Rekord osób online:
Najwięcej userów: 313
Było: 09.10.2025 22:15:27
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Nicram_93
W Hogwarcie rozpoczyna się nowy rok szkolny. Hermiona wraz z przyjaciółkami ma pierwsze zajęcia i...
>> Czytaj Więcej
Nicram_93
W Hogwarcie rozpoczyna się nowy rok szkolny. Hermiona wraz z przyjaciółkami ma pierwsze zajęcia i...
>> Czytaj Więcej
Ewa Potter
O pomocy i determinacji.
>> Czytaj Więcej
Nicram_93
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Nicram_93
Hermiona wraz z przyjaciółkami przybywa do Hogwartu, gdzie odbywa się uczta rozpoczynająca nowy r...
>> Czytaj Więcej
Wiersz dla Toma Riddle'a...
>> Czytaj Więcej
Nicram_93
Nadchodzi dzień powrotu do Hogwartu. Hermiona żegna się z rodzicami oraz przyjaciółmi i jedzie po...
>> Czytaj Więcej




[P]Louise Lainey ostatnio widziano 17.12.2024 o godzinie 15:44 w Błonia
Valerie Adams ostatnio widziano 02.07.2023 o godzinie 13:40 w Stacja kolejowa
Valerie Adams ostatnio widziano 27.06.2023 o godzinie 21:20 w Błonia
Valerie Adams ostatnio widziano 23.06.2023 o godzinie 16:46 w Sala transmutacji
Valerie Adams ostatnio widziano 22.06.2023 o godzinie 19:04 w VII piętro
Valerie Adams ostatnio widziano 12.06.2023 o godzinie 18:15 w Dziedziniec Transmutacji
To była całkiem miła kawiarnia, jak na lokal w pobliżu miejskiego cmentarza. Panowała tu pogodna atmosfera, uwidoczniona błękitnymi ścianami, kwiecistymi zasłonami i pomalowanymi na biało drewnianymi stolikami. Większość krzeseł z wysokimi oparciami była zajęta, ale każdy miał dość przestrzeni, żeby oddać się własnym przemyśleniom. Obcy ludzie, właśnie tutaj, przy kubku zwykłej kawy, odkrywali, jak wiele ich łączyło.
Mike siedział w samym rogu pomieszczenia, przy wielkim oknie, przez które mógł obserwować przechodniów – chłopca na rowerze, nowożeńców trzymających się za ręce, starszego pana opartego na mahoniowej lasce, kobietę z wózkiem i kilkuletnią dziewczynką depczącą tuż przy niej. Wszyscy mknęli przez życie, zajęci własnymi sprawami, nie dostrzegając tego, co nie pasowało do ich wymyślonego świata.
Zdążył wypić zieloną herbatę, kiedy za szybą zobaczył rudowłosą dziewczynę. Wyglądała bardzo pospolicie, w beżowej sukience i brązowej, wiosennej kurtce. Jej włosy sięgały teraz ledwie podbródka.
– Myślałam, że już cię więcej nie zobaczę, Mike – powiedziała na przywitanie, siadając naprzeciw niego.
– Myślałem, że nie wrócisz do Anglii przez najbliższe kilka miesięcy – odpowiedział w tym samym tonie, obserwując, jak dziewczyna ściąga kurtkę i przewiesza ją przez oparcie krzesła.
– Z moją rodziną? Wykopaliby mnie spod pustynnego piachu, gdybym do nich nie zajrzała chociaż raz na kwartał – zaśmiała się, siadając dokładnie naprzeciwko Mike’a. – To co teraz planujesz? Skoro już rzuciłeś pracę... nie patrz tak na mnie! – zarechotała, widząc jego zmrużone oczy. – To chyba oczywiste, że jak dostałam twój list, podpytałam ojca, co u ciebie. Nie spotykam się z ludźmi nieprzygotowana.
Nagle spoważniała, wbijając przy tym spojrzenie w leżącą przed nimi pustą filiżankę.
– Ponoć wyjeżdżasz?
– Tak – odparł krótko. – Zajęło mi to trochę czasu, ale uporządkowałem już wszystkie sprawy, mogę iść tam, gdzie ciągnie mnie od dłuższego czasu.
– Brzmi tajemniczo. Nie uszczkniesz rąbka tajemnicy? Gdzie jedziesz?
