Życie jest coraz bardziej trudne...
Z dedykacją dla Knedelka, bo tak:D
- Dlaczego tak go za to nienawidzisz? Chciał cię chronić.
Razem z Rosallie, Jace'm i Cole'm siedzimy na błoniach. Kiedy dowiedzieli się o tym, że jestem córką dyrektora, każde z nich zareagowało inaczej. Jace prawie wybuchł z natłoku emocji. Uważa, że nic lepszego nie mogło mi się przytrafić. Rosie strasznie się o mnie martwi. Ale do tego już się przyzwyczaiłam. Jest starsza o może dwa miesiące, a uważa mnie za swoją młodszą siostrę. To strasznie wkurzające. Natomiast Cole przez cały czas milczy. Raz złapałam go na tym, że mnie obserwuje. Przez cały dzień nie uśmiechnął się ani razu. To dość podejrzane.
Mija kilka dni, od kiedy moje życie okazało się kłamstwem. Nie mam jednak czasu na użalanie się nad sobą, bo nauczyciele zadają nam coraz więcej zadań. Szósty rok naszej nauki dobiega końca, ale ja w ogóle nie czuję się starsza. Wszyscy już planują wakacje, cieszą się na myśl o powrocie do domu. Ja nie. Przecież zostaję tutaj. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, że już jestem w domu. Hogwart to jedyne miejsce, które mogę tak nazwać.
***
Rozpoczyna się czerwiec. Miesiąc ciepła, zabaw i radości z okazji zbliżającego się wolnego czasu. Snape stara się nam uprzykrzyć życie jak najbardziej, ale uśmiechy nie znikają z twarzy uczniów. Żadne z nich nie skupia się na lekcjach. A tym bardziej nasza czwórka. Od kiedy Dumbledore wyznał mi moją przeszłość, unikam go jak ognia. Jakoś nie mam nastroju na rozmowy z moim "tatusiem". On też raczej nie stara się mnie szukać. Chyba postanowił dać mi na razie spokój, za co jestem mu niezmiernie wdzięczna. Co do zbliżających się wakacji, to nie bardzo mnie radują. Jak już mówiłam, zostaję tutaj. Rosallie jedzie z rodzicami do Włoch albo do innego niewiarygodnego miejsca, a Cole będzie pomagał ojcu w pracy. Na szczęście Jace zostaje ze mną. Nie ma rodziców, a jego jedyna ciotka ledwo cokolwiek słyszy. Co roku więc zostajemy tutaj. Czasami biegamy nocą po korytarzach. W sumie nie jest aż tak źle. Oczywiście do czasu, kiedy Filch nas nie nakryje. Ale to zdarza się rzadko. Bardzo rzadko.
***
Cole zorganizował imprezę dla wszystkich czterech Domów na błoniach. Za dwa tygodnie wakacje. Co roku organizuje coś takiego. To między innymi przez to jest taki popularny, szczególnie wśród płci pięknej. Jest piwo, whisky i wszelkie możliwe jedzenie z kuchni.
Słońce powoli zachodzi. Siadam nad samym brzegiem jeziora i wpatruję się w horyzont. Do moich uszu dobiega jedynie echo muzyki dudniącej na błoniach. Wzdycham przeciągle. Gdzieś wśród tego tłumu są moi przyjaciele. To niesamowite z jaką łatwością wtapiają się w tło tańczących uczniów. Zwykle potrafiłam ich wypatrzeć bez trudu. Ale teraz upodabniają się do reszty. Jednak jestem zupełnie inna niż oni wszyscy. To strasznie dołujące.
- Nie dołączysz do nas?
Niechętnie podnoszę wzrok na intruza. Cole stoi kilka metrów za mną z półuśmieszkiem na twarzy. Ma na sobie śnieżnobiałą koszulę rozpiętą u góry i czarną marynarkę przewieszoną przez ramię. Siłą odciągam od niego wzrok. Serce mi przyspiesza. Nigdy nie sądziłam, że może wyglądać bardziej pociągająco niż na co dzień. A jednak ta koszula niszczy mnie od środka.
Wbijam paznokcie w dłonie. Ledwo powstrzymuję się od rzucenia się na niego.
- Nie przepadam za zlotami towarzyskimi. Nie zauważyłeś jeszcze?
Niemal s ł y s z ę jak jego uśmiech się poszerza.
- Zauważyłem. Ale mogłabyś choć udawać, że należysz do tego świata.
- Ale może ja nie chcę.
- Zbyt dobrze cię znam, żeby w to uwierzyć.
Znów wzdycham. To prawda. Chcę do nich należeć. Problem w tym, że nie wiem jak.
- I tak nie zamierzam tam iść.
- A ja nie zamierzam cię zmuszać. - Chłopak nachyla się nade mną i wyciąga do mnie rękę. - Więc skoro nie dasz się tam zaciągnąć... Mogę panią prosić?
Uśmiecham się mimowolnie i kręcę głową z niedowierzaniem. Spojrzenie Cole'a wypala mi w duszy dziurę tak wielką, że aż brak mi tchu. Po chwili wahania podaję mu dłoń. Jak na złość z głośników na błoniach zaczęła płynąć jakaś wolna mugolska piosenka.
- No proszę - mruczy pod nosem i przyciąga mnie do siebie. - Nie mam pojęcia, skąd tam się wzięła ta piosenka.
Kładzie mi dłoń na plecach, a ja się wzdrygam. Musiałam dzisiaj założyć sukienkę z dziurą na plecach. Po prostu musiałam! Przeklinam się w duchu i spuszczam wzrok. Mój brzuch ociera się o jego, kiedy chłopak zaczyna prowadzić nas wzdłuż brzegu w powolnym tańcu. Na początku staram się uważać, żeby go nie dotknąć. Kiedy jednak Cole obejmuje mnie i delikatnie zaczyna naprowadzać na właściwą ścieżkę, przestaję zważać na cokolwiek innego. Liczą się tylko jego oczy. Moje serce galopuje, moja dusza krzyczy z radości.
Wtedy wieczorną ciszę przeszywa przeraźliwy krzyk. Krzyk dziewczyny.
Przerażenie rozrywa mi powieki.
Ta część najbardziej mi się podoba, w końcu czuję, że to co czytam jest prawdziwe dla bohaterki. Ku ironii trafiam na to w rozdziale romansowym lol Prawdziwy przekąs losu.