Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie rozpoczyna się nowy rok szkolny. Hermiona wraz z przyjaciółkami ma pierwsze zajęcia i...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie rozpoczyna się nowy rok szkolny. Hermiona wraz z przyjaciółkami ma pierwsze zajęcia i...
>> Czytaj Więcej
O pomocy i determinacji.
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Człowiek jest istotą pełną sprzeczności, także jeśli chodzi o stosunek do kłamstwa. Z jednej strony potępia każdy przejaw nieszczerości ze strony innej osoby, ale z drugiej – kompletnie nie ma oporów przed naginaniem prawdy dla własnych celów. O ile łatwiej żyłoby się rodzajowi ludzkiemu, gdyby każdy przyznał, że stosuje te same sztuczki, na które w stosunku do innych nie daje przyzwolenia.
Ingrid doskonale zdawała sobie sprawę ze słabości własnej natury. W jej pracy kłamstwo było na porządku dziennym; nie da się wyciągnąć od nikogo istotnych informacji nie blefując. Prawda jednak wiele komplikuje i właśnie dlatego tak bardzo przeraża człowieka. Wbrew pozorom to nie obłuda najbardziej krzywdzi duszę; ciąży być może na barkach, ale w przeciwieństwie do szczerości - nie wrzyna się w skórę do krwi.
To było głównym powodem, dla którego w przesłuchaniach często wykorzystywano Veritaserum. Wypicie eliksiru było o wiele bardziej humanitarnym sposobem dotarcia do prawdy od stosowania tortur, ale Ingrid wiedziała, że czasem pozostawiało w psychice równie bolesne ślady, co fizyczne obrażenia po Cruciatusie. Dlatego teraz, mimo że nie miała żadnych powiązań z Pausem, trzęsła się na samą myśl o tym, jakie pytania może zadać jej Granger-Weasley. Ręce pociły jej się ze zdenerwowania, kiedy obracała w palcach fiolkę z przezroczystym płynem.
- Sama powiedziałaś, że nie mamy czasu – ponagliła ją Hermiona. Siedziała naprzeciwko Ingrid z rękami założonymi na piersiach i nerwowo ruszała nogą.
Lindberg westchnęła głośno i przymknęła powieki. Mokrymi dłońmi wyjęła korek z buteleczki i jednym haustem wypiła połowę jej zawartości. Kiedy otworzyła powieki, ujrzała pochyloną do przodu Granger-Weasley, która wpatrywała się w nią czujnie.
- Jak się nazywasz i co robisz w naszym ministerstwie? – Padło pierwsze pytanie.
Ingrid nie zdążyła ułożyć w głowie odpowiedzi, a słowa już wylewały się z jej ust, jak z przepełnionego pucharu.
- Nazywam się Ingrid Lindberg. Na polecenie Ministerstwa Magii w Sztokholmie pracuję nad zabójstwem Martina Carlssona.
Hermiona zamilkła na chwilę zastanawiając się nad kolejnym pytaniem.
- Czy w nocy, podczas wizyty w Azkabanie, rzuciłaś na Jacka Ronsona klątwę, która miała spowodować jego śmierć?
- Nie.
- Więc jakie zaklęcie na niego rzuciłaś?
- Sköta, zaklęcie uzdrawiające, którego celem jest zatamowanie krwawienia – odpowiedziała spokojnie Ingrid.
Czuła się dziwnie. Serce łomotało jej w piersi, a pomiędzy odpowiedziami w jej głowie gromadziła się cała masa emocji, które chciała z siebie wyrzucić wraz z wypowiadanymi słowami. Kiedy jednak chciała to zrobić, nadchodziło kolejne pytanie i wówczas jej mózg skupiał się tylko i wyłącznie na wychwyceniu prawdziwej odpowiedzi.
- Czy odkąd pracujesz nad morderstwem Carlssona Paus kontaktował się z tobą? – zapytała Hermiona. Dłonie miała zaciśnięte w pięści.
- Nie.
Granger-Weasley wyglądała, jakby jej ulżyło. Wyprostowała się na krześle i rozluźniła nieco ręce.
- Zatajasz przede mną jakąkolwiek informację, która mogłaby zbliżyć nas do schwytania twojego ojca?
- Nie.
Ingrid chciało się pić. Eliksir wcześniej nie oddziaływał na jej organizm, jeśli nie liczyć mieszania w głowie, ale teraz drapało ją w gardle. Tak jakby jej narządy same próbowały powstrzymać ją przed mówieniem prawdy.
- No dobrze – odezwała się w końcu Hermiona i podniosła się z miejsca. Machnęła różdżką i w dłoni Ingrid pojawiła pękata butelka z turkusowym płynem.
– Serum.
- Wiem co to jest – powiedziała Lindberg. W stwierdzeniu nie było ani krzty niechęci; eliksir nadal działał i nakazywał jej reagować na każdą wypowiedź.