Uśmiechnął się, sięgając do teczki. Wymacał szorstką okładkę książki i wyciągnął ją na stolik, pozwalając Lily na westchnienie pełne zniecierpliwienia.
– Nie twój interes – rzucił.
Zaśmiała się głośno, skupiając spojrzenie gości z sąsiedniego stolika, ale kompletnie się tym nie przejęła. On też nie. Taka właśnie była. Strasznie irytująca.
– Nie chcesz wiedzieć, kto zostanie nowym zastępcą ministra? Niedługo wybory.
– Pewnie ktoś ta samo zepsuty jak Norinton, oby tylko mniej niebezpieczny. To przypadek, że udało się go zdemaskować... i pojmać. To były auror, pewnie bez problemu by mnie pokonał i uciekł. Tylko że nie uznał mnie za wroga.
– Mój ojciec by się z tobą nie zgodził. – na jego pytające spojrzenie dodała – uważa, że na każdego drania przypada ktoś, kto go udupi. Czasami ten ktoś wcale nie jest wyjątkowy, szczególnie mądry ani silny, ale to nie znaczy, że wygrywa przez przypadek.
– To mądry gość. Wyciszył sprawę, zanim na dobre się rozdmuchała. Publiczne wywlekanie tak niebezpiecznych praktyk jeszcze nigdy nie doprowadziło do niczego dobrego. Dla Norintona większą karą będzie świadomość, że już niedługo świat o nim zapomni. W końcu to tylko polityk, a nie wzbudzający strach czarnoksiężnik, którego imienia nie wolno wymawiać.
– Myślisz, że mógłby nim zostać?
– Z Harrym Potterem na czele biura aurorów? Jeśli nawet kiedyś miał taką szansę, stracił ją bezpowrotnie już dawno temu.
– To miłe, że tak dobrze o mówisz o tacie. Chociaż wsadził twojego ojca za kratki…
– Ale…
– Ale wiedział, że to bez sensu.
Obydwoje pogrążyli się we własnych myślach. Prowadzenie rozmowy czasami wcale nie jest takie łatwe i oni właśnie teraz nie wiedzieli, co powiedzieć. Teraz, kiedy było tak wiele rzeczy, które trzeba wyjaśnić, ale nie wiadomo od czego zacząć... a tak naprawdę nie ma się chęci mówić nic.
Lily zaczęła powoli sączyć kawę, którą położyła przed nią kelnerka, a Mike grzebał łyżeczką w pozostałych na dnie jego filiżanki liściach. W końcu jednak pozbierał się do kupy.
– Ponoć odwiedziła go kobieta, ale nikt nie pamiętał, jak wyglądała, skąd przyszła, jak się przedostała do więzienia. Ale z pewnością go odwiedziła i z pewnością następnego dnia już go nie było. Nie rozpoczęli śledztwa, ludzie nawet nie pamiętają, że ktoś taki jak Andrew Rogers istniał. Jak wsadzenie takiego kogoś za kratki miałoby mieć jakikolwiek sens? – uśmiechnął się.
– Nie będziesz tęsknił?
Uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie ich ostatnie spotkanie przed zesłaniem do Azkabanu. „Chciałem cię chronić, bo nie byłeś jeszcze na to gotowy” powiedział mu „Ale jesteś moim synem, Mike, o wiele lepszym niż mógłbym sobie wyobrazić. Wierzę, że sam znajdziesz to, czego szukasz”.
Oczywiście, że będzie tęsknił.
– Musimy pójść własną drogą. Nie jesteśmy normalną rodziną, nigdy nie będziemy. Jednak, kiedy myślę o rodzinie, to wiem, że on jest jej częścią. Może nie spotkam go już nigdy, ale chciałbym wierzyć, że uda mu się zacząć wszystko od nowa. Jeszcze nie jest za późno.
Przesunął książkę w jej stronę.
– To dla ciebie.
Sięgnęła łapczywie po niezbyt gruby tom, nawet nie kryjąc się z ciekawością. Przekartkowała zapisane w innym języku stronice i odręczne notatki kobiety, której nigdy nie poznała.
