Rekord osób online:
Najwięcej userów: 303
Było: 16.01.2023 02:39:51
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
W głębi Zakazanego Lasu dochodzi do spotkania dwóch poszukiwanych śmierciożerców. Omawiają plany ...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
Dzień po zakończonej bitwie o Hogwart i pokonaniu Lorda Voldemorta. Opis Hogwartu po walkach, pie...
>> Czytaj Więcej
Dzień po zakończonej bitwie o Hogwart i pokonaniu Lorda Voldemorta. Opis Hogwartu po walkach, pie...
>> Czytaj Więcej
Następnego ranka Villemo obudziła się wypoczęta i pełna sił. Po krótkiej kontroli, pani Rowley wręcz nakazała jej wracać na zajęcia. Dzień zapowiadał się koszmarnie upalny, słońce grzało w mury zamku mimo bardzo wczesnej pory. Villemo żwawo wyskoczyła ze szpitalnego łóżka i już po kwadransie witała się z Puchonami w Pokoju Wspólnym. Opowiedziała zwięźle, jak się czuje oraz dowiedziała się mniej więcej, co ją ominęło.
Niestety, pomimo że wszyscy miło ją przywitali, nastroje były ponure. Trudno było pogodzić się Puchonom z brakiem opiekuna, szczególnie, że darzyli Nevilla ogromną sympatią i poważaniem.
Christiana była najbardziej przejęta. Gorączkowo tłumaczyła Villemo, czego dowiedziała się podsłuchując pod pokojem nauczycieli.
- Profesor jest zawieszony i grozi mu zwolnienie z funkcji opiekuna. Z tego, co zrozumiałam, to raczej nie wyrzucą go całkowicie ze szkoły, ale jego reputacja wisi na włosku.
Villemo na szybko przepisywała brakujące notatki z lekcji i ciężko jej było skupić się na tym, co mówi przyjaciółka. Musiała w końcu odstawić pergaminy, żeby uczestniczyć w rozmowie.
- Myślisz, że są szanse, że jednak nie poniesie za to odpowiedzialności? - zapytała Norweżka, zbierając notatki z komody stojącej przy łóżku.
Christiana krążyła po dormitorium, przygrywając paznokieć. W końcu spojrzała Villemo prosto w oczy i powiedziała przyciszonym głosem.
- McGonagall uważa, że coś jej w tym wszystkim nie pasuje i że ktoś musiał maczać w tym palce. Andromeda zarzuciła jej stronniczość, a dyrektorką na to...
Villemo już nie słuchała. Pergaminy wypadły jej z rąk i lekko opadły na podłogę. Czy mogła to być prawda? To by oznaczało, że ktoś bardzo źle jej życzy. Przełknęła ślinę.
- Skąd takie przypuszczenia?
Dziewczyny zaczęły zbierać porozrzucane notatki. Każdej z nich trzęsły się ręce, chociaż z nieco innego powodu.
- Nie powiedziała wprost, ale przecież to właściwie oczywiste - uniosła się Christiana. - Profesor nigdy by nie zaniedbał naszego bezpieczeństwa, w dodatku jest doskonałym czarodziejem. McGonagall powiedziała, że zbada sprawę, a zaczną od twojego przesłuchania.
Villemo spodziewała się tego, mimo to coś w jej żołądku zrobiło fikołka. Poczuła się zmęczona tymi wszystkimi informacjami, a agresywna postawa Christiany tylko pogłębiała ten stan.
- Na pewno za niedługo wszystko się wyjaśni i profesor do nas wróci. - Villemo powiedziała to, by pocieszyć przyjaciółkę, ale sama też miała taką nadzieję. Była pewna, że lepszego opiekuna niż Neville Longbottom próżno szukać.
Śniadanie w Wielkiej Sali jak zawsze było obfite i sycące. Villemo jednak trudno było jeść widząc kątem oka, że Patryk cały czas się jej przygląda. Był jak zwykle ubrany w czarną koszulę z długim rękawem i Villemo zastanawiała się, jak wytrzymuje w takim upale.
