Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie rozpoczyna się nowy rok szkolny. Hermiona wraz z przyjaciółkami ma pierwsze zajęcia i...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie rozpoczyna się nowy rok szkolny. Hermiona wraz z przyjaciółkami ma pierwsze zajęcia i...
>> Czytaj Więcej
O pomocy i determinacji.
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Erik Jansson siedział oparty o ścianę z kolanami podkulonymi pod brodę. Do jego prawej kostki przymocowany był ciężki łańcuch, zaczepiony o cypel wystający z piwnicznej podłogi. Żebra bolały go niemiłosiernie przy każdym oddechu, a głowa pulsowała z bólu. Nie widział swojej twarzy, ale czuł zaschniętą strużkę krwi, która kilka godzin wcześniej ciekła z rozciętego łuku brwiowego. Nos prawdopodobnie też miał złamany, bo opuchlizna niemal zasłaniała mu oczy. Mógł przysiąc, że wyglądał tragicznie i tak samo zresztą się czuł. Po drugiej stronie piwnicy, pod ścianą leżał skrzat domowy, rozpłaszczony na podłodze jak szmaciana lalka. Jedynym znakiem, że jeszcze żyje było ciche pojękiwanie, które co jakiś czas z siebie wydawał. Na początku Erik zastanawiał się, po co ktoś miałby torturować skrzata, ale nie było nikogo, kto mógłby mu odpowiedzieć na to pytanie, więc dał sobie spokój. Gdyby tylko był bliżej stworzenia, sam by je dobił, żeby nie musieć patrzeć, jak zwija się z bólu.
Mężczyzna nie miał pojęcia, ile czasu minęło odkąd Rudzielec go tutaj przyprowadził, ale obawiał się, że prędko się stąd nie wydostanie. Jeśli w ogóle. Jakby na zawołanie, na szczycie schodów zaskrzypiały drzwi i po chwili facet pojawił się na dole. Erik czuł niepokój na widok jego zobojętniałej twarzy, która nie wyrażała zupełnie żadnych emocji. Nie czuł się pewnie, o ile można się tak czuć w jego sytuacji, nie wiedząc, kiedy facet straci panowanie nad sobą. A kilka godzin temu stracił, czego efektem było posiniaczone ciało Janssona.
- Zapytam ostatni raz - zaczął Rudzielec, stając w bezpiecznej odległości od Erika. W palcach przekładał fiolkę z przezroczystym płynem. Veritaserum. - Dlaczego książka, którą ukradłem Carlssonowi ma czyste strony?
Jansson wpatrywał się chwilę w mężczyznę, zastanawiając się, czy nie będzie bezpieczniej zacząć blefować. Wtedy może uniknie poczęstunku eliksirem. Obawiał się jednak, że Rudzielec tak czy siak wleje mu płyn do gardła. Dla pewności.
- Po to, żebyś się pytał - wycedził Erik i natychmiast poczuł mocne uderzenie w twarz. Nie zamierzał się poddać. I tak nic nie wiedział. Nadszedł kolejny cios.
Ingrid siedziała na podłodze w swoim pokoju hotelowym, a wokół niej poukładane były dokumenty, które przekazał jej Ackerman. Potter nadal nie wrócił do ministerstwa, więc zostawiła mu wiadomość, że załatwiła co trzeba i będzie czekać w hotelu. Nie było na razie lepszego miejsca, w którym mogliby się spotkać, więc jej pokój musiał wystarczyć. Wzięła do ręki pierwszy plik papierów i zaczęła je uważnie przeglądać. Po kilku minutach z niepokojem zauważyła jednak, że co rusz brakuje kilku stron. Zazwyczaj tych, które powinny zawierać oficjalne komentarze i decyzje Szefa Departamentu Tajemnic. Wyglądało na to, że Magnus Ackerman postanowił się z nią podrażnić. Obiecała sobie w duchu, że nazajutrz pójdzie do niego i przypomni o dzisiejszej rozmowie. Pewnie konieczne okaże się ponowne pokazanie zawartości torebki. Na razie jednak musiało wystarczyć jej to, co dostała.
