Julie znowu rozmawia z Syriuszem Blackiem. Tymczasem trwają poszukiwania dziewczynki.
Lucjusz Malfoy nagle przystanął w połowie szóstego piętra. Ktoś go śledził, czuł na sobie czyjś wzrok. Na jego szczęście Czarny Pan nauczył go jak radzić sobie w takich sytuacjach. Jedno Zaklęcie Zwodzące powinno załatwić sprawę. Śmierciożerca dostrzegł dwóch uczniów, którzy rozglądali się wokół, byli wyraźnie zdezorientowani. Głupcy. Czy oni naprawdę myśleli, że mogą mnie śledzić? - pomyślał Malfoy, a na jego twarzy wykwitł drwiący uśmiech. Tylko jedna rzecz go niepokoiła. Czy Dumbledore aby na pewno nie miał pojęcia o istnieniu tego miejsca? Cokolwiek by nie mówić o tym starcu, był potężnym czarodziejem i na pewno dostałby się do środka, mimo zabezpieczenia Lucjusza. Popołudniu aurorzy mają przeszukać Malfoy Manor, w poszukiwaniu Julie Black. Następnym celem na pewno będzie Dwór Lestrange'ów, jeśli już tam nie byli. Gdy odkryją, że dziewczynki nie ma w żadnym z tych miejsc, Dumbledore może nabrać podejrzeń, że ona nadal jest w Hogwarcie. Malfoy nie miał wyjścia. Musiał jak najszybciej wyciągnąć od małej gdzie jest Księga Założycieli.
***
- Daję ci ostatnią szansę, Black. Gadaj gdzie jest Księga Założycieli albo przestanę być taki miły - powiedział Malfoy zimnym głosem.
Julie nie zdążyła nawet otworzyć ust, gdy poczuła ból w prawym nadgarstku. Jęknęła, czując łamanie kości w przegubie. Przycisnęła sobie rękę do piersi, próbując powstrzymać łzy.
- Tak, są różne metody na zadanie bólu - powiedział śmierciożerca gładząc palcem swoją różdżkę.
- Nie powiem ci, gdzie ona jest - wychrypiała Julie.
- Zastanów się, na pewno chciałabyś stąd wyjść... odwiedzić szlamowatą przyjaciółeczkę - odparł spokojnie Malfoy.
- Mam uwierzyć, że mnie nie zabijesz, jak ci powiem? - powiedziała dziewczynka. Była wściekła, przestraszona, zrozpaczona... i głodna. Choć ten pokój dostarczał jej jedzenie, gdy tylko o to poprosiła, nie była w stanie nic przełknąć poza wodą.
- Och, bardzo chętnie bym to zrobił, ale nie jestem głupi. Dobrze wiem, że byłbym wtedy pierwszym podejrzanym. A poza tym wcale nie chcę twojej śmierci. Nie teraz - odparł Lucjusz. - A teraz mów gdzie jest ta księga! - rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Nie! Dumbledore dowie się, gdzie mnie przetrzymujesz - powiedziała Julie, choć zaczęła w to wątpić. No bo dlaczego dyrektor jeszcze jej nie uwolnił?
- On nie wie o istnieniu tego pokoju. Głupi starzec nawet nie ma pojęcia jakie rzeczy ma pod swoim własnym nosem - zadrwił Malfoy. Nie mógł przecież pokazać małej, że tego się obawiał. - Nikt nie wie gdzie jesteś. Zupełnie nikt.
Syriusz wie - pomyślała Julie. Szybko jednak uświadomiła sobie, że co z tego, iż wiedział, skoro nie mógł tego nikomu powiedzieć? No i kto by uwierzył więźniowi Azkabanu? No i nadal nie wiedział gdzie dokładnie się znajdowała, bo i sama nie miała pojęcia.
- Wrócę jak zmiękniesz... czyli już niedługo - powiedział Lucjusz.