- Jak się czujesz? - zapytał tak nagle, że aż lekko podskoczyła. Zawsze, kiedy słyszała jego głos, a zdarzało się to rzadko, czuła mrowienie w podbrzuszu. Teraz też tak było.
- Dobrze, dziękuję — odpowiedziała, patrząc w swój talerz. Czuła zakłopotanie i bardzo starała się, żeby nie było tego po niej widać. Niestety, jej szybko czerwieniejące policzki zdradzały zbyt wiele.
- To dobrze. Miałaś szczęście tym razem — oznajmił w taki sposób, że Villemo przeszedł dreszcz po plecach — Następnym razem lepiej pilnuj różdżki.
Villemo ciężko przełknęła powietrze. Dałaby sobie rękę uciąć, że zabrzmiało to, jak ostrzeżenie. Musiała przyznać, że ten chłopak działaj na nią paraliżująco. Nie była tylko pewna, czy w pozytywnym, czy w negatywnym znaczeniu tego słowa. Zetknęła na Christianę, ale przyjaciółka była pochłonięta rozmową z Arturem. Sięgnęła ręką do tyłu, upewniając się, że różdżka jest na swoim miejscu, przytwierdzona do paska spódnicy. Wyczuła ją i uspokoiła się nieco.
- Jaką masz pierwszą lekcję? - zapytała Christiana, dojadając bułkę z dżemem. Szły szybko korytarzem, mijając kamienne posągi żołnierzy, ruszające się obrazy oraz innych uczniów.
- Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami. A ty?
- Eliksiry, straszna nuda. Ledwo dałam radę napisać zadanie domowe. Wyobraź sobie rozprawkę na temat najpopularniejszych składników dodawanych do najpopularniejszych eliksirów. Brzmi jak stracony czas — jęknęła Christiana — Wejdziemy do łazienki, okej?
- Pewnie, mamy jeszcze chwilę — przytaknęła Villemo, więc skręciły w boczny korytarz. W momencie, kiedy Christiana chwyciła za klamkę, drzwi toalety gwałtownie się otworzyły i wyszły z niej trzy Gryfonki, przepychając się i śmiejąc złośliwie.
- Patrzcie, jak łazicie! - krzyknęła za nimi Christiana — bezczelne, chodzą jak święte krowy.
Villemo nie odezwała się, gdyż doskonale znała jedną z tych Gryfonek. Weszły do ubikacji i stanęły jak wryte. Po podłodze, od kabin po umywalki, były porozrzucane kartki, a wśród nich klęczała Penelopa. Chociaż próbowała włosami zakryć twarz wiedziały, że płakała. Nerwowo starała się pozbierać swoje rzeczy, ale dziewczyny zdążyły zauważyć, co znajduje się na kartkach.
- Cześć, pomożemy ci — zaproponowała Villemo i zaczęły zbierać w trójkę rozrzucone kartki. Z każdej z nich patrzył ładnie narysowany chłopak, bardzo podobny do Artura.
- Nie trzeba, sama to zrobię — powiedziała nerwowo Penelopa i wyrwała Villemo i Christianie rysunki. Była roztrzęsiona, a płacz dławił ją w gardle.
Villemo ścisnęło się serce, gdyż łatwo było się domyślić, co tu zaszło. Te Gryfonki były podłe. Najgorsze było jednak to, że brała w tym udział jej kuzynka.
- Penelopo, uspokój się, chcemy pomóc.
Christiana pokazała palcem na bardzo dokładny i staranny portret Artura.
- Pięknie rysujesz — powiedziała z uznaniem — a to, że rysujesz naszego kumpla, pozostanie tajemnicą, obiecujemy.
Penelopa spojrzała na dziewczyny podejrzliwie, ale widząc ich szczere twarze uspokoiła się, a po chwili uśmiechnęła.
- Dziękuję, chociaż one i tak wszystkim powiedzą, tacy już są, złośliwi i perfidni.