– Nazywała się Aleksandra Malisz. Urodziła się w Polsce, nad samym morzem. Była pyskata, uwielbiała czytać książki i grać z chłopakami w piłkę. Nie zdążyła być inna, nie zdążyła się zmienić ani dorosnąć, bo pewnego dnia, kiedy szła do szkoły ktoś zamordował jej rodziców i zaczął wołać do niej Violet, potem Esme, Samatha, Nora... i Helen. – Sięgnął po kurtkę przewieszoną przez oparcie krzesła i wstał. – Wierzę, że jesteś w stanie wykorzystać jej zapiski tak, jak należy.
– Musisz już iść?
– Chciałbym zajść na cmentarz, zanim zrobi się ciemno.
– Jasne. – Jej uśmiech nie był smutny, ale dostrzegł w nim pewną nutę nostalgii. – Powodzenia, Mike.
Płożył na jej grobie kwiaty – zwykłe bordowe kule, które kupił przy cmentarzu. Mógł godzinami wpatrywać się w kamienną płytę z fałszywym nazwiskiem, wiedząc, że o pewnych osobach świat po prostu musi zapomnieć. Tak jak o jego ojcu, dziadku i o nim samym. Ściskał w ręku scyzoryk, który przywracał mu poczucie bezpieczeństwa dokładnie tak samo, jak kiedyś kiedyś kilkuletniemu chłopcu, którego świat został wywrócony do góry nogami. Andrew Rogers nigdy już nie zobaczył swoje ojca, tak samo jak on już nigdy nie ujrzy swojego.
– Szum morza kojarzył jej się z domem, ale nigdy nie dowiedziała się dlaczego – powiedział do mężczyzny, który stanął za jego plecami.
– Nie tego szukała – odpowiedział mu niski głos, z obcym akcentem. – Strażnicy są tylko pionkiem na szachownicy. Zwykle ich pragnienia nie sięgają dalej niż dobro osób, którymi mają się opiekować. Ona była inna tylko dlatego, że to dobro rozumiała zupełnie inaczej.
Odwrócił się powoli, by spojrzeć na wysokiego mężczyznę o włosach w kolorze słomy i ciemnych jak studnia oczach.
– Wiedziałem, że w końcu się zjawisz. – Wyciągnął w jego kierunku pokaleczoną dłoń. – Chodź, musisz kogoś poznać.
Nie wahał się. Pozwolił pociągnąć się setki mil dalej, do całkowicie obcego kraju, którego odmienny zapach poczuł już w pierwszej sekundzie.
Znaleźli się na krańcu wąskiej uliczki, by ruszyć w kierunku jednego z setek identycznych domów. Mijali przekrzykujących się w obcym języku Azjatów, ale Mike tak naprawdę wcale ich nie widział. Serce waliło mu jak młotem, aż dotarli do malutkiego i dusznego salonu. Aż do pomieszczenia wprowadzono małą, kilkuletnią dziewczynkę, która na jego widok rozpromieniła się, z radością wpadając mu w objęcia.
Jakby znali się od zawsze.
– Co mam teraz zrobić? – zapytał wszystkich obecnych, ale nikt mu nie odpowiedział, bo nikt nie znał odpowiedzi. To on musiał zdecydować.
Przez ostatnie kilka miesięcy codziennie wstawał z gorzkim śmiechem, nie rozumiejąc absurdu tego... życia. Nie wiedział, w którym kierunku pójść, jak się przystosować to rzeczywistości i czy w ogóle. Czy powinien zachowywać się tak, jakby nic się nie stało? Czasami budził się w nocy, zlany potem, czując się tak bardzo martwy, by kilka godzin z później stawać przed lustrem z nożem przy gardle, wiedząc, że żyje bardziej niż powinien. Każdy człowiek wywoływał w nim zazdrość, niemal nie widział ich twarzy. Tylko dusze, tak bardzo całe i bezpieczne, bo nikt ich nie rozerwał na strzępy.
Każdy krok stawał się udręką, prowadzącą donikąd. Bo nawet śmierć nie pozostawiała nadziei, nie dla niego.
… aż do teraz.
