Julie, Eveline i Simon dowiadują się, że magia żywiołu może ich zabić. Tymczasem ataki w szkole nasilają się.
Dumbledore wrócił do Hogwartu z głową pełną myśli. Był pewny, że Syriusz Black wiedział, gdzie jest Wisior Ognia. Odniósł wrażenie, że ukrywał coś jeszcze, ale nie miał pojęcia co. No i to tajemnicze ciepło odpychające dementorów, które biło z czegoś, co było w jego celi. W pierwszej chwili dyrektor pomyślał o Wisiorze Ognia, który według niego chronił każdego prawdziwego Gryfona w jego pobliżu. To jednak było wykluczone, bo jak seryjny morderca i zdrajca przyjaciół miałby zasługiwać na miano Gryfona? No i jak niby przemyciłby wisior do celi? Jakby tego było mało, to Prorok zaczął interesować się otwarciem Komnaty Tajemnic. Jeszcze tylko paniki wśród społeczności brakowało. Albusa z zamyślenia wyrwała Kate, która wpadła na niego w biegu.
- Dokąd się tak śpieszysz, panno Deamers? - zapytał Dumbledore. Jego wzrok padł na nadpalony, poskręcany i ubrudzony ziemią rękaw jej szaty. - Co ci się stało?
- Z Julie odkryłyśmy, kto jest Dziedzicem Ravenclaw i Dziedzicem Hufflepuff. Chcieli sprawdzić, czy Eveline i Simon też mogą używać magii żywiołów... Problem w tym, że stracili nad tym panowanie, panie profesorze. Najgorzej jest z Julie - wytłumaczyła Kate.
- Wiedziałem, wiedziałem, że to się stanie. A mogłem uprzedzić, że to niebezpieczne - powiedział dyrektor, bardziej do siebie niż do dziewczynki. - Gdzie oni są? Zaprowadź mnie tam natychmiast - rozkazał.
Kate pobiegła korytarzem. Ku uldze starca sala, w której zostawiła kolegów, była niedaleko. Natychmiast uderzył ich gorący wiatr. Przez dziurkę od klucza i szparę w drzwiach wydobywał się dym. Czuli jak ziemia pod ich stopami się trzęsie. Dumbledore wyjął różdżkę i przyłożył dłoń do drzwi. Musiał ją jednak natychmiast puścić, bo go poparzyły.
- Idź do swojego dormitorium, Kate - nakazał, nawet nie patrząc w jej stronę.
- Ale... - zaczęła szatynka, jednak nie dane było jej skończyć.
- Nic tu nie pomożesz. Narazisz się jedynie na śmierć.
- Na śmierć? Czyli oni... oni mogą umrzeć?
- Zrobię wszystko, żeby temu zapobiec. A teraz stąd zmykaj. Szybko!
Dziewczynka niechętnie oddaliła się. Dumbledore odczekał aż ucichną jej kroki i przyłożył różdżkę do własnej piersi.
- Ignis Clausus! Venti Clausus!
Starzec nie był pewien, czy to coś da. Zaklęcie Blokujące doskonale chroniło przed zwykłym ogniem, wiatrem lub wodą, ale nie wiadomo, czy było wystarczająco silne, żeby osłonić przed Magią Żywiołu. No i pozostała jeszcze ziemia. Nie istniało zaklęcie, które zapewniałoby bezpieczeństwo podczas trzęsienia, więc pozostało mu liczyć na szczęście. Skierował różdżkę przed siebie i szybkim ruchem otworzył drzwi. Drewniane meble były trawione ogniem, wszędzie latały stare bibeloty, sam Albus ledwo trzymał się na nogach. Sytuację dodatkowo pogarszał fakt, że podłoga pękała. Dumbledore bez wahania podszedł bliżej do Julie, która prawie cała płonęła.
- Julie! Słyszysz mnie?! Julie! - Dumbledore szarpał ją za ramiona, ale nie odpowiadała.