Penelope miała na myśli nie tylko Klarę i jej koleżanki, ale i wszystkich Gryfonów. Villemo przypomniała sobie jak jej kuzynka narzekała na Slytherin, tymczasem okazało się, że to dom lwa jest najbardziej przebiegły i podły. Sama przekonała się o tym na własnej skórze, po lekcji zielarstwa. Bardzo możliwe, że to Andromeda miała na nich taki wpływ, widać było, że ta kobieta jest jak dyktator, który nie liczy się z innymi. Gryffindor miał najgorszy przykład, na jaki mógł w Hogwarcie trafić.
Dziewczyny pozbierały wszystkie kartki i wyszły razem z toalety.
- Musimy się pospieszyć, mamy dwie minuty — zauważyła Christiana.
Penelopa zwróciła się do Villemo.
- Mamy razem Opiekę, to jest dosyć daleko od zamku, ale znam drogę.
Villemo Odetchnęła z ulgą, sama szukałaby tego miejsca godzinami.
- Ratujesz mi skórę! Lećmy.
Dziewczyny pożegnały się z Christianą i wybiegły z zamku.
Droga faktycznie była długa i skomplikowana. Musiały okrążyć zamek od wchodu, zbiec po błoniach na sam skraj lasu i iść wzdłuż muru kilkadziesiąt metrów. Tuż za zakrętem Penelope nagle przystanęła.
- Nie gniewaj się, ale wolałabym żebyśmy nie podeszły tam razem. Dziękuję za to, co zrobiłyście, ale moje koleżanki...
- Spoko, rozumiem — przerwała jej Villemo, bo faktycznie dobrze wiedziała o co chodzi. - Idź, poczekam tu minutkę.
Penelope uśmiechnęła się z wdzięcznością i pobiegła dalej.
Villemo musiała przyznać, że niezwykła z niej dziewczyna. Inteligentna, utalentowana plastycznie, do tego ładna i jak się okazało potrafi być sympatyczna. Szkoda tylko, że różnice w poszczególnych domach są tak wielkie, że kolegowanie się z kimś innym jest uznawane za wstyd lub zdradę. Może lepiej byłoby znieść te podziały i stać się jednym, wielkim domem czarodzieji? Domem Hogwartu? Bez tych rywalizacji, chorych ambicji i gier nie fair?
Villemo otrząsnęła się z myśli, zdając sobie sprawę, że lekcja już się zaczęła. Wyszła za róg muru i zobaczyła grupkę uczniów stojących na polanie, w pewnej odległości od niedużego, zarośniętego zbiornika. Z tłumu wyróżniał się nauczyciel, któremu uczniowie sięgali ledwie do pasa. Villemo wiedziała, że nazywa się Hagrid i że jest po części olbrzymem. Wszystko z resztą na to wskazywało. Pod bujną grzywką, spoglądały łagodne oczy, co przypominało Villemo wyraz twarzy Tengela Dobrego, jej przodka. Widziała jego portret w muzeum Ludzi Lodu i zdecydowanie Hagrid mógłby uchodzić za jego wnuka lub prawnuka. Tak samo wielki, z grzywą potarganych włosów, szerokim nosem i delikatnym spojrzeniem. Villemo poczuła wzruszenie na wspomnienie tak wspaniałej osobowości, jak Tengel Dobry.
- Dzień dobry — przywitała się z nauczycielem i stanęła obok innej Puchonki.
- Dobry, dobry — odpowiedział Hagrid basowym głosem — Tak jak mówiłem, dzisiaj poznacie jedyne Fantastyczne zwierzę, które żyje tej okolicy — mówiąc to, kłos mu się lekko załamał.
- Spójrzcie tam.