Ingrid wypiła zawartość fiolki. Eliksir złagodził pieczenie w gardle i uspokoił kołatanie w piersiach. Wkrótce uczucie ulgi wypełniło cały organizm. W stosunku do przesłuchiwanych, którym podawano serum, lekkość duszy tłumaczono wyrzuceniem z siebie całej prawdy. Znaczna część nabierała się na tę manipulację, zupełnie zapominając, że serum – podobnie zresztą jak Veritaserum – sztucznie ingeruje w umysł i programuje go na potrzeby skutecznego działania mikstury.
- Zdałaś egzamin – rzekła Granger-Weasley. – A teraz rusz się. Pora znaleźć Erika Janssona.
Erik leżał w ciemnościach w kałuży krwi i pojękiwał z bólu. Jeszcze pół godziny temu wrzeszczał, ile sił w płucach, wpatrując się w rozerwany kikut prawego przedramienia, ale teraz bezwładnie czekał na śmierć. Doskonale wiedział, że to tylko kwestia czasu, kiedy się wykrwawi. Z całego serca pragnął, żeby stało się to zanim zejdą się szczury zwabione zapachem świeżego, ludzkiego mięsa.
Wcześniej postanowił, że będzie słuchał Rudzielca. Powiedział sobie, że zrobi wszystko, co mu rozkaże i być może wtedy kupi sobie trochę więcej czasu. Nie był głupi; pracował jako auror wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że mordercom nie można ufać. Mimo to starał się tańczyć tak, jak zagrał Rudzielec, chociaż szansa nagrodzenia za posłuszność była znikoma. Pisał więc list do Ingrid, wyskrobując na pergaminie każde podyktowane słowo. W pewnym momencie uświadomił sobie, że nadszedł czas, w którym staje się przynętą. Gdyby chodziło tylko o Harry’ego Pottera… Bez wahania pozbawiłby świat magii jedynej osoby, która przeżyła starcie z Voldemortem i ostatecznie go pokonała. Problem polegał na tym, że Rudzielec chciał też głowy Ingrid. A na to Erik nie mógł pozwolić.
Piętnaście lat wcześniej popełnił ogromny błąd, który nie dawał mu spokoju. Gdyby nie jego głupota i tchórzostwo, Ingrid być może wiodłaby teraz spokojne życie, a on pracowałby w Biurze Aurorów i nadal miał obie dłonie. Tymczasem wiele wskazywało na to, że wkrótce umrze jako donosiciel i po raz kolejny wystawi Ingrid na śmiertelne niebezpieczeństwo. Może właśnie dlatego zasługiwał na długą i bolesną śmierć.
Potter wrócił do tajnego pokoju dopiero przed siódmą wieczorem. Był nabuzowany emocjami, ale potworne zmęczenie, z jakim musiał się zmagać, nieco niwelowało jego gwałtowność.
Ingrid stwierdziła, że nie zwracał na nią szczególnej uwagi, co mogło oznaczać tylko jedno – Hermiona już zdążyła zawiadomić go o wynikach testu z Veritaserum. Prawdopodobnie też wystarczająco uspokajający był fakt, że Granger-Weasley zostawiła ją w sali bez ochrony, a sama wyruszyła zbadać okolicę, w której mieszkał Jansson. Ingrid widocznie nie cieszyła się aż takim zaufaniem, żeby pozwolili jej na pracę w terenie.
- Chodź tutaj – rozkazał Potter, otwierając z impetem szafkę po drugiej stronie sali.
Lindberg wstała posłusznie i szybkim krokiem zbliżyła się do mężczyzny. Odruchowo chciała zasugerować mu, że powinien wziąć porządny prysznic, ale wtedy jej oczom ukazała się kamienna, bogato zdobiona misa.
Harry umieścił w niej zawartość fiolki, którą trzymał w palcach i pochylił się, łapiąc Ingrid za przegub zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Od wirowania w rozmazanych wspomnieniach zrobiło jej się niedobrze. Żołądek podszedł jej do gardła, więc zamknęła oczy, niecierpliwie czekając aż dotknie stopami podłoża.
W końcu stanęli w pionie, więc ostrożnie uchyliła powieki.
Znajdowali się w celi Ronsona. Przez malutkie okratowane okno wpadała smuga światła i Ingrid uświadomiła sobie, że nie jest to wspomnienie z zeszłej nocy. Jack siedział na pryczy z twarzą ukrytą w dłoniach. Po dygoczących ramionach można było poznać, że bezgłośnie płacze. Gdzieś na korytarzu rozległ się metaliczny dźwięk otwieranego zamka i wkrótce przed celą pojawił się wysoki mężczyzna w mundurze. Bez słowa otworzył kraty i wszedł do środka, sprawdzając, czy nikt do nie obserwuje. Ingrid zdawało się, że mężczyzna wygląda znajomo, ale nie mogła sobie przypomnieć, gdzie go widziała.
- To nie jest strażnik – powiedział Harry, jak gdyby czytał jej w myślach. – Znam tu wszystkich.
Ingrid podskoczyła w miejscu. Potter zachowywał się zupełnie swobodnie i najwidoczniej przywykł do tego, że mimo realności zdarzeń, których byli świadkami, tamte postacie znajdowały się po innej stronie i nie mogły ich ani usłyszeć, ani zobaczyć.
