Rekord osób online:
Najwięcej userów: 246
Było: 13.10.2019 16:03:25
Artykuł jest tłumaczeniem tekstu zamieszczonego w serwisie Mugglenet.
>> Czytaj Więcej
Krótka recenzja gry Trivial Pursuit: Harry Potter
>> Czytaj Więcej
Artykuł jest tłumaczeniem materiałów ze strony TheLeakyCauldron.org - link na końcu artykułu.
>> Czytaj Więcej
Gra Match Harry Potter - krótka recenzja
>> Czytaj Więcej
Ranking słodyczy, które pojawiły się w serii.
>> Czytaj Więcej
Szczegóły występujące w serii, które mogły sugerować, co się będzie działo w następnych częściach...
>> Czytaj Więcej
Numer Fantastyczne zwierzęta stworzyli: CoSieDzieje, Mikasa, losiek13, Sam Quest, Katherine_Pierc...
>> Czytaj Więcej
Nie patrz wstecz, nie myśl o przeszłości. Ona nie ma znaczenia. Ona nie istnieje. Przyszłość, tyl...
>> Czytaj Więcej
Jak mógł wyglądać typowy dzień dwumiesięcznej przyjaźni Dumbledore'a i Grindelwalda?
>> Czytaj Więcej
Potter musi umrzeć - rozdział 3
>> Czytaj Więcej
Błędny Rycerz podwozi Harry'ego do Dziurawego Kotła. Niespodziewanie chłopiec wpada na miejscu w ...
>> Czytaj Więcej
Specjalnie stworzone dla avlee i wraz z jej pomocą.
W rolach głównych:
Angie
Aventia
Severus ...
>> Czytaj Więcej
Biały, jak śnieg na dachu Hogwartu.
>> Czytaj Więcej
Czy próbowałeś kiedyś wejść w jego głowę? Zastanawiałeś się, z czym możesz się zderzyć? Z chaosem...
>> Czytaj Więcej
Pedersen i Amanda jeszcze przez kilkanaście minut stali nad strawionym przez ogień domem z piernika. Nie ostało się dosłownie nic, wszystko pochłonął żywioł. Kobieta rozpaczała nad stratą w ramionach aurora. Sam Pedersen ze wszystkich sił próbował ją pocieszyć, ale nie wiedział jak. Bardziej intrygowało go to, jak to się stało, że ich dom stanął w płomieniach. To wszystko, co się działo wokół niego: tajemnicze listy, napad niemieckich służb, wypadek w ministerstwie, atak inferiusa, pożar w domu - musiał być jakiś związek pomiędzy tymi wydarzeniami. Kiedy Amanda już się w miarę otrząsnęła, Pedersen chwycił ją mocno i przeteleportowali się.
Znaleźli się na ulicy pewnego miasta. Ulica była zupełnie pusta, nie było tu ani jednej żywej duszy. Okolica żywo przypominała dzielnicę przemysłową Sztokholmu, którą Pedersen patrolował jeszcze kilka dni temu. Było Boże Narodzenie i wszyscy po obwitej nocy teraz spali w swoich domach. Słońce zaczynało już powoli wschodzić, niebo było coraz bardziej błękitne.
- Co to za miejsce? - spytała Amanda. Pedersen wskazał na tabliczkę nad drzwiami jednego z obskurnych domów. Wygrawerowano na niej tylko dwa słowa: Mykew Gregorowicz.
- To sklep z różdżkami. Należy do mojego dawnego przyjaciela, Mykewa Gregorowicza. Chodź, kupimy ci nową różdżkę - odpowiedział Pedersen. Otworzył drzwi i przepuścił Amandę. Sam jednak nie wszedł do domu, a w każdym razie nie od razu. Było tu coś, co przykuło jego wzrok.