Hagrid wskazał ręką na niewielkie bajoro, kilkanaście metrów dalej. Przypominało właściwie bagno, gdyż wodę miało zielonkawą i gęstą od glonów i szlamu. Wokół niego rosły gęste krzaki i niewielkie drzewa, których łodygi uginały się pod swoim ciężarem i zanurzały w wodzie. Z tafli wyrastały pojedyncze, nagie konary i grube, brunatne trawy, a na środku leżała spora, pomarszczona kłoda.
- Przedstawiam wam Błotoryja.
Oznajmił Hagrid z dumą w głosie. Uczniowie przyglądali się bajorku, wychylali głowy, ale najwyraźniej nie widzieli tego, co ich nauczyciel.
- Tam nic nie ma.
- Gdzie ten Błotoryj?
- Nic nie widzę.
Hagrid zaczął się serdecznie śmiać.
- I o to chodzi, holibka! Ten dziad jest tak sprytny, że go nie widzicie, chociaż leży na widoku.
Jeden z uczniów chciał się przybliżyć do bagna, by lepiej widzieć, ale zaraz potężna dłoń olbrzyma chwyciła go za koszulkę.
- Ani kroku dalej! - zagrzmiał Hagrid.
Wskazał na coś niewidzianego w powietrzu.
- Jeszcze kilka kroków, a odbiłbyś się od tarczy ochronnej. Wznosi się ona na cztery metry, więc można nad nią przelecieć, ale przejść się nie da. Wystarczy ją musnąć, a leci się kilka metrów do tyłu.
Uczniowie cofnęli się nieznacznie, a Hagrid uśmiechnął się zadowolony z efektu, który wywołał.
- Błotoryj — tłumaczył nauczyciel — występuje na terenach podmokłych, takich jak to bagienko. Żywi się głównie małymi ssakami, ale słyszano o kilku przypadkach ataku na ludzi, którzy nieuważnie przechadzali się po jego terenie. Potrafi świetnie pływać, natomiast na lądzie się czołga i raczej jest niezdarny.
Hagrid opowiadał o Błotoryju z wielkim przejęciem, uczniowie natomiast się niecierpliwili, nie mogąc go dostrzec.
- Pewnie go tam wcale nie ma, wciska nam kit — powiedział po cichu jeden z Gryfonów do kolegi. Hagrid zamilkł i podszedł do nich, spoglądając z wysokości trzech i pół metra.
- Niedowiarki, co?
Gryfoni umilkli, widząc jak półolbrzym wyciąga, nie wiadomo skąd, truchło fretki. Wziął zamach i przerzucił ją nad barierą ochronną wprost na brzeg bagna. Uczniowie w najwyższym skupieniu wpatrywali się przed siebie.
Martwa fretka leżała na brzegu bagna, a jej zanurzony w wodzie ogon lekko falował, robiąc kręgi na mulistej powierzchni. Nie każdy zauważył, że wielka kłoda, która unosiła się na środku bagna, zaczęła powolutku dryfować w stronę brzegu. Kiedy znalazła się przy fretce, gwałtownie wynurzyła się z wody, rozwarła z przodu paszczę, ukazując rząd ostrych jak brzytwa zębów i chwyciła z głośnym i nieprzyjemnym kłapnięciem martwe zwierzę. Zanim „kłoda” zanurzyła się w wodzie, uczniowie zdołali zobaczyć małe, blade ślepie. Uczniowie westchnęli, przejęci.
- To był właśnie Błotoryj — powiedział Hagrid z dumą, patrząc wymownie na niedowiarków, Gryfonów.
- To zwierzę kwalifikuje się jako XXX, czyli niezbyt groźne, jeśli wie się, jak postępować. Ostrzegam jednak, wystarczy stanąć w tym bagnie, widząc kłodę, by po sekundzie nie mieć nóg.
Villemo wzdrygnęła się na wspomnienie ostrych, spiczastych, jak u rekina zębów. To pewne, że lepiej nie zbliżać się do tego stworzenia.
