Rekord osób online:
Najwięcej userów: 303
Było: 16.01.2023 02:39:51
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona spędza weekend w Norze, gdzie dostaje listy z Hogwartu, po czym wybiera się na zakupy na...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
Hermiona wraz z Ronem wybierają się do Australii, aby odszukać rodziców Hermiony i przywrócić im ...
>> Czytaj Więcej
W głębi Zakazanego Lasu dochodzi do spotkania dwóch poszukiwanych śmierciożerców. Omawiają plany ...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
W Hogwarcie trwają ostatnie prace mające na celu przywrócenie zamku do dawnej świetności. Nowy mi...
>> Czytaj Więcej
Strasznie bolała go głowa, a jakby tego było mało, czuł w ustach obrzydliwy posmak piasku i kurzu. Próbował się ruszyć, ale bolały go dosłownie wszystkie kości.
Ktoś się nad nim pochylał, ale nie miał siły otworzyć oczu i zidentyfikować postać. Dotknął swojej skroni, po której spływała strużka gęstej krwi i jęknął cicho w odpowiedzi na bolesne pieczenie. Poczuł niezbyt świeży oddech na swojej twarzy, kiedy chwycił intruza za koniec szaty. Ten jednak wyszarpał się z jego uścisku i skierował w drugą stronę... tam, gdzie mogli być pozostali.
Nie mógł na to pozwolić. Spojrzał półprzytomnie przed siebie i dostrzegł nieznaną mu różdżkę - o wiele krótszą i bardziej wygiętą niż jego. Sięgną po nią, korzystając z nieuwagi biegających wokół Śmierciożerców. Próbował zapanować nad jej mocą, co wcale nie było takie łatwe, aż w końcu wyszeptał cicho zaklęcie. Powoli ziemia pod nim zadrżała, a z wymalowanego sufitu zaczął sypać się gruz. Nie był w stanie dostrzec, który ze zwolenników Lorda Voldemorta padł na ziemię pod tym, jak ciężkie odłamki uderzyły w ich głowę. Wyszeptał kolejne magiczne słowa i nad leżącymi na ziemi osobami utworzyła się magiczna bariera, dzięki której spadające części budynku rozbijały się tuż nad ich ciałami. Śmierciożerca, który wpatrywał się pełnym czystego okrucieństwa spojrzeniem w Fabiana, odskoczył przed atakiem z góry. Musiał zareagować bardzo szybko, żeby uniknąć ciosu - jednak był jednym z niewielu, którym się to udało. Syriusz skupił całą swoją energię na utrzymaniu magicznej ochrony. Dostrzegł, jak niedaleko powraca do przytomności Frank, ale mężczyzna nie mógł w tak krótkim czasie znaleźć swojej różdżki. Próbował własnoręcznie zatrzymać jednego ze zwolenników Czarnego Pana, ale ten zdołał umknąć - podobnie jak Bellatrix, która posłała Syriuszowi pozbawiony wszelkiej radości uśmiech i skierowała się w stronę wyjścia.
Zabrakło mu sił na dalsze utrzymanie bariery, ale na szczęście w tym samym momencie Frank znalazł swoją różdżkę i z nietypową dla niego złością sprawił, że spadające kawałki sufitu powróciły na swoje pierwotne miejsce. Syriusz opadł wyczerpany na ziemię, ale nie miał wiele czasu na odpoczynek. Postarał się tylko jak najszybciej zebrać w sobie siły i stanął na nogi.
Nie widział nazbyt dużo, gdyż całe pomieszczenie otoczone było mgłą kurzu. Niewiele pozostało po, być może niezbyt reprezentacyjnej, ale jednak sali. Wszelkie szafy, krzesła, stoły, czy fotele stały się w tamtym momencie kupką śmieci, tworzącą obrazek niczym z wysypiska. Jego przyjaciele leżeli wśród tych szczątków, a on modlił się, by sami nie stali się ich częścią. Podbiegł szybko do opartego o ścianę Remusa, który oddychał ciężko i mruczał pod nosem niezrozumiałe słowa. Z drugiego końca podnosił się James, wypluwając z siebie szczątku gruzu, a tuż za nim na nogach chwiał się Fabian. Niezbyt panując nad zachowaniem równowagi, zbliżył się do skulonej w kącie Liny, która najwyraźniej powoli odzyskiwała przytomność. Nie można jednak było stwierdzić, czy to dobry znak. Kobieta najpierw jęknęła cicho, a potem zaczęła się dusić. Zaniepokojony Syriusz, który wyczarował dla Remusa kubek z wodą, podbiegł do Fabiana, żeby pomóc mu uspokoić Linę. Jej stan jednak wcale się nie poprawiał, a po chwilą zaczęła trząść się niczym w ataku padaczki, przez co mężczyznom z trudem udało się zapanować nad jej kompletnie niekontrolowanymi ruchami. Fabian unieruchomił jej głowę, by ta nie uderzała z ogromną siłą o kamienną posadzkę i chwycił za nadgarstki. Syriusz przytrzymał jej nogi, podczas gdy Frank mruczał pod nosem zaklęcia, mające najpewniej jak najszybciej kobietę uśpić.