Dziewczynka znów została sama. Skuliła się w kącie marząc o ciepłym łóżku w dormitorium. Świadomość tego, kto miał Wisior Ognia jednocześnie była pokrzepiająca i niepokojąca. Co jeśli Blackowi nigdy nie uda się uciec z Azkabanu? W końcu nikomu wcześniej się to chyba nie udało. No i nadal nie wiedziała czy na pewno powinna mu ufać. Gdyby zechciał powiedzieć jej dlaczego znalazł się w więzieniu. Pragnęła znów zapaść się w stan półświadomości, by móc pobyć w towarzystwie Syriusza. Nie musieli nawet rozmawiać, byle mogła choć na chwilę "wyrwać się" z tego miejsca. Zamknęła oczy, chcąc pozwolić umysłowi odpłynąć. Nie było to jednak łatwe przez ból złamanego nadgarstka. Black stwierdził, że to Wisior Ognia "sprowadził" ją do jego celi. Dlaczego więc nie zrobi tego teraz? Nagle serce zabiło jej mocniej. Zobaczyła zamazaną postać Syriusza, lecz ten obraz równie szybko zniknął jak się pojawił.
***
Syriusz chodził tam i z powrotem w swojej celi. Gdyby wtedy oddał Dumbledore'owi Wisior Ognia, Julie mogłaby bezpiecznie użyć magii żywiołu wobec Lucjusza Malfoya. Ale z drugiej strony, gdyby nie miał wisiora, nie udałoby mu się porozumieć z dziewczynką. Niepokoił go fakt, że od ich ostatniej rozmowy nie odczuwał obecności Julie. Jedynie chwilowe przebłyski. Dlaczego jej podświadomość nie mogła zatrzymać się tu na dłużej? Dzięki niej miał z kim porozmawiać i nie odczuwał wściekłości jak przy rzadkich i krótkich wizytach Knota, czy wstydu podczas jedynej rozmowy z Albusem Dumbledore'em odkąd tu trafił. Syriusz usiadł na swojej pryczy i zakrył twarz w dłoniach. Jak mógł myśleć, że obecność Julie dawała mu towarzystwo kogoś normalnego, którego tak bardzo mu brakowało, podczas gdy ona była uwięziona i nawet nie wiedziała gdzie? Nagle poczuł znajome ciepło. Dalej, Wisiorze Ognia, już raz ci się udało sprawdzić tu podświadomość Julie - pomyślał z nadzieją Syriusz. Po chwili wyczuł obecność dziewczynki.
- Julie? Jesteś tu? - zapytał w myślach chcąc się upewnić czy rzeczywiście tu była.
- Tak - odpowiedział głos dziewczynki. Blackowi nie umknął fakt, że był słabszy niż ostatnio. - Mam już dość, Syriuszu - powiedziała Julie "siadając" obok niego na pryczy. - Zaczynam wątpić czy Dumbledore kiedykolwiek mnie znajdzie.
- Na pewno to zrobi. Jest w końcu najpotężniejszym czarodziejem - odparł pocieszająco Syriusz. - Malfoy coś ci zrobił? - zapytał, a w jego głosie dało się słyszeć troskę.
- Złamał mi nadgarstek, ale nie boli jak jestem w stanie półświadomości - odpowiedziała Julie. - Wiesz już jak stąd uciec? - zapytała.
- Nie, wymyślenie sposobu na ucieczkę jest trudniejsze niż myślałem. Chyba potrzebuję jeszcze jednej motywacji - westchnął Black.
- Nie wystarczy ci, że ja siedzę w tym przeklętym pokoju, a ty masz MÓJ Wisior Ognia, dzięki któremu mogłabym obronić się przed Malfoyem?! - Julie wybuchnęła nagłą złością.
Syriusz nic nie odpowiedział, a ona poczuła ukłucie wstydu. Jak mogła żalić się, ze była zamknięta w tym pokoju, podczas gdy on był prawie od dwunastu lat uwięziony w ciasnej celi, w miejscu gdzie większość traci zmysły? Wisior Ognia zapewniał mu trochę komfortu, bo odganiał dementorów. W porównaniu z Azkabanem ten pokój był rajem. W sumie to chyba mógłby być całkiem fajnym miejscem. Spełniał wszystkie życzenia Julie. Była pewna, że dałby jej nawet wygodne łóżko, gdyby poprosiła. Dostałaby wszystko, tylko nie drzwi lub coś innego, przez co mogłaby stamtąd wyjść. Jeśli jeszcze dodać do tego fakt, że Syriusz prawdopodobnie trafił do Azkabanu niesłusznie, miał o wiele
gorzej od niej.
- Przepraszam - wyszeptała Julie.