Spojrzał na swoje dłonie. Były tylko zaczerwienione, więc wyglądało na to, że jego zaklęcia pomagały. Gdyby dotknął jej bez nich, zapewne miałby już zwęglone ręce. Wycelował różdżkę dokładnie w Gryfonkę i zawołał:
- Desine Aliquidstatem!
Złoty promień trafił dziewczynkę w pierś. Dumbledore rzucił zaklęcie również na Eveline i Simona. Minęła dłuższa chwila zanim ich Magia Żywiołu przestała szaleć.
- Panie profesorze, ja nie mam pojęcia jak to się stało... - Julie chciała się wytłumaczyć, ale dyrektor jej przerwał.
- Wiem. Chodźcie ze mną.
Nikt nie odzywał się, dopóki nie stanęli przed kamienną chimerą. Dumbledore podał hasło: Cytrynowy sorbet i po chwili znaleźli się w okrągłym pomieszczeniu. Eveline i Simon, którzy byli w gabinecie dyrektora po raz pierwszy, rozglądali się z zaciekawieniem. Julie dobrze pamiętała to miejsce, ponieważ była już tu w pierwszej klasie. Uwagę dziewczynki przykuła złota szkatułka, leżąca na biurku Dumbledore'a.
- Na początku chciałbym wiedzieć, co robiliście w tej sali - powiedział dyrektor.
- Chciałam pokazać księgę Eveline i Simonowi - odpowiedziała Julie.
- Sprawdzaliśmy, czy damy radę użyć magii żywiołu - poinformowała Eveline.
- Tylko, że straciliśmy nad nią panowanie - dodał Simon.
- Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Ogień jakby przejął nade mną kontrolę - przyznała Gryfonka.
- Macie szczęście, że Kate trafiła na mnie. I że zdążyłem wrócić do szkoły. To, co zrobiliście, było wysoce nieodpowiedzialne, ale wiem, że jest też w tym mój błąd, bo nie ostrzegłem Julie, gdy pierwszy raz użyła magii żywiołu.
- Wrócił? - powtórzyła dziewczynka. - Gdzie pan był, profesorze? - zapytała.
- To nieistotne - odpowiedział dyrektor. - Ważne jest to, że magia żywiołu rośnie w siłę wraz z wiekiem czarodzieja. Niekontrolowana może zniszczyć nie tylko właściciela, ale i wszystko wokół. Twoja moc, Julie, uaktywniła się zdecydowanie szybciej, niż się spodziewałem. A z tego, co zaobserwowałem, magia wiatru i magia ziemi Eveline i Simona, też nie należą do słabych. Wkrótce zaczniecie dorastać, a to będzie stanowić poważny problem, jeśli Wisior Ognia się nie odnajdzie - wyjaśnił.
Trójka uczniów jeszcze nigdy nie widziała go tak poważnego. W milczeniu przetwarzali uzyskane informacje. W końcu pierwsza odezwała się Eveline:
- Ale panie dyrektorze, przecież Wisior Powietrza i Ziemi nie zaginęły i prawdopodobnie nawet wiemy, gdzie się znajdują. Dlaczego więc ja i Simon nie możemy ich dostać, żeby kontrolowały nasze moce? - spytała.
- No właśnie, czemu mamy czekać, aż znajdzie się Wisior Ognia? - zastanawiał się Simon.
- Dlatego, że te trzy wisiory tak jakby się uzupełniają. Jeden nie będzie w stanie w pełni kontrolować magii żywiołu, jeśli inny nie jest w rękach prawowitego właściciela. Tak więc obecnie wasze wisiory nic by nie dały - wytłumaczył Dumbledore.
- Ale... są zaklęcia, prawda? - zapytała Julie. - Przecież pan nie ma poparzonych rąk, chociaż mnie pan dotknął, gdy płonęłam. I jakoś pan to powstrzymał - zauważyła.