- Musimy zabrać ją do szpitala - wysapał Fabian, wciąż walcząc z drgawkami, która zawładnęły ciałem Liny. Frank tylko kiwnął szybko głową i wyrzucił ze swojej różdżki srebrnego patronusa, który w błyskawicznym tempie opuścił salę i zniknął im z oczu.
- Nie można się tutaj teleportować - rzucił Remus. - Musimy przejść tak, jak weszliśmy.
- Tunel jest zawalony - zwrócił uwagę James.
- Gdzie jest Benio? - warknął Frank. - Cholera jasna, znowu się gdzieś ulotnił...
- Później się tym zajmiemy - powiedział zniecierpliwiony Fabian, dla którego opanowanie Liny stanowiło spore wyzwanie. - Zróbcie jakiś wyłom w tym miejscu, bo zaraz się udusimy.
Syriusz zaczął rozglądać się dookoła w poszukiwaniu własnej różdżki i choć raz szczęście mu dopisało, bo jego magiczna broń leżała tuż obok nogi Jamesa. Podniósł ją szybko i stanął naprzeciw jednej ze ścian. Razem z przyjacielem utworzyli w niej ogromną dziurę, a dzięki Frankowi pomieszczenie wokół nich nie zaczęło się rozpadać. Fabian wraz z Remusem chwycili ponownie nieprzytomną Linę i skierowali się tam, gdzie prowadziło przejście. Zaraz za nimi ruszyli pozostali, chociaż każdy musiał zważać, aby nie zostać uwięzionym w tym rozpadającym się tunelu. W końcu udało im się dokopać do powietrza, a było to przynajmniej kilometr od domu Janet Stoppard. Nie mieli jednak czasu się nad tym zastanawiać, musieli zabrać Linę do szpitala i uważać, żeby po drodze nie spotkać większej zgrai Śmierciożerców. Ich zniknięcie wydawało się co najmniej podejrzane, a samo porwanie kobiety pozostawało dla nich tajemnicą - przynajmniej dopóki Lina pozostawała nieprzytomna.
Na skraju lasu już czekała na nich grupa uzdrowicieli ze Szpitala Świętego Munga. Do Syriusza niezbyt wiele docierało, bo wciąż czuł się otumaniony bólem, ale i tak zobaczył ich szybkie ruchy, dzięki którym już kilka chwil później Lina zniknęła z pola jego widzenia. Jakaś kobieta o krótkich, czarnych włosach podeszła do niego i podała eliksir wzmacniający.
- Mamy wezwać aurorów? - zapytał wysoki mężczyzna, najpewniej przewodniczący całej akcji.
- Ja jestem aurorem - powiedział Frank, przecierając ubrudzoną ziemią twarz. - Sam powiadomię ministerstwo.
Uzdrowiciel tylko kiwnął głową, po czym zniknął wraz z Liną. Pozostali zaczęli dokładnie sprawdzać stan zdrowia reszty... na tyle, na ile było to możliwe w takich warunkach.
- Musimy się dostać do Munga - powiedział spokojnie Frank, odtrącając młodego czarodzieja, który próbował wylać na niego pół butelki dyptamu. - Ty, Fabian, zostaniesz tutaj i poszukasz pozostałych. Dasz mi znać.
- Ja też jadę do szpitala - stwierdził Syriusz, a stojący obok James pokiwał głową. Frank nie protestował, chociaż doskonale wiedział, że przybycie tłumu do siedziby uzdrowicieli może wzbudzić podejrzenia Ministerstwa Magii. Jednak nie miał żadnych wątpliwości, że próba przemówienia Syriuszowi do rozsądku, zwłaszcza gdy miał poparcie swojego najlepszego przyjaciela, to zwykła strata czasu.
- W takim razie zobaczymy się na miejscu - rzekł spokojnie. - W pierwszej kolejności udam się do ministerstwa i wyjaśnię całe zdarzenie, zanim sami je sobie wytłumaczą...
