Hermiona i Severus warzą eliksiry i oboje mają z tym pewne problemy.
Sobota, 4.07
Będąc jedynymi mieszkańcami zamku, Severus i Minerwa jadali teraz śniadania razem. Minerwa przyszła do Wielkiej Sali trochę wcześniej i choć na stole pojawiły się talerze z jedzeniem, czekała chwilę na Severusa. Po chwili usłyszała łupnięcie drzwi o ścianę i energiczne kroki i uśmiechnęła się do siebie. On i to jego teatralne wejście...
Severus podszedł do stołu i usiadł koło Minerwy.
– Dzień dobry – rzucił na powitanie i zaczął poprawiać rękawy swojej szaty.
– Dzień dobry, Severusie – odparła na to. – Pospiesz się, jedzenie już jest na stole.
– Przecież jest dopiero dziewiąta – zaprotestował, patrząc mimo woli na zegarek.
Minerwa rzuciła mu dziwne spojrzenie.
– Miałam na myśli to, że zaraz wszystko wystygnie.
Severus nałożył sobie fasolkę w sosie pomidorowym, kiełbasę i jajka na boczku i nalał sobie herbaty. Minerwa tradycyjnie zadowoliła się owsianką i tostem z dżemem.
– Dlaczego nie chcesz wyjechać choć na parę dni, odpocząć, odetchnąć od tego wszystkiego? – spytała, zabierając się za gorącą zupę. – Ostatnio wyglądałeś na zmęczonego.
– Bo jest w zamku parę rzeczy do zrobienia na przyszły rok szkolny. To po pierwsze. Po drugie, nie jestem zmęczony i nie potrzebuję oddychać – odrzekł cierpko. – Nie musisz się mną zajmować, doskonale dam sobie radę sam.
– Po prostu myślałam, że krótki wyjazd by ci się przydał.
– Dziękuję ci za troskę, ale, jak mówiłem, poradzę sobie.
Minerwa skinęła głową.
– Co zamierzacie dzisiaj robić?
– Będziemy warzyć eliksir Watkinsa, ale zmieniając jeden składnik i potem testować. Jeśli się uda, będę mógł go podmienić i będziemy mogli przestać się martwić tym, co Watkins warzy.
– Swoją drogą mogłeś dać to do zrobienia mi zamiast kazać przychodzić tu Hermionie. Niechby sobie odpoczęła.
Severus zamarł w połowie krojenia kiełbasy i podniósł na nią wzrok. Nie wiedział, co powiedzieć. Uderzyło go, że faktycznie mógł poprosić Minerwę, a on nawet o tym nie pomyślał.
Minerwa opatrznie wzięła jego milczenie za dobrze skrywane zniecierpliwienie i złość.
– Znając Hermionę, będzie chciała zdawać w końcu OWUTEMY w przyszłym roku, więc masz rację, przyda się jej trochę powtórek – przyznała.
– Dokładnie o tym myślałem – rzekł wolno i jakby z namysłem. – Będę mógł jej wyjaśnić podstawowe zasady warzenia i mieszania składników i potem będzie jej łatwiej się uczyć.
– Pozwól jej choć na chwilę do mnie przyjść. Chętnie sobie z nią porozmawiam.
– Oczywiście. Jak skończy, co ma do zrobienia.
Minerwa chciała dziś zająć się przeglądem sal lekcyjnych, czymś co zawsze robiła pomagając Albusowi, więc powiedziała to Severusowi, który miał parę pomysłów na to, jak można je przystosować inaczej do nauczania różnych przedmiotów. Zdecydowali, że najlepiej będzie zacząć od parteru i na planie szkoły nanosić na bieżąco notatki.
W trakcie ich rozmowy Severus dołożył sobie pieczone pomidory i zakończył śniadanie tostem z dżemem. Minerwa popatrzyła na niego z aprobatą, ale nie chcąc go dodatkowo denerwować, powstrzymała się od komentarzy. Bała się, że potem jego zły humor może odbić się na Hermionie.
Trochę przed wpół do dziesiątej Minerwa otarła usta serwetką i podniosła się.
– Lepiej już pójdę. Do zobaczenia na obiedzie – powiedziała. – I życzę wam powodzenia przy warzeniu.
Severus skinął głową i sięgnął po Proroka leżącego na stole. Zaczął przeglądać gazetę w poszukiwaniu informacji związanych ze sprawą Norrisa.
Na początku tygodnia Ministerstwo oznajmiło, że ulotka studentów na praktykach Uzdrowicieli dotycząca upośledzenia płodu i jakości badań jest nielegalna i wprowadziło karę za jej rozprowadzanie, więc Lovegood natychmiast opublikował ją w swojej gazecie. Studenci nawoływali do niestawiania się na badania w Klinice i oznajmiali, że niebawem otworzą sieć poradni stanowiących alternatywę dla Św. Munga. Minister wypowiedział się krytycznie na łamach Proroka i między innymi powiedział: „Studenci do nauki!" Natychmiast na ścianach pojawiła się odpowiedź: „ a pasta do butów!".
