Hermiona spędza nocy w zamku.
Następnego dnia Snape warczy na nią przy śniadaniu, co okazuje się mięć swoje dobre strony.
Po kolacji wrócili do saloniku i podjęli na nowo pisanie listów i przerwaną rozmowę. W miarę upływu czasu lista malała i rósł stosik pergaminów gotowych do wysłania.
W którymś momencie Hermiona zakryła sobie usta ręką i ziewnęła dyskretnie, ale nie umknęło to uwagi Severusa. Spojrzał na zegar i aż sam się zdziwił.
– Już dziesiąta wieczorem. Najwyższa pora iść spać – powiedział.
– Ależ ten czas szybko leci. Miałam wrażenie, że dopiero co skończyliśmy kolację – dziewczyna zsunęła się z krzesła i przeciągnęła się, żeby rozprostować mięśnie.
I nagle zdała sobie sprawę, że jest w Hogwarcie, a nie u siebie. W zasadzie mogła bez problemów wrócić do domu. Ale nie bardzo miała na to ochotę, tu czuła się o wiele lepiej. No i poza tym tu był on...
– Severus...? – spytała nieśmiało. – Wiem, że powinnam wrócić do domu, ale... Myślisz, że mogłabym nocować tutaj? W wieży Gryffindoru, w mojej dawnej sypialni?
Severus zamarł na jej pierwsze słowa i nabrał głęboko powietrza, kiedy dokończyła. Próbując opanować głuche walenie serca skinął głową. A co ty myślałeś, idioto?
– Oczywiście. Tak.
Prawdę mówiąc nie myślał nic. Nie zdążył. Ogarnęło go tylko jakieś dziwne wrażenie, którego nie umiał nawet sprecyzować.
Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie. Na widok jego zwykłej, poważnej miny myślała, że się nie zgodzi.
– Dziękuję! Tylko świsnęłabym na chwilę po kosmetyki i ubrania.
Skinął głową, nadal nie zmieniając wyrazu twarzy.
– Dobrze. Idź, a jak wrócisz, odprowadzę cię do wieży.
Zdjął osłony i kiedy Hermiona znikła, zaczął układać gotowe do wysłania listy, przybory do pisania i czysty, urzędowy pergamin. Skończył w momencie, jak wróciła.
– Dziwne wrażenie, móc znów tędy chodzić – powiedziała Hermiona, starając się napatrzeć na wszystko dookoła, kiedy wyszli na korytarz.
– Rozumiem doskonale.
Severus nie ciągnął tematu, więc szli dalej w milczeniu. Użyli paru skrótów i po chwili doszli do przejścia do wieży Gryffindoru.
– O której jest jutro śniadanie? – zapytała, gdy się zatrzymali.
– Zazwyczaj jemy z Minerwą o dziewiątej. Jeśli chcesz pospać dłużej, nie kłopocz się.
– Ależ nie, z przyjemnością zjem z wami. Więc dobranoc – machnęła mu ręka na pożegnanie.
Uniósł kącik ust w uśmiechu i kiwnął głową.
– Dobranoc, Hermiono.
Hermiona odwzajemniła uśmiech i patrzyła jak odchodzi i znika za zakrętem. Dopiero wtedy podeszła do obrazu Grubej Damy i uśmiechnęła się szeroko, wyobrażając sobie jej reakcję. Istotnie, Gruba Dama była wyraźnie zaskoczona.
– Panna Granger! Moja droga, cudownie cię znów zobaczyć! Tak dawno cię już nie widziałam! Cóż to za okazja?! – zawołała radośnie.
– Dzień dobry! Ja też się cieszę – odparła dziewczyna. – Spędzam weekend w zamku... pomagając trochę dyrektorowi – postanowiła nic nie mówić o warzeniu eliksirów czy pisaniu listów.
– Nic nie wiedziałam. Niech tylko powiem Violet!
– Bo nie sądziłam, że będę tutaj spała.