- Nie musisz za nic przepraszać. Ja nawaliłem. Obiecałem twojemu ojcu chronić Wisior Ognia i oddać go tobie, gdy przyjdzie czas, a tymczasem ja dałem się tu wpakować. Nawet przez chwilę nie pomyślałem o wisiorze. Pałałem tylko żądzą zemsty. Teraz strasznie tego żałuję. Nie tego, że chciałem się zemścić, bo nadal tego pragnę, tym żyję. Gdybym chociaż trochę wtedy pomyślał, oddałbym twój wisior Dumbledore'owi. Ale nie, przypomniałem sobie o Wisiorze Ognia, gdy ten sam dał mi o sobie znać, jak mnie złapali. Ukryłem go w pierwszym miejscu, które przyszło mi do głowy i trzymam go tam do dziś. Całe szczęście, że Knot jest jeszcze głupszy ode mnie - odparł gorzko Syriusz.
- Wcale nie jesteś głupi - powiedziała dziewczynka, chcąc go jakoś pocieszyć. - Na kim chciałeś się zemścić? I za co? - zapytała z nadzieją, że może wreszcie dowie się za co tu trafił.
- Mówiłem, że powiem ci jak stąd ucieknę - odparł Syriusz. Nie mógł powiedzieć jej teraz. Gdyby się dowiedziała czemu tu trafił, mogłaby zwątpić w słuszność zaufania mu, a na to nie mógł pozwolić. - Na razie powiem ci tylko tyle, że obecnie chcę zemścić się na nim także za to, że przez niego znalazłem się w tym piekle - dodał ponuro.
- Może gdybyś mi powiedział jak on się nazywa, to mogłabym ci pomóc - zaproponowała Julie.
- Niby jak? - żachnął się Syriusz. - Od prawie dwunastu lat ukrywa się, podczas gdy wszyscy myślą, że nie żyje. Poza tym, to dorosły czarodziej, a ty masz dopiero dwanaście lat. Co prawda nigdy nie był nawet przeciętny, ale sprytu mu nie brakuje. W końcu udało mu się mnie wrobić, co sam mu trochę ułatwiłem. Założę się, że Voldemort nauczył go trochę czarnej magii.
- Czemu nie powiedziałeś Knotowi, że on żyje? Przecież powinno mu chyba zależeć na tym, żeby łapać tych co trzeba.
Syriusz zaśmiał się w myślach, a był to przerażający i mrożący krew w żyłach dźwięk, przypominający szczeknięcie groźnego psa.
- Julie, widać, że nie znasz ministra magii. Teraz, gdy w świecie czarodziei panuje względy pokój, Knot może wydawać się potulny i miły, ale gdy przyjdzie co do czego... Gdy wybrali go na najwyższe stanowisko w ministerstwie, spodziewano się, że weźmie sprawy w swoje ręce, zmobilizuje aurorów. A tymczasem szybko okazało się, że w wojnie były trzy fronty. Dumbledore'a, Voldemorta i Ministerstwo Magii. Oczywiście Knot nigdy nie był za śmierciożercami. Jest po prostu zaślepiony żądzą władzy i pieniądza. Dlatego taki Lucjusz Malfoy łatwo mógł owinąć go sobie wokół palca. Tak, Julie, prawdziwe oblicze człowieka poznasz dopiero wtedy, gdy jego wysoka pozycja będzie zagrożona - powiedział Black rozgoryczonym głosem.
- Więc tak po prostu skazał cię na dożywocie? - zapytała przygnębiona Julie. Nigdy nie wpadłaby na to, że Korneliusz Knot może być aż tak zachłannym człowiekiem.
- Nie, nie on mnie skazał. Zrobił to ówczesny szef Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Miał być ministrem magii, ludzie go szanowali, ale tak naprawdę nie był wiele lepszy od Knota. W przeciwieństwie do niego naprawdę coś robił, ale często jedynie udawał. Wystarczył mu najmniejszy pretekst, żeby wsadzić do Azkabanu pod zarzutem śmierciożerstwa. Zależało mu tylko na zdobyciu posady - odpowiedział sucho Syriusz.
- Nie został ministrem? - spytała zdziwiona Julie.