Severus prychnął na poły ze złością, na poły rozśmieszony i pokręcił głową. Witamy w krainie Absurdu.
Nie znalazł żadnych ogłoszeń o zmianach na stanowiskach czy o otwarciu nowej szkoły. Bardzo to go ucieszyło, bo na ten weekend zaplanował również wysłanie sów do wszystkich nowych uczniów. To znaczyło, że zdążyli przed nimi.
Kiedy odłożył gazetę, była za piętnaście dziesiąta. Wrócił szybko do siebie na wypadek, gdyby Hermiona chciała przylecieć wcześniej i opuścił osłony. Potem przebrał się i usiadł w fotelu z książką.
Dziewczyna przyleciała punktualnie o dziesiątej.
– Dzień dobry, Severusie – powiedziała, podtrzymując się jedną ręką o ścianę.
Słysząc ją podniósł głowę i poczuł, jak uśmiech zamiera mu na twarzy. Miała na sobie obcisłą sukienkę, która podkreślała jej kształty. Och, Merlinie... !
Zmuszając się do patrzenia tylko na jej twarz próbował skupić się na tym, co powinien zrobić.... Powiedziała „dzień dobry"...
– Dzień dobry – odparł pewnym głosem, odłożył książkę i wstał. – Wyjąłem ci ubranie, idź się przebierz – wskazał na spodnie i bluzę na stoliku.
Hermiona, trochę zmieszana, wzięła je i poszła do łazienki. Zanim zniknęła za drzwiami jego sypialni, nie mógł się opanować i śledził ją wzrokiem. Zacisnął oczy i przełknął głośno ślinę. Jak to dobrze, że dałeś je swoje ubranie... Inaczej nie wiadomo, co byś uwarzył.
Kiedy Hermiona wyszła, wzięli parę ksiąg i przeszli do laboratorium. Severus spojrzał na leżący na stole pergamin z listą składników.
– Przygotuj cynowy kociołek, rozmiar jeden powinien wystarczyć, ja w tym czasie przygotuję ingrediencje – polecił, zaczynając wystawiać różne buteleczki i pudełka.
Dziewczyna zrobiła, co kazał i zaczęła przypatrywać się butelkom. Pamiętała, że kiedy rozdzielili eliksir, otrzymali siedem różnych składników. W jednej z butelek znalazła bardzo gęsty, granatowy płyn, to z pewnością musiała być Cimicifuga. W płaskiej, kwadratowej był jakiś szary proszek, który osadził się cienką warstwą na ściankach aż po sam korek. Może to są skrzydła ciem... w każdym razie tak to wygląda, na coś bardzo lekkiego.
W kartonowym pudełku zobaczyła cienkie, podłużne wysuszone listki nieznanej rośliny, w wąskiej fiolce było pełno cieniutkich igiełek, a w czymś podobnym do mugolskiego pojemnika na krem jakieś srebrzyste bryłki. Przypomniała sobie jego wczorajsze wyjaśnienia i doszła do wniosku, że musiały to być żądła Żądlibąka i ekskrementy Lunaballa. Innych składników nie rozpoznawała.
Severus podsunął jej pergamin z listą składników, usiadł obok i przesunął na prawo Cimicifugę, pojemnik z grudkami i fiolkę z igiełkami.
– Każdy eliksir zawiera składniki, które nadają mu takie, a nie inne właściwości. Kiedy wiesz, co chcesz uwarzyć i znasz właściwości różnych składników, wiesz równocześnie, co należy dodać, żeby w magicznym procesie mogły się ze sobą związać. Te trzy tu – postukał w fiolkę smukłym palcem – są składnikami podstawowymi. Coś ci mówią?
Hermiona wskazała granatowy płyn.
– Poznaję Cimicifugę i zgaduję, że to muszą być żądła i ekskrementy Lunaballa.
– Które zbierane są tylko przy pełni księżyca – potwierdził.
Hermiona powstrzymała się przed skrzywieniem się. Dzięki wielkie za taki eliksir... Severus ciągnął.
– Pozostałe ingrediencje będziemy potrzebować do zmiany poziomu pH roztworu i do zagęszczenia go. Ponieważ pierwszy podstawowy składnik to żądła, żeby się rozpuściły, wpierw wrzucimy do zimnej wody pokrojone liście skrzypu bagiennego i będziemy je gotować, aż się rozpuszczą. One nadadzą wodzie zasadowe pH. Wtedy dodamy żądła i będziemy mieszać raz w jedną, raz w drugą stronę, aż roztwór stanie się fioletowy. Cimicifuga może być używana tylko przy kwaśnym pH, więc wpierw dodamy starte płetwy Jeżanki, a kiedy roztwór będzie zupełnie przeźroczysty, Cimicifugę. Na koniec, przed dodaniem ekskrementów Lunaballa wsypiemy pokrojony miąższ grzybu Hydnellum, żeby zagęścić roztwór. I na koniec damy sproszkowane skrzydła ćmy.
Mówił cichym, aksamitnym głosem i Hermiona starała się skupić na tym, CO mówi, a nie ŻE mówi.