– Ach, ty chcesz wejść! – zawołała odkrywczo Gruba Dama. – Ale chyba nie znasz hasła?
Hermiona zakłopotała się. Faktycznie, nie pomyślała o tym wcale!
– Cóż.., jeśli nie możesz mnie wpuścić, to pójdę po profesora Snape'a... – spojrzała odruchowo w stronę, w którą odszedł.
– Moja droga, przecież on był Opiekunem Slytherinu! W zamku jest Opiekunka Gryffindoru. Zapytaj jej o hasło, z pewnością ci je poda!
Hermiona przygryzła usta. Faktycznie, jak mogłaś o niej nie pomyśleć!
Wysłała więc patronusa do profesor McGonagall z pytaniem o hasło i czekając na odpowiedź, poprosiła Grubą Damę o powiedzenie, jak wyglądał cały rok szkolny. Po jakimś czasie usłyszała kroki i zobaczyła nadchodzącą Minerwę.
– Sądziłam, że wróciłaś po kolacji do siebie – powiedziała zaskoczona.
– Chciałam jeszcze skończyć pisać listy do nowych uczniów. Przynajmniej choć tak mogę wam pomóc – wyjaśniła trochę zakłopotana Hermiona.
Minerwa skinęła głową przyjmując wyjaśnienie.
– I teraz chcesz powspominać szkolne czasy? Bardzo dobrze, korzystaj z okazji. Skrzaty wysprzątały wszystkie sypialnie, wszystko jest świeże i czyste.
– Dziękuję, pani profesor. Faktycznie, chciałabym jeszcze choć raz móc tam pójść. Ostatnim razem, kiedy stamtąd wychodziłam, pod koniec szóstego roku... nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze tu wrócę.
Szczerze mówiąc nie sądziłaś, że przeżyjesz tamten rok.
Profesor McGonagall położyła jej uspokajająco rękę na ramieniu i zwróciła się do Grubej Damy.
– Tajemnice mądrości są na wyciągnięcie ręki.
Gruba Dama odsunęła się, ukazując znajome przejście do Pokoju Wspólnego. Hermiona pomachała ręką i życzyła dobrej nocy profesor McGonagall i przeszła przez dziurę.
Nazajutrz Hermiona zdecydowała się ubrać od razu w ubranie ze smoczej skóry. Przy swojej profesor nie ośmieliłaby się założyć wczorajszej sukienki. Kiedy tuż przed dziewiątą zeszła do Wielkiej Sali, Minerwa już siedziała i czytała Proroka.
– Dzień dobry, pani profesor – przywitała się z nią i usiadła obok, w tym samym miejscu co wczoraj.
– Dzień dobry, Hermiono. Jak ci się spało w swoim dawnym dormitorium? – zagadnęła Minerwa, odkładając gazetę.
– Cudownie! Jakbym mogła, przeniosłabym się tu na stałe! – roześmiała się dziewczyna, odgarniając z twarzy długie włosy.
Istotnie, spało się jej wspaniale. O dziwo, zasypiając nie myślała o Severusie, ale pogrążyła się we wspomnieniach. Rano wszystko wróciło do normy, nie zdążyła jeszcze otworzyć oczu, kiedy pojawił się w jej myślach. Ponieważ było jeszcze wcześnie, mogła po prostu leżeć i marzyć...
Severus wszedł energicznie i drzwi uderzyły o ścianę.
– Dzień dobry – powiedział krótko i usiadł na wprost. On też był już ubrany w strój do warzenia i miał związane włosy.
Po krótkiej dyskusji na temat pogody zaczęli rozmawiać o marszu protestacyjnym, który został zapowiedziany na dzisiaj i o napiętej sytuacji w całej społeczności czarodziejów.