- Wydarzyło się coś, co zrujnowało jego karierę, ale nie mówmy teraz o tym - odparł Syriusz. - Może spróbuję jeszcze raz przekazać ci część mocy Wisiora Ognia, tak jak ostatnio? - zaproponował.
W pierwszej chwili dziewczynka chciała się zgodzić, ale przypomniała sobie co stało się ostatnim razem. Nie chciała "wracać" do tego pokoju. Nie, gdy oznaczało to tylko ból. Tu przynajmniej nie była sama.
- Nie... ostatnio się nie udało. I nie chcę tam "wracać" - odpowiedziała błagalnie Julie.
- Jesteś pierwszą osobą jaką znam, która woli Azkaban od jakiegokolwiek innego miejsca - zauważył Syriusz. Zapewne teraz przyglądałby się jej uważnie, gdyby mógł ją zobaczyć.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi - odparła smutno dziewczynka.
- Tak, doskonale wiem jak to jest. Siedzieć zamkniętym i samotnym. Bez normalnego towarzystwa, żadnej nadziei... Tylko pustka - powiedział Black, a jego głos stał się dziwne pozbawiony emocji.
Julie z przerażeniem pomyślała, że może i on zaczyna popadać obłęd, mimo Wisiora Ognia odganiającego dementorów. Nie... jeśli on straci zmysły, nigdy nie odzyska Wisiora Ognia.
- Syriusz... - odezwała się nieśmiało.
- Jest w porządku, Julie. To znaczy nie jest... Po prostu czasami tak mam, że wpadam jakby w trans, zapadam się we wspomnienia. Dementorzy co prawda nie mogą zbliżyć się do mojej celi, ale oni nie są potrzebni, żeby zapomnieć tu co to szczęście - powiedział Black przygnębionym głosem.
- Jeszcze sobie przypomnisz. Jak stąd uciekniesz - odparła Julie. Chciała się uśmiechnąć, ale przypomniała sobie, że on jej nie widział.
- Jeśli mi się to uda, to będę bardzo szczęśliwy mogąc oddychać świeżym powietrzem, zobaczyć świat na zewnątrz i po... No w ogóle to będzie chyba jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu - powiedział Syriusz rozmarzonym głosem.
- Uda ci się. Wierzę w to - odparła Julie "klepiąc" go pokrzepiająco po ramieniu.
Poczuł to. Jakby zanurzył ramię w ciepłej wodzie. Było to inne ciepło niż te od Wisiora Ognia. Bardziej jakby... przyjazne? Nie wiedział jak to określić, ale było przyjemne.
- Czułbym się o wiele pewniej, gdybym mógł cię zobaczyć - stwierdził Syriusz patrząc w kierunku, w którym według jego domysłów powinna być podświadomość dziewczynki.
- Ja też - westchnęła Julie. - Ale to niemożliwe, nie? - zapytała.
- Raczej nie, bo niby jak? - odpowiedział pytaniem Syriusz. - Dobrze, że chociaż możemy ze sobą rozmawiać.
***
Albus Dumbledore w towarzystwie kilku aurorów zapukał w drzwi Dworu Malfoyów.
- Naprawdę pan sądzi, że Lucjusz Malfoy przetrzymywałby dziewczynkę we własnym domu? - zapytał jeden z pracowników ministerstwa magii.
- Och, czasem najmniej oczywiste miejsce okazuje się być tym właściwym - odpowiedział filozoficznie Dumbledore.
W tym momencie drzwi otworzyły się na oścież i stanął w nich mały skrzat domowy.
- Witaj, Zgredku - powiedział uprzejmie Dumbledore. - Możemy wejść?
- T-tak, Z-gredek, z-zaprasza, sir - odparł skrzat kłaniając się tak nisko, że dotknął podłogi długim nosem. Widać było po nim, że nie spodziewał się wizyty takiej szychy jaką był Albus Dumbledore w domu jego panów.
Starzec i aurorzy ledwo zdążyli przekroczyć próg, gdy dobiegł ich wyniosły głos kobiety:
- Zgredek, kogo znowu przywiało?
- Albusa Dumbledore'a, pani - odpowiedział skrzeczącym głosem skrzat kłaniając się nisko.
- Dzień dobry, Narcyzo, mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - zapytał grzecznie starzec.
- Mogę wiedzieć czym zawdzięczam tą wizytę? - spytała pani Malfoy lustrując wzrokiem aurorów.