– To niesamowite, że wiesz to wszystko. Znasz każdy składnik, jego działanie, właściwości... – powiedziała, uśmiechając się i spojrzała na niego. – To wszystko brzmi.. bardzo zachęcająco.
Severus uniósł brew do góry. Jeszcze nigdy od nikogo nie usłyszał, że teorie eliksirów brzmiały zachęcająco.
– Żeby, jak to ujęłaś, wiedzieć to wszystko, potrzebowałem przynajmniej dziesięciu lat. A skoro ci się podoba, to do pracy, panno Granger.
Zabrali się za warzenie. Hermiona mieszała, on przygotowywał ingrediencje i co jakiś czas sprawdzał roztwór i dawał jej różne wskazówki. Niekiedy miała wrażenie, że to są te same „skróty", których używał będąc w szkole i które widziała w jednym z jego podręczników.
Chwilami stawał tuż za nią spoglądając do kociołka i wtedy robiło jej się gorąco. Miała wielką ochotę przechylić się do tyłu, żeby oprzeć się o niego choć trochę, przypomnieć sobie to cudowne uczucie, które czuła będąc w jego ramionach, ale równocześnie musiała ukryć rumieniec na twarzy, więc pochylała się nad gorącymi oparami. Czasami wyraźnie czuła, że przyglądał się jej i wtedy zmuszała się do wpatrywania w kociołek, choć przychodziło jej to z coraz większym trudem. Coś aż wiło się w niej, wyginając jej szyję i podnosząc jej głowę. Jednak pragnienie spotkania jego wzroku było tak obezwładniające, że kilka razy się poddała i odnalazła jego czarne oczy utkwione w jej twarzy albo jej dłoniach, pełne ciepła i czegoś jeszcze, co sprawiało, że traciła oddech. Gdy tylko Severus napotykał jej wzrok, odwracał się albo pochylał głowę.
Kiedy Hermiona miała dodać skrzydła ciem, powstrzymał ją gestem dłoni, wstał i wyjął jej z ręki niewielki pojemniczek. Ich palce otarły się delikatnie.
– Czco sięstało? – zapytała, patrząc na swoją rękę.
– Nie zrobiłaś nic źle – Severus źle zrozumiał jej reakcję i odwrócił się szybko. – Przepraszam, powinienem był cię uprzedzić, że będę chciał zrobić to sam. Albo – oddał jej pojemniczek – będę patrzeć, jak to robisz.
– Nie, to ja popatrzę – zaprzeczyła i odstawiła go na stół koło niego. Jeśli do tej pory nie zrobiłaś nic źle, teraz, kiedy stoi tak blisko, z pewnością to zrobisz.
Skinął głową i odkręcił wieczko. Wziął szczyptę proszku w trzy smukłe palce odginając najmniejszy na bok i wsypał do niebieskiego roztworu. Oboje pochylili się nad kociołkiem i zobaczyli, jak na powierzchni, tam gdzie spadł proszek, woda ściemniała i granatowa smużka spłynęła do środka wirując wolno dookoła. Severus wsypał jeszcze dwie szczypty proszku i granat rozlał się na spodzie i uniósł wolno ku górze.
Był tuż koło niej, wystarczyło przechylić się ku niemu... Dziewczyna odważyła się przechylić trochę głowę. Nie dotknęła go, ale czuła wyraźnie jego bliskość.
– Już? – szepnęła, bo mówienie głośno w tej chwili wydawało się zupełnie nie na miejscu.
– Wygląda na to, że tak – odszepnął, nie odrywając oczu od zawartości kociołka, po czym sięgnął po różdżkę i wykonał skomplikowany ruch nad eliksirem. Nie usłyszała, żeby coś mówił, więc domyśliła się, że było to zaklęcie niewerbalne.
Gdy Severus wyprostował się, Hermiona z żalem zrobiła to samo. Severus zestawił kociołek z trójnogu i zgasił ogień.
– Teraz będzie musiał odstać się parę godzin. Najlepiej będzie, jak użyjemy go dopiero jutro.
– Co będziemy robić teraz? Swoją drogą, dostanę jakiś obiad, czy nie zasłużyłam?
Severus spojrzał na zegarek. Było tuż przed pierwszą.
– Powiedziałbym, że eliksir jest... nad wyraz zadowalający – uniósł w górę kącik ust. – Zazwyczaj jemy z profesor McGonagall o pierwszej, więc możemy już iść. Swoją drogą Opiekunka twojego domu mówiła mi wczoraj, że bardzo by chciała się z tobą zobaczyć.
Hermiona zamarła na parę sekund. Nie wiedziała, że profesor McGonagall tu była. I że mają się spotkać! Ostatni raz, kiedy widzieli się wszyscy razem, był dość dawno i od tego czasu jej kontakty z Severusem zdecydowanie się zmieniły. A co, jeśli ona coś zauważy ?!
Pokiwała głową starając się wyobrazić, jak powinna się zachowywać, żeby kobieta niczego się nie domyśliła. Najlepiej udawaj trochę przestraszoną, onieśmieloną i zmęczoną, to chyba jest najbardziej podobne do tego, jak zachowywałaś się przy nim kiedyś!