Ponieważ Lawford był na urlopie, nie chodził już na obiady z Norrisem. Przypuszczali, że kontynuowali spotkania, ale nie wiedzieli, gdzie i kiedy. W ten weekend nie było cotygodniowej narady, dopiero na przyszłą sobotę Norris zapowiedział uroczysty obiad u siebie i przy okazji spotkanie w celu omówienia postępów w ich planach. Krótkie rozmowy w Ministerstwie, podsłuchane przez Albusa, dotyczyły głównie protestów czarodziejów, artykułów w Żonglerze, spekulacji czy szkoła będzie gotowa na czas i reakcji na temat zapowiedzianych aborcji. Ku ich zaskoczeniu, Scott wydawał się być bardzo sceptyczny.
– Może będzie można próbować przeciągnąć go na naszą stronę – powiedziała z nadzieją Minerwa.
– To byłoby wspaniałe – zgodziła się z nią Hermiona, dopijając swoją herbatę.
– Owszem, byłoby. Ale zanim utniemy sobie z nim pogawędkę, musimy wiedzieć, że nie pójdzie z tym natychmiast do Norrisa – Severus sprowadził je na ziemię.
– Co można w takim razie zrobić z tymi aborcjami i szkołą? – zapytała starsza czarownica.
– W sprawie aborcji nic. Nie mogę podmienić im eliksiru, bo natychmiast zdadzą sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Możemy tylko mieć nadzieję, że protesty ich jakoś powstrzymają. Jeśli chodzi o szkołę, w poniedziałek zostaną rozniesione listy do uczniów z rodzin mugolskich. Trochę wcześniej niż zwykle, ale nie mogliśmy dłużej czekać.
– Nie widziałam jeszcze żadnego artykułu na temat tej szkoły – zauważyła Minerwa.
– Z tego, co ostatnio mówili, niebawem się pojawi. A kiedy to nastąpi, będę mógł zacząć próbować podważyć ich wiarygodność zadając wiele kłopotliwych pytań.
– Żeby tylko znów się do ciebie nie przyczepili, Severusie.
Ten wzruszył w odpowiedzi ramionami.
– Zaczniemy się tym martwić, kiedy przyjdzie czas. Teraz zaś wydaje mi się, że mamy coś do zrobienia – powiedział do Hermiony, wstając. – Kończ śniadanie i przyjdź do laboratorium.
Gdyby Hermiona nie zauważyła, że on również stara się sprawiać wrażenie, że od kwietnia absolutnie nic między nimi się nie zmieniło, odniosłaby wrażenie, że był co najmniej zniecierpliwiony.
Pospiesznie otarła usta serwetką i wstała.
– Już skończyłam!
– Więc chodź. I będziesz musiała związać te włosy.
Minerwa westchnęła i odczekała chwilę. Nie bardzo chciała iść za nimi i patrzeć, jak Severus warczy na Hermionę przez całą drogę do laboratorium.
– Cóż, niektórych rzeczy nie można zmienić – mruknęła do siebie.
Tak jak wczoraj, w czasie drogi do laboratorium nie rozmawiali ze sobą. Żadne z nich nie chciało komentować ich sztucznego zachowania i równocześnie zdawało sobie sprawę, że ta druga osoba zauważyła tą grę. Oboje wyczuli, że coś się działo i bali się choćby myśleć o tym, co to mogło oznaczać. Ale to coś wisiało w powietrzu między nimi, bez mała namacalne, dzieląc i łącząc równocześnie.
Kiedy weszli do laboratorium, Hermiona sięgnęła po gumkę do włosów i zebrała wszystkie włosy.
– Możesz mi powiedzieć, czy złapałam wszystkie? – spytała cicho.
Jego suchy, rozkazujący ton sprzed chwili zrobił na niej wrażenie i potrzebowała czasu, żeby znów móc zachowywać się swobodniej. Równocześnie na przekór temu w głowie szalała nadzieja, choć nie odważała się myśleć dalej.
Severus zauważył jej nieśmiałość i poczuł gdzieś w piersi ukłucie winy. Chcąc to jakoś naprawić, podszedł do niej od tyłu i zaczął zbierać włosy z jej szyi.
– Pozwól – powiedział równie cicho i tak miękko, że Hermionie zakręciło się w głowie.