- Chcielibyśmy przeszukać ten dom, głównie piwnicę - odpowiedział Dumbledore.
- Niby po co? Ile razy trzeba wam powtarzać, że mój mąż nie wiedział co robi, gdy służył Sami-Wiecie-Komu? - zirytowała się Narcyza.
- Och, tak, Imperius... Niemniej jednak ostatnio zaginęła uczennica... W obliczu ostatnich niepokojących wydarzeń w Hogwarcie jestem zmuszony sprawdzić ten dom. - Albus nadal mówił uprzejmym tonem.
- O ile mi wiadomo, nie jest już pan dyrektorem szkoły - zauważyła kobieta. - I nic nie wiem o żadnym zaginięciu uczennicy.
- Wiem o tym. Domyślałem się też, że Lucjusz nie poinformował pani o zaginięciu dziewczynki - odparł Dumbledore.
- Długo będziemy tak stać? - zapytał zniecierpliwionym głosem jeden z aurorów.
- Ech, niech będzie, szukajcie sobie, ale i tak nikogo nie znajdziecie - odpowiedziała Narcyza. - Można wiedzieć kogo właściwie szukacie? - zapytała, choć wcale jej to nie interesowało.
- Zachowam to dla siebie - odparł krótko Dumbledore.
Aurorzy rozeszli się po całym domu. Jeden z nich zszedł do piwnicy razem z Albusem, odprowadzany wzrokiem przez Narcyzę Malfoy. Tak jak się spodziewali, nie znaleźli tu Julie Black. Pochodnia stojąca przed drzwiami pomieszczenia z pewnością od dawna nie była używana, co wykluczało, że dziewczynka kiedykolwiek tu była. Również pozostali aurorzy nie znaleźli żadnego tropu w pozostałych częściach domu.
- Przepraszamy za najście, Narcyzo - powiedział Dumbledore. - Och, proszę się nie kłopotać - dodał uprzejmie widząc, że Zgredek chciał odprowadzić go i aurorów do drzwi wyjściowych.
***
- Malfoy nie zorientował się, że wpadasz w ten stan podświadomości? - zapytał poważnie Syriusz. Sam sobie się dziwił, że wcześniej o tym nie pomyślał.
- Nawet mnie przyłapał jak byłam w tym stanie, ale nie powiedziałam mu, że z tobą rozmawiałam - odpowiedziała Julie. - Myślisz, że... moje ciało... mówi dokładnie to co ja teraz? - spytała zaniepokojona.
- Nie wiem... Lucjusz prędzej czy później by to usłyszał, a z tego co mówisz, to nadal nie wie, co się z tobą dzieje, gdy wpadasz w ten stan - odparł Black.
- Chwila... Syriusz, ja tu jestem jakby duchem, nie? Czyli mogłabym stąd wyjść, znaleźć Dumbledore'a i... - zaczęła z nadzieją Julie, ale on jej przerwał:
- Nawet jeśliby ci się to udało, to tylko ja mogę cię usłyszeć, bo mam Wisior Ognia - zauważył.
- O tym nie pomyślałam - westchnęła zawiedziona Julie.
- Słuchaj, chyba już powinnaś iść.. - powiedział Syriusz. - Lepiej żeby Malfoy nie zobaczył cię w tym stanie.
- Nie, ja nie chcę tam wracać! - odparła przerażona dziewczynka. - Pozwól mi zostać, błagam - poprosiła.
- Musisz wrócić. Nie tylko Lucjusz nie powinien cię zobaczyć w tym stanie. Myślę, że dla nas obojga będzie lepiej, jeśli Dumbledore nie dowie się, że twoja podświadomość znalazła się w Azkabanie i ze mną rozmawiała - powiedział Syriusz. - Jeszcze się spotkamy, może już na żywo - dodał pocieszającym tonem.
- No dobrze, tylko jak mam tam wrócić? - zapytała Julie. - Poprzednio Wisior Ognia sam sprowadził mnie tam z powrotem.
- Myślę, że musisz go o to poprosić, żeby wrócić - odpowiedział Syriusz.
Julie skupiła się i zaczęła powtarzać w myślach Wisiorze Ognia, chcę wrócić do swojego ciała, lecz nic się nie działo.
