Dedykuję tą część Ang, dzięki której poprawiłam wszystkie swoje błędy. Myślę, że 3 część się spodoba.
Dziewczęta wpatrywały się jak zahipnotyzowane w bramę. Była wielka, zajmowała połowę podwórza. Miała rzeźbione złote rogi. Światło padało na ogród i wpadało przez okna. Nawet letnie niebo przy takim widoku wydawało się czarne.
- N-no i jak? - zapytała Alex.
- Dziwnie... - Allyn zadygotała. - Wchodzimy?
- Ale jak wyjdziemy? - wtrąciła Cyinder. - Wiecie, trzeba mieć jakieś jedzenie, picie, ekwipunek...
- Cisza - syknęła Alex. - Mamy różdżki. To znaczy ja nie mam. Nie wiem jak wy, ale ja idę pierwsza.
Śmiało stanęła na przeciw bramy. Westchnęła.
- Raz... dwa...
Zniknęła w nieziemskim świetle, pozostawiając Al i Cyin same.
- Alex! - krzyknęły obie.
- Musimy ją ratować! - spanikowała Cyinder.
- No co ty nie powiesz! - Allyn wyciągnęła różdżkę. - Musimy tam wejść.
- Uau, Kraina Baśni! Jakby Disneyland! Zawsze chciałam mieć zdjęcie z Alladynem!
Allyn popatrzyła na nią dziwnie.
- Dlaczego akurat z Alladynem?
Nie usłyszała odpowiedzi, bo brama powoli zaczęła znikać. Obie złapały się za ręce i wbiegły w blask.
Brama zniknęła za ich plecami. Upadły na trawę.
- Zejdź ze mnie - Allyn odepchnęła od siebie Cyinder.
- Bez nerwów, gdzie jesteśmy? Jest tu Alladyn?
- A po co ci Alladyn? - Allyn wypluła kawałek trawy i wstała z ziemi. Były na jakiejś polance obrośniętej wysoką trawą. W dali rozciągał się las.
Cyin dziwnie spojrzała na Al.
- Jak to po co? Po autograf!
Już chciała ruszyć przez zarośla, ale zatrzymała ją Al.
- Nie, nie, nie, kochana. Jeśli masz kogoś szukać, to tylko Alex.
Cyinder, trochę zawiedziona, znów cofnęła się na polankę otoczoną łąką.
- Ale gdzie miałybyśmy jej szukać? - zapytała Cyin. Allyn pomyślała o tylko jednej rzeczy.
- To chyba jasne, że w Królestwie Baśni!
Allyn i Cyinder stanęły przed żelazną bramą do Królestwa. Była ogromna, wspierały ją srebrne kolumny. "Wspaniała", pomyślała Al.
Wejścia pilnowało dwóch żołnierzy. Mieli metalowe zbroje, jak rycerze w średniowieczu. W rękach trzymali ogromne miecze.
- Kim panie są? Do Airdelle nie wchodzi się tak po prostu - powiedział jeden.
Allyn spojrzała pytająco na Cyin. "Do Airdelle?".
- Jesteśmy posłankami z... Londyn...delle. Tak, z Londyndelle - rzekła w końcu trochę zmieszana Cyinder.
- Londyndelle? Żarty sobie stroicie? Tu nie ma takiego królestwa! - strażnicy wybuchnęli śmiechem.
- W Królestwie Baśni musi być Londyndelle... - Cyinder podeszła bliżej jednego z nich. - A w Airdelle co jest?
- Droga pani... - zaczął jeden z żołnierzy, ale zaraz potem upadł na ziemię razem z drugim.
- Niezły ruch, bić facetów to sztuka - zaśmiała się Allyn. Cyinder, zadowolona z siebie, otworzyła bramę.
Dziewczyny zaniemówiły. Airdelle było piękne. Po ulicach przechadzały się najróżniejsze postacie z baśni, całe królestwo było zielone od drzew i trawy oraz królewskich ogrodów. Na środku stał biały zamek z małymi diamencikami w oknach i na drzwiach. Po bokach widniały najróżniejsze sklepy. Na środku stała ogromna fontanna z czekolady. Gdzieś w dali rosły ogromne lasy, a nad kwiatami latały malutkie wróżki.
- Gdzie idziemy? - zapytała podniecona Cyinder. - Do...
- Nie, na pewno nie do Alladyna. To nie jego królestwo, jakbyś zauważyła. Nie ma tu pustyni i jego klimatów - odparła Allyn. - Jak chcesz Alladyna zobaczyć, to Alex znajdź.
Cyin popatrzyła po szyldach sklepów.
- Latające buty? Ja i bez tego na miotle dobrze latam!
Takich komentarzy było jeszcze kilka, a Al też nie pożałowała swoich słów.
- Hej! Tutaj!
Dziewczyny odwróciły się. Za nimi stała Alex.
- Gdzie ty byłaś?! - krzyknęła Cyinder.