Przełykając z trudem ślinę rozluźniła dłonie i pozwoliła, żeby zdjął z jej palców grubą gumkę. Jego palce otarły się o jej. Ich dotyk parzył.
Severus zaczął zbierać poszczególne kosmyki przesuwając delikatnie opuszkami palców po szyi, zanurzając je w jej włosy, by zebrać je razem i dziewczyna straciła oddech. Czuła go tuż za sobą, zaledwie kilka cali od niej i całe jej ciało podpowiadało jej, jak łatwo byłoby przechylić się do tyłu i osunąć na niego. Wystarczyłby głębszy oddech, westchnienie, lekkie przechylenie ramion... Czuła jego ciepło i to przyprawiało ją o dreszcze. Był tak blisko i zarazem tak daleko. Wyobraziła sobie jego smukłe palce na jej karku, jego ciemne oczy przyglądające się jej... i modliła się w duchu, by nigdy nie przestał jej dotykać, żeby nigdy się nie odsunął. Zimno i gorąco zalewały ją na przemian, miejsca, które dotknął paliły, ale gdy tylko przesuwał dłonie, pojawiał się chłód, całkiem, jakby jej skóra tęskniła za dotykiem jego skóry i błagała by wrócił.
– Przepraszam – mruknął cicho, krzywiąc się do siebie samego, musnął dłonią po raz ostatni jej kark i związał jej włosy w nieforemny kok.
Hermiona nie odpowiedziała, bo nie była w stanie. Potrząsnęła tylko przecząco głową i spojrzała nieprzytomnym wzrokiem przed siebie. Musiała odczekać, aż odsunie się i odejdzie od niej, bo ledwo nad sobą panowała. Całe jej ciało drżało z pragnienia osunięcia się w jego ramiona, w to znajome, cudowne uczucie ciepła i pewności, ale też chciała więcej. I była pewna, że gdyby obróciła się i zobaczyła go tak blisko siebie...
O Merlinie... !
Severus odszedł pospiesznie na drugi koniec pomieszczenia, przestraszony nagle tym, co zrobił i jeszcze bardziej tym, co chciałby zrobić. Nie chcąc ryzykować rozlania eliksiru kontrolnego, wylewitował kociołek na stół. Zebrał się w sobie i zaczął jej tłumaczyć, jak będą testować eliksir, który uwarzyli wczoraj. Słyszał swój głos gdzieś z oddali, mówiący słowa, które powinny mieć dla niego jakieś znaczenie, ale umiał tylko skupić się na zatrzymanym w umyśle wspomnieniu jej kształtnej szyi, zapachu jej włosów...
Dopiero po bardzo długiej chwili obojgu udało się wrócić do normalnego stanu. Rozlali po dwie chochelki eliksiru kontrolnego do sześciu małych kociołków, ale tylko dwa postawili na trójnogi i rozpalili pod nimi ogień. Severus postanowił testować równolegle eliksir Watkinsa i ich wczorajszy, składnik po składniku.
– Zacznijmy od Cimicifugi – powiedział i na wszelki wypadek postawił przed Hermioną buteleczkę z ekstraktem. Wolał nie ryzykować już dotykania jej. – Jeśli Watkins będzie testował swój eliksir, też będzie sprawdzał te trzy podstawowe składniki. W dobrze uwarzonym eliksirze składniki są ze sobą magicznie połączone i jeśli spróbujesz dodać na nowo ten sam składnik, pozostanie on oddzielony od reszty.
Na spodzie eliksiru kontrolnego pojawiły się pierwsze bąbelki i zaczęły unosić się ku górze, rozpryskując na powierzchni. Kiedy Hermiona dodała do niego trzy krople granatowego ekstraktu, po prostu zniknął, nie został po nim nawet błękitnawy ślad.
– Severusie... to normalne, że on zniknął? – spytała zaskoczona i odważyła się spojrzeć na niego pierwszy raz od chwili, kiedy wiązał jej włosy.