- Nałożyłem na siebie Zaklęcie Blokujące. Chroni przed zwykłym ogniem, wiatrem i wodą, ale nie sądzę, by na dłużej chroniło przed magią żywiołu. No i jest jeszcze ziemia, a nie ma zaklęcia, które chroniłoby podczas trzęsienia - wyjaśnił dyrektor. - Rzuciłem na was zaklęcie zatrzymujące moc żywiołu, Desine Aliquidstatem. Działa ono jednak tylko wtedy, gdy magia żywiołu nie została wyzwolona całkowicie. Gdybym przybył kilka-kilkanaście minut później, mogłoby być za późno.
Zapadła taka cisza, że niemal dało się ją wyczuć. Przez dłuższą chwilę jedynym odgłosem było szybkie bicie serc Julie, Eveline i Simona. Od czasu do czasu Fawkes wydawał z siebie cichy, melodyjny dźwięk.
- Co jest w tej szkatułce, panie profesorze? - zapytał Puchon.
- Och, czekałem aż któreś z was o to zapyta. - Dumbledore uśmiechnął się, jakby dostał długo wyczekiwaną odpowiedź na zadane pytanie. - Pokażę wam.
Dyrektor wyjął różdżkę, stuknął nią w wieko szkatułki i ta natychmiast otworzyła się, ukazując wisior w kształcie kropli. Uczniowie musieli zmrużyć oczy, żeby nie oślepnąć od jego blasku. Dumbledore z powrotem zamknął szkatułkę.
- Wisior Wody - powiedziała Julie. - Skąd pan go ma? - spytała.
- Był tu od zawsze. W przeciwieństwie do Salazara Slytherina, Wisior Wody nigdy nie opuścił Hogwartu - odpowiedział starzec.
- Ale dlaczego nam go pan pokazał? - zainteresowała się Eveline.
- Żebyście wiedzieli, gdzie się znajduje. Tak na przyszłość - odparł tajemniczo Dumbledore.
- Co znaczy "na przyszłość"? - dopytywał Simon.
- Dowiecie się w swoim czasie - odrzekł dyrektor. - A teraz posłuchajcie mnie uważnie. Po pierwsze chcę was prosić, żebyście nie eksperymentowali z magią żywiołu, dopóki nie dostaniecie wisiorów, a to stanie się dopiero wtedy, gdy odnajdzie się Wisior Ognia. Po drugie, udawajcie, że się nie znacie. Im mniej osób wie, tym lepiej. Po trzecie, nie mówcie nikomu o tym, co tu usłyszeliście. Włączając w to pannę Deamers. Po czwarte, dla jej własnego bezpieczeństwa, nie wtajemniczajcie jej we wszystko, czego się dowiecie. Zrozumieliście?
Pokiwali w milczeniu głowami.
- Panie profesorze, dlaczego Wisior Wody tak błyszczał? - zapytała Julie.
- Myślę, że znasz odpowiedź na to pytanie - odparł Dumbledore.
- Dziedzic Slytherina - powiedziała dziewczynka.
- Dokładnie. Wisior Wody wie, że jego prawowity właściciel jest blisko - wyjaśnił dyrektor. - Możecie już odejść. Prosto do swoich dormitoriów - dodał.
- Panie profesorze, mogę o coś jeszcze zapytać? - spytała Gryfonka.
- Już to zrobiłaś, ale możesz zapytać jeszcze raz - odpowiedział Dumbledore.
- Komu mój ojciec powierzył Wisior Ognia? - Julie zadała pytanie, które od dawna ją nurtowało.
- Komuś, kto wydawał mu się godny zaufania, ale najwyraźniej nie był. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć - odparł starzec.
***
Gdy Julie weszła do dormitorium, od razu podbiegła do niej Kate.
- I co wam powiedział Dumbledore? - zapytała.
- Zabronił nam o tym mówić - odpowiedziała dziewczynka.
Szatynka chciała powiedzieć coś jeszcze, ale w tej samej chwili otworzyły się drzwi dormitorium i weszła Hermiona.
- Słyszałyście? Był kolejny atak - poinformowała.
- Atak? - powtórzyła Julie. - Kto? - zapytała.
- Ten mały Colin Creevey. Widziałam z Ronem jak Dumbledore i McGonagall nieśli go spetryfikowanego do skrzydła szpitalnego - odpowiedziała brązowowłosa.