Mężczyzna w mundurze wycelował różdżkę w Ronsona, który usiłował wrzeszczeć, ale żaden dźwięk nie wydobywał się z jego ust. To przeraziło go jeszcze bardziej, bo zaczął walić na oślep w ścianę, aż na jego dłoniach pojawiła się krew.
- Możesz się wydzierać, ile dusza zapragnie – powiedział bezbarwnym głosem mężczyzna przebrany za strażnika. – Jeśli będziesz próbował komukolwiek powiedzieć, co stało się tamtej nocy w gabinecie Carlssona, poranisz nie tylko swoje piękne rączki – wysyczał.
Wtedy znów wskazał różdżką na Jacka i machnął nią bezgłośnie. Z jej końca wystrzelił bladoróżowy strumień uderzając chłopaka prosto w skroń. Ingrid nie mogła patrzeć na jego wykrzywioną w bólu i przerażeniu twarz, którą bezgłośnie wyrażał cierpienie.
Nagle sceneria zmieniła się jedynie na kilka sekund. W tym krótkim czasie Ingrid i Harry zdążyli dostrzec owal gabinetu i tego samego mężczyznę, który rzucił zaklęcie na Jacka. Tym razem jednak z szaleństwem w oczach wpatrywał się w leżącego na podłodze, martwego Carlssona. Obraz zmienił się nagle i znowu stali w celi Ronsona.
- To musi być wspomnienie z wczoraj – mruknął Harry. Był wściekły.
Lindberg zwróciła oczy ku Jackowi, który leżał nieruchomo na pryczy i wpatrywał się w sufit. Był wychudzony, a brudna szmata, w którą był owinięty, wisiała żałośnie na jego żylastych ramionach. Twarz miał posiniaczoną i obdrapaną.
Historia z przedostatniego wspomnienia powtórzyła się. Wysoki mężczyzna w mundurze strażnika wkroczył do celi, rzucając na wejściu klątwę na Ronsona. Tym razem jednak, zupełnie bez słowa, machnął różdżką po raz kolejny. Brunatny promień trafił Jacka prosto w pierś z taką siłą, że zachwiał się na nogach. Niemal równocześnie z oddali dobiegł ich wrzask Pottera, który próbował dostać się na korytarz. Mężczyzna w mundurze wycofał się pospiesznie z celi i zniknął. Ronson stał ledwo, a głowa opadała mu na pierś.
Kiedy Potter ze wspomnienia pojawił się w drzwiach, prawdziwy Harry pociągnął Ingrid za ramię, a wszystko wokół ponownie zawirowało. Kilkanaście sekund później stali z powrotem w sali konferencyjnej ministerstwa magii i unikali swojego spojrzenia.
Harry usiadł przy stole i zastukał knykciami w blat.
- Zabrakło dosłownie chwili – powiedział z goryczą. – Gdybym dotarł minutę wcześniej, złapalibyśmy tego człowieka. Jack wciąż by żył.
- Nie wiesz tego – wyszeptała Ingrid, podchodząc bliżej. – To potężny czarodziej. Rzuca zaklęcia niewerbalne z taką łatwością, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Zwłaszcza, że są to klątwy, które potrafi opanować tylko kilka osób.
Potter zmarszczył brwi i spojrzał jej prosto w oczy.
- Wiesz, co to za zaklęcia?
Lindberg nieznacznie pokiwała głową.
- Tak mi się wydaje. Ale to nie ma znaczenia – dodała. – Czytałam o nich jedynie w książkach. Trudno ćwiczyć przeciwzaklęcia, jeśli nie zna się nikogo, kto potrafi rzucić klątwę.
- Musimy dowiedzieć się, gdzie jest ten człowiek – powiedział Harry, podnosząc się z krzesła.
- Wiemy, gdzie jest. – W drzwiach stała Hermiona i z grobową miną wymachiwała do nich zapisanym pergaminem.
Ingrid zdawało się, że jest poplamiony krwią.
Czekałam i się doczekałam <3 przeczytałam sobie ba dobranoc, teraz muszę iść spać, ale jutro edytuje ten komentarz.
Rozdział bardzo satysfakcjonujący
Edit.:
Jestem, komentuje i sie ciesze. Z czego mam frajde? Z tego rozdziału. Chociaż liczyłam, że Hermiona wyciągnie z Ingrid jakieś smaczki, to zaciekawił mnie szczególnie motyw z tym drapaniem. Ingrid coś ukrywa, ale co?
To samo z biednym Erickiem którego mi niesamwoidzie szkoda, ale teraz coś takiego napisałaś, że sobie pomyślałam, ze mógł mieć coś wspólnego ze śmiercią matki i babki Ingrid. Racja?
Wyczuwam, że na kolejny rozdział szykujesz jakąś super akcje, której nie mogę się doczekać, może to moment kulminacyjny? Ale wtedy troche szkoda, bo to byłby koniec
Czekam na kolejny rozdział, bo ten wzbudził mój jeszcze większy apetyt, niż ten który miałam po poprzednim rozdziale.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciej
Czekam i weny życzę