- Pojawiłam się na jakiejś polance, a was długo nie było, no to poszłam do Airdelle, oszukałam strażników, że jestem prawnuczką Królewny Śnieżki i... jestem!
- Nie zabrałyście różdżek, nie? - zapytała Allyn. - Ja wzięłam.
- A my nie - odpowiedziały chórem przyjaciółki.
Al popatrzyła na Airdelle.
- Jak już tu jesteśmy, to należałoby trochę... poszaleć.
Esmeralda wyjrzała przez okno w sali tronowej pałacu Airdelle. Stały tu dwa ogromne trony, a sufit wspierały kamienne kolumny. Esmeralda uniosła brwi. Poprawiła zieloną szatę i obróciła różdżkę w palcach. Na jej śniadej cerze pojawiła się gęsia skórka.
- Czarodziejki...
- Ja tu jestem królową i będę decydowała o tym, kto zamieszka w Airdelle.
Esmeralda odwróciła się. Mówiła do niej Królewna Śnieżka.
- Ale ja jestem królową całego Królestwa Baśni... - odparła Esmeralda.
- ... i Esmedelle. Pilnuj swoich postaci z baśni, miałam już tutaj wizyty Śpiącej Królewny, albo Kopciuszka, niech lepiej wracają do swoich królestw.
- Od kiedy to się mi sprzeciwiasz? - zapytała spokojnie Esmeralda.
- Od ostatniego wypadku z Czerwonym Kapturkiem.
Esmeralda zaśmiała się pod nosem.
- Ty nadal o tym pamiętasz...
- I nie zapomnę - powiedziała dumnie Śnieżka, uniosła głowę i wyszła z sali. Esmeralda tylko zmarszczyła brwi.
Dziewczyny weszły do kolejnego sklepu. Trzymały w dłoniach słodkie lody z "Cukierni na Rogu", a na ich rękach lśniły bransoletki.
Rozejrzały się po sklepie. Przy kasie pojawiła się jakaś młoda dziewczyna z czerwonymi włosami.
- Witam w naszym sklepie! W czym mogę pomóc?
Czarodziejki wydawały się zmieszane. Allyn zabrała głos:
- Co... tu można kupić? - rozejrzała się po dziwacznym sklepie.
- Wszystko, co chcecie!
Allyn popatrzyła na energiczną sprzedawczynię.
- Poproszę... tą torbę, która stoi na półce.
Wskazała na czerwoną torebkę. Sprzedawczyni wyszła zza lady i... wzniosła się w powietrze na skrzydłach! Ona miała skrzydła! Dziewczyny nie mogły wyjść z podziwu. Ich oczy przypominały spodki słoików.
Sprzedawczyni zdjęła z półki torbę i delikatnie stanęła na ziemi.
- Najnowszy model. Poproszę dwadzieścia Cedrów.
- Dwadzieścia czego? - zapytała zdziwiona Cyinder.
- Oj, wy nic nie wiecie - sprzedawczyni poprawiła włosy. - Catherine jestem. Ale możecie mówić Cat.
Allyn i przyjaciółki uśmiechnęły się.
- Jestem Cyinder, to Allyn, a to Alex - przedstawiła dziewczyny Cyin.
- Miło poznać. Jesteście nowe?
- No w zasadzie trafiłyśmy tu w dziwny sposób. Magicznymi drzwiami. - Odparła Alex.
- Magicznymi drzwiami? Ale czad! Musicie poznać Sam i Lidię, muszą o tym wiedzieć! - zawołała podniecona Catherine, złapała dziewczęta za ręce i bez pytania, czy chcą, wyleciała na skrzydłach ze sklepu.
Leciały nad Airdelle. Catherine, żeby zwiększyć emocje, cały czas leciała slalomem. W najmniej spodziewanych momentach nurkowała do dołu. Z tyłu Allyn, Cyin i Alex drżały ze strachu. Wiatr omiatał im ciało. Cat to nie przeszkadzało.
Nagle zanurkowała. Leciała w stronę parku. Złożyła skrzydła i wylądowała na trawie, tak, żeby jej towarzyszki mogły spokojnie spaść na trawę. Allyn ułożyła się na ziemi.
- Ja... z tobą... więcej... nie lecę - wydyszała.
- Nie ma sprawy - Catherine machnęła ręką w stronę dwóch dziewczyn. Odwróciły się. Jedna miała ciemnobrązowe włosy i fioletowe końcówki, a druga była brunetką z przeszywającym spojrzeniem.
- Allyn, Cyinder, Alex, poznajcie Sam - Cat spojrzała na dziewczynę z fioletowymi końcówkami - i Lidię. - Wskazała na brunetkę. Obie dziewczyny miały skrzydła.
- Cześć! - zawołała Sam.
- Hej - przywitała się Lidia. Nie wyglądała na szczególnie podnieconą.
Podeszły do Catherine.