- Nie idziesz, Sigurdzie? - spytała Amanda, ale Pedersen zdawał się tego nie słyszeć. Wpatrywał się na okno sklepu Gregorowicza. Na okiennicy czarną farbą namalowano znak. Trójkąt przedzielony na pół z kołem przy podstawie. Znak ten opisywał mu ów anonimowy człowiek, który pisał do niego listy, ale jeszcze nigdy wcześniej go nie widział. Ale za to Gregorowicz być może coś o nim wie... Trzeba by go o to zapytać...
- Tak, już idę, skarbie - odpowiedział Pedersen, najwyraźniej wracając na ziemię.
Weszli do ciemnego i zimnego domu. W pierwszym pomieszczeniu nie znajdowało się nic, poza schodami tak starymi i zaniedbanymi, że aż strach było na nie wejść, bo nigdy nie wiadomo, czy by się nie zawaliły. Nie było jednak innego wyjścia, więc Pedersen i Amanda przeszli przez schody do drzwi prowadzących do sklepu. Tutaj, dla kontrastu, było wręcz bardzo ciepło i potwornie śmierdziało kotami i tytoniem. Wszędzie dookoła porozstawiane były półki z różdżkami, na tyłach zaś znajdował się warsztat. Sam Gregorowicz drzemał sobie na bujanym fotelu za ladą. Mógł mieć już ze sto lat. Jego głowa była całkowicie łysa, a broda siwa i gęsta tak, że przypominał nieco wyrośniętego goblina. Miał na sobie koszulę i kamizelkę, a w ręku trzymał kaszkiet. Pedersen odchrząknął głośno, a staruch się obudził.
- C..co? Co się stało, do cholery? Dlaczego mnie budzisz? Przecież jest jeszcze wcześnie! No i są święta! Sklep jest zamknięty! Wynocha! - obruszył się Gregorowicz.
- To ja, stary drabie! Sigurd Pedersen, nie poznajesz? - krzyknął do starca Szwed, zbliżając nieco twarz do jego uszu.
- I co się tak wydzierasz? Nie jestem głuchy! - krzyknął Gregorowicz, a Pedersen zrobił minę wyrażającą mocne powątpiewanie w ten fakt. - Co chcesz?
- Przypomnieć ci, kto uratował twój tyłek, jak rozdrażniłeś górskiego ogra, próbując wyrwać mu włosy nie powiem skąd, żeby użyć ich jako rdzenia do różdżki! - odpowiedział nieco spokojniej Pedersen.
- Tiaaa, nie martw się, pamiętam - odparł zrezygnowany Bułgar. - Namordowałem się z tym jak skrzat domowy, nawet próbowałem użyć potrójnie utwardzanej dębiny, i co? Dupa. Ten rdzeń był po prostu za silny... Cóż, wiedziałem, że ogry mają potężny cios, ale że równie potężnie pierdzą... no dobra, Pedersen, czego ci potrzeba?
- Różdżki dla tej pani. I... może czegoś jeszcze - odpowiedział Pedersen, choć ostatnie słowa musiał powtórzyć, bo staruch ich nie dosłyszał. Gregorowicz obejrzał Amandę z prawej i lewej strony, a potem poszedł wybierać dla niej różdżkę.
Trochę to trwało, zanim Gregorowicz ściągnął z półek kilka różdżek, a Amanda zaczęła ich próbować. Pedersen chodził w tę i nazad znudzony już powoli zawodzeniem Gregorowicza o tych, co marnują jego cenny czas. Znosił to wszystko jednak cierpliwie i przytakiwał staruchowi, wiedział bowiem, że będzie on mu jeszcze potrzebny. W końcu wynalazł odpowiednią różdżkę dla Amandy - 12 cali, lipa, szpon hipogryfa.
- Należą się dwa galeony - powiedział znudzonym głosem Gregorowicz. Pedersen wygrzebał dwie złote monety z kieszeni i dał je staremu wytwórcy różdżek.
- Powiedz, stary druhu, jak ci się wiedzie? Nie widzieliśmy się już tyle czasu - zagadnął Pedersen. - Nadal eksperymentujesz z tymi mocnymi rdzeniami?
