Rekord osób online:
Najwięcej userów: 308
Było: 25.06.2024 00:46:08
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Strofy spisane z myślą o Tomie R. :)
>> Czytaj Więcej
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
Kiedyś z Christopherem wykradliśmy się w nocy i pobiegliśmy nad jezioro. Rodzice mówili, że to bardzo niebezpieczne i żebyśmy nigdy nie chodzili tam sami. Byliśmy zbyt młodzi, żeby zrozumieć, że chcą nas chronić. W każdym razie ja tego nie rozumiałam. Drogę oświetlał nam jedynie księżyc. Doskonale pamiętam uczucie adrenaliny, związanie ze złamaniem zakazu rodziców. Jako siedmioletnia dziewczynka nie miałam pojęcia, że ucieczka może być czymś złym. Chris był starszy o dwa lata, ale to wystarczyło, by był dla mnie autorytetem, wzorem do naśladowania.
Biegliśmy leśną ścieżką, a ja ledwie widziałam plecy chłopaka. Słyszałam jedynie bicie serca i własny przyspieszony oddech. Wciągnęłam rękę przed siebie, żeby złapać się kurtki Christophera, jednak moja mała dłoń natrafiła na nicość. Przerażona zatrzymałam się w miejscu. Starałam się dojrzeć sylwetkę brata, bezskutecznie. Nie słyszałam również jego kroków. Jakby wyparował.
- Chris! – krzyknęłam, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie wiedziałam, co robić. Zostałam sama pośrodku ciemnego, strasznego lasu. Chciałam wracać, biec do domu, ale nie mogłam zostawić Christophera samego. To właśnie jego chciałam wtedy przytulić. Ruszyłam więc dalej przed siebie, a szloch od czasu do czasu wstrząsał moim ciałem. Krzyczałam jego imię i nasłuchiwałam oddalanych kroków. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Nagle się poślizgnęłam. Wszystko to trwało kilka sekund. Dotarłam do jeziora, ale miałam zbyt zamazany od łez wzrok, żeby dostrzec jego taflę. Z krzykiem zjechałam do wody, która była głęboka nawet przy brzegu. Kiedy całkowicie zanurzyłam się w lodowatej wodzie, byłam zbyt zszokowana, żeby coś zrobić. Starałam się zaczerpnąć powietrze, ale zamiast tego do moich płuc zaczęła dostawać się woda.
Tak samo czuję się teraz. Bez powietrza, bez tlenu, bez życia. Znów jestem małą dziewczynką, która chce jedynie odnaleźć brata. Wyciągnięta dłoń szuka jego ciepłego ciała. Ale tym razem nie mogę liczyć na pomoc Chrisa. Wtedy to on mnie uratował. Wyciągnął z wody, uratował od śmierci. Teraz to on jest przyczyną tego, że nie jestem w stanie oddychać.
- Chris… - dławię się własnymi łzami. – Dlaczego ty…
Chłopak uśmiecha się szyderczo, pokazując rząd równych białych zębów. Od zawsze był przystojny. Niespotykane śnieżne włosy wyróżniały go z tłumu, a zielone oczy były głębsze niż ocean. Od dziecka widziałam w nim wzór. Czy to teraz ma się zmienić?
- Wybacz, siostrzyczko – zaczyna, wyraźnie akcentując drugie słowo. – Wybacz, że nie jestem taki, za jakiego mnie miałaś. Pozwól więc, że wytłumaczę ci, co się stało tamtego dnia, którego rzekomo zabili mnie Śmierciożercy. Byłem wtedy na spacerze. Niewiele mnie obchodziło, co się dzieje wokół. Po prostu szedłem przed siebie. Idąc tak, wpadłem na ubranego w czarny płaszcz mężczyznę. Od razu wiedziałem, że nie jest zwykłym człowiekiem. – Christopher powoli obraca w dłoniach różdżkę, wbijając we mnie pełen satysfakcji wzrok. – Był jednym z czarnoksiężników. Na początku chciałem odejść, ale zainteresowały mnie jego słowa. „Jeśli z nami pójdziesz, już nigdy nie będziesz musiał kryć się w blasku czyjejś chwały”. Zatrzymałem się wtedy. Powiedział to, jakby doskonale wiedział, jak wygląda moje życie. Mimo że byłem ich pierworodnym synem, moi rodzice zawsze bardziej kochali ciebie. Uważali cię za świętą. Córka Dumbledore’a. Dziewczynka, którą niesamowitym zrządzeniem losu uchroniono od Śmierciożerców. Pewnie porównywali cię do kogoś pokroju Pottera. – Spluwa na posadzkę. Widzę, że aż drży ze wściekłości.
– Drugi Wybraniec. Cholera! Zawsze cię nienawidziłem. Każdego dnia planowałem, jak się ciebie pozbyć. Śmierciożercy spadli mi z nieba. To był doskonały sposób, żeby odegrać się na was wszystkich. Nie zastanawiałem się długo. Szpiedzy rozpuścili plotkę, że zginąłem. Tak naprawdę zabrali mnie do ich głównej kwatery w rezydencji Malfoyów. To tam poznałem Cole’a.
Napływ informacji sprawia, że tracę siłę w nogach i osuwam się na ziemię. Chris jest Śmierciożercą. Mój brat, ktoś, kogo podziwiałam okazał się zdrajcą. Do tego pracował razem z Cole’m. Oboje wiedzieli, że Dumbledore ma zginąć. Że Czarny Pan ma rozpętać wojnę. Że będzie mnóstwo ofiar. I godzili się na to.