Główna siedziba Szpitala Świętego Munga znajdowała się wysoko w górach, chociaż jego poszczególne oddziały rozsiane były po całej Wielkiej Brytanii. Nie ulegało wątpliwości, że taki stan rzeczy nie sprzyjał leczeniu pacjentów, jednak z roku na rok sytuacja wiecznie niedofinansowanych uzdrowicieli poprawiała się. W marcu rozpoczęto nawet budowę nowego szpitala, który miał mieścić się w centrum Londynu. Jego ukrycia przed mugolami podejmowała się Julie McNaner - znana mistrzyni zaklęć, autorka książki "Przed ciekawym wzrokiem niemagicznych". Nikt nie wiedział doprawdy, czym będzie kierowała się ta ekscentryczna kobieta, ale każdy wierzył w jej nieprzeciętny umysł. W obecnej chwili nie miało to jednak znaczenia - droga do szpitala pozostawała długa i nużąca.
Kiedy Syriusz i James pojawili się w jaskini, w której ukryto oddział wypadkowy, większość uzdrowicieli wzięła ich za pacjentów. Nic w tym dziwnego - zarówno jeden jak i drugi mężczyzna miał liczne zadrapania, które w dodatku przykrywała gruba warstwa pyłu. Z trudem udało im się wyjaśnić, że chcą jedynie dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja Emmeliny Vance.
Mimo to nie zostali wpuszczeni na oddział z powodu własnego wyglądu, które stanowiło dla chorych siedlisko zarazków. Udało im się tylko zdobyć informacje, że Lina dojdzie do siebie w ciągu kilku tygodni, a teraz po prostu śpi. Po drodze spotkali o wiele czystszego Franka Longbottoma, który doprowadził się do porządku w ministerstwie magii. Pozostali postanowili nie robić sztucznego zamieszania, Alicja jedynie powiadomiła rodzinę czarownicy.
- Lećcie już do domu - powiedział auror, kiedy Syriusz skończył przeklinać na nieubłaganych uzdrowicieli. - Niedługo będzie tutaj Apolonia Vance. Wyjaśnię jej wszystko, lepiej żeby was nie widziała. Wyglądacie dosyć... dramatycznie.
- Ale z Liną wszystko w porządku? - naciskał Syriusz, wciąż nieprzekonany do tłumaczeń otaczających go ludzi. Miał wyrzuty sumienia, że od dłuższego czasu nie kontaktował się z koleżanką, która przecież wiele razy mu pomogła.
- Jej stan jest stabilny, a ty i tak jej nie uzdrowisz - rzekł Frank, walcząc ze zmęczeniem. Syriusz poruszył się jeszcze kilka razy niespokojnie, ale w końcu skapitulował.
- Będziemy w Dolinie Godryka - powiedział do aurora James. - Dasz nam znać za jakiś czas, czy coś się zmieniło?
- Dobrze - odpowiedział krótko. Po tych słowach pożegnali się niezbyt wylewnie i każdy udał się we własną stronę, żeby powoli powrócić do rzeczywistości po tych niezbyt przyjemnych wydarzeniach.
Syriusz i James teleportowali się pod dom tego drugiego, chociaż nie mieli wielkiej chęci na rozmowę. Młody Potter był wyraźnie zamyślony i jakby nieobecny, a jego przyjaciel wciąż walczył z rozdrażnieniem, które od kilku miesięcy nie ustępowało prawie w ogóle.
Black usiadł na kanapie w salonie i wbił spojrzenie w okno, przez które mógł bez problemu dostrzec osoby, które z jakiegoś powodu chciałby się dostać do środka. Nagle przed oczami stanęła mu Natalie, opowiadająca tajemniczą, chociaż nazbyt ckliwą historię o Surgach. Nie potrafił zrozumieć wydarzeń, które miały miejsce w ciągu ostatniego roku. Wszystko jakby było ze sobą powiązane, ale w taki sposób, że Syriusz nie potrafił znaleźć tego punktu wspólnego dla każdej historii. Śmierć Caradocka, Leonoscars, porwanie Liny - już sam nie wiedział, w jakim dąży kierunku i czy ta historia w ogóle ma jakikolwiek sens. Czasami czuł się jak ślepiec, który błądzi po omacku wśród obcych... bez różdżki mogącej wskazać mu drogę. Zastanawiał się, czy Lord Voldemort zdawał sobie sprawę z jego poczynań, a jeśli tak, to kiedy zareaguje? Śmierć wydawała mu się tak bliska i odległa jednocześnie.
- Myślisz, że to kiedyś się skończy? - zapytał James, stojąc przy parapecie i podrzucając w brudnej dłoni jabłko.