- Słuchajcie, dziewczyny przybyły tu... magicznymi drzwiami! - Cat podskoczyła.
- Magicznymi... drzwiami? Na serio? - zapytała Sam.
- No tak! Przecież mówię!
Sam i Lidia popatrzyły na trzy powoli gramolące się z ziemi dziewczęta.
- To dość dziwne... Chodźmy - rzekła Lidia.
Poprowadziła dziewczyny przez park. Zatrzymała się obok różowego lśniącego samochodu.
- To wasze?! - zawołała niedowierzając Cyinder.
- Mustang - Catherine poklepała różową tapicerką auta. - Wchodźcie.
Wszystkie sześć usiadły w samochodzie. Lidia kierowała.
- Mustang umie latać - powiedziała Sam.
- LATAĆ?! - rozległy się głosy z tylnego siedzenia.
Mustnag wzniósł się w powietrze.
- Macie skrzydła... i latający samochód. Kim jesteście? - zapytała Allyn.
- Jak to kim? Wróżkami! Umiemy czarować! - Cat się uśmiechnęła. Nie usłyszała odpowiedzi.
Samochód leciał nad Airdelle. Słońce powoli zachodziło.
- Gdzie "jedziemy"? - zapytała Alex.
- Do naszej jaskini - odparła Sam.
Zaczął świecić księżyc. Samochód przeleciał nad bramą do królestwa. Teraz szybował nad polami i lasami. Lidia powoli zaczęła hamować. Mustang obniżył lot. Zatrzymał się przed jaskinią.
- Wysiadamy - zarządziła Lidia.
Dziewczyny zatrzasnęły drzwi samochodu. Skierowały się w stronę jaskini. Weszły do środka.
- No więc tak... - zaczęła Catherine, ale przerwał jej przerażający ryk. Dziewczęta cofnęły się do tyłu. Z ciemności powoli wyłaniała się ogromna postać.
- AAAAAA!!
Dziewczyny wybiegły z jaskini. Potwór gonił je i wymachiwał ogromnymi łapskami.
- CZEKAJCIE! - krzyknęła Lidia. - TRZEBA GO POKONAĆ, BO ZNISZCZY NASZĄ JASKINIĘ!
Wyciągnęła w jego stronę ręce i strzeliła kilkoma zaklęciami. Cat i Sam zrobiły to samo. Allyn wyciągnęła różdżkę.
- DO MUSTANGA! - wrzasnęła w stronę Cyinder i Alex. Przyjaciółki się jej posłuchały.
Czarodziejki strzelały zaklęciami. Potwór jednak był okropnie silny. Dudnił stopami w podłogę jaskini.
Zamachnął wielkim łapskiem. Catherine, Sam i Allyn odskoczyły. Potwór złapał Lidię za nogę i ciągnął ją w stronę jaskini. Wróżka wiła się na ziemi i krzyczała.
Allyn, Sam i Catherine zaczęły biec w ich stronę, strzelając zaklęciami. Skoczyły do jaskini. Cat złapała za rękę Lidię i próbowała ją odciągnąć, jednak uścisk potwora był zbyt silny.
Allyn i Sam próbowały pokonać wielkiego stwora. Strzelały zaklęciami. Allyn trzymała się z tyłu. Potwór ją obrzydzał.
Cat w końcu udało się odciągnąć Lidię. Wciągnęła dziewczynę po schodach. Allyn i Sam pognały za nią, zostawiając potwora w jaskini. Kimkolwiek był, zagrażał otoczeniu.
Wciągnęły nieprzytomną Lidię na tylne siedzenie. Sam zbadała jej puls. Zdenerwowana jak wszyscy Cat uruchomiła mustanga.
- Lidia umiera! - ogłosiła Sam.
- Co?! - krzyknęły wszystkie.
- Jedziemy do Liendelle! - zarządziła Catherine.
- Tytania będzie krzyczeć! - zaprzeczyła Sam.
- Do diabła z Tytanią! Może chociaż raz zainteresuje się własną córką!
Zdecydowanie lubię świat baśni. Uwielbiam wszelakie przeróbki. Zarówno te pisarskie jak i rysunkowe. Z zamiłowaniem czytam wszelakie ciekawostki o pracy Disneya i Pixara. Do tej pory gdy jestem przygnębiona oglądam bajki. Ostatnio zakochałam się w "Krainie Lodu". Wprowadzisz Elsę?
Jak na pierwsze FF jest bardzo dobrze. Były dwie literówki, ale już nie ma ^ ^. Chciałabym zobaczyć tu nieco więcej opisów przestrzeni, odczuć bohaterek... czegoś więcej, bo przeważają tu dialogi.
Nie wiem dlaczego, ale bardzo spodobało mi się ostatnie zdanie. Może dlatego, że zapowiada ciekawą postać surowej matki z przerośniętymi ambicjami... Czekam na więcej baśni w baśni ; )
ps. Szkoda że Śpiąca Królewna jest królową. Nie lubię jej x D