- Chris – mówię słabym głosem i patrzę na niego z bólem. – Przecież twoi rodzice cię kochają…
- Nie pieprz! – wrzeszczy i wali pięścią w ścianę. – To ty zawsze byłaś ich oczkiem w głowie. Na mnie nawet nie patrzyli. Wszystko przez ciebie. A poza tym, już chyba nikogo więcej nie kochają. Osobiście o to zadbałem.
Moje oczy rozszerzają się z przerażenia.
- Za-Zabiłeś ich?
Uśmiecha się. W jego oczach widzę wściekłość. Jest niesamowicie wkurzony. Na mnie?
- Nawet w ostatnich chwilach swojego życia nie powiedzieli o mnie żadnego miłego słowa. Widziałem, jak ich miłość do ciebie powoli odchodzi. To ciebie uważali za prawdziwą córkę do samego końca. O, nie byli to moi rodzice. Ja nigdy ich nie miałem.
Jak on może mówić takie rzeczy? Byliśmy rodziną, zawsze tak było. Śmialiśmy się do siebie, rozmawialiśmy i jedliśmy obiady. Jak to możliwe, że któreś z nas mogłoby to zniszczyć?
Ludzi, którzy byli moimi rodzicami odkąd pamiętam, zbił mój brat.
- Nie możesz tak mówić – zaczynam nieśmiało. – Jesteśmy rodziną…
- Nigdy nie byliśmy rodziną – przerywa mi Chris i krzywi się. – To ONI są moją rodziną. A przyszedłem tutaj tylko po to, żeby mieć satysfakcję z zabicia osoby, przez którą tyle wycierpiałem. Och, Ari. Nie masz pojęcia ile czasu czekałem, żeby wypowiedzieć te słowa. Kochana siostrzyczko, zaraz zginiesz z mojej ręki.
- Chyba po moim trupie.
Między mną a Christopherem staje Cole, który do tej pory milczał. Chcę się do niego przytulić i zapomnieć o tym, co się stało. Rzeczywistość mi na to nie pozwala. Cole jest Śmierciożercą, jedną z osób, które odebrały mi ojca.
Chris wzdycha teatralnie i znów się uśmiecha.
- Kiedy się nawróciłeś? Zapomniałeś już, że ta cała akcja była twoim pomysłem? Sam zgłosiłeś się na ochotnika do szpiegowania jej. Odwidziało ci się?
Widzę jak ramiona Cole’a się napinają. Jest zły. Tak jak wszyscy dzisiaj.
- Zamknij się, gnojku. Nie dołączyłem do was z własnej woli. Doskonale wiesz, że…
- Aaaa – przerywa mu Christopher. – No tak. Twoi rodzice. Już się o nich nie martwisz?
- Sam ich ochronię. Ari również. Nie tkniesz jej.
Chris się ożywia. Aż podskakuje i zaczyna się głośno śmiać.
- To mi się podoba! Jesteś kolejnym, który wgapia się w tą idiotkę jak w obrazek. Od zawsze mnie irytowałeś. Teraz mam okazję, żeby zabić i ciebie i ją.
- Tylko spróbuj – cedzi Cole przez zęby.
Rzucają się na siebie niemal równocześnie. Wokół latają śmiercionośne zaklęcia. Z przestrachem chowam się za ścianą i obserwuję ich z ukrycia. Łzy już wyschły, ale szok pozostał. Widzę, jak mój brat i przyjaciel bez żadnych skrupułów próbują się zabić. Nie wiem, czy nadal mogę ufać Cole’owi. Nie wiem, po której stoi teraz stronie. Wiem jedynie jedno – jeśli zginie, nigdy sobie nie wybaczę.
- Przestańcie! – krzyczę i wybiegam z ukrycia. Muszę coś zrobić. Nie chcę śmierci żadnego z nich. – Błagam, nie możecie…
To największa głupota, jaką mogłam zrobić. Wiem, co się stanie, jeszcze zanim Chris kieruje różdżkę w moją stronę. Jednym zaklęciem posyła Cole’a w głąb korytarza i wbija we mnie nienawistne spojrzenie.
- Sayonara* - mówi, uśmiechając się wrednie. – Avada Kedavra!
- Stój! – głos Cole’a dochodzi do mnie z oddali.
Pierwszą myślą, która przychodzi mi do głowy, jest to, jaką jestem idiotką. Dlaczego wyskoczyłam tak nagle? Przecież Cole mógł wygrać. A może ja w głębi duszy nie chciałam patrzeć na śmierć żadnego z nich? Teraz to nie ma znaczenia. Siła zaklęcia odrzuca mnie w tył.
Mam zbyt mało czasu, by przywołać wszystkie ważne wspomnienia z mojego życia, więc przywołuję tylko jedno. Zdjęcie na szafce Cole’a: cała nasze czwórka z uśmiechami na twarzach i niesamowita niewinność, która wtedy nas reprezentowała. Jace i Rosie, którzy nie muszą teraz walczyć o własne życie. Może już nie walczą. Może odeszli, tak jak ja. Może to lepiej. Nie chcę, by żyli w świecie, gdzie muszą zabijać.
Jedynie Cole był wtedy inny niż my. Nie wiem, kiedy postanowił nas zdradzić, nigdy nie widziałam na jego ręce Mrocznego Znaku. Może po prostu nigdy go o to nie podejrzewałam. Teraz go zostawiam. Opuszczam chłopaka, którego pokochałam. Chłopaka, który zawsze był przy mnie, chociaż był jednym z nich.
Chłopaka, dzięki któremu w końcu odnalazłam szczęście.
JAK MOGŁAŚ?!
Teraz jest przykro Chcialam coś takiego wow, ale żeby aż tak?! Jestem i smutna i wkurzona a trudno u mnie o taki stan. No kurde, świetnie napisane, końcówka no, okrutnie dobra. Jestem ciekawa co na to Cole. :/