- Wojna? Kiedyś musi - odparł Syriusz. - Tylko co wtedy będziemy robić? Sprzedawać kapustę?
- Nie wiem, czy podołałbyś tak skomplikowanej pracy- zaśmiał się i odłożył jabłko na stolik. - W końcu do tego trzeba potrafić liczyć.
- To był żart na poziomie podłogi, Rogaczu. Może lepiej zajmij się Quidditchem, bo myślenie słabo ci idzie...
Obydwoje wybuchli śmiechem, ale po chwili zamilkli i pogrążyli się we własnych myślach.
Jak będzie wyglądało ich życie po skończeniu wojny? Syriusz właściwie nigdy nie zastanawiał się nad tym "na poważnie". Koniec walki wydawał mu się równie odległy jak starość, tak jakby miał pokoju w ogóle nie dożyć. W siódmej klasie Hogwartu chciał doprawdy wybrać się na szkolenie aurora, ale ostatecznie ta kariera wydała mu się nazbyt skomplikowana w obecnych czasach. Samo szkolenie trwało trzy lata, a on nie mógł tyle czekać na podjęcie działań zmierzających do unieszkodliwienia Śmierciożerców. Sama działalność w Zakonie Feniksa wydawała mu się o wiele bardziej pożyteczna niż ta, w Ministerstwie Magii, a od kiedy uwziął się na niego Dorian Rogers, w ogóle nie miał chęci na kształcenie się w jakimkolwiek kierunku. W przypadku Jamesa sprawa była o wiele prostsza, bo ten nastawiał się do przyszłości bardzo pozytywnie. Wiele razy mówił o sobie jako o znanym zawodniku w jakiejś angielskiej drużynie, a w porywach szalonej fantazji nawet wyobrażał sobie siebie, jako zwycięzcę Mistrzostw Świata w Quidditchu. Oczywiście w jego życiu pierwsze skrzypce grała Lily, chociaż nie zabrakło miejsca dla Syriusza, Remusa i Petera. James ogólnie dużo mówił, chociaż w ostatnim czasie stał się bardziej milczący niż kiedyś. Być może było to wynikiem ich sporów, może po prostu stali się dojrzalsi... albo zwyczajnie Potter coś ukrywał.
Zdecydowanie coś ukrywał...
- No powiedz to - rzucił Syriusz, bo w końcu ile można czekać na wiadomość, która przecież i tak w końcu będzie musiała zostać zaakceptowana przez jego świadomość.
James spojrzał na niego jakby niepewnie, ale po chwili westchnął ciężko i powiedział:
- Lily jest w ciąży.
Syriusz nie zareagował. Przez dłuższą chwilę czekał, aż ta informacja zostanie przetrawiona przez jego układ pokarmowy.
- Kiedy? - zapytał zdawkowo, starając się ukryć jakiekolwiek emocje.
- Koniec sierpnia, może początek września - odparł Jamesa, przeszywając go spojrzeniem. Syriusz westchnął ciężko i wyczarował przed sobą butelkę ognistej whisky i szklankę.
- Co masz zamiar zrobić? - zapytał jakby rozdrażniony.
- Upiję się, to chyba jasne - powiedział Black.
- To ja zostanę ojcem, nie? Więc w zasadzie to ja powinienem...
- Masz rację - przerwał mu Syriusz, wyczarowując bez większego problemu kolejną szklankę. - Upijemy się razem.
Wybitny! | 100% | [2 głosy] | |
Powyżej oczekiwań | 0% | [0 głosów] | |
Zadowalający | 0% | [0 głosów] | |
Nędzny | 0% | [0 głosów] | |
Okropny | 0% | [0 głosów] |
Cześć jak zwykle dość długa . Ale jak zwykle miło się czytało i strasznie szybko to przeszło. Może dlatego, że robisz takie lekkie opisy? Kurcze zazdroszcze, one wychodzą ci tak poprostu lekko... Nie musisz używać jakiegoś specjalnego słownictwa i wgl. Powtórzeń to w sumie nie dostrzegam. Ale, co się dziwić! Wygrałaś turniej ff! Już niemogę się doczekać następnej częsci i powiem, że świetna była reakcja Syriusza!
Bo chyba taka była haha. Też bym na jego miejscu wybrała Zakon niedość, że fajniejszy to jeszcze Dumbl go stworzył! A przecież nigdy nie wiadomo czy Vold nie miał Ministra pod pantoflem, wiec na pewno Zakon był poźyteczniejszy. Bo Minister mógby jakoś tam kantować aurorów tak, że nic by nie robili tak naprawde.