- To jest jakieś dziwne. Dlaczego to coś tylko petryfikuje swoje ofiary, a nie zabija? - zastanawia się Kate.
- Zamierzam to sprawdzić - odparła Hermiona i, nie czekając na odpowiedź, wybiegła z dormitorium.
- Dokąd ona pobiegła? - zapytała szatynka.
- Pewnie do biblioteki. Jak zwykle - odpowiedziała Julie.
Nagle usłyszały pukanie w szybę. Niebieskooka podeszła otworzyć okno, myśląc, że to sowa od Paula. Za szybą znajdował się jednak czarny puchacz, w ogóle nie przypominający tego należącego do mężczyzny. Julie z szybko bijącym sercem wpuściła ptaka do środka. Sowa zrzuciła zwitek pergaminu i od razu wyfrunęła przez otwarte okno. Julie, czując jak serce wali jej jak młotem, podniosła pergamin i rozwinęła go. Treść nie była długa.
Wiem, że masz pewną księgę. Z pewnością wiesz, o jaką mi chodzi. Nie podaję nazwy ze względów bezpieczeństwa. Zostaw księgę w Izbie Pamięci. To nie jest prośba. Jeśli do świtu nie będę jej miał, pożałujesz tego. Doceń moją dobroć, bo mogę być bardzo niemiły. Oddaj księgę, jeśli nie chcesz bym zrobił ci krzywdę. Masz czas do świtu.
- Nie podpisał się? - zapytała Kate.
- Pogróżek raczej się nie podpisuje - zauważyła Julie.
- A jeśli to od tego Paula?
- Nie, to nie jego pismo.
- Oddasz księgę?
- Chyba żartujesz!
Julie podbiegła do swojego kufra. Musiała przekopać się przez całą zawartość, żeby ją znaleźć. Księga Założycieli nadal tam była, zawinięta w szary papier.
- Ech, gdybym tylko wiedziała, jak zamienić książki okładkami - westchnęła Julie.
- Po co chcesz zamieniać książki okładkami? - zdziwiła się Kate.
- Dla bezpieczeństwa. Jeśli miałaby na przykład okładkę podręcznika z transmutacji, mogłoby to zmylić tego, kto przysłał mi tą pogróżkę - wyjaśniła dziewczynka.
- Żeby wejść do naszej wieży, trzeba znać hasło - zauważyła jej przyjaciółka. - Skąd niby ten ktoś miałby je znać? Uważam, że powinnaś pokazać to Dumbledore'owi.
- Tak, myślę, że tak zrobię, ale jutro.
Julie dla pewności zawinęła księgę w sweter, zawiązując rękawy w najciaśniejszy supeł jaki potrafiła. Umieściła pakunek głęboko na dnie kufra i przykryła resztą rzeczy, które w nim trzymała.
- Wiesz, że on mógłby po prostu rozwiązać ten sweter za pomocą magii? - zapytała Kate, patrząc z ukosa na przyjaciółkę.
- Wiem, ale teraz przynajmniej nie wiadomo z góry, że w papier zawinięta jest książka - odpowiedziała dziewczynka.
Leżąc w łóżku, Julie uświadomiła sobie, że przez prawie siedem lat przyjaźni z Kate, nieświadomie narażała ją na niebezpieczeństwo. Była jakby bombą z opóźnionym zapłonem. Teraz jej przyjaciółka była w jeszcze większym zagrożeniu z jej strony, a ona nie mogła jej nawet o tym powiedzieć. Gdzie jest ten przeklęty Wisior Ognia? - pomyślała dziewczynka. Rano sprawdziła, czy Księga Założycieli jest na swoim miejscu. Ku zdziwieniu Julie, w ciągu kolejnych kilku dni nie wydarzyło się nic niepokojącego. Nic, co wskazywałoby na to, że autor anonimu zamierzał spełnić swoją groźbę.
Akcja bardzo mi się podoba. Jest w niej tyle dynamiki. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Jestem twoją wielką fanką!