- To na nic, Syriuszu - żachnęła się dziewczynka.
- Podejrzewam, że musisz naprawdę chcieć wrócić, żeby wisior sprowadził cię tam z powrotem, Julie - powiedział Black. - Czuję jego ciepło, mocniej niż zwykle, ale to nadal nie jest to, którym emanował, gdy ostatnio odesłał cię do twojego ciała - dodał.
- Kiedy ja nie chcę wracać - odparła przygnębiona Julie.
- Musisz, wiesz, że nie możesz tu cały czas siedzieć - powiedział Syriusz uśmiechając się pocieszająco. Sam wolałby, żeby została. Gdy odejdzie, znowu nie będzie miał z kim gadać, do czasu jej następnej wizyty, jeśli takowa nadejdzie. Wiedział jednak, że dla bezpieczeństwa Julie lepiej będzie, jeśli już wróci do tamtego pokoju.
Dziewczynka ponownie skupiła się najbardziej jak umiała i stanowczo powtórzyła życzenie powrotu. Nagle zobaczyła, że Syriusz zaczął się zamazywać, jakby stał za brudną szybą. Po chwili widziała jedynie zamglony budynek Azkabanu. Zamrugała, a gdy ponownie otworzyła oczy zobaczyła ściany pokoju, w którym była uwięziona. Ból nadgarstka wrócił ze zdwojoną siłą, aż musiała zacisnąć zęby, żeby nie krzyknąć. Kusiło ją, żeby poprosić Wisior Ognia, by znowu sprowadził ją do Azkabanu, ale była świadoma, że Syriusz miał rację. Ani Malfoy, ani Dumbledore nie mogli się dowiedzieć o ich rozmowach.
***
Albus Dumbledore i aurorzy stali przed domem Lestrange'ów. Lata świetności, o ile takie miał, bo nigdy nie był tak okazały jak rezydencje innych rodów czystej krwi, dawno miał już za sobą. Wężową klamkę pokryła rdza, a ściany budynku porastał mech. W napisach na drzwiach brakowało kilku liter. Również godło Slytherinu, niegdyś okazała ozdoba, dziś było zniszczone. W stawie nieopodal od dawna nie pływały karpie koi, nic już tam nie było poza brudną wodą i kilkoma smętnymi wodorostami. Wewnątrz posiadłości Lestrange'ów wcale nie było lepiej. Wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu, a obrazy pozostawały puste zapewne od czasu, gdy właściciele trafili do Azkabanu. Do nozdrzy Dumbledore'a i aurorow dobiegła woń zgniłego mięsa.
- Nie sądzę, żebyśmy tu znaleźli dziewczynkę - powiedział czarnoskóry mężczyzna zatykając sobie nos podobnie jak jego koledzy. - Malfoy zadałby sobie choć trochę trudu, żeby można było tu przynajmniej swobodnie oddychać.
- Może masz rację, Kingsley, ale jednak warto to sprawdzić - odparł Dumbledore. - Podzielmy się na pary, ty pójdziesz ze mną - dodał.
Starzec i auror nazwany Kingsleyem zeszli do piwnicy. W ogóle nie przypominała ona tej w Malfoy Manor. Była niewiele większa od hogwarckiego składzika na miotły. Zniszczona podłoga była wilgotna, a ściany, z których odpadał tynk, pokrywał grzyb. Widać było, że i tu od dawna nikt nie zaglądał. Przeszukanie Dworu Lestrange'ów nie przyniosło rezultatów. Jedynymi żywymi istotami w tym domu były robaki, pleśń, grzyby i parę bahanek, które zagnieździły się w poszarpanych zasłonach.
- Mówiłem, przeszukiwanie tego domu to była tylko strata czasu - stwierdził Kingsley, gdy wyszli z zapuszczonego domu i mogli odetchnąć świeżym powietrzem.
- Och, nie nazwałbym tego stratą czasu - odparł spokojnie Dumbledore. - Fakt, że przeszukania Malfoy Manor i Dworu Lestrange'ów okazały się bezowocne, dowodzi tego, co już wcześniej podejrzewałem. Julie Black nadal jest w Hogwarcie - powiedział wpatrując się w sierp księżyca przysłaniany przez ciemne chmury.
Ana czyżbyś zaczęła brać przykład z Monci, wspominając o robakach