To zabawne, jak czasami jedno wydarzenie potrafi zmienić ludzi. To samo wydarzenie nie wypływa w żaden sposób na innych, ale dla ciebie jest jak klątwa o wiele potężniejsza niż wszystko, co mogli wymyślić czarodzieje. Harry Potter dopiero kiedy umarł, zrozumiał, jak cenne jest jego życie. Jerome musiał wziąć w ramiona swoją trzykilogramową córkę, żeby wiedzieć, po co w ogóle został aurorem. Kiedy Mike położył dłoń na rozczochranej głowie dziewczynki, której imienia nawet nie znał, wszystko nagle wszystko nabrało sensu. Teraz wiedział.
Odsunął ją od siebie, by spojrzeć na jej uśmiechniętą buzię i emanujące tak czystym szczęściem oczy. Jakby wrócił do niej najlepszy przyjaciel.
Chwycił ją za rękę, prowadząc na malutki ganek, gdzie razem mogli spojrzeć na biegnących do swoich spraw ludzi.
To nie tak, że już nie czuł strachu. Myśl o rzeczywistości napawała go przerażeniem tak wielkim, że ledwie mógł złapać oddech. Cały czas myślał tylko o tym, co uświadomiła mu kiedyś Lily. Wolne dusze pragną tylko wrócić do siebie, ale te, które zamknięto w ciele, wyposażone we własny mózg serce nerwy są inne. One nie szukają połączenia, to coś o wiele bardziej skomplikowanego. Mogą nie chcieć, nawet jeśli rozsądek im powie, że powinny.
Pewnie ojciec miał rację i nie był na to gotowy. Jednak w momencie, w którym stanął na tłocznej ulicy nieznanego miasteczka wiedział, że teraz będzie po prostu łatwiej.
… odnajdzie drogę. Dla niej.
KONIEC
***
No i na koniec kilka słów ode mnie, bo mi wolno ; )
Na pewno bardzo dziękuję wszystkim, którzy przeczytali czy choćby zaczęli czytać to FF. To dużo dla mnie znaczy, bo, co już pewnie mówiłam, pisanie jest jak mówienie - fajnie, gdy się nas słucha.
"Dziewczyna z porcelany" to moje najdłuższe FF zaraz po "W poszukiwaniu zakończenia" i cieszę się, że udało mi się zakończyć je dokładnie tak, jak zaplanowałam. Wiedziałam po WPZ, że będę musiała jeszcze jakoś nawiązać do historii Doriana Rogersa, ale nie spodziewałam się, że zrobię to wiele lat później. No ale nic... i tak nie mogłam od tego uciec.
Myślę, że wyczerpałam już swoje źródło weny i mocy, więc nie planuję już pisać, ale polecam oczywiście swoje inne prace, które są zakończone i do których jestem bardzo przywiązana.
Trzymajcie się ; )
fuerte dnia 13.02.2020 19:36
Katherine_Pierce dnia 13.02.2020 20:33
oczy już nie te. A jak czytam to nie mam potem siły skomentować 
Alette dnia 15.02.2020 12:12
Ale cieszę się, że udało ci się skończyć i że całe ff ci się podobało (+100 do samooceny haha).
Ból oczu wiadomo rozumiem, sama po pracy nie odpalam lapa, ale jeśli kiedyś ci się zachce, to polecam się.
Sam Quest dnia 16.02.2020 11:49
EmilyWright dnia 16.02.2020 14:30
Nicram_93 dnia 16.02.2020 21:18
Alette dnia 17.02.2020 18:47
(jestem naiwna i nie wstydzę się tego).
Sam Quest dnia 23.03.2020 22:26


Alette dnia 11.07.2020 13:22
Kurde, tyle mnie ominęło.
Ale mogłam, to napisałam 
Alette
fuerte
Katherine_Pierce
Sam Quest
Shanti Black
A.
monciakund
ania919
ulka_black_potter
losiek13
Dlaczego ja wcześniej nie widziałam tego epilogu?! Musiał mi gdzieś umknąć...
Ciężko uwierzyć, że to już koniec historii, ale prawdy nie da się zmienić, co najwyżej pogodzić. Teraz już oficjalnie mogę powiedzieć, że to moja ulubiona, jedna z lepszych serii jakie czytałam. Dziękuję Alette za tak wspaniałą opowieść! Tyle nauk, które może z niej wynieść, tyle emocji... Co tu dużo ukrywać, jestem wniebowzięta
Zakończenie podoba mi się. Moim zdaniem dobrze, że Mike podążył właśnie taką ścieżką, a nie inną. Jestem zachwycona