Martin Carlsson pracował w brytyjskim Departamencie Tajemnic od lutego. Został przeniesiony jako specjalista od pradawnej magii i zaklęć skandynawskich. Oficjalnie miał czuwać nad tym, aby żadne pradawne klątwy nie zostały odkryte przez niepowołane osoby. W Wielkiej Brytanii zaczęły odradzać się nowe ruchy, które chciały zyskać sławę podobną Śmierciożercom. Nieoficjalnie na aktach widniały dopiski, chyba samego Carlssona, które niestety niewiele mówiły.
Wierzy, że zasoby zaczynają się kończyć. Źr. na Pac. Sprawdzić.
Ingrid zmarszczyła nos. O jakie źródło mogło chodzić? No i co ma jakieś źródło do działalności gówniarzy, którzy zainteresowali się pradawnymi zaklęciami? Stare idee często odżywały, a historia zataczała koło. Nietrudno było trafić na ślad tej magii, czytając nawet książki w szkolnej bibliotece. Przewróciła kartkę. Znowu brakowało strony. Czytała dalej.
Wyglądało na to, że dokumenty były w dwóch egzemplarzach - jeden miał Carlsson, który robił notatki, a drugi, skopiowany trafiał do sztokholmskiego archiwum. Szefostwo musiało być na bieżąco. Ingrid wertowała kolejne pliki papierów, nie trafiając na nic nawet przez kilkadziesiąt stron. W okolicach maja Martin zaczął zapisywać nowe, dziwne informacje. Notatki były zapisywane na szybko albo w stanie silnych emocji.
Znalazłem P. Upozorowane spotkanie, kłamstwo nt. źródła. Czerwiec.
I kolejne.
Uważa, że mu przeszkadzam. Waha się. Moja wiedza to klucz. Interesuje go książka.
Ingrid klasnęła w dłonie. Książka! Wreszcie coś mają. Jakaś osoba, mężczyzna lub kobieta, interesowała się książką skradzioną z gabinetu. Trzeba było teraz rozszyfrować, kim może być P. W każdym razie, być może odkryli motyw. Nie chodziło tylko o kradzież książki. Carlsson na początku był do czegoś potrzebny, z czasem zaczął przeszkadzać, więc trzeba było go zlikwidować. Zaczął się domyślać, że może być w niebezpieczeństwie, dlatego dostał ochronę w postaci Jacka Ronsona.
Lindberg czuła, że serce wali jej jak młot i cała drżała z podniecenia. W końcu trafiła na jakiś ślad. Mają pierwszą literę imienia, być może nie będzie trudno namierzyć mordercę. Trzęsącymi się dłońmi, przewertowała kolejne strony. Kolejny dopisek.
Jest bliski znalezienia źr. Ma wszystko oprócz książki. Chce mnie zabić. Muszę go powstrzymać
Jednak wzrok Ingrid przykuło coś innego. Pod spodem było zapisane kolejne zdanie, nieco nieczytelne; zupełnie nie przypominało pisma Carlssona. Nie trzeba było być specjalnie wyszkolonym, żeby to zauważyć. Nagle zdała sobie sprawę, że skądś zna ten charakter pisma. Skupiła się, żeby rozszyfrować zapisek i niemal od razu zamarła, zatykając usta dłonią. Nie tylko pismo było znajome.
Człowiek bez idei jest marny.
- Paus - wyszeptała do siebie. Była w takim szoku, że nawet nie zauważyła, że do pokoju ktoś wszedł.
- Kim jest Paus? - zapytał Harry Potter siadając obok niej na dywanie i wpatrując się uważnie w jej zszokowaną twarz.
- To on stoi za morderstwem Martina Carlssona - wymamrotała Ingrid. - I jest moim ojcem.
Harry wpatrywał się z niedowierzaniem w Ingrid, próbując przetrawić to, co właśnie mu powiedziała. Jej ojciec zamordował Carlssona? Przecież to było niedorzeczne. Kiedy została mu przysłana do pomocy, kazał ją dokładnie sprawdzić i nigdzie nie było wzmianki o żadnym ojcu. Lindberg wychowywała matka i babcia, dopóki nie zginęły w nie do końca jasnych okolicznościach, kiedy miała szesnaście lat. Poczuł, że ta sprawa coraz mniej mu się podoba. Przeszło mu nawet przez myśl, że to może być pułapka. Ingrid mogła od początku wiedzieć, kto za tym stoi i chronić ojca, dlatego tak długo nie mogli trafić na żaden znaczący trop. Skrzat pewnie też był zmyłką. Z drugiej strony... Po co miałaby mu o tym mówić właśnie teraz?
- Możesz mi powiedzieć o co tutaj chodzi? - zapytał ostro, nie zważając na to, że nigdy nie przeszli na „ty”. Kobieta nadal wpatrywała się w niewyraźnie zapisane na aktach słowa, jakby nie mogła od nich oderwać wzroku. - Lindberg! Natychmiast wyjaśnij mi, co co tutaj chodzi! - Nie chciał na nią wrzeszczeć, ale czuł, że jego też ogarniają silne emocje.
- Niech mi pan pomoże wstać - wymamrotała, próbując się podnieść.
Zrobił o co prosiła i posadził ją na łóżku, które znajdowało się tuż za nimi. Ingrid była wstrząśnięta; oddychała ciężko i nie mogła pohamować silnego drżenia dłoni. Harry pomacał więc kieszenie swojej marynarki i z jednej z nich wyjął fiolkę z jasnoróżowym płynem.
- Eliksir uspokajający - powiedział, podając jej buteleczkę.
Wlała sobie zawartość do ust i po kilku sekundach drżenie rąk zaczynało ustępować, a oddech się uspokajał. Wyglądało na to, że jest nieco lepiej, chociaż Lindberg nadal wyglądała, jakby miała się rozsypać.
- Wyjaśnisz mi, co jest grane? - zapytał Harry i przysunął sobie krzesło spod ściany, żeby usiąść naprzeciwko kobiety.
- Nie znałam mojego ojca zbyt dobrze - zaczęła powoli. - Kiedy byłam jeszcze dzieckiem, często o niego pytałam, ale matka nie chciała o nim mówić. Powtarzała, że zostawił nas bardzo dawno temu i już nie wróci. Dla mnie była to tragedia, ale ona czuła wyraźną ulgę, że go z nami nie ma. Mijały więc lata, a kiedy miałam trzynaście lat, dołączyła do nas babcia. Matka mojego ojca - dodała, krótko patrząc Harry'emu w oczy. - Nigdy wcześniej jej nie widziałam i nie do końca rozumiałam, co u nas robi, a nikt nie miał zamiaru mi tego wyjaśniać. Któregoś wieczoru podsłuchałam jak obie rozmawiają w kuchni. Babcia uciekała przed Pausem. Przed własnym synem.
- I znalazła was. Narażając na śmiertelne niebezpieczeństwo - wtrącił Potter.
- Myślę, że chciała nas ostrzec i uciec z nami w jakieś bezpieczne miejsce. Zawsze lepiej mieć kogoś do walki z wrogiem, niż mierzyć się z nim samemu - powiedziała Ingrid i wypuściła powietrze z płuc. - Mniej więcej wtedy zrozumiałam, że ojciec wcale nas nie zostawił, a wręcz przeciwnie; to my zostawiłyśmy jego i od tej pory musiałyśmy się ukrywać. Dość często zmieniałyśmy miejsce zamieszkania, ale matka tłumaczyła to swoją pracą, a ja o nic nie pytałam. Zresztą - dodała, wzruszając ramionami - dziesięć miesięcy w roku spędzałam w szkole, więc przestało mi to przeszkadzać.
Harry słuchał cierpliwie, chociaż naprawdę chciał się już dowiedzieć, co ten Paus ma wspólnego ze śmiercią Martina Carlssona. Czuł jednak, że musi poznać całą historię od początku do końca. W niej musiało tkwić rozwiązanie.