Przez następne kilkadziesiąt minut Hagrid opowiadał o Błotoryju różne ciekawostki. Villemo z zażenowaniem dowiedziała się, że jednym z największych przysmaków Błotoryja są mandragory. Dobrze, że swoją zostawiła w pokoju, nie wiadomo, czy to zwierzę nie „zwietrzyłoby” ulubionego przysmaku, nawet z takiej odległości.
Kiedy Hagrid tłumaczył, jak nazywają się rośliny wokół bagna, Villemo zobaczyła kątem oka Patryka. Szedł szybkim krokiem w dół błoni, ale w przeciwną stronę, kierując się wprost na mur otaczający las. Villemo wiedziała, że powinien być teraz na Eliksirach, miał zajęcia razem z Christianą, a mimo to z jakiegoś powodu wymknął się z zamku. Przestała słuchać nauczyciela. Całą sobą pragnęła dowiedzieć się, co Patryk kombinuje. Nie namyślając się ani chwili, wymknęła się z lekcji i zniknęła za rogiem. Nikt nie zauważył, że na lekcji jest o jedną Puchonkę mniej.
Szła za Patrykiem dosyć długo. Poruszali się cały czas wzdłuż muru, aż okrążyli zamek od strony zachodniej i odbili na północ. Po lewej stronie minęli ogromne jezioro, którego taflę rozświetlało ostre słońce. Mur ciągnął się w nieskończoność i Villemo zaczęła się obawiać, że będą szli wzdłuż niego aż do Hogsmeade. Miała szczęście, że mur przecinały co jakiś czas wzmocnienia, za którymi mogła się schować. Tak właśnie zrobiła w momencie, kiedy Patryk nagle się zatrzymał. Obserwowała, jak bada rękami pnącza, które w tym miejscu gęsto porastały kamienną konstrukcję. Z niedowierzaniem zobaczyła, jak wspina się po gałęziach na wysokość prawie czterech metrów, przechodzi na drugą stronę muru i znika za nim.
- Bez jaj — westchnęła na głos i podbiegła do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą stał Patryk. Rozważyła swoje możliwości i stwierdziła, że wejście po tych gałęziach nie będzie dla niej dużym wyzwaniem.
Gdzieś z tyłu głowy kotłowała się myśl, że już nie zdąży wrócić przed końcem lekcji i że pakuje się w kolejne niebezpieczeństwo. Mimo to wciąż wspinała się wyżej i wyżej, aż sięgnęła głową ponad mur.
Rozejrzała się uważnie. Przed nią rozpościerał się las, ciemny i mroczny. Drzewa rosły dosyć gęsto i miały ogromne, powykręcane konary i gałęzie. Z poszycia wystawały splątane w kłębki korzenie. Przy murze widoczność nie była najgorsza, słońce delikatnie przedzierało się przez korony. Jednak im dalej sięgał jej wzrok, tym drzewa ginęły w większej ciemności, przyprawiając ją o dreszcz. Bo właśnie w tamtą stronę pobiegł Patryk.
Wybitny! | ![]() |
100% | [1 głos] |
Powyżej oczekiwań | ![]() |
0% | [0 głosów] |
Zadowalający | ![]() |
0% | [0 głosów] |
Nędzny | ![]() |
0% | [0 głosów] |
Okropny | ![]() |
0% | [0 głosów] |
Kogo?
Podobał mi się ten rozdział, choć jest zupełnie odmienny od poprzedniego, napakowanego akcją. Niemniej udało Ci się zaciekawić mnie dalej losami Villemo, mimo że akcja nie była tak trzymająca w napięciu. Mimo wszystko liczyłam, że dowiemy się więcej o incydencie dziewczyny z poprzedniego rozdziału, ale najwidoczniej to czeka nas dopiero w rozdziale 14 haha.
Wkradło się niestety kilka literówek, zabrakło też kilku znaków interpunkcyjnych. Muszę też zwrócić uwagę na pewną niekonsekwencję - początkowo tekst jest bardzo zbity, a pod koniec enterem rozdzielony jest każda linijka dialogu. Wizualnie wygląda to nie najlepiej.
Czekam na kontynuację!