- E... nie. Skończyłem z tym po tym incydencie z ogrem - odpowiedział Gregorowicz, zapalając fajkę.
- A kto ci zrobił tamto na oknie? - zapytał sugestywnie Szwed.
- Aaa, nawet mi nic nie mów... Stare dzieje, ze dwa lata temu. Ale, na brodę Merlina, nie da się tego w żaden sposób zmyć... - powiedział Gregorowicz, marszcząc nieco czoło. - Zmajstrował to taki chłopaczek, z półtora roku temu. Wpadł do sklepu, że niby na zakupy, ale tak na serio, to obrabował mój sklep. Wyobrażasz to sobie! Nikt nigdy mnie jeszcze nie napadł, a tu zjawia się ten przeklęty chłystek, ja znikam w półce z różdżkami, a on czmychnął z jedną z moich różdżek i tyle go widziałem. Od tego czasu jest tam ten znak, a ja założyłem lustra w całym sklepie. Już nie dam się tak łatwo oszwabić, o nie...!
- Jak wyglądał ten chłopak? - spytał Pedersen, spoglądając ukradkiem na Amandę, która też uważnie słuchała opowieści starucha.
- A bo ja wiem, dawno to było... - ciągnął głupawym głosem Gregorowicz. - Czekaj, chyba coś tam pamiętam. Wysoki, umięśniony blondyn, miał takie włosy do karku, jakiś dziwak...
- Dziękujemy ci, Gregorowicz. Miło było cię widzieć - odpowiedział Pedersen z uśmiechem, wziął Amandę pod rękę i wyszli, a Gregorowicz, nie wiedząc za bardzo, co to miało znaczyć, poszedł dalej spokojnie spać.
Amanda i Pedersen wyszli ze sklepu, a auror ponownie przetransportował siebie i swoją towarzyszkę do Langusty.
- Jak myślisz, kto to był? - spytała Amanda.
- Nie wiem, ale prędzej czy później się dowiem. Znamy już mnóstwo faktów, trzeba tylko użyć rozumu, by je połączyć, a potem wszystko przyjdzie samo - odpowiedział Pedersen. Odprowadził Amandę do salonu, on sam zaś wszedł do swojego gabinetu. Zaczął rozmyślać.
Kto chciałby kraść różdżki? Nie są przecież aż takie cenne, a rzucanie czarów nie swoją różdżką nigdy nie będzie tak skuteczne. No, chyba że była to jakaś wyjątkowa różdżka. Albo wcale nie chodziło tam o różdżkę. Może po prostu o wywołanie zamieszania? No i ten znak... Kiedy dowiem się co oznacza, sprawa będzie prawie rozwiązana.
O, i tutaj w końcu mamy jakąś akcję, coś się dzieje i to coś ma duży związek z rozwiązaniem zagadki. Bardzo przydał mi do gustu Gregorowicz, właśnie takim go sobie zawsze wyobrażałam - nudny, stary, zupełnie inny niż Ollivander. Bardzo się cieszę, że go umieściłeś w swoim fan ficku, bo tak rzadko jest on w opowiadaniach wspominany.
I widzę, że Amanda i Sigurd już tak na poważnie, no no no! Te słodkie słówka, aż się ciepło zrobiło. Pedersen zasługuje na kogoś bliskiego, w końcu został z tym wszystkim sam.
Czasami jednak potrafię zapomnieć o co chodzi w tej całej sprawie detektywistycznej. Niby jest to wątek główny, a jednak czasem spychasz go na tak odległe tory, że potem ciężko mi sobie przypomnieć o jaki znak chodzi i kiedy ktoś o nim wspomniał. Byłoby to jeszcze zrozumiałe, gdybyś dodał rozdziały rzadko, ale Ty całe szczęście (!) robisz to cyklicznie, więc... poproszę o więcej kryminału i aurorstwa ;D