- W szkole spędzałam całe dnie w bibliotece, wertując księgi, stare wycinki z gazet. Chciałam się dowiedzieć czegoś o ojcu. Zrozumieć, dlaczego musimy przed nim uciekać. Byłam coraz starsza, a jednak matka nie chciała ze mną rozmawiać na ten temat. - W głosie kobiety dało się wyczuć nutę pretensji. - W każdym razie, nie trafiłam na zbyt wiele. Znalazłam jego zdjęcie w jednej z gazet, ale pisali o nim w kontekście pieniędzy i bogactwa, nikt się nawet nie zająknął, że może być niebezpieczny - przerwała i zamknęła na chwilę oczy, a jej oddech znów przyspieszył. - Któregoś dnia, zaraz po moich szesnastych urodzinach, wracałam od koleżanki i zobaczyłam, że obserwuje mnie jakiś mężczyzna. Był elegancko ubrany, starszy i uśmiechnął się do mnie lekko. Pomyślałam wtedy, że kogoś mi przypomina, ale zupełnie nie skojarzyłam. - Ingrid schyliła się i podniosła z podłogi teczkę z aktami. - Kiedy tylko dotarłam pod dom, wiedziałam, że coś jest nie tak. Drzwi były uchylone, światło było zgaszone, mimo że było już ciemno. Weszłam do środka z różdżką w pogotowiu i zobaczyłam, że na podłodze w salonie... leżą... dwa ciała...
- Nie musisz... - wtrącił Harry, ale przerwała mu.
- Leżały tam... kompletnie zmasakrowane. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałam coś równie strasznego, nawet gdy pracowałam już jako auror... - Drżącymi rękami odwróciła teczkę w stronę Pottera i wskazała palcem na napis na jednej ze stron.
Człowiek bez idei jest marny
- Napisał to na ścianie. Ich krwią - powiedziała Ingrid. W jej głosie brzmiała paląca nienawiść. - I zostawił mi list.
Harry z trudem oderwał wzrok od dokumentów i spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- List?
Lindberg pokiwała potakująco głową i prychnęła pod nosem.
- To był jakiś bełkot szaleńca. Napisał, że tak kończą ci, którzy nie doceniają wartości magii, nie rozumieją jej mocy i trwonią ją na byle co. Zaproponował mi, żebym do niego dołączyła, a on mnie wszystkiego nauczy i razem będziemy mogli uratować świat czarodziejów. Pisał, że chociaż dawno mnie nie widział, to czuje, że nawiązalibyśmy nić porozumienia. Że zrozumiałabym, że to co zrobił, było konieczne.
Potter wzdrygnął się mimowolnie. To wszystko brzmiało niedorzecznie i strasznie. Był zbyt zszokowany, żeby trzeźwo ocenić tę historię, ale w głębi duszy czuł, że jest prawdziwa.
- Jak udało ci się przed nim ukryć? - zapytał. Na wyrazy współczucia przyjdzie jeszcze czas.
- Nigdy po mnie nie przyszedł - przyznała Ingrid. - Też mnie to dziwiło - dodała, na widok zaskoczonej twarzy Pottera. - Oczywiście zmieniłam nazwisko. Dokończyłam szkołę właściwie w tajemnicy, pod okiem dyrektora. Tam byłam bezpieczna. Dopiero, gdy dorosłam musiałam o siebie zadbać. Nie miałam innej rodziny. A jednak, Paus nigdy nie próbował mnie znaleźć. Z czasem zrozumiałam dlaczego.
Harry posłał jej pytające spojrzenie.
- Nigdy nie używałam czarów bez potrzeby - stwierdziła. - Uczyłam się, pracowałam, ćwiczyłam zaklęcia dniami i nocami. Głównie po to, żeby któregoś dnia odnaleźć tego drania i zrobić mu to samo, co on zrobił mojej matce i babce. To był mój cel i na to latami poświęcałam całą energię, oczywiście oprócz pracy w ministerstwie. Myślę, że Paus co jakiś czas mnie sprawdza. Widzi, że mam cel, nawet jeśli to on nim jest. Dla niego idea jest najważniejsza. Ważniejsza nawet od niego samego.
Ten facet, w pierwszej części mi nie za bardzo pasuje. Utrzymujesz wszystko w takiej klimatycznej atmosferze cierpienia, lochów i walki o życie i tu nagle taki kolokwializm.
Ojej... to się robi coraz bardziej zagmatwane. Biedna Ingrid, niby nie widziała go od tylu lat, ale to jednak jest jej ojciec. Musi coś do niego czuć. I teraz będzie musiała przebrnąć przez wszelkie rozterki.
Nie lubię cię za to, że tak dobrze piszesz i potrafisz zaciekawić czytelnika. Nie lubię też kryminałów, bo zwyczajnie jestem na nie za głupia, ale twój czyta mi się nadspodziewanie dobrze. Ale nie próbuję rozwiązać zagadki, bo i tak mi nie wyjdzie ;D