwo. Niektóre dzieci już wsiadały do pociągu, żegnając się z rodzicami. Inne stały z nogami wbitymi w ziemię. Nie chciały się nawet ruszyć.
Kamienne ściany wspierały szklany sufit. Obok nich stały magiczne automaty, z których można było wylosować darmowy bilet do Hogsmeade, lub pyszny napój czarodziejów. Obok czarnych torów stały szare kolumny. Pociąg był czerwono-biały, z plakietką "Ekspres Londyn-Hogwart" przyczepioną na przedniej kabinie. Sięgał aż do końca tunelu, w którym stał. Z przedniego okna wyglądał maszynista, przypominający buraka. Miał brązowe, tłuste włosy, sięgające do ramion. Jego szyja była szerokości głowy i zwieszały się z niej fałdy tłuszczu. Mężczyzna miał kwaśną minę, wydawał się być znudzony tą sytuacją.
Al i Alex skierowały się w stronę wejścia do pociągu. Wniosły do środka swoje wózki.
- To dziwne, wracać do spokojnego Hogwartu po tylu przygodach... - stwierdziła Al.
- ... i bez Cyin - dokończyła cicho Alex. - A mi się oberwie za to, że użyłam "Accio"...
- Nie sądzę, żeby zaklęcia użyte w Krainie Baśni się liczyły. Nos McGonagall tam nie sięga.
Alex wzruszyła ramionami. Ostatnio bardzo mało rozmawiały, ponieważ zniknięcie Cyinder je przytłaczało.
Znalazły wolny przedział. Położyły swoje bagaże w rogu. Usiadły, wzdychając.
Dziewczęta nie rozmawiały przez połowę drogi. Patrzyły za okno, na pola i lasy, na góry i jeziora...
- Hej!
Krzyk jakiejś osoby wyrwał je z zadumy. Podskoczyły na swoich siedzeniach i odwróciły się gwałtownie.
W wejściu do przedziału stały... Cat, Sam i Lidia! Dziwnie wyglądały bez skrzydeł, w zwykłych podkoszulkach i spodniach.
- C-co wy tu robicie? - zapytała drżącym głosem Allyn.
- Chcemy wam powiedzieć coś ważnego... Sam! - zawołała Cat. Jej przyjaciółka ciągnęła ją za rękę. Cały czas powtarzała, że nie powinny tu być, że to się źle skończy...
- Nie wiecie, jak mamy z nią ciężko. - Lidia popatrzyła kątem oka na Sam. - Całe dnie panikuje, histeryzuje, marudzi i mówi, abyśmy szybko ruszały do Esmedelle, bo "Cyin jest w niebezpieczeństwie".
- Bo jest! - krzyknęła Sam, tak, że usłyszał ją chyba cały pociąg.
Alex i Allyn spojrzały po sobie.
- Ej, ej. Po kolei. Siadajcie. - Al poklepała wolne miejsce obok siebie.
Wróżki usiadły, przy czym Sam tupnęła uparcie nogą.
- Ile razy mam wam powtarzać, że źle zrobiłyśmy, udając się tutaj?!
- Cisza! - Lidia zatrzasnęła drzwi do przedziału.
- No więc: co tu robicie? - zapytała Allyn.
Lidia popatrzyła kątem oka na Catherine, jakby liczyła na to, że księżniczka Airdelle się wypowie. Ta jednak wyciągnęła książkę ze swojego plecaka i zaczęła się uczyć.
Lid przekręciła oczami.
- W skrócie: zamieniłyśmy trzy uczennice Ravenclawu z piątego roku w robaki, a same podszyłyśmy się pod nie - powiedziała.
- Ostrzegałam! Aż żal było patrzeć na te biedne robaki! - zawołała zbulwersowana Sam. - To bardzo nieodpowiedzialne zachowanie.
- A co niby miałyśmy zrobić?! - Lidia zmrużyła oczy. - Czekać, aż Cyinder przybędzie do nas z zaświatów?! Tak naprawdę wszystko jest w moich rękach: Sam cały czas marudzi i histeryzuje, a Catherine się uczy, mówiąc, że edukacja jest najważniejsza w życiu!
- Bo jest najważniejsza! Nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się moja wiedza! - wtrąciła Cat.
- Spokój! - zarządziła Al. - Teraz wytłumaczcie mi, po co zamieniłyście jakieś uczennice w cholerne robaki i przyszłyście tutaj?
- Ponieważ mamy ważną wiadomość - odrzekła Lidia.
- Jaką?
Cat niechętnie odłożyła podręcznik do transmutacji (wyczarowała go, jak wszystkie pozostałe) i sięgnęła do plecaka. Wyciągnęła jakąś pomiętą kartkę, najprawdopodobniej wyrwaną z książki.
- Szperałam całą noc w bibliotece, żeby to znaleźć - powiedziała.
Allyn wzięła kartkę i zaczęła czytać:
Wszystkie królowe Esmedelle (Esmeralda I, Miranda, Elizabeth, obecnie Esmeralda II) słyną ze złości i torturowania. Są nielubiane w kręgach władców, jednak nikt nie okazuje tego publicznie. Najczęściej zamykają swoje ofiary w lochach i torturują je. Istnieje tylko jeden warunek, który muszą spełnić, aby to zrobić: mieć pozwolenie Królowej Śniegu, która zajmuje się wytwarzaniem Eliksiru Torturującego.
Królowe Esmedelle są niezwyciężone, jak mówią stare zapiski, dlatego nie można im zabronić tortur.
Allyn i Alex po przeczytaniu notatki rozdziawiły buzie. W ich głowach kłębiło się tysiące myśli. "Jak one są zdolne do czegoś takiego?", "Przecież to niedorzeczne!" i tym podobne.
- Ale... w sumie co z tego? - zapytała niespodziewanie Alex.
- Nie rozumiecie? Esmeralda, żeby zabić Cyin, musi mieć pozwolenie Królowej Śniegu. A ona w tej samej chwili, kiedy Esmeralda porwała Cyinder, była z nami. No więc to niemożliwe, żeby królowa Krainy Baśni miała pozwolenie Śniegowej Królowej. I nie może zabić naszej przyjaciółki! - ogłosiła Cat.
- No tak! - Al uniosła ręce. - To wszystko wyjaśnia!
Catherine wyciągnęła z plecaka okulary, żeby wyglądać jeszcze bardziej poważnie, niż dotąd.
- Teraz wszystko polega na tym, aby znów dostać się do Krainy Baśni i Królowej Śniegu.
- To bardzo niebezpieczne! - Sam już powoli traciła cierpliwość.
Nagle pociąg gwałtownie stanął.
- Ale wszystkie formalności załatwimy jutro. Pociąg staje! - zawołała Al i wygrzebała z torby swoją szatę.
Naprawdę bardzo fajna część, zresztą tak, jak poprzednie.:swieta:. Trochę błędów, a poza tym: zmienić biedne uczennice( i to jeszcze domu do którego chodzisz!) w robaki? To chyba nie w ich stylu... Ogólnie mnie zachwyciło i dostajesz W! Tak na marginesie, czemu uważacie( do